Farba znaczy krew

Ekologia/Prawa zwierząt | Publicystyka

"Farba znaczy krew" Prawdziwa historia Zenona Kruczyńskiego - byłego myśliwego.

Tekst Renaty Arent-Dziurdzikowskiej, który ukazał się w czasopiśmie Zwierciadło w czerwcu 2002 roku.

Dlaczego mężczyźni zabijają?

Polowanie jest legalne - wolno mi wziąć dubeltówkę, sztucer i strzelić prosto w serce! Przekroczyć wewnętrzny zakaz zabijania, zakorzeniony głęboko we mnie, tam gdzie jest źródło wszystkiego. Ale zabijając inną istotę - zabijam siebie.
Polowałem ponad trzydzieści lat, niemal całe swoje dotychczasowe dorosłe życie.

Strzelać, zabijać - to łatwe. Kochać dziecko - znacznie trudniejsze.

Miałem siedem lat, gdy ojciec po raz pierwszy zabrał mnie na polowanie. Byłem z niego dumny. Był jednym z lepszych myśliwych. Myślałem: "Mam za ojca nie byle kogo". Czułem się lepszy od innych chłopców. Mieliśmy z ojcem wspólne sprawy, wyjazdy wuefemką, dziczyznę. Inni tego nie mieli. Przez lata naganiałem zwierzynę, zarabiałem za to pieniądze. A potem nauczyłem się zabijać.

Takie wspomnienie: idziemy z ojcem po śladach rogacza, aby go dobić. Łan pszenicy, w nim ślady farby (krwi). Ojcu skończyły się naboje. Rogacz podnosi łeb, chwytam go za tylne nogi, a ojciec nożem podrzyna mu gardło. Rogacz rozpaczliwie beczy. Przez pół życia słyszałem to beczenie, a siłę jego kopiącego ciała mam w dłoniach do dziś.

Jako kilkunastoletni chłopiec dobijałem kuropatwy, kaczki i zające. Żeby dobić ptaka, trzeba wcisnąć palec pod szyją w tułów, dotknąć bijącego serca i zatrzymać je. Zająca trzeba wziąć za tylne skoki, podnieść do góry i uderzyć ręką w nasadę karku tak, aby przerwać rdzeń kręgowy. Zając wtedy przeraźliwie kniazi, czyli płacze głosem podobnym do płaczu dziecka. Albo milczy.

JA mam broń. Mogę zabić

Polowałem, ponieważ żyłem w takiej konwencji myśliwskiej. Wsiąka się w nią szybko, bo ma rozbudowany system gratyfikacji. Są zwyczaje i tradycje, hejnały, hierarchia ważności, przywileje, ważniejsi i mniej ważni, władcy i poddani, myśliwscy bogacze i biedacy. Święta i dyplomy, zawody, medale i nagrody. Zjazdy i bale. Jedzenie, stroje, psy i samochody, duży rynek handlowy (w Polsce jest około 100 tysięcy myśliwych!). Lepsi i gorsi, trofea i wyceny, wyścig i rywalizacja. Państwowa struktura z władzami krajowymi, sądy łowieckie i wyroki. Obwody łowieckie, domki i domy myśliwskie, i dziczyzna na stole na imieninach. I to wszystko w całkowicie męskim towarzystwie, wśród kolegów umówionych ze sobą w niemy sposób na to, że będą tej konwencji przestrzegać i poddadzą się jej prawom. I jeszcze broń! Mogę mieć w domu broń - dubeltówkę, bocka, sztucer, kniejówkę, ekspres, flower. Do tego specjalna szafa na broń i amunicję. Amunicja do zabijania tego, tego i tego. Skóry, poroża, szable, piórka, noże, pasy, lornetki, lunety, latarki, ubrania, piersiówki, buty, czasopisma, odstrzały, dokumenty. Broń się czyści, konserwuje, trenuje z nią na sucho, przestrzeliwuje, pokazuje i demonstruje innym. JA mam broń. Mogę zabić.

Do tego weekendy poza domem - przecież poluję! 40 razy w roku. Niektórzy więcej. Nie nazywam tego co robię po imieniu - jest farba (krew), badyle (nogi u jeleni, a więc przetrąciłem badyl, a nie złamałem strzałem nogę), położyłem w ogniu (zabiłem pierwszym strzałem), trafiłem na komorę (strzeliłem w serce lub okolice), dochodziłem zbarczonego ptaka (szukałem, by dobić rannego ptaka), trafiłem na miękkie (strzał w brzuch - jelita, wątrobę, nerki, żołądek - zwierzęta mają "miękkie" takie samo jak człowiek), zwierz doszedł (umarł), itd., itd.

Ulga - trafić bezbłędnie w serce

Prawie każdy myśliwy szuka racjonalnych powodów, dla których poluje. Te wszystkie argumenty o braku drapieżników, które kiedyś regulowały liczebność zwierzyny, "gospodarowaniu populacją zwierzyny", "szkodach łowieckich gospodarczo znośnych" są racjonalizowaniem potrzebnym, aby móc zabijać. Nikt nie próbował zostawić tego przyrodzie, która ma swój kierunek ku równowadze. To tylko kwestia czasu.

Racjonalizujemy, racjonalizujemy, racjonalizujemy - jakbyśmy silnie potrzebowali usprawiedliwienia. Bo potrzebujemy! Szukamy spokoju. I jakoś udaje się nam go znaleźć, dopóki znowu nie przyjdzie dochodzić rannego zwierzęca i potem go dobić.

Co czujesz, gdy widzisz połamane kości i wybite oko u człowieka w wypadku samochodowym? Tu, na polowaniu nie jest inaczej, czujesz podobnie. Przestrzelone oba kolana byka, którego trzeba dobić z kilku kroków w nasadę karku - to mój ból wielki i nie mówię o tym nikomu. Nigdy! Potrzeba potem czasu, żeby dojść do siebie. Za jakiś czas jadę na polowanie i jeżeli uda mi się trafić bezbłędnie w serce (żeby potem nie dobijać), to jakoś tamto zdarzenie udaje się "zapomnieć", a i czas robi swoje i daje się żyć.

Tchórzostwem jest nie dobić rannego zwierzęcia. Mówisz sobie: "dzik się wyliże", żeby uspokoić sumienie. Bo nieprzyjemnie jest dobijać. Mówi się, że dzik może zaszarżować. To mit i rozdęta legenda. Przez niemal 40 lat, chociaż czasami deptałem po piętach grubym, rannym odyńcom, nie zetknąłem się z tym. Zresztą, jeżeli dzik - w śmiertelnej rozpaczy - odważy się na atak, to czy ledwo żywy może być szybszy od kuli?

Dzik się nie wyliże. Jego rany postrzałowe gniją. Zaszyty w ostępach, umiera w męczarniach. I wszyscy o tym wiemy. Rozwłóczone po lasach kości saren, dzików, jeleni, są kośćmi niedobitych zwierząt.

Wydawało mi się, że nie czułem cierpienia zwierząt, które zabijałem. Ale ja się źle czułem. Jakoś podle. Zabijasz jakby nigdy nic, ale w środku, najgłębiej, jeżeli dopuścisz do siebie wewnętrzny głos, męczysz się: "coś tu jest nie tak". A na taki stan doskonały jest alkohol - setka albo dwie - i już lżej, już wszystko zagłuszone. Ale to się zdarzyło! Nie znikło, nie unieważniło się.

Kaźnia i egzekucja

Podkarmiane ambony! Wygodnie urządzone, czasami ogrzewane miejsca kaźni. Przyzwyczaja się zwierzęta, aby tu właśnie przychodziły się pożywiać, wykłada się stale karmę: kartofle, buraki, owies, ziarno - po czym, gdy jedzą, zabija się je. Spokojnie, w środku nocy, gdy myśliwy usłyszy odgłos żerowania, wychodzi spod wygodnej kołderki, najczęściej patrzy od razu przez lunetę, wybiera sztukę i naciska spust sztucera. Wyjmuje łuskę i układa na półeczce - 78 sztuka upolowana z tej ambony. Idzie spać. Rozwidni się, to wstanie, wypatroszy. To jest kaźnia zwierząt. Te miejsca cuchną rozkładającą się materią. Są jak gnijący ropień - i tak wyglądają. Wszędzie ich w lasach pełno. To zdegenerowana plaga.

O czym rozmawiać z żoną i z dziećmi?

Pod koniec tygodnia pakowałem graty, psa i do lasu, żeby być w "terenie" - bo jeździ się w "teren", "do lasu", "na kaczki", "na kuropatwy", "na piżmaki", "na rykowisko", "na dziki", "na lisy", "na rogacza", "na zbiorowe", albo ogólnie - "na polowanie". Żona i dzieciaki zostają w domu. Ojciec poluje.

Czasami serce kłuje - pojawia się przeczucie, że coś jest nie tak z tym moim ojcowaniem i mężowaniem. Może bym tak został w domu? Z dziećmi i żoną? Ale co ja będę z nimi robił? Gdzieś w środku mnie czają się ledwo uchwytne demony i ciągły brak satysfakcji z tego mojego życia, bo jest takie jakieś jałowe i bez znaczenia. No to na polowanie. I co? Ano dalej nic. Ale przywiązuję się do miłego rozwiązania. Jadę na polowanie albo się napiję - często i to, i to. Nie dopuszczam do głosu tego, co trudne we mnie. Zagłuszam. Strzelać, zabijać - to łatwe. Kochać dziecko - znacznie trudniejsze.

Lepszy ten, kto więcej zabił

Można się czuć męskim, jak się jest myśliwym. Boże! Naprawdę to działa. Mężczyzna z tym całym swoim myśliwskim oprzyrządowaniem i z tymi gadkami, jak to ON... ma nadzieję, że jest odbierany, jak... no właśnie, jak jest odbierany naprawdę? Potrzebuje uznania i podziwu jak chleba, jak wody, jak słońca - żeby inni zobaczyli jego męskość, dzielność. Na polowaniu zbiorowym może zostać "królem polowania" - i tak jest honorowany. I te honory przywozi do domu. I tu jest doceniony, bo gramy w tej konwencji wszyscy, całą rodziną. I jemy trupy zwierząt, które zostały zastrzelone, a nierzadko zginęły męczeńską śmiercią.

Rywalizujemy ze sobą w męskim gronie - kto więcej zabił. I to jest główny akcent naszego męskiego bycia razem. Taka forma kontaktu. Nie ma serdeczności, bliskości, dzielenia się doświadczeniem, bólem, radością. Nie wolno mi - pod żadnym pozorem - ujawnić najmniejszej słabości, bo wtedy będę gorszy. Myślę, że jako chłopiec garnąłem się do mężczyzn, ponieważ chciałem być poprowadzony - żeby pokazano mi, jak się żyje dobrze z synem, z bliskimi, co to znaczy szanować innych, jak wygląda rzetelna praca. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem uznania ze strony ojca, pochwalenia, przytulenia. Nie dostałem tego ani od ojca, ani od innych mężczyzn z "myśliwskiej braci". Dostałem to, co dostałem.

Mądrość nie polega na rywalizacji. Można rywalizować tylko ze sobą. Męskość nie polega na sprawnym zabijaniu, męskość to chronienie życia. Bycie ojcem, mężem.

Kto tu jest najlepszym samcem?

Oglądałem niedawno wstrząsające zdjęcia z wojny w jednym z pism. Mężczyźni oderżnęli innemu rannemu mężczyźnie genitalia Przypomniały mi się sceny z polowania. Największą chwałą jest upolowanie największego byka (samca). I to w okresie godowym -gdy gruby odyniec kryje lochy; rogacz kryje kozy, a byk chodzi z łaniami. Wtedy trzeba go zabić, wyrżnąć mu jądra i penis - czuje się zapach spermy. Co tu się dzieje? Co kompensujemy w ten sposób? Zastrzelić najdorodniejszego samca. Czemu aż tak nas to rajcuje? Bo sami chcemy być najlepszym samcem? Królem nie tylko polowania? Na co tak naprawdę polujemy?! Co chcemy zdobyć? Ściśle reglamentuje się ilość odstrzałów samców, inaczej zostałyby wystrzelane wszystkie.

Ale oczywiście również zabija się samice. W naturze jest wtedy po godach, więc ogromna większość zabijanych saren, łań i loch nosi w sobie młode. Rozcina się brzuch, wyjmuje pęcherz płodowy w którym jest pięć, sześć, siedem malutkich, czasem trochę większych, pasiastych warchlaczków. Przy patroszeniu karmiących łań mleko z grzęzów (wymion) miesza się z krwią i robi się różowe. Pamiętam, miałem może 14 lat, naganiałem zwierzynę. Jeden z myśliwych sprawnymi ruchami patroszy i odciąga w zarośla zamknięte w pęcherzu płody. „Co to jest, tato?” - zapytałem. Usłyszałem - „Ćśśśśśś...”. Bo o tym się nie mówi. Nigdy. Przenigdy. Trwamy w martwej ciszy.
Przez pomyłkę odstrzeliwuje się także lochy, prowadzące młode. Bezradne warchlaki szwendają się ogłupiałe i zawszone na skraju lasu. Ich dni są policzone.

Dlaczego płakałeś synku?

Moje serce rozmiękało bardzo powoli. Pamiętam, zabrałem na polowanie 9-letniego syna Jovana. Strzelałem do dużego dzika, padł w ogniu (czyli od pierwszego strzału). Wiedziałem, że już się nie podniesie, nie żyje. Jovan siedział na ziemi cichutko obok mnie, prawdę mówiąc, zapomniałem o nim, liczył się tylko ten dzik przeze mnie upolowany. I nagle patrzę na Jovana, a on płacze. Pytam go: "Dlaczego płaczesz?". Jego słowa zostały we mnie na długo: "Bo on tak przed chwilą sobie chodził, pił wodę, jadł, a teraz nie żyje". To dziecko zobaczyło, jak tajemnicze jest życie. Jedna istota zabrała życie drugiej istocie. Pamięć tego zdarzenia, łzy niewinnego chłopca pomału rozpuszczały moje twarde serce.

Przestałem polować w 1995 roku, ale już dwa lata wcześniej zaczęło dziać się ze mną coś dziwnego. Najpierw zauważyłem, że coraz rzadziej jeżdżę na polowania, strzelam niechętnie, bez emocji. To mnie zastanowiło - przecież zabijanie to niesłychane emocje. A u mnie nagle nic, zimna krew. Mogłem trafiać, w co chciałem - w serce, w kark, za ucho. Dokonywałem egzekucji.

Ptak spadł na sosnę - ja stoję odrętwiały

W 1994 roku przyjechał do naszego miasta mistrz duchowy ze Wschodu (wtedy już medytowałem). Poszedłem na spotkanie z nim. Zapytałem: "Czy wolno mi polować?". Po chwili namysłu odpowiedział: "Wielu rzeczy nie robilibyśmy, gdybyśmy mogli zobaczyć, co naprawdę robimy". To zdanie zapadło we mnie. Co ja robię? Co robię? Patrzę w lunecie na zwierzę, kładę palec na spust, ściągam, następuje klap iglicy, kula idzie przez lufę, opuszcza lufę, wędruje przez powietrze do zwierzaka, dotyka sierści, skóry, rozrywa pierwsze mięśnie, łamie łopatkę, przechodzi przez opłucną (zaczyna się krwotok), rozrywa serce; zwierz biegnie, upada i uchodzi z niego życie. Opieram sztucer o drzewo, zakasuję rękawy, rozcinam powłoki brzuszne, wyjmuję jelita, wycinam odbyt, przeponę, wyciągam wątrobę, wycinam woreczek żółciowy, tchawicę, wkładam rękę głębiej i wyszarpuję serce i płuca. Zacząłem to wreszcie widzieć! Ale jeszcze nie wiedziałem, czym jest to, co widzę.

Pojechałem jeszcze na dwa polowania - w maju i lipcu 1995 r. W maju strzeliłem do słonki (ptaka wielkości gołębia). Pamiętam: wieczorna cisza, wszystko niezwykle znieruchomiałe i ciche, daleko na horyzoncie pojawia się jedna jedyna słonka. Jak zaczarowana leci prosto nad moją głową. Podniosłem broń. Spadła na sosnę. Koledzy chwalą mnie za piękny strzał. A ja stoję odrętwiały. Martwy.

Lipiec, najważniejsze polowanie w życiu. Wieczór, jasno. Zobaczyłem dwie sarenki w niskim owsie. Patrzyłem na nie z przyjemnością, skryty za drzewem. I nagle z żyta obok wybiegają dwa psy i pędzą prosto na nie. Pierwszy raz w życiu strzeliłem do psa. Raz i drugi. Poczułem swoje ciało, ważyło tonę. Powiedziałem do Janusza (polowaliśmy razem tego dnia): „Ja już nie będę polował. Zawieź mnie do domu.” Nie zaprotestował. Wreszcie zobaczyłem WSZYSTKO. Całym sobą poczułem, jak strasznie dużo cierpienia zadałem innym istotom. Z najgłębszych źródeł we mnie usłyszałem - nie zabijaj. Nie rób tego. Bezgłośne, mocne – nie!!
Przestałem jeść mięso.

Zwierzęta są bezbronne, łagodne

Cóż to za umiejętność i satysfakcja strzelić zwierzęciu w serce ze stu metrów? Każdy to potrafi. W dzisiejszych świecie wystarczy mieć kasę, a dostarczą ci do zabicia, co chcesz - żubra, słonia, tygrysa, lwa, niedźwiedzia, wilka czy wieloryba. Powołujemy się na etos myśliwski - mężczyzna od wieków polował, przynosił do domu upolowana zwierzynę, ale przecież polował, żeby przeżyć, nie umiał inaczej zdobywać pożywienia, a wiec nie miał wyboru! A dzisiaj? Zabija dla przyjemności i rozrywki! Niektórzy zabitego przez siebie zwierzęcia nawet nie dotykają - ktoś inny za nich patroszy i robi, co trzeba. Tylko efektowny strzał i "złamanie się zwierza w ogniu". Czyste (?), niezakrwawione po łokcie ręce i gratulacje kolegów. Trofeum ktoś spreparuje i dostarczy. Zwierzęta są bezbronne, łagodne. Choćby dziki - te poczciwe zjadacze ziemniaków, kukurydzy, owsa i pędraków traktowane są przez ludzi jak groźne potwory, bo są czarne, duże, silne i aktywne nocą. Myśliwi najczęściej boją się dzików i przez to przeżywają silne emocje, zabijając je. Ale czy ktokolwiek słyszał o najmniejszym choćby otarciu naskórka na ludzkim paluszku przez dzika? A dzików wszędzie pełno, nawet w miastach.

Dotknęła mnie czule swoim "strasznym ryjem"

Gdy polujesz, nie możesz zobaczyć czystego piękna i majestatu przyrody. Widziałem las poprzez cel, spotkać zwierzę i podejść je, strzelić, upolować. Nerwy napięte jak postronki. Oczy, uszy w gotowości. Ani chwili na rozluźnienie. To jest bycie w lesie drapieżnika - z naładowanym, odbezpieczonym sztucerem.

Gdy zabijasz, nie widzisz piękna.

Teraz chodzę po lesie ze spokojem w sercu. Czuję się to chcianym gościem. Las i życie odkrywają przede mną coraz głębsze, sekretne tajemnice. Czekam na spotkania ze zwierzętami. Patrzę na nie. Są piękne.

Niedawno w lesie koło miasta locha prowadząca młode dotknęła mnie swoim "strasznym ryjem". Stałem pod drzewem i właśnie wtedy pomalutku podeszła do mnie i dotknęła wierzchu mojej wyciągniętej dłoni swoim ciepłym, wilgotnym nosem. Raz i drugi. Delikatnie. To było jak pocałunek, odpuszczenie win. Potem położyła się, a za nią jeszcze jedna, bardzo duża. Pasiaste warchlaki szukały zeszłorocznych żołędzi.

Usiadłem na ziemi. Siedziałem wśród nich kilkanaście minut. Odpoczywaliśmy wspólnie. Moje serce, a potem całe ciało wypełnił ciepły i niezwykły spokój. Wszystko było doskonałe. Poczułem się wolny.

są jeszcze na tym świecie

są jeszcze na tym świecie ludzie :)
piękny artykuł, dzięki.

troche wypaintowane ale

troche wypaintowane ale dobre
super sie czytalo

Aua

wspanialy czlowiek? tyle lat zabijaj a teraz wpsanialy

Ciekawy tekst. Mimo iż

Ciekawy tekst. Mimo iż jestem leniwy, przeczytałem do końca :)

no to polecam jeszcze

no to polecam jeszcze książkę, która właśnie niedawno się ukazała, ten sam tytuł i autor

nie powiem, że wspaniały,

nie powiem, że wspaniały, ale chociaż zmienił podejście, lepiej późno niż wcale

Pewnie, farba znaczy krew. A

Pewnie, farba znaczy krew. A jeśc sie chce. Walczyliście z futrami ze zwierząt, teraz nie ma zajęcy, bażantów i kuropatw. Nie chcecie elektrowni atomowych - trujcie się dwutlenkiem wegla ze zwykłych elektrowni. Najpierw poczytajcie, dowiedzcie się a potem piszcie bzdury. Zgaście komputery w swoich ciepłych domkach- to może da wam prawo do tych dziecięcych poglądów. Póki co przyrodę trzeba korygowac bo za bardzo w nią ingerujemy. Przed naciśnięciem na spust, myśliwi ciężko harują żeby w lesie cokolwiek żyło. Ale skąd możecie o tym wiedziec? Z telewizji?

> Pewnie, farba znaczy krew.

> Pewnie, farba znaczy krew. A jeśc sie chce.

Polowanie nie służy do zaspokojenia głodu, tylko do zaspokojenia chęci zabójstwa.

> Walczyliście z futrami ze zwierząt, teraz nie ma zajęcy

Weź myśl normalnie. Zwierząt nie ma dlatego, że ekolodzy walczyli z futrami??????????

> Nie chcecie elektrowni atomowych - trujcie się dwutlenkiem wegla ze zwykłych elektrowni.

Jeszcze są inne elektrownie.

podziwiam za odwagę

podziwiam za odwagę zmierzenia się ze sobą. mało jest takich osób...

polować będę w biegu z bliska

A ja tego nie kupuję. znam wielu myśliwych i nikt nie poluje na samice w okresie "ciąży". Sam mam zamiar zostać myśliwym 07.01.2008 zanoszę oficjalne podanie o przyjęcie mnie na staż. Bez gospodarki leśnej prowadzonej przez myśliwych nie byłoby zwierzat same by się wykończły tracąc równowagę w łańcuchu pokarmowym. Zwierzęta wliczają w koszta bycia zwierzęciem to ,że mogą zostać upolowane prze drugie.
W świecie zwierząt panuje ten sam krwiożerczy kanon jak opisany w ksążkce "Farba znaczy krew"wśród myśliwych. tylko czemu wilki od czasu do czasu polują dla zabawy-przyjemności? Czemu zdarza się ,że upolowaną zwierzynę pozostawiają nietkniętą na zgnicie w lesie?
Nie kupuję tego i tych śmiesznych teorii wegetariańskich.
Autor książki to tzw. słaba jednostka ,którą eliminuje się ze stada.

.

To co sie widzi zalezy od postrzegajacego, Ty widzisz krwiozerczy swiat przyrody, ktos inny widzi pelen spokoju i piekna. I mnie sie zdecydowanie bardziej podoba ta druga wersja, swiat bylby szczesliwszy, gdyby wszyscy mogli spojrzec w ten sposob...

I to moge chyba zrozumiec, ze ludzie maja rozne sposoby widzenia (chociaz mysle ze ktos musial ich skrzywdzic, skoro tak widza swiat), ale ostatnie zdanie to juz mnie powaznie zaniepokoilo O.O jakos mi sie niepokojaco kojarzy mowienie o eliminowaniu slabych jednostek

Ubawił mnie setnie tekst o

Ubawił mnie setnie tekst o "wyliczaniu przez zwierzęta kosztów bycia zwierzęciem" - czy każdy jeleń ma swoją księgową?

Myślę też, że autor poprzedniego komentarza jest jednostką słabą umysłowo. Czy to oznacza, że nadaje się do odstrzału? Według prawa myśliwych, chyba tak.

Co się dziwić, że populacja roślinożerców się nadmiernie rozrasta, jeśli wcześniej zabiliście prawie wszystkich mięsożerców?

Człowiek, w odróżnieniu od zwierząt, może się zastanowić nad swoim działaniem i nie powodować niepotrzebnego cierpienia. Jeśli modelem dla myśliwych jest bydlę, trudno się dziwić kim się stają myśliwi.

piszecie bzdury pseldo

piszecie bzdury pseldo ekolodzy

pojacia wam brak, i to jest poprostu przykre

niestety smiem twierdzic, ze brak jakiegokolwiek pojecia wzgledem lowiectwa, goospodarki lowieckiej, hodowli, jak i polowania, jest powodem (tak nazwijmy to wprost "idiotycznych") wypowiedzi 90% moich przedmowcow.
Szczerze zachecam do literatuy fachowej, ktora w sposob mam nadzieje
jasny i zrozumialy odpowie wam na pytanie co to jest lowiectwo, gospodarka i polowanie, choc zdaje sobie sprawe ze mysliwy w polskim spoleczenstwie jest odbierany jak sami widzimy bardzo negatywnie.
Coz nawiazujac do przeczytanego tekstu (fragmentu ksiazki) szczerze wspolczuje "koledze po strzelbie". 30 lat polowania, hmm a kto mowi o polowaniu ja czytam o zabijaniu, nie doczytalem sie o ostatnim kesie, zlomie. pamietajmy ze, fakty mozna przedstawiac w sposob dwuznaczny.
w tej wypowiedzi chcialbym nawiazac do strzalu do byka w okresie godowym czyli rykowiska, dlaczego autor nie uprzedza ze samce zwierzyny plowej strzela sie tylko selekcyjne (czyli takie ktore nie rozwijaja prawidlowej formy poroża), jenoczesnie nie dopyszczajac tych oto samcow do przekazania materialu genetycznego,(to nazywa sie gospodarka hodowlana) takich przykladow moglbym mnozyc i mnozyc tylko jaki to ma sens ??
czy ktos sie zastanowi .. ??
ktos siegnie po literature fachowa .. ??

niestety smiem twierdzic, ze

niestety smiem twierdzic, ze brak jakiegokolwiek pojecia wzgledem lowiectwa, goospodarki lowieckiej, hodowli, jak i polowania, jest powodem (tak nazwijmy to wprost "idiotycznych") wypowiedzi 90% moich przedmowcow.
Szczerze zachecam do literatuy fachowej, ktora w sposob mam nadzieje
jasny i zrozumialy odpowie wam na pytanie co to jest lowiectwo, gospodarka i polowanie, choc zdaje sobie sprawe ze mysliwy w polskim spoleczenstwie jest odbierany jak sami widzimy bardzo negatywnie.
Coz nawiazujac do przeczytanego tekstu (fragmentu ksiazki) szczerze wspolczuje "koledze po strzelbie". 30 lat polowania, hmm a kto mowi o polowaniu ja czytam o zabijaniu, nie doczytalem sie o ostatnim kesie, zlomie. pamietajmy ze, fakty mozna przedstawiac w sposob dwuznaczny.
w tej wypowiedzi chcialbym nawiazac do strzalu do byka w okresie godowym czyli rykowiska, dlaczego autor nie uprzedza ze samce zwierzyny plowej strzela sie tylko selekcyjne (czyli takie ktore nie rozwijaja prawidlowej formy poroża), jenoczesnie nie dopyszczajac tych oto samcow do przekazania materialu genetycznego,(to nazywa sie gospodarka hodowlana) takich przykladow moglbym mnozyc i mnozyc tylko jaki to ma sens ??
czy ktos sie zastanowi .. ??
ktos siegnie po literature fachowa .. ??

kasa ... pseudo myśliwy chce zarobić kasę

jedno co wyczytałem z tego fragmentu to fakt iż facet uprawia porno pisarskie. Jest nastawiony jedynie na szeroki odbiór sowjej grafomanskiej wypociny, oraz jej maksymalną sprzedaż. Kilka błedów zawartych w tym fragmencie daje poczucie mocnej - sorki za określenie syfiozy całej reszty.
Jego ojciec był jednym z lepszych myśliwych - co to znaczy ?!?!?! Czy dobry myśliwy idzie na polowanie z jedną lub dwoma sztukami amunicji ??? czy może taka kutwa że woli ręcznie dobijać zwierzęta ??? i to go "kręciło"
A może to jest dewiacja i pod wciskanym kitem dzieciakowi, ukryte były fantazje erotyczne ?!?!?! "SYNU SKOŃCZYŁA NAM SIĘ AMUNICJA"
Jeżdże z mysliwymi na polowania od trzech lat. I jakoś nie miałem wątpliwej przyjemności oglądać patroszenia ciężarnych zwierząt. Tu się facet zakręcił jak wek na zimę - odwołuje go do kalendarza polowań - który jest pisany na podstawie zdarzeń z natury a nie datami wyssanymi z palca. czymś są powodowane okresy ochronne i okresy polowań.
Facet widzi sarenki .... w gwarze myśliwskiej częściej używa się określenia kozy ... No ale cóż jak tata był jednym z lepszych to syn nie może być gorszy ... i też jest w sumie nie najlepszy.
W okresie tych 10% czasu polowania w porównaniu z tym TYPEM miałem już dwa razy okzaję wiać na drzewo przed atakującym dzikiem (nawet nie wiem co to było, locha czy odyńczak) wiałem na drzewo i tyle. A w kole do którego wchodzę mam kilku kolegów którzy polują po 20 , 30 i więcej lat, dwóch z nich jest nieźle pokaleczonych przez dziki (takie łagodne wg tego typa) Locha z małymi jest cholernie niebezpieczna a ten fagas mówi że z warchlakami podeszła i cmokała go po łapsku ... Kużwa , może ten facio to mesjasz jakiś albo Noe ...
Robi ludziom kisiel z mózgów i tyle ...
Postanowiłem - ja tego szmatławca nie kupie :)
darz bór

masz racje ze koles przegina

masz racje ze koles przegina ale sama bylam na kilku polowaniach i indywidualnych i zbiorowych ale z tymi plodami to jest fakt...niestety kalendarz byl tworzony kilka ladnych lat temu,a wszytsko sie zmienia teraz szczegolnie szybko wplywamy na to glownie my ludzie,sama widzialam plody jeleni..i to nie jeden w okresie kiedy mozna bylo je strzelac..poprostu szybciej sa zapladniane,przyroda sie zmienia a prawa nie.trzeba wykonac plan roczny,pewne rzeczy sa narzucone z gory.mysle ze jeszcze bedziesz mial z tym doczynienia jesli pozostaniesz w temacie.a tak ogolnie to ten typ nie byl odpoczatku na swoim miejscu z tymi polowaniami,a w pewnym okresie poprostu przeszedl na zupelnie "inna"strone zycia...zaczal medytowac...to jest jednoznaczne;]pozdrawiam

.

Ale te szczegoly w ogole nie maja zadnego znaczenia, czy sie zabija samice w ciazy czy nie i ze dzik moze zaatakowac. Chodzi o to ze sie ZABIJA. Zreszta nie chodzi o dyskusje i przerzucanie sie argumentami i zeby ZROZUMIEC ze to jest zle, trzeba to POCZUC. A jak ktos nie czuje nic czytajac ten artykul albo tym bardziej strzelajac do zwierzat, bardzo polecam mu udanie sie do psychoterapeuty (naprawde, bez ironii i bez potepienia, szczerze wszystkim polecam, bo to swietna rzecz moc odczuwac i identyfikowac sie z tym, o czym pisze autor :)

.

Poplakalam sie, nie moge przestac plakac... piekny artykul, chce koniecznie przeczytac ksiazke! : D

Znam jednego myśliwego,

Znam jednego myśliwego, zauważyłem dwie różne postawy - jedna, gdy trzeba uzasadniać (usprawiedliwiać): ton poważny, argumenty, ja chronię itd.; druga: "już wracaliśmy a tu patrzę jest! więc ja przez okno samochodu giwerę i dup! nie wróciliśmy z niczym :-D"
Tu nie chodzi o ochronę przyrody, "regulowanie", to czysta strzelanka, jak w grach, najechać celownikiem i "dup!"; cała reszta jest tylko po to żeby było "dup!".

ekolodzy phhii

Sałatę żreć! Po co wam mięso?? Niektórzy nie są w stanie pojąć że człowiek nie jest stworzony do pokoju! Ludzie od zawsze prowadzili wojny, teraz ich brakuje dlatego "nerwowe roczniki" muszą mieć gdzie "uciec" od nudnej szarej rzeczywistości! Ludzie od zawsze ginęli i zabijali, to się nie zmieni! Nie każdy rodzi się pacyfistą i na dodatek ekologiem, niektórzy mają JAJA! Tak to trzeba nazwać, męski świat winien być brutalny, taki jak niegdyś a nie spaprany przez trawożerców stawiających włosy na żel i udających facetów. Autor tego śmiesznego artykułu najprawdopodobniej przechodzi załamanie nerwowe lub nigdy nie był prawdziwym myśliwym. Drodzy roślinożercy gdyby wasze dziki i sarenki wpierdoliły rolnikom wszystkie marchewki, ziemniaki, buraki, i co najgorsza sałatę to co byście jedli? Przecież jeśli nikt by nie regulował liczebności tych zwierząt to przemieszczały by się w destrukcyjnych liczbach, pożerając całe plony rolników. Mieszkam na wsi i od kiedy tylko pamiętam zawsze są problemy z dziką zwierzyną, nie trybie intencji autora tego artykułu, wygląda mi to na sprawkę roślinożerców.

"niektórzy mają

"niektórzy mają JAJA!"

Zgniłe chyba.

re

nie majac pojcia o lowiectwie nie piszcie bzdur !!! pewnie uwazacie ze hodowanie i zabijanie zwierzat w rzezni jest lepsze !? ludzie ktorzy pisza takie rzeczy chcac przekonac innych ze myslistwo jest zle ale jak czytelnik ktory nieobcuje z przyroda tak jak mysliwy moze miec pojecie o dzialalnosci PZL i jego czlonkach? jesli odrzuca was jedzenie miesa jedzcie se trawe i nikt wam nie karze robic inaczej wiec nie wypowiadajcie sie na temat o ktorym nie macie zielonego pojecia !!

re

Nie każdy rodzi się pacyfistą i na dodatek ekologiem, niektórzy mają JAJA!

Powiem tak: żeby przeciwstawić się tradycji żarcia mięsa i "męskiemu" brutalnemu światu prania się po pyskach naprawdę trzeba mieć jaja.
Jak dla mnie jaj brakuje tym, którzy płyną z prądem i pochwalają agresją i zabijanie, bo tak naprawdę nie śmieją się przeciwstawić.

Weź się kolego wykastruj i

Weź się kolego wykastruj i zostaniesz tym kim chcesz być. Nie podoba Ci się być męszczyzną, proszę bardzo.

odp

Nie czytałam jeszcze książki, ale mam zamiar ją kupić i podarować mojemu tacie który jest myśliwym oraz bratu który zamierza nim być, bo to niby takie fajne hobby dla mężczyzny.Nigdy nie potrafiłam zrozumieć sensu tego zabijania.Jak można odebrać życie dla ułańskiej fantazji? Co to zwierzę zrobiło myśliwemu, który do niego strzela? Jak musi cierpieć uciekając zranione...Chyba nie trzeba wielkiej wrażliwości żeby wiedzieć że jest to okrutne i złe.Dziękuję autorowi za książę, mam nadzieje że pomoże innym zastanowić się nad sensem swojej zabawy.Tak, dla mnie jest to bezsensowna,zła zabawa.Natura sama świetnie robi selekcje, nie musimy jej wyręczać.Dzięki temu możemy spać ze spokojnym sumieniem.Autorowi gratuluję decyzji.

O pożytkach z kastrowania

Jakiś zakompleksiony dudek napisał: "Weź się kolego wykastruj i zostaniesz tym kim chcesz być. Nie podoba Ci się być męszczyzną, proszę bardzo."
Zmiękczenie pisowni w słowie "męszczyzną" odczytuję jako brak wiary
we własną męskość, a wyobrażenie, że męskość sprowadza się do
zabijania dla zabawy, patroszenia płodów itp. przyjemności jako
sposobu na poczucie się częścią bractwa prawdziwych samców - za
przejaw samokastracji intelektualnej.
Jeżeli autor cytowanej wypowiedzi ma zamiar dokonać kiedyś aktu
pokrycia samicy swego gatunku (nie jestem pewien o jaki gatunek
w jego przypadku chodzi), to proponuję mu skorzystać z własnej rady.
Dzięki prostemu zabiegowi oszczędzi światu spłodzenie kolejnego pokolenia
mądrych inaczej.

Ja jestemmysliwym właśnie

Ja jestemmysliwym właśnie dlatego, że jestem orzeciwko hodowli zwierzat i masowym uboju i chę jeść mięso tylko tych zwierząt które przez całe życie nie cierpią i są wolne.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.