Uwagi po Akcji Krzyż
Na portalach anarchistycznych, ale też ogólnolewicowych, pojawiły się krytyczne wypowiedzi dotyczące demonstracji pod hasłem Akcja Krzyż. Nie zgadzam się po raz kolejny ze zdaniem dominującym w tych wypowiedziach, że wszystko poza kwestiami ekonomicznymi to "temat zastępczy". To jest język wyjęty żywcem z prawicowych mediów, który dominuje w tym kraju od 20 lat i jak widać świetnie został zinternalizowany przez lewicę.
Nie jest też prawdą, że podczas demonstracji dominował język propaństwowy, jak napisał na CIA Yak. Można było coś takiego wyczytać z wypowiedzi organizatora i jednego transparentu (konkretnie: "Polska państwem prawa") i to wszystko. Twierdzenie na tej podstawie, że dominowały tam treści demoliberalne jest naciągane. Byli tam ludzie o bardzo różnych poglądach, anarchiści, a także katolicy, których doprowadza do szału już nawet nie sam ten krzyż przed Pałacem Prezydenckim, ale rosnące rządy kleru w tym kraju, który staje się V władzą. Bo Kościół dla myślącego katolika, to nie kler, ale wierni i znam katolickich antyklerykałów dość sporo. Nie protestowanie aktywne przeciwko temu dla każdego antyautorytarysty to wstyd.
Nie zgadzam się też z twierdzeniem, że to co się dzieje jest sterowane przez PO. To jest bzdura. Już widzę, jak członkini Opus Dei Hanna Gronkiewicz-Waltz, czy ultrakonserwatywny katolik Komorowski, który wychował dzieci w prywatnych katolickich szkołach, nie wspominając o "katolickim filozofie" Jarosławie Gowinie, nasyłają ludzi na krzyż i kler. Wkurza mnie ta dominująca w ruchu spiskowa mania rodem z Gazety Polskiej, że wszystko jest przez kogoś wiecznie sterowane, że nic nie może się stać bez wiedzy władzy. Skoro tak - skoro władza jest tak wszechpotężna i wszechwiedząca, to my wszyscy jesteśmy tak totalnie sterowani, że o żadnym wyzwoleniu mowy być nie może i możemy kończyć działalność.
Każdy uważny obserwator widzi, że od śmierci Karola Wojtyły, kiedy to Kościół instytucjonalny w Polsce ostatecznie stracił żywą tarczę w Watykanie, coraz więcej mówi się o przekrętach tak obecnych, jak i przeszłych tej organizacji. Skończył się okres ochronny. Rośnie fala sprzeciwu ludzi przeciwko władzy kościoła katolickiego. Coraz więcej pojawia się oddolnych działań antyklerykalnych. We Wrocławiu słynna jest już akcja "Kler won!" - nieznani sprawcy, czy też sprawca, usiał tymi napisami dosłownie całe miasto, czy w tym samym mieście zablokowanie przez społeczność osiedla budowy kolejnego kościoła. Coraz mniej ludzi uczęszcza na msze, coraz więcej w rozmowach z ludźmi słyszę rzeczy, których jeszcze pięć, czy dziesięć lat temu bym nie usłyszał.
Sprawa rządów kleru nie jest sprawą nieistotną. Nawet pod względem ekonomicznym jest to obecnie największy posiadacz kapitału w Polsce, który zagarnął mienie publiczne m.in. dzięki układowi politycznemu czego wyrazem była niesławna Komisja Majątkowa. Oceniając jego działalność z perspektywy władzy, jest to po państwie obecnie druga siła polityczna, mająca ogromne możliwości w tym zakresie, zarówno wpływając poprzez swoich polityków we władzach (których jest większość od PiS po SLD), jak i poprzez potężne media, nie tylko słynny Nasz Dziennik i Radio Maryja, ale znacznie bardzie wpływowe jak np. Gość Niedzielny (jeden z najlepiej sprzedających się tygodników w kraju, w którym notorycznie obraża się innowierców - zwłaszcza wyznawców Islamu, ekologów i generalnie odmiennie myślących, a także jawnie propaguje się treści neoliberalne rodem ze "złotych myśli Balcerowicza"), Radio Plus, lokalne katolickie rozgłośnie radiowe etc. Abstrahowanie od tych faktów i twierdzenie, że walka z państwem i kapitałem jest ważniejsza niż problem klerykalizacji jest głupotą. Instytucjonalny Kościół katolicki to i państwo i kapitał pierwsza, druga, trzecia i czwarta władza. Bez podważenia władzy kościoła o jakiejkolwiek emancypacji w Polce mowy być nie może.
Ruch ws. krzyża to pierwszy masowy wyraz tego rodzącego się ruchu. Tak jak pisałem - sprowadzanie tej sytuacji jedynie do krzyża przed Pałacem jest krótkowzroczne. To nie jest jednorazowy wyskok ludzi zmanipulowanych przez liberałów (którzy notabene od 20 lat leżą plackiem przed Kościołem), ale autentyczny ruch sprzeciwu. Nie jest to także wyłącznie bunt złotej młodzieży. To prawda, na Akcji krzyż było sporo młodych ludzi, ale znam naprawdę dużo starych, niezamożnych osób (w tym moich rodziców i większość mojej rodziny), którzy tę akcję popierają całym sercem, ale nie mają już z racji wieku zwyczaju bywać na takich akcjach - jak mówią zostawiają to młodym. Opinia mojej robotniczej rodziny to oczywiście żadne poważne badanie socjologiczne i trzeba by je dopiero wykonać (a może ktoś takie zna?), jak w ciągu ostatnich lat zmieniła się postawa w stosunku do kleru, bo to by było niezwykle ciekawe badanie, które wielu mogłoby wprowadzić w osłupienie.
Także stawianie równości protestujących z demoliberałami jest niecelne. Kościół katolicki wiernie służył wprowadzaniu neoliberalnych rozwiązań w tym kraju. Nie tylko Gość Niedzielny propagował ultraliberalne rozwiązania gospodarcze, także inne media katolickie. Jak już wspominałem prawie wszyscy w PO to mocno wierzący katolicy lub neofici jak Tusk, który za umiarkowanego ateisty zrobił się katolikiem. Kościół co prawda woli PiS (równie neoliberalny jak PO), ale nie umniejsza to faktu, że w polskich warunkach poza nielicznymi wyjątkami nie ma wojujących antyklerykałów wśród liberalnej elity.
W tym sensie nowy ruch antyklerykalny, który obecnie się rodzi, nie ma swojego politycznego domu jeszcze. Ludzie na demonstracji mówili językiem jaki znają z mediów, stąd mogły pojawiać się odwołania do państwa prawa czy obrony konstytucji, itp. Ale od tego nie jest wolny nawet ruch anarchistyczny i takie wypowiedzi anarchistom w mediach już się również zdarzały. Nie dziwota więc, że ktoś o nie do końca wyrobionych poglądach politycznych mówi, przypadkowo wyrwany do odpowiedzi przez dziennikarza, językiem, który znany jest mu z mediów. Ale tu pojawia się rola dla anarchistów. To oni zawsze stali na pierwszej linii walki z klerykalizmem (przypomnijmy choćby słynną trójcę Bakunina: federalizm, socjalizm, antyteologizm). I przy odrobinie sprawności i chęci możemy nadać temu ruchowi inny język, przedstawić mu inna opowieść. Dzięki temu znajdziemy nowe osoby do współpracy, które przy okazji dowiedzą się także o innych sprawach - gospodarczych na przykład.
Warto tu przypomnieć, że np. rozwój ruchu anarchistycznego w Hiszpanii warunkowany był stosunkiem do kleru. Nigdy anarchizm tak by się nie rozwinął, gdyby nie jasne stanowisko antyklerykalne. Wiele osób z klasy robotniczej, czy chłopów przystąpiło do ruchu właśnie najpierw dzięki temu, że ktoś wreszcie ubrał w słowa ich nienawiść do lokalnej władzy nie tylko państwowej, ale przede wszystkim kleszej. Kościół wówczas podobnie jak w Polsce był wszechwładny, był największym potentatem ziemskim i zrośnięty był z państwem nawet bardziej niż w Polsce. To rodziło naturalny sprzeciw nawet w tradycyjnych grupach chłopskich. To już nie lata 80., gdzie kler robił za obrońcę ludu. Teraz coraz częściej jawi się temu ludowi jako opresyjna i pełna hipokryzji maszyna do robienia pieniędzy, która z wiarą wiele wspólnego nie ma.
Także teraz nie wolno ruchowi anarchistycznemu zignorować w imię fantazji o "prostym i ciemnym ludku", który nie zrozumie naszego antyklerykalizmu. Jeśli nie my, to przejmie to kto inny, zwłaszcza SLD, który znowu chce grać antyklerykalną kartą, skoro na innych polach nie widać różnicy pomiędzy nim a POPiS-em. To nie jest "odwracanie uwagi" od "ważniejszych spraw". To jest właśnie zwracanie uwagi na to, co najważniejsze - rządy kapitału i państwa, które tak świetnie widać w Polsce w hierarchicznym kościele. Krzyż pod Pałacem był tylko iskrą, a nie głównym powodem, który wywołał ten ruch. Dlatego nie należy analizować tego wyłącznie w kontekście Pałacu Prezydenckiego, ale szerszych procesów społecznych.