Studenci pracownikami uniwersytetów

Edukacja/Prawa dziecka | Publicystyka

Niezwykle rzadko rozmowa w sprawie pracy nie zahacza o problem doświadczenia zawodowego. Jedni absolwenci studiów wyższych się wiją, inni po prostu wymieniają co robili w trakcie swoich studiów. Mało kto twierdzi, że studia były po prostu pracą. Co więcej, pracą na rzecz postępu ludzkości.

Bo czym innym jest relacja między studentami a wykładowcami? Mamy do czynienia z dobrowolnością tej relacji (nikt nikogo do studiowania nie zmusza) i mamy do czynienia z odpłatnością (w formie stypendiów w zależności od jakości wykonanej pracy oraz w formie niepieniężnej w postaci tytułu naukowego). Szczególnie wiele uwagi społeczność akademicka poświęca problemowi osobistego świadczenia pracy – plagiatem nazywając wszystko to, co nie pochodzi z pracy rąk studentów. Egzaminy przypominają o tym, że miejsce i czas pracy studenta są ściśle określone. Wymaga się też od studentów staranności (w tym metodologicznej), a także podporządkowania wykładowcom daleko wykraczającego poza problematykę bezpieczeństwa i higieny pracy! A są to cechy stosunku pracy określone w Kodeksie Pracy.

Niektórzy studenci próbują indywidualnie zwrócić uwagę legalnych pracowników nauki na pracę swoich rąk (bo jest to praca rąk). Wynikami pracy studentów na ogół się jednak gardzi. Kto czyta prace studentów? Obowiązuje zwyczaj niecytowania ich. A co by to było, gdyby studenci zaprzestali cytowania prac wykonanych przez establishment?! Prace studentów są ostatnimi jakie wprowadza się do systemów bibliotecznych. Praca studentów jest warta tyle, ile zostało za nią zapłacone. Dobrze wiedzą o tym, ci co składają na zaliczenie ściągnięte z sieci „gówna”.

Student studiów pierwszego stopnia w Polsce za swoją pracę dostaje nawet mniej niż zawodowy żołnierz szeregowy! I to mimo tego, że na wojny Rzeczpospolita wysyła tylko ochotników, a stosunek zabitych podczas działań wojennych cywilów do mundurowych jest współcześnie ogromny. Można wręcz przyjąć, że bycie żołnierzem stało się „ciepłą posadką” – ostatnią w której pracodawcy zależy na życiu i zdrowiu pracowników. Ale gdy przychodzi kryzys gospodarczy to o ludziach z wyższym wykształceniem będzie się mówiło jako o tzw. zdrowych fundamentach gospodarki.

Podobnie instrumentalny jest stosunek uniwersytetu do studentów – wyzyskiwanych pracowników Nauki. Przykładowo, podczas inauguracji tego roku akademickiego na Uniwersytecie Gdańskim sukcesem nazwano przyjęcie 9 tysięcy nowych studentów – o 2 tysiące więcej niż rok wcześniej. Takie liczby przeliczają się na etaty akademickiego establishmentu! Nie wspomniano o ilości obronionych przez studentów tytułów. Nie wspomniano też o tym, że te 2 tysiące więcej studentów zapchało domy studenckie. Uczelnia opiekuje się prywatnymi dobrami swoich legalnych pracowników utrzymując dla nich parking, a nielegalnych pracowników tłoczy w robotniczych slumsach.

Jedynym w gruncie rzeczy akceptowanym obrazem studentów są juwenalia. Widok pijanych i roześmianych studentów jest telewizyjnym potwierdzeniem założenia, że wszystko jest w porządku. Studenci lubią być biedni. Nie można płacić im za studiowanie tak jak dzieje się to w krajach skandynawskich, bo wszystko, po prostu, przepiliby ze szczęścia. Polska to kraj, który stać na zbrojenia, wysyłanie wojsk w różne części świata; kraj, który w trakcie cywilizacyjnego skoku nie jest w stanie zagospodarować oferowanych mu w Unii Europejskiej pieniędzy. A jednocześnie ci, których obecność legitymizuje taki postęp, zgadzają się za darmo wykonywać złożone polecenia. O ile można by jeszcze mieć zrozumienie dla studentów pierwszego roku akceptujących ideologię (nazywającą pracę przywilejem, a biedę wolnością), to jednak dziwi przyzwolenie na wyzysk ze strony studentów drugiego, a nawet trzeciego stopnia!

Oczywiście łatwo powiedzieć, że nie czas walczyć o prawa pracownicze, gdy kryzys finansowy zagląda bankom w oczy. Jeśli jednak obecny kryzys gospodarczy okaże się czasem zmiany paradygmatu, to przy ustanawianiu nowego porządku tylko te interesy zostaną uwzględnione, które zostaną właśnie w tym czasie wyartykułowane. Milcząca reszta zostanie zmarginalizowana i czekać będzie kolejnej okazji. A najgorzej zorganizowani zostaną „wydojeni” – ktoś w końcu będzie musiał i naszym bankierom zasponsorować podtrzymanie ich „europejskiego” stylu życia.

Ciekawi jesteśmy czy polscy studenci – ta najtaniej w Europie wykorzystywana grupa zawodowa – będzie w stanie sięgnąć do tradycji studenckich rewolt i wywalczyć kraj, w którym będzie miejsce dla wszystkich i każdego. Kraj, w którym każdy człowiek będzie miał prawo do podjęcia normalnych studiów; będzie za swój wysiłek wynagradzany; I będzie mógł podjąć się tego zadania w takim okresie swojego życia, gdy uzna za najlepszy dla swojego rozwoju.

Przynajmniej gdańscy studenci są na strategicznie dogodnych pozycjach do wszelkich negocjacji. Nowy budynek Wydziału Nauk Społecznych został dowcipnie ulokowany w sąsiedztwie McDonalda (najlepszy pracodawca dla studentów) i... stacji benzynowej! Widać czterdzieści lat od studenckiej rewolty roku 68 pozwoliło decydentom zapomnieć, że kampusy buduje się po to, by wyprowadzić studentów z miast. A kampus Uniwersytetu Gdańskiego, jak gdyby nigdy nic, leży sobie tuż przy głównych arteriach komunikacyjnych Trójmiasta.

Piotr Kowzan

Tekst ukazał się w najnowszym numerze pisma reVOLT. Jest odpowiedzią na pojawiające się także w Polsce propozycje wprowadzenia opłat za studia. Propozycje te są efektem (ubocznym?) Procesu Bolońskiego. Dotychczas podczas protestów w Europie studenci bronili po prostu statusu quo. Ale system edukacji wyższej w krajach postneoliberalnych ;) jest już dużo bardziej zreformowany, by było czego bronić. Między 20-27.04.2009 odbędzie się Reclaim your Education - Global Week of Action 2009.

Dziękujemy za ten tekst.

Dziękujemy za ten tekst. Owszem, nieodpłatna praca jest problem i nie tylko na uniwersytetach. Najgorsze są "praktyki" nieodpłatne.

"Ciekawi jesteśmy czy

"Ciekawi jesteśmy czy polscy studenci – ta najtaniej w Europie wykorzystywana grupa zawodowa – będzie w stanie sięgnąć do tradycji studenckich rewolt i wywalczyć kraj, w którym będzie miejsce dla wszystkich i każdego. Kraj, w którym każdy człowiek będzie miał prawo do podjęcia normalnych studiów; będzie za swój wysiłek wynagradzany; I będzie mógł podjąć się tego zadania w takim okresie swojego życia, gdy uzna za najlepszy dla swojego rozwoju."

Nie, nie będą w stanie bo to banda hedonistów, którym wydaje się, że chwycili Pana Boga za pięty. Zazwyczaj starcza im to co dają im rodzice.

Czy wyscie ludzie poszaleli?

Czy wyscie ludzie poszaleli? Pensje dla studentów? Rozumiem dla tych co są z biednych rodzin i studiują na wyższej szkole tego i owego? Ale pensja dla syna lekarza który zarabia 10 000 zł miesiecznie? Albo dla córki adwokata która wydaje na kosmetyki przez miesiac tyle co zarabia kasjerka w biedronce?

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.