Walka Trwa: Pikieta anarchistów pod pocztą
Dziś w Warszawie odbyła się pikieta solidarnościowa z pracownikami poczty i przeciw niekorzystnym dla pracowników porozumieniom pomiędzy związkami zawodowymi a Dyrekcją Poczty. Pikieta odbyła się pod hasłem "Dyrekcja Poczty do roboty za 1000 złotych". Według anarchistów, umowa z Dyrekcją mało da pracownikom i pozwoli Dyrekcji i manadżerom zachować swoje przywileje i swoją pozycję w hierarchii na poczcie.
Pracownicy poczty mają dostać średnio 103 zł. podwyżki. Dyrekcja poczty i związki zawodowe doliczyli do "podwyżek" także premię w wysokości 600 zł. rocznie. Tyle tylko, że ta premia jest fikcyjna. W rzeczywistości, Dyrekcja postanowiła po prostu wypłacić gotowką 600 zł (brutto), które do tego czasu pracownicy dostawali w bonach towarowych. A teraz mogą także nie dać im premii.
W tym samym czasie, budżet poczty jest obciążony pensjami 150 niepotrzebnych kierowników, którym stary Direktor dał pracę, a także rosnącymi kosztami budowy nowej siedziby.
Oprócz tego, związki dogadały się z Dyrekcją w sprawach, które mogą być niekorzystne dla pracowników poczty. Np. teraz listonosze nie będą roznosić ulotek, ale poczta może dać tę pracę innym firmom. A gdy listonosze będą mieli mniej listów, czy Poczta zagwarantuje, że nie będą zwalniać ludzi? Czy Poczta zamierza płacić listonoszom i także firmy zewnetrznym? Za jakie pieniądze? Nie mają kasy na pensje, ale mają pieniądze, by płacić innym firmom? Anarchiści podejrzewają, że konkurencja poczt prywatnych będzie stanowić doskonały pretekst, żeby zwalniać ludzi.
A jeśli menedżerowie na poczcie potrzebują innych pretekstów, to wtedy doskonale przydadzą się podpisane przez związki zawodowe "normy pracy". Dzięki normom, których nikt nie może wykonać, zaakceptowanym przez związki, zawsze mogą twierdzić, że ktoś nie pracował według norm, kiedy mają ochotę pozbyć się pracowników.