Związkowcy domagają się wyższych pensji dla pracowników uczelni

Nie mam jasno określonego poglądu w tej sprawie, ale uważam że trzykrotna "średnia" krajowa dla "psorów" to lekkie nadużycie.

Sądzę natomiast, że podniesione powinny zostać wynagrodzenia osób doktoryzujących się, którym w udziale częstokroć przypada sporo roboty, którą zrzucają na nich "psorzy".

Z punktu widzenia skromnego pracownika dydaktycznego takiej międzywydziałowej jednostki jak studium językowe,mowa tu o bajecznie wysokich stawkach...Z drugiej strony może i należy się tym psorom...Ze swymi kwalifikacjami są trudni do zastąpienia i lepiej żeby nie odpływali do uczelni prywatnych.Sensowne byłoby w tym kontekście połączenie tak wysokiej stawki z obowiązkiem pracy na tylko jednym etacie,na jednej uczelni.
Mam mglistą nadzieję,że przy okazji,zamiast zwiększać dysproporcje zarobków,podniosą też trochę nauczycielom WF,bibliotekarzom i lektorom...A w strajk na uczelni to ja nie wierzę.Nie było tego w tej epoce.O stopniu apatii wynikającej z zastraszenia i poczucia niemocy albo tumiwisizmu osób chałturzących w niby głównym miejscu pracy traktowanym jako rodzaj zabezpieczenia a zarabiających prawdziwe pieniądze gdzieś indziej świadczy fakt,że na ponad 30 pracowników dydaktycznych do związku zawodowego należy...3, zaś jak powiem,że władze uczelni zaczęłyby się z nami liczyć gdybyśmy choć raz zastrajkowali,patrzą na mnie jak na kosmitę...

we łbach się przewróciło naukowcom. może stukrotność zarobków kurwy? Wypierdalać na rynek, jak się nie podoba sfera budżetowa, założyć firmę, handlować sznurówkami i się może kupi wille. Na jednym pracowniku za chwilę będzie wisiało więcej naukowców niż cwaniaków na prostytutce.