Szara podległa

Antyfaszyzm | Militaryzm | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Mój bunt nie pozwala mi spać, wiercę się wciąż i zasnąć nie mogę, albo budzę się nagle w środku nocy zlana potem i widzę GO – faszystę o świdrujących oczach, który gwałci moją wolność, odbiera mi płeć, kolor skóry i narodowość. Mówi tylko:
„Nie, tutaj nie wejdziesz, bo masz brzydki odcień skóry i macicę nierodzącą. Poza tym pewnie pożarłaś dziś już kilka płodów na śniadanie, wredna suczko. Tak, liż mi wyglancowanego gestapowskiego buta, pokażę ci, kto tu rządzi. Oto ja, biały pan!”
Ale ja widzę strach w jego oczach i widzę jak pot spływa mu po twarzy, bo czuje oddech antyfaszystów na swoim tłustym, hitlerowskim karku… Antyfaszystów międzynarodowych, zwinnych i ekstremalnych, rzucających koktajlami w brunatną hołotę. Ale cóż to? Zamiast czarno odzianej lewackiej bandy gramoli się na scenę jakiś gruby, czerwony na twarzy typ. To mój szef. Nie spodziewał się, że nie będzie windy do sceny mojego życia i będzie musiał wgramolić się sam na najtańsze piętro.
„Nie słyszałaś, co ten miły chłopiec mówił? Dalej, do mopa! Zaiwaniaj, ino szybko!”.

Zły szef, niedobry szef, w końcu powiedział to tak szczerze, tak jak to chciał powiedzieć już od dawna, tylko zawsze musiał udawać dobrego pana.

„Ojojoj, ja muszę na każdego pracownika tyle pieniążków wydawać, tyle mi kradną codziennie te darmozjady, tyle opłat i skarbówka do tego, i sanepid, i ZAiKS nawet!” zaczął marudzić w niezdarnej próbie wywołania we mnie poczucia winy. Na niektórych pracowników to działa. Na przedsiębiorczości zawsze mi kazali wczuć się w rolę pracodawcy, nigdy pracownika. Autorem podręcznika był Marek Belka.
Narodowiec odetchnął z ulgą i zapewnił mojego szefa, że będzie super i patriotycznie, że sport, zdrowie, Polska i WKS. Mój szef jednak ma dużą wiedzę na temat skojarzeń. Lubi myśleć z czym kojarzy się kufel pokryty kropelkami wody, z czym cytryny radośnie pluskające się pośród kryształowych kosteczek lodu, a przede wszystkim o tym, że klientom trzeba lizać tyłek, także tym hipotetycznym. A patriotyzm Narodowego Odrodzenia Polski? „Chłopie, to się nie sprzeda!” – jak zwykł mawiać mój szef objawiając swoją wiedzę o marketingu. Drink o nazwie Wąs Dmowskiego? Brunatny Mundur Dumnego Narodowca? Dlatego właśnie odparł młodzieńcowi:

„Ależ my robimy tutaj z kolegami takie lepsze święto, bo popieramy patriotyzm, ale cóż byśmy zrobili bez Ukrainek w naszych domach, Ukraińców na budowach, obcokrajowców w naszych restauracjach i burdelach? Cóż byśmy zrobili bez zagranicznych koncernów dorzucających nam zajebiste gadżety do ich produktów? Polska musi być kolorowa, z wieloma lśniącymi gwiazdami, biało-czerwona i biało-żółta. Bez tego nie ma sensu, oj nie ma. I wie pan, nawet ci związkowcy – darmozjady z OPZZ się z nami zgadzają!”.

Nagle poczułam łapy mojego psa na brzuchu. Och, jak dobrze, że to był tylko sen. Że mój pracodawca nie chce się ze mną jednoczyć przeciwko faszyzmowi, tylko ustalił mi jakby umyślnie grafik bym miała 11 listopada wolne. Nie mam wymówki, muszę iść bronić Polski przed zagładą. Pośród ognia palonych brunatnych mundurów i dymu wywołującego chaos stanę niczym pogańska bogini i palcem rozgniotę te robaczki jeden za drugim…

Niestety. Zapaliłam papierosa w akcie porannej rozkminy. Czego to mnie uczono na historii w szkole podstawowej, w gimnazjum i w liceum? Ano uczono mnie, że patriotyzm jest wspaniałą postawą, że pośród jesiennych listopadowych liści wypada śpiewać hymn Polski, złożyć biało-czerwone goździki na Grobie Nieznanego Żołnierza, że kombatanci wojenni dumni są i posępni, bo przeżyli wojnę i kręcić będą nosem na paskudną, zdradziecką postawę antypatriotyczną. Że antypatriotyzm to zdrada miejsca, w którym się urodziłam i wychowałam. Że polskie góry są piękniejsze od słowackich i czeskich, a Morze Bałtyckie zadziwia różnorodnością flory i fauny i nie trzeba nigdzie jechać, nawet do Bułgarii, bo tu najpiękniej. Że krzyż słuszny, że wiara katolicka, że kobiety w czarnych, żałobnych sukniach i powstańcy przystojni, a te pielęgniarki, a te łączniczki. Walczyliśmy zawsze słusznie i dzielnie. Mamy piękny język. Kto ty jesteś Polak mały jaki znak twój orzeł biały gdzie ty mieszkasz między swemi w jakim kraju w polskiej ziemi czym ta ziemia mą ojczyzną czym zdobyta krwią i blizną czy ją kochasz kocham szczerze a w co wierzysz w Polskę wierzę czym ty dla niej wdzięczne dziecię coś jej winien oddać życie. Tylko ja niewdzięczna nie wywieszam flagi na domu, a moi sąsiedzi tak, wszyscy. Płakali po prezydencie bardziej, niż po swoich rodzicach. Oni szanują tych poległych i szanują moich własnych pradziadków i prababcie zaginionych, w nieznanych grobach pochowanych. A ja nie i nie!

Czemu mam składać kwiaty nieznanym? Kilku moich znajomych nie wytrzymało nędzy, pogrążenia w długach i pogłębiającej się rozpaczy, niemożności utrzymania rodziny z kiepskiej płacy, nędzy ich partnerek, które miały jeszcze większy problem, by znaleźć pracę. Wszyscy oni żyli w oparach trucizny, w której nie było miejsca na miłość, a szorstkie i umęczone, choć młode ciała, nie miały w sobie tyle powabu, co kiedyś. Dla nich kwestia patriotyzmu była prostą odpowiedzią na pytanie „czy ten kraj daje tobie cokolwiek poza smutnymi pochodami, zażartą walką – spektaklem w obronie krzyża, kłamliwych zapewnień w telewizji, że jest przecież dobrze? I ileż jeszcze krwi można oddać za nią na próżno?”.

Co to za dzień niepodległości, kiedy wciąż chylimy karku dla nędznych wyzyskiwaczy wszelkiej maści? Podlegli kapitałowi brodzimy po pas w podobnym gnoju, jak sto lat temu, choć trochę czystszym i z bieżącą wodą. Nie mogę świętować niepodległości, która nie ma niczego wspólnego z wolnością. Nie kocham swojego państwa dlatego, że pozwala mi jakoś przeżyć i wypowiadać swoje poglądy poza głównym nurtem. Patriotyzm to kwiatki na groby, wspominki, marsze i stare pieśni – wielka zabawa sentymentalna, podróż do przeszłości w wehikule kierowanym przez historyka, który przedtem wymazał odpowiednie sceny krwią i zamknął pozbawionych głosu w piwnicach.

Czemu mam stać biernie, gdy paraduje wojsko? Czy te czołgi karmią niedożywione dzieci w szkołach? Czy te czołgi budują domy dla kobiet bitych, gwałconych i poniżanych? A ci żołnierze – czy oni bronią mnie przed wyzyskiem i bandytyzmem klasy rządzącej? Czy on naprawdę broni MOJEJ suwerenności? Czy polski żołnierz różni się znacznie od żołnierza innej narodowości? Czy polski żołnierz ma rację? Kto korzysta z usług kilkunastoletnich prostytutek na misjach pokojowych? Kto strzela do zwykłych ludzi w tych dalekich krajach? Co o tym wszystkim chcą napisać za kilka lat w podręcznikach do historii? Historie wojen i patriotyzm są praktycznie nieodłączne. Patriotyzm jest narzędziem wojny, sposobem pokazania, że my mamy słuszność. Historia wojen pochwala patriotyzm Polaków. Historia wrogiego kraju twierdzi to samo o swoich dzielnych obywatelach, którzy „mordują naszych żołnierzy”. Katecheta patriotyzmu kazał mi wyjść z klasy.

Czy polski narodowiec maszerujący w marszu niepodległości jedenastego listopada kamufluje się patriotyzmem i przyjęciem grzecznego imidżu? A może ubiera po prostu swój zwyczajny strój w stylu casual, który nadaje się do pracy, na uczelnię i jest formą, w której narodowiec może przetrwać bez zbytniego wyróżniania się z tłumu. Wyróżnianie się z tłumu byłoby nie na miejscu, skoro chce się z tym tłumem identyfikować. Poza tym nie chodzi wcale o to, że taki narodowiec jest niezadowolony, bo nie może sobie pohajlować. On jest niezadowolony, bo z jednej strony dopuszcza się jego sposób myślenia do głównego nurtu, a z drugiej zabrania mu się manifestować to publicznie. To na gruncie szkolnych podręczników do języka polskiego i historii powstaje jego pojęcie patriotyzmu. To na umiarkowanym szowinizmie i pochwale wojen, czym atakują nas z każdej strony media, utwierdza się w swojej wyższości. Niektórzy popadają w skrajność – i tu jest pies pogrzebany.

To jest nasze lustrzane odbicie. Organizacje blokujące marsz ugładzają swój wizerunek w identyczny sposób, co organizacje po drugiej stronie barykady. Może nawet nie ugładzają, tylko równają do zdefiniowanej wcześniej przez media „neutralności” czy „normalności”. Różnice w naświetleniu eksponują pewne kolory. Tak więc jedna strona chce wypaść nie mniej jaskrawo, niż druga. Manifestacja będzie kolorową wizją polski zamiast biało-czerwoną. Co to jednak znaczy? Że jedna strona i owszem, popiera patriotyzm, bo gdyby nie poparła, nazwano by ich zdrajcami niczym znany sabotażysta Blumsztajn, który najpierw radośnie zachwalał gwizdanie, po czym potępił gwiżdżących, że zagłuszali hymn Polski (a obecnie napisał felietonik o tym, jacy ci antyfaszyści to kibole). Ciekawe było to, że zrobiono to, czego GW chciała – zagłuszono narodowców, ale widocznie zimny pot zalewa czoło „normalnych nieantifowych antyfaszystów”, gdy przypadkiem zagłuszony zostanie Mazurek Dąbrowskiego. Tą logiką można się posłużyć w przypadku ataku narodowców na bezbronnego antyfaszystę, którego to byłam świadkiem. Atakowali oni drzewcami biało-czerwonych flag, których nie można zbezcześcić, tak więc antyfaszysta nie powinien się bronić (inna sprawa, że musiał siłą rzeczy uciekać, a nie udawać nindżę). Zatem pamiętajcie narodowcy – patriotyzm waszą bronią!

Gdzie jest miejsce anarchisty na blokadzie? Na blokadzie. Co napiszą o anarchiście na blokadzie? Że jest na czarno ubranym młodzieńcem rzucającym petardami w patriotów. Co napiszą o blokadzie, w której skład będzie wchodzić Koalicja 11 Listopada? Że anarchiści w niej byli i rzucali petardami w patriotów i przechodniów. Co na to odpowiedzą celebryci? Że oczywiście było też dużo agresji ze strony przeciwnej, ale tak w ogóle to potępiają każdą przemoc. Czy strategia patriotyczna czyli tzw. Kolorowa Niepodległa to inicjatywa, którą anarchista powinien wspierać? To już kwestia wyboru każdego anarchisty, aczkolwiek jeśli chce uczestniczyć w tej przepychance o polską flagę, musi się liczyć z pewnymi ideologicznymi implikacjami. Wszystkie zabiegi ultraprawicowej części tego spektaklu to rodzaj jarmarcznej rozrywki. Uczestnicząc w niej, co robi chyba całe środowisko lewicowe, anarchistyczne czy punkowe, łącznie ze mną, sami przebieramy w różnych zabawnych fatałaszkach na okazję tego „wielkiego święta” gdy wszystkie potwory nagle budzą się twierdząc, że są silne, zmuszając nas do uwierzenia w to. Pozostaje tylko mnóstwo innych dni w roku, kiedy przegrywają z kretesem nie potrafiąc zmobilizować na jedną lub kilka mniejszych okazji innych środowisk, niż muzyków-alkoholików, kibiców, kilku polityków-pajaców niezbyt liczących się na politycznej scenie, żołnierzy, prawicowych historyków (których udział wydaje się dość oczywisty z racji pełnionej funkcji w systemie…) i innych „naukowców”, którzy to stanowią betonowe podpory polskich szkół wyższych, ostoi hierarchii i stosunków wręcz monarchistycznych w tej podobno niepodległej Rzeczypospolitej.

W te pozostałe dni działają ludzie, którzy widzą, jak wiele jest spraw niczyich, których prawica nie tknie, których część lewicy będzie badać przez lupkę jak wspaniały okaz żuka, a niektórzy socjaldemo-neoliberałowie będą popularyzować naukowe wyczyny lewicy przyznając się nie raz otwarcie do wyzyskiwania ludzi… to znaczy – dawania im pracy w tych trudnych warunkach. Jeden dzień, po którym posprzątają uliczni sprzątacze ciężko pochyleni nad zwykłym śmieciem, który jest jakby symbolem ich skromnego życia wobec rządzących elit. Po którym media wyciszą się mniej więcej po miesiącu by przystąpić do bardziej aktualnego tematu Świąt Bożego Narodzenia. Jeden dzień po którym narodowcy i nienarodowcy grzecznie pójdą do domów, niektórzy nieco poobijani, niektórzy z pewnym opóźnieniem wywołanym przez pobyt w areszcie. Jeden dzień po którym „kolorowa niepodległa” zamieni się dzięki jakiemuś czary-mary w szarą podległą.

LolaCz

Cicho coś. Gdzie się

Cicho coś. Gdzie się zawieruszył twój osobisty troll? ;)

Już zaczęłam się

Już zaczęłam się niecierpliwić!

When we can't dream any longer we die.
Emma Goldman

Tekst fajny, ale nasuwa się

Tekst fajny, ale nasuwa się w takim razie pytanie "co robić". Łażenie pod rękę z patriotami którzy będą na blokadzie dla mnie jest również nieco dziwne. Zastanawiałem się nad rozwiązaniem w stylu: anarchiści blokują 1 albo 2 wyjścia z placu, natomiast pozostałe zostawiamy reszcie "koalicji" i normalsom. Tyle że tam byłoby sporo mniej osób zdecydowanych dać w ryj i w razie ataku narodowców zostaliby pewnie rozniesieni.
Kolejne pytanie - czy w ogóle robić blokady, nie wiem czy ostatnio ruch narodowy się nie wzmocnił bo robią z siebie męczenników walki za ojczyznę i ofiary złych lewaków, sporo ludzi daje się na to nabrać. A czy zaprzestanie blokad nie byłoby oddaniem zwycięstwa bez walki? Nie widzę teraz dobrego podejścia konkretnie do samej blokady. W pt będę w Warszawie ale wątpliwości pozostają.

Zastanawiam się czy wielogłos po naszej stronie nie jest pewnym problemem. Czy nacjonaliści nie mają przewagi dzięki temu że dają jeden jasny przekaz, podczas gdy u każdego z blokujących chodzi o co innego. Ludzie lubią proste rozwiązania niestety. Z kolei dając jeden jasny przekaż sporo spośród nas musiałoby iść pod "nieswoimi sztandarami". Może rozwiązaniem byłaby próba szukania konsensusu na wzór "oburzonych"? Ale kiedy jest na to czas?

Tak jak pisałem pod innym

Tak jak pisałem pod innym tekstem: ONR wzmocnił się dzięki poważnym błędom taktycznym, a konkretnie właśnie taktyka "wszyscy pod jednym sztandarem", co skończyło się wejściem pod sztandar Gazety Wyborczej. To przede wszystkim zjednoczyło całą prawicę katolicko-narodową pod sztandarami ONR i MW, bo nic ich bardziej nie łączy niż nienawiść do GW. W tym roku GW się wypięła na Blokadę, ale problem pozostał, bo tamci mobilizują się dalej na nienawiści do GW w pismach kościelnych i prawicowych (nie mówię tu o skrajnie prawicowych niszowych zinach, tylko o takich jak Rzeczpospolita, Uważam Rze, czy Gość Niedzielny).

To był błąd i wynikał z tego że nikt nie chciał nas słuchać, że sojusz z GW to strzał w stopę, bo teraz mamy na karku nie maks 300 faszoli, których przy dobrych wiatrach można było nakryć czapkami, ale tysiące narodowych katolików i konserwę z Rzepy, Radia Maryja i Gościa Niedzielnego.

A może popełniliśmy

A może popełniliśmy jakiś błąd, gdy przekonywaliśmy, że GW jest be - nie stało się może tak tylko dlatego, że mamy niewielki wpływ na takie wydarzenia. Może powinniśmy bardziej demaskować działania mediów tego typu.

When we can't dream any longer we die.
Emma Goldman

Prosty wniosek z twojego

Prosty wniosek z twojego posta jest taki, że to nie my ten błąd popełniliśmy (a zgadzam się, że Wyborcza jest odpowiedzialna za zaangażowanie w marsz konserwatystów czyli, jakby nie było, umiarkowanych).

Co do odpowiedzi co robić?

Co do odpowiedzi co robić? Nie wiadomo, co będzie skuteczne. Wielu z nas boryka się z tym problemem. Myślę, że dobre jest wyrażanie własnych poglądów ze swojej perspektywy, którą podziela wielu ludzi, ale dobrze by było, by znowu była jednak ta refleksja. Nie chodzi o zrażanie do siebie ludzi, przez mury wielu lat indoktrynacji trudno się przebić, jednak zawsze można odwrócić cholerną propatriotyczną socjotechnikę na rzecz internacjonalizmu, który szczególnie młodzi ludzie czują w sobie, ale są blokowanii przez media, rodziców, nauczycieli, itd., że Polska to ich kraj, że tu się urodzili i że mają cieszyć się z tego, że Polska to ich kraj, że...
Nasz wielogłos jest koniecznością. Niektórzy od lat mają przewagę - ten patriotyzm można porównać do wyrywania sobie flagi w "Dniu świra". Każdy od lat w mediach, w polityce, próbuje sobie przywłaszczyć patriotyzm. To dzieje się codziennie. Jednak nie myślimy codziennie o wyrwaniu im patriotyzmu z rąk.
Patriotyzm jest konsekwencją państwa, w którym większość nie ma zbyt dużego wpływu na wydarzenia. Jakoś trzeba ukoić ewentualnych buntowników. Państwo, w którym mamy wpływ na nasze życie, to nie państwo patriotyzmu, tylko odzyskanej władzy i solidarności.
Co do ich jednego głosu, jest to także dość problematyczne. Sami się ograniczają do jednego przekazu, by nie zakłócać mediom odbioru. Jednak widać, że jest więcej stanowisk - na przykład kibolskich (wczorajszy przykład z 30 kibicami), NOPu, a do tego wszyscy skutecznie blokują pogańskie zapędy grup pogańskich, itd. Ich 'jeden głos nie' pozwala im jednoczyć się w więcej, niż jednej sprawie - rocznic.
Myślę, że oni są siłą rzeczy bardziej homogeniczni. To tak jak homogeniczna wydaje się grupa protestująca przeciwko ewikcji rozbratu, a stanowiąca nie tylko aktywistów, ale i dużą większość zwykłych uczestników koncertów punkowych. Tak jak homogeniczne wydają się żółte związki zawodowe powyciągane gdzieś z piwnic na jeden wielki pochód ulicami Wrocławia.
Tak to widzę. Wolę zadawać więcej pytań, niż twierdzić, że znam odpowiedź. Będziemy próbować.

When we can't dream any longer we die.
Emma Goldman

Brawo! Kurka nioska w swej

Brawo! Kurka nioska w swej bystrości dostrzegła, że sojusz faszystów i kapitalistów się skończył. Że ideologią establiszmentu jest nie nacjonalizm ale liberalizm. A nawet że kapitalizmowi potrzebni są imigranci więc nacjonalizm kapitalistom przeszkadza. No i?

Co z tego, że ja

Co z tego, że ja zauważyłam, moje koleżanki i koleżanki też, przez wiele lat inni ludzie to zauważali, skoro nadal zdarzają się lewicowi antyfaszyści wychwalających kapitalistów i/lub celebrytów pod niebiosa, gdy powiedzą, że faszyzm jest zły? Może przeczytają i coś na kształt refleksji zaświta im w głowach? Żeby uważali, bo kapitaliści nie zrobili ich w konia... Zresztą już wszyscy ruchają lewaków/anarchistów swoimi wypowiedziami pokazującymi, że w razie policyjnych represji, wstawią się może za Biedroniem, ale nie za jakimiś podrzędnymi antykapitalistycznymi antyfaszystami :> Nie mówię o antyfaszystach rzucających koktajle mołotowa w nazioli (zresztą nie wiem, czy to się w ogóle w Polsce zdarza), ale o takich, którzy zostali uznani za chuligana za kolor ubrania lub zamaskowanie (spotkałam się z takim przypadkiem nie raz). Prorepresyjni "antyfaszyści" (jakoś nie mogę ich nazwać tak po prostu, bez cudzysłowu) są gotowi uznać zamaskowanych ludzi za chuliganów właśnie, bo nie dają się łatwo zidentyfikować kamerom i aparatom policji/mediów, kamerom. Bo niby mają coś na sumieniu/w planach. Na tej płaszczyźnie doskonale współpracują z policją. Przecież muszą się odwdzięczyć za pilnowanie własności prywatnej ;-)

When we can't dream any longer we die.
Emma Goldman

Acha, i żeby nie było -

Acha, i żeby nie było - dostrzegłam szyderę/ironię :] I nie zgadzam się, że nacjonalizm nie jest ideologią establishmentu (na równi z liberalizmem...). Show must go on.

When we can't dream any longer we die.
Emma Goldman

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.