Ile potrzeba na podwyżki?

Kraj | Gospodarka | Prawa pracownika

Rok temu, ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz twierdził w raporcie, że potrzeba 4-5 mld zł, aby podwyższyć pensje lekarzy bez specjalizacji do 5 tys. złotych, a ze specjalizacją do 7.500 zł miesięcznie. W tym roku, rząd mówi coś innego. Czy rząd kłamie, czy może nie umie liczyć?

Dostaliśmy komunikat od OZZL:

Rządzący kłamali świadomie - Komunikat dla dziennikarzy, dla lekarzy i innych zainteresowanych

Pamiętają Państwo, jak na początku obecnego strajku lekarzy przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, a później także wicepremier Gosiewski, utrzymywali, że dla spełnienia postulatów lekarzy potrzeba kilkunastu miliardów złotych rocznie? Wówczas OZZL twierdził, że tylko 4 mld.

Tymczasem w dokumencie przygotowanym przez Ministerstwo Zdrowia w maju 2006 r i przyjętym przez Radę Ministrów RP, podpisanym przez Premiera Kazimierza Marcinkiewicza i zatytułowanym Informacja dla Sejmu RP o sytuacji w ochronie zdrowia (Druk sejmowy nr 622 z dnia 31 maja 2006r ) można przeczytać na str. 94 m. innymi takie stwierdzenia:

„Ministerstwo Zdrowia dokonało analizy finansowej kosztów realizacji najczęściej wysuwanych postulatów:
Koszt podwyższenia wynagrodzeń o 30% tylko pracowników samodzielnych publicznych zakładów opieki medycznej wyniósłby 3,7 mld zl rocznie……
Podwyższenie pensji lekarzom bez specjalizacji do 5.000 zł oraz lekarzom ze specjalizacją do 7.500 zł spowoduje wzrost wydatków na ochronę zdrowia w wysokości około 3-4 mld zł rocznie….”

A zatem przedstawiciele Rządu RP kłamali świadomie. Jak mamy im teraz uwierzyć na słowo?

Druk 622 dostępny jest na stronie internetowej Sejmu:
http://orka.sejm.gov.pl/Druki5ka.nsf/0/E803C5390D567920C125717F00438BF7/$file/622.pdf

Problem polega na tym, że

Problem polega na tym, że obywatele nie mają wiarogodnych informacji o kosztach i wydatkach służby zdrowia. Służba zdrowia powinna być pod kontrolą obywateli i pracowników - nie pod kontrolą biurokratów.

Suma 12 mld złotych w raporcie jest związana nie z podwyżkami, tylko z "luką budżetową", która będzie jeśli wydatki na ochronę zdrowia (nie na pensje) będą na poziomie 6% PKB w 2009 r.(str. 127,128). Ale, nota bene, rząd przewidział wzrost w dochodach i podniesienie składek za "niektóre grupy osób". Więc rok temu, rząd uważał, że można pokryć te koszty. Co się stało?

Obywatele powinni dowiedzieć się prawdy. Na co idą nasze podatki i składki na ubezpieczenie zdrowotne?

PS. Dziś ktoś wysłał nam artykuł:
Polska służba zdrowia już w 60% jest prywatna
Zastanawiam, czy to jest prawda czy dezinformacja rządowa.

Rządowa dezinformacja to

Rządowa dezinformacja to jedno, wiadomo że pieniądze by się znalazły na leczenie i podwyżki, skoro są na biurokrację i wojny. Ale jest jeszcze druga strona medalu - OZZL proponuje jako rozwiązanie prywatyzację służby zdrowia. To jest strzelanie sobie w stopę. Części lekarzy może to polepszyć warunki (ale i tak większość z tych co może pracuje prywatnie, np. stomatolodzy czy okuliści), natomiast większości wcale nie musi się poprawić. Anestezjolog nie otworzy prywatnego gabinetu. Prywatna służba zdrowia będzie zaspokajać potrzeby tylko tych których będzie stać na opłacenie pełnych kosztów leczenia. Koszty leczenia w szpitalu, to nie jest 50 zł za wyrwanie zęba. Zawęzi się więc rynek, większość osób pozostanie bez opieki, ale też wielu lekarzy straci pracę, bo nie będzie potrzeba ich tylu by leczyć zamożnych. Niech pan Bukiel z OZZL przemyśli jeszcze raz swoją neoliberalną pozycję ideologiczną (jest osobą politycznie bliską Korwinowi-Mikke) i porówna sytuację prywatnej służby zdrowia w USA. To jest ideologiczne zacietrzewienie, choć wierzę, że większość lekarzy nie podziela tak oderwanego od realiów stanowiska.

wolnościowe spostrzeżenia :)

cześć Xavier ;)
1. porównaj sobie z ciekawości koszty ubezpieczenia zdrowotnego: prywatne pełną opiekę medyczną łącznie z operacjami kosztuje na rynku 120-160zł miesięczne, a obowiązkowe państwowe co najmniej 186 zł - dla najmniej zarabiających, czyli i tak taniej. NFZ jak każda państwowa firma roztrwoni każde pieniądze i tak już będzie zawsze.
2. prywatyzacja szpitali czy też uwolnienie rynku ubezpieczycieli zdrowotnych to jedno a jego finansowanie drugie. jeśli ma być socjalistycznie, niech ubezpieczenia zdrowotne zafunduje tym którzy nie pracują opieka społeczna tak jak wydaje bloczki na obiady - będzie wilk syty i owca cała a lepsze to niż wpompowywać kolejne pieniądze (wyciągnięte z kieszeni biednych ludzi) w chory biurokratyczny system.
pozdrowienia :)

dodatkowe zadania dla opieki

dodatkowe zadania dla opieki społecznej = dodaktowe etaty i (tak czy inaczej) rozrost biurokracji... Jakoś nie chce mi się wierzyć, że to da pozytywny efekt.

Chlorofil, czy to ci

Chlorofil, czy to ci prywatni "ubezpieczyciele" wybudowali szpitale? Z tego co ja wiem przy trudniejszych przypadkach z takich "prywatnych" lecznic pacjenci są przewożeni do publicznych zakładów. Ty mi tutaj nie opowiadaj bajek o tym "jak to będzie pięknie jak wszystko będzie prywatne". Porównaj co się dzieje w USA. Porównaj to też z tym co się działo przed wojną w Polsce, gdzie większość służby zdrowia była prywatna. Moja prababcia umarła po porodzie, bo rodzina nie miała kasy żeby zapłacić za lekarza.

To ja już wolę taką służbę zdrowia jaka jest w Polsce, bo ideologią neoliberalną się nie najem ani nie wyleczę.

Mało tego. Obecnie, gdy w

Mało tego. Obecnie, gdy w polsce prywatnych szpitali jest stosunkowo niewiele, uprawiają one tzw. chirurgię jednego dnia. Zabieg wykonuje się w zajebistych warunkach, chory leży jedną bądź dwie noce w jednoosobowym pokoju z internetem, TV itp. Ale jeżeli dochodzi do powikłań, to taki delikwent zostaje przewieziony do szpitala państwowego, gdzie już dochodzi do siebie w ramach sektora publicznego. Żeby łatwiej było dokonywać takich "przerzutów" placówki prywatne zatrudniają na drugi etat ordynatorów ze szpitali publicznych...

Xavier, to nie myśl przez

Xavier, to nie myśl przez chwilę o ideologii, tylko pomyśl logicznie ;) Niech sobie nawet istnieje ten NFZ, niech sobie istnieją nawet państwowe szpitale i przychodnie i kto chce niech sobie z nich korzysta, byle dać ludziom dostęp do ciężko przez nich przecież zarobionych pieniędzy na składkę i każdy sam wybierze najlepsze dla siebie warunki. Ty Xavier wybierzesz sobie państwowy szpital w ramach NFZ, ktoś inny prywatny. Zostaną w każdym razie najlepsze, no nie?

PS Skoro już tak opowiadamy przypadki rodzinne: zgadnij ile mój dziadek czekał na podpięcie telefonu przez państwową TP w socjalistycznych czasach?........17 lat :) /doczekał się zresztą w 1990;)/

Zrozumiec czym jest ubezpieczenie to klucz

do chlorofila i podobnie myslacych.

ciekawe jak chcesz zapominac o ideologii przeciez w samym pojeciu ubezpieczenia sie taka zawiera.. Jak do wszystkich to dotrze to zmienią sie warunki ale co do samych publicznych zakladow zostanie ta sam zasada. Mozna wydzielic i czesc finansowania zakaldow probowac modernizowac.
Kazda mysl zeby pojecie ubezpieczenia prywatyzowac jest lamaniem umow spolecznych i tyle :)
Ja sie zgodze jak znajdziesz tylu ludzi co to przeglosują . W Polsce 54 % zyje poniej minimum socjalnego. To zadnego z nich nie stac na utrzymywanie w dluzszym okresie prywatnych klinik. Wiec moze tu jest sedno.
I po co ta dyskusja?
Sam zyje z ubezpieczneia bo mnie panstwo tak zalatwilo podczas sluzby wojskowej. Co mam umierac ? A w zyciu :)
Jak juz nie bedzie niczego to sie zgadzam. Wtedy i choroby znikną.

Ad 1 akapit: Wiele ciężko

Ad 1 akapit: Wiele ciężko pracujących osób nie byłoby w stanie pokryć pełnego ubezpieczenia które zapewniałoby im opiekę szpitalną, refundację leków itd. Ja już pracowałem w tzw. szarej strefie i powiem ci choć nikt mi żadnych podatków z pensji nie zabierał, nie byłoby mnie stać na opłacenie pełnych kosztów leczenia, składki emerytalnej itd. To jest problem tego systemu. Bogaci (zwykle niezbyt ciężko pracujący ludzie), poradzą sobie, bo ich stać na wykupienie ubezpieczeń. Biedni i średniozamożni po prostu utoną w tym. Twoja wymarzona wolność wyboru byłaby możliwa jedynie w sytuacji kiedy zarobki byłyby względnie równe (albo nie byłoby czegoś takiego jak zarobek w ogóle) i każdy by sobie wybierał (na ile to jest możliwe, bo nie widzę możliwości istnienia 10 dużych specjalistycznych szpitali wojewódzkich - bo to nie jest możliwe w żadnym systemie), ale nie zagrażałoby to, że szpitale będą tylko dla bogatych.

Ad 2: ja rozumiem, że dla ciebie pomiędzy życiem, a telefonem nie ma różnicy. Ale dla mnie jest. To co powiesz na to, że w obecnym systemie nigdy prawdopodobnie nie będę miał własnego mieszkania (chyba że zadłużone w banku na 40 lat). Mój ojciec zaś - przeciętnie zarabiający robotnik - w latach 70 dostał mieszkanie po roku od ożenku. Nie znaczy to że wychwalam PRL, bo ja akurat uważam że był niewydolny, ale nie dlatego, że nie był kapitalistyczny, ale dlatego, że gospodarka nie była uspołeczniona, tylko poddana kontroli państwowych biurokratów, których nikt nie kontrolował z drugiej strony.

Kończąc: system który uniemożliwia realizację podstawowych potrzeb, jak: dach nad głową, jedzenie, ubranie i opiekę zdrowotną na pewnym poziomie, jest moim zdaniem do skasowania.

Xavier, krogulec:

Xavier, krogulec: Zapominacie tylko że państwowa służba zdrowia za darmo nie jest. Kto pracuje płaci na nią całkiem spory haracz - proponuję zerknąć na tzw. pasek wypłaty i pomnożyć tą kwotę razy dwa (bo drugie pół składki płaci za nas pracodawca odejmując to wcześniej od naszej pensji). Co się to otrzymuje, każdy może sam ocenić, np. ja oceniam ten stan na mocno poniżej oczekiwań. Bogatszych oczywiście stać na to, by poza składką wydać na zdrowie więcej, ale biedni są skazani na nieefektywną państwową opiekę.

Jeśli chodzi o mieszkanie z lat 70. taty Xaviera, miał to szczęście że znalazł się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Jak wiadomo Edward Gierek zaciągnął spore kredyty w Paryżu i Londynie. Ich spłata trwa do dziś i kilkadziesiąt lat jeszcze potrwa, ale przez te kilka lat można było poszaleć. Gorzej, że już pod koniec lat 80. finanse państwa były już w kompletnej ruinie, co było też jednym z powodów, dlaczego komuniści tak łatwo pozbyli się władzy.

Dzisiejszy rynek mieszkaniowy jest z kolei przykładem jak biurokracja zabija rozwój. Chętnych jest mnóstwo a nowych mieszkań niewiele i powody tego są dwa: po pierwsze brak planów zagospodarowania bez których wydanie głupiego pozwolenia na budowę przedłuża się do niemożliwie długiego czasu - często dwóch lat. Po drugie wyśrubowane ceny materiałów budowlanych - limity emisji CO2 dla Polski zostały tak nieumiejętnie w UE wynegocjowane że polskie cementownie pracują na często na 40% mocy, żeby ich nie przekroczyć, ceny idą więc tak w górę że bardziej opłaca się już importować od Niemców, którzy limity wynegocjowali duże większe i ich nie wykorzystują. Pewnie dlatego cena metra kw. w Warszawie jest już większa niż w Berlinie, co uwzględniając siłę nabywczą daje katastrofalną sytuację, jak zresztą w każdej dziedzinie gdzie za wiele zależy od urzędników i państwa.
Recepta: zmusić radnych lokalnych do uchwalania planów - w końcu za coś biorą diety a rząd do negocjowania naprawdę ważnych spraw w superbiurokratycznej UE.
Pozdro.

Argument o powiązaniu cen

Argument o powiązaniu cen materiałów budowlanych z limitem emisji CO2 jest zupełnie chybiony. Materiały budowlane kosztują tyle, ile ludzie budujący domy są skłonni zapłacić. A ponieważ dali się nabrać na "tanie" kredyty hipoteczne, popyt jest ciągle duży. Jak pryśnie bańka mydlana spekulacji nieruchomościami i wzrosną stopy procentowe kredytów okaże się, że cały "dobrobyt" o którym piszą liberałowie był całkowicie fikcyjny. Nagle się okaże, że ludzie nie posiadają nic, a wszystkie mieszkania zostały przejęte przez banki na poczet długów, których już nikt nie będzie w stanie spłacić.

>1. porównaj sobie z

>1. porównaj sobie z ciekawości koszty ubezpieczenia zdrowotnego: prywatne pełną opiekę medyczną łącznie z operacjami kosztuje na rynku 120-160zł miesięczne, a obowiązkowe państwowe co najmniej 186 zł - dla najmniej zarabiających, czyli i tak taniej.

To co Chlorofil napisałeś jest nieprawdą. Raz, że prywatne ubezpieczenia z reguły nie obejmują wszystkich zabiegów, a dwa, że NFZ w ramach składki refunduje ubezpieczonym także koszty niektórych leków.

oklamywani pod kancelaria

Naszla mnie refleksja gdy widzialem konferencje pelnego braku odpowiedzialnosci generala (nie pomne nazwiska) co jezdzi do iraku zazwyczaj, afganistanu ostatnio. Mowil cos o wykonywaniu w systemie hierarchicznym jakim jest wojsko kiedy ktos tam odmowil poruszania sie w zezlomowanych wczesniej przez amerykanska armie wozach pancernych.
Obarczyl on odpowiedzialnoscia jakies swojego przewodnika. na twarzy mial strach. A przeciez pieniadze ida na to grube. I gdzie przetrawiany jest ten wzrost? na wojne, z ktorej potem jeszcze przywioza zle oplacanym pielegniarka kolejnych do leczenia z urazow psychicznych i fizycznych.
Wiec mysle ze nie jest tak ze nie znajduja sie pieniadze na podwyzki.
Pozdrawiam.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.