Lech Lele Przychodzki Wolnościowe słowa na wiatr. Biedaszyby nadal same

Kraj | Gospodarka | Protesty | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Kiedy ostatnio rozmawiałem z działaczami Stowarzyszenia Biedaszyby, jego prezes, Władysław Wałowski z Głuszycy szykował się do odsiadywania prawomocnego już, 1,5-rocznego wyroku z maja 2007. Paragraf opiewał bodaj na paserstwo za posiadanie nielegalnie wydobytego z „dziupli” urobku. Sąd wydał wyrok w zawieszeniu, apelacja prokuratury przesądziła tryb wykonawczy.

Dotychczas sprawy przeciw wałbrzyskim biedaszybnikom przyjmowały raczej pomyślny dla nich obrót. Tzw. zawiasy i grzywny większości nie odstraszyły. Nowa władza wyraźnie zaostrza kurs wobec dolnośląskich górników. Nieestetyczny pomnik, poświęcony PAMIĘCI wałbrzyskiego górnictwa, który 4 grudnia 2007 r. odsłonięto u stóp Wzgórza Schillera (wedle nazwotwórców PRL-u - Wzgórza Broniewskiego) w al. Wyzwolenia - nie oddaje bowiem stanu faktycznego. Sprawa Zagłębia Wałbrzysko-Trutnovskiego nie jest wcale zamkniętą. Tradycję legalnych, państwowych kopalń, podtrzymują nadal kopacze biedaszybów. Prawdziwych gwarków, tych, którzy pracowali kiedyś w chodnikach „Victorii” czy „Thoreza”, jest już wśród nich niewielu. Dzięki znajomości fachu, w znacznie mniejszym stopniu narażają siebie i kolegów na niebezpieczeństwo w wydobywczych „dziuplach”, niż ci, którym wydaje się, iż wiedzą, jak kopać. Zresztą siedem ofiar biedaszybów w tak trudnych, jak wałbrzyskie, warunkach geologicznych, to liczba niewielka. Co nie znaczy, że ludzie ci musieli zginąć.

Decyzja rządu Mazowieckiego o likwidacji Zagłębia Wałbrzyskiego ma się nijak do obecnej koniunktury na energię węglową i produkty, uzyskiwane drogą przeróbki chemicznej. Skoro w gabinecie nowego premiera otwarcie mówi się o konieczności budowy kolejnych kopalń, tym razem węgla brunatnego, w pięciu polach odkrywkowej eksploatacji: Legnica-Zachód, Legnica-Wschód, Legnica-Północ, Ścinawa i Ruja, to dlaczego eksperci Donalda Tuska milczą o Wałbrzychu i Nowej Rudzie. Biedaszybnicy proponowali już przejście z głębinowego na odkrywkowy system wydobycia antracytu. Ani lokalni posłowie (członkowie Stowarzyszenia największe pretensje mają do tamtejszych notabli „Samoobrony” RP, którzy jako jedyni obiecywali pomoc i - niestety - potraktowali swój elektorat po macoszemu), ani wałbrzyski i nowo-rudzki samorząd nie byli zainteresowani wznowieniem eksploatacji w jakikolwiek sposób. Podobno szczegółowy plan takiego przedsięwzięcia przygotował w 2007 roku doc. dr hab. inż. Zdzisław Polak, twórca rewelacyjnego koncepcyjnie i technicznie szybu „Kopernik”, ostatni szef zlikwidowanego Zagłębia. Piszę: podobno, gdyż spotkać się od jakiegoś czasu nie mieliśmy okazji - a lubię wiadomości potwierdzone u źródła. Na odsłonięcie pomnika w al. Wyzwolenia nikt go nie zaprosił. To wiem na pewno. Byli: biskupi, posłowie, prezydent ginącego miasta … Tych, którzy próbowali je ratować, pominięto. Wyraźnie nie pasowali do koncepcji Barbórki „wspominkowej”.

Złożami Zagłębia Wałbrzyskiego wykazywali zainteresowanie Szkoci, ostatnio (częścią nowo-rudzką) - Irlandczycy. Polacy - jakoś nie.

Biedaszybnicy to konieczność regionu. Dopóki nikt nie zapewni albo wznowienia wydobycia (koszta, owszem, potężne i rosnące z roku na rok) albo innych miejsc pracy w Wałbrzychu, Głuszycy, Nowej Rudzie czy Kamiennej Górze (powołanie specjalnej strefy ekonomicznej, rozbitej zresztą na 4 ośrodki, niewiele wniosło w życie regionu) - ich mieszkańcy nadal będą wyjeżdżać. Do Wrocławia, czeskiej Ostravy czy na Wyspy Brytyjskie. Żyć trzeba. Liberalne ekipy Mazowieckiego, potem Bieleckiego i Suchockiej, obiecywały byłym górnikom budowę polskiej „doliny krzemowej”. Głównie dlatego zwalniani powstrzymali się od ostrych form protestu. Ci, co zostają, wbrew prawu, ale zgodnie ze swoimi sumieniami, które każą im wykarmić rodziny - pozyskują węgiel w biedaszybach. Chcą pracy i pieniędzy na podstawowe potrzeby. Niczego więcej. To wystarczy do zachowania ludzkiej godności, którą autor „grubej kreski” próbował im odebrać. A na szczeblu lokalnym niewiele da się zrobić bez woli sejmu i rządu.

Czas robi swoje. Biedaszybnicy wyjeżdżają lub umierają. Niedawno doszła mnie wieść o śmierci Radka Nawrota, tego samego, który podczas W-wy 29 przemawiał z jadącej ciężarówki. Antyszczyt rozpoczął falę medialnego istnienia Stowarzyszenia Biedaszyby. Nie dało się dłużej traktować problemu jako lokalnego „folkloru”, do czego tubylczy liberałowie (tak „lewicowi” jak „prawicowi”) usiłowali istnienie „dziupli” sprowadzić. Pomogły zachodnie stacje telewizyjne, zwłaszcza lipska TV MDR. I dokumentalny film Tomasza Wiszniewskiego i Romana Janiszka - „Wszyscy jesteśmy z węgla”. Roman, kiedyś górnik, potem biedaszybnik - stał się idolem prostych ludzi z Wałbrzycha i okolic, choć zasłużyli na to jeszcze inni działacze Stowarzyszenia, na pewno Władysław Wałowski i jego syn, Grzegorz.

Media zdążyły się jednak nakarmić dolnośląską biedą. Jak długo można pokazywać to samo. Bo przecież nie zmieniło się nic, tylko górników w „dziuplach” coraz mniej. Ściganych, zastraszanych, apatycznych … Świetny tekst o biedaszybach i końcu oficjalnego górnictwa regionu napisał kiedyś Rafał Jakubowski („Krajobraz po upadku”, Magazyn „Obywatel” nr 2 (22)/2005). „Ulica Wszystkich Świętych” poświęciła Wałbrzychowi numer 8 (62) z r. 2004, potem (filmy na CD) nr 3 (70) z r. 2005. W tym samym czasie zainteresował się ekipą z Dolnego Śląska „Inny Świat”.

Niby w różnych miejscach problem biedaszybów się pojawiał (np. na II Pilarszczyźnie czy berlińskim BUKO 29), niby wolnościowcy próbowali kontaktów (choćby Marek Cienciała ze śląskiej IP czy Oskar Szwabowski ze Szczecina) - ale do żadnych WSPÓLNYCH ustaleń tam, w Wałbrzychu, nie doszło. A tym bardziej nie udało się unaocznić władzom z wałbrzyskiego ratusza, iż kopacze nie są sami. Ani demonstracji, ani nawet pikiety w obronie biedaszybników - na ICH terenie - żaden z polskich ośrodków wolnościowych nie przeprowadził. Nie było listów protestacyjnych, maili do samorządowców - słowem NICZEGO, co stać się chyba powinno. Czy ktokolwiek z Warszawy, Poznania, Wrocławia etc. przyjechał na jedną choćby biedaszybniczą rozprawę? Odbywającą się zazwyczaj w Świdnicy, niekiedy we Wrocławiu czy wałbrzyskim Sądzie Grodzkim …

Górnicy wciąż kopią, choć ścigani są bardziej serio, niż przedtem. Wydobywają węgiel coraz dalej od dawnych „dziupli”, niekiedy wracają (np. teren Mauzoleum) na dobrze znane miejsca. Oni kopią, władza zasypuje. „Lewy” antracyt buzuje jednak pod fajerkami setek wałbrzyskich mieszkań, mając tę zasadniczą zaletę, iż daleko mu do cen węgla, nabywanego oficjalnie. W polskiej wersji liberalizmu bieda bowiem ma się dobrze. Gorzej z ludźmi.

Tekst z nowego numeru Innego Świata już dostępnego w Empikach, Trojce i www.ikar.w.pl

no niestety, musimy zdać

no niestety, musimy zdać sobie sprawę, że polski ruch wolnościowy nie kiwnął nawet palcem w sprawie biedaszybników, których tragedia zatrważa nie tylko w Polsce.
Zupełnie tego nie rozumiem, wiem, że są bardziej medialne sposoby do "akcji" jak różnego rodzaju bzdurne marsze równości (sic!) ramie w ramie z frontem liberalnym. ale to własnie ci ludzie potrzebują o wiele bardziej naszego wsparcia niż ubierajacy się u gucciego gej czy biurokrata związkowy

Jaki ruch?!

A ja to rozumiem bardzo dobrze i z tego radzę innym zdać sobie sprawę: w tej chwili NIE MA czegoś takiego jak polski ruch wolnościowy."Ruchy" to były jak była Solidarność albo jak się studenci organizowali na zachodzie w latach 60-ych. Obecnie mamy w Polsce dosłownie garstkę fascynatów (przyciągających tu i ówdzie dziewiczą politycznie,subkulturową młodzież) operujących językiem i buńczucznymi hasłami,podszywając się pod jakąś zwartą siłę.
Ostatni poważny kontakt "środowisk wolnościowych" z rzeczywistością to czasy przełomu ustrojowego i walka o zastępczą służbę wojskową oraz przeciwko elektrowni Żarnowiec.
Obecnie jedyną poważną i sensowną inicjatywą wydaje się być walka o prawa związkowe w ramach IP oraz rozwijające się w bólach wydawnictwa książkowe.2 Antyszczyty wogóle niewarte są brania pod uwagę ponieważ nie wykraczały one właściwie poza wydarzenie medialne i były jednodniową mobilizacją na codzień pasywnych grupek.(plus oczywiście setki niezrzeszonej młodzieży odczuwającej potrzebę ekspresji)

Niestety ale masz rację.

Niestety ale masz rację. Coś takiego jak ruch wolnościowy w naszym kraju nie istnieje. Pamiętajmy jednak, że nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem, tylko trzeba próbować zorganizować te wszystkie wolne i dobre atomy w ruch wolnościowy. Przyszłość przed nami jest otwarta. Co będzie zobaczymy ani się nie spinajmy ani nie poddawajmy. Będzie jak będzie, mam nadzieję, że będzie dobrze. Wierzę w to.

Szacun w eter dla wszystkich, którzy wierzą, marzą, walczą.

Oi

B.

"A ja to rozumiem bardzo

"A ja to rozumiem bardzo dobrze i z tego radzę innym zdać sobie sprawę: w tej chwili NIE MA czegoś takiego jak polski ruch wolnościowy."Ruchy" to były jak była Solidarność albo jak się studenci organizowali na zachodzie w latach 60-ych. Obecnie mamy w Polsce dosłownie garstkę fascynatów (przyciągających tu i ówdzie dziewiczą politycznie,subkulturową młodzież) operujących językiem i buńczucznymi hasłami,podszywając się pod jakąś zwartą siłę.
Ostatni poważny kontakt ....""

Masz jakiś uraz do młodzieży?Do subkultur?Chciałbym zauważyć,że niektóre z subkultur,są bardzo upolitycznione u swoich fundamentów,jak np ruch punkowy.I często miast siedzieć i obradować,politykę prowadzą na co dzień i na ulicy.A nazywanie ruchu Solidarność jako wolnościowego nie pokrywa się z faktami historycznymi.Od początku był nakierowany na układ z władzą i/lub późniejsze jej przejęcie.Gdzie tu wolnościowość?

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.