Spółka Port Praski zniszczyła siedlisko dzięcioła czarnego
Ornitolog dr Wiesław Nowicki prace na tzw. wilczej wyspie po obydwu stronach Wybrzeża Szczecińskiego ocenia krótko: - Totalna dewastacja i nadużycie. Usunięto stąd martwe pnie, w których gnieżdżą się ptaki, wycięto wiele drzew, zryto ziemię i zniszczono poszycie.
Teren należy do spółki Port Praski. Ta twierdzi, że wynajęła firmę tylko do usunięcia powalonych drzew.
Cenny przyrodniczo teren jest objęty programem Natura 2000. O tej porze roku można jedynie wywieźć z niego powalone drzewa. Nie wolno zaś wyciąć ani jednego bez zgody ministra środowiska. Tymczasem pod topór poszło kilkadziesiąt drzew. Na pobojowisku zostały kikuty, na których wyraźnie widać ślady piły. Nie ma też drzewa, w którym dziuplę miał dzięcioł czarny.
- Tych dzięciołów żyje w Warszawie tylko 20 par. Tereny nad Wisłą są dla tych ptaków idealne, bo mają tam to, co potrzebują do życia: martwe pnie i spokój. Jeśli zniszczono mu dziuplę, raczej nie wrócą w to samo miejsce - żałuje ornitolog prof. Maciej Luniak. Jest zaskoczony informacją, że firma, która usuwała drzewa, dostała je jako zapłatę za pracę.