Strajk w kopalniach Kompanii Węglowej
Kopalnie zatrudniającej ponad 60 tys. osób Kompanii Węglowej (KW) na dobę wstrzymały w poniedziałek wydobycie węgla. Strajk to efekt braku porozumienia między zarządem a związkami zawodowymi, domagającymi się większych podwyżek płac. W sytuacji ograniczonej woli do rozmów zarządu spółki, w środę związki mają zdecydować o dalszych formach protestu. Nie wykluczają strajku generalnego.
Oprócz kopalń KW, strajk objął także samodzielną kopalnię "Budryk" i dwie z pięciu kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego. W poprzedzającym strajk referendum w KW tę formę protestu poparło ponad 97 proc. głosujących. Związki chcą podwyżki płac o 6,9 proc. w tym roku (oraz zwiększenia do 500 zł tzw. ekwiwalentu barbórkowego) i o 14 proc. w przyszłym. Według szefa górniczej "Solidarności" Dominika Kolorza, spełnienie wszystkich żądań płacowych związkowców oznaczałoby koszt ok. 470 mln zł, podczas gdy zarząd założył na przyszły rok - przy ostrożnej prognozie cen - przychody wyższe o ok. 600 mln zł, a wydobycie węgla może być o 600-700 tys. ton wyższe od zakładanego, co oznacza dodatkowe przychody. - Nasze postulaty to około połowa tego, co Kompania ma dodatkowo uzyskać - ocenił Kolorz.
Poniedziałkowy strajk rozpoczął się masówkami informacyjnymi, podczas których związkowcy przedstawiają załogom kopalń powody protestu i omawiają przebieg ostatnich, zakończonych fiaskiem rozmów. Zamiast zjechać na dół, strajkujący górnicy przebywają w łaźniach lub cechowniach kopalń. Masówki powtarzane będą na każdej zmianie. Kopalnie mają wznowić wydobycie dopiero we wtorek na porannej zmianie. Na dół zjeżdżają wyłącznie wyznaczone przez komitet protestacyjny osoby odpowiedzialne za utrzymanie ruchu i bezpieczeństwo, metaniarze, służby wentylacyjne itp.
Poprzedni 24-godzinny strajk w górnictwie miał miejsce w październiku 2003 r. Objął wówczas trzecią część kopalń, głównie Kompanii Węglowej. Ostatnie duże strajki w kopalniach, trwające ponad dwa tygodnie, miały miejsce wiosną 1994 r.