O lamencie aktywistów nt. braku aktywności na uczelniach w Polsce
"Czemu uczniowie i studenci w Polsce się ostatnio nie buntują?!" Te słowa padają najczęściej z ust polskich aktywnych buntowników ilekroć duży strajk zdesperowanych uczniów lub studentów przetoczy się przez miasto na świecie.
Lament ów jest o tyle osobliwy, że przecież wszyscy byliście/my uczniami - edukacja do końca liceum jest powszechna. Wiele osób ze środowisk wolnościowych otarło się też o studia lub na nich zostało. Rzecz jednak w tym, że przestrzeń edukacji w Polsce nie jest uznana za istotny front walki - "aktywiści" czują, że trza jakoś znieść te kilka godzin tresury, najwyżej wydłubią "@" na blacie, za to już w "czasie wolnym" będą angażować się w działania antyautorytarne. Inni po prostu zrezygnują z zajęć (i poza-akademickiej działalności na akademii) żeby "nie tracić nerwów" i skupić się na prawdziwej "walce o wolność".
Nie można akceptować takiego eskapizmu - zwłaszcza w świetle codziennych, totalnie konserwatywnych, autorytarnych wykładów, których nadrzędnym celem jest reprodukcja systemu wartości=wartości systemu - w tym, anty-kreatywnej hierarchii właściwej dla struktury "wykładu". Jeśli utrzymujesz ciszę na wykładzie, czemu się dziwisz zbiorowej ciszy, gdy w końcu forsowana jest kolejna "reforma" składająca kreatywność i wolność myśli na ołtarzu wolnego rynku?! Najwidoczniej owa cisza bierze się stąd, że taka reforma została przeforsowana w głowach studentów dawno przed głosowaniem w sejmie - na serii biernych, hierarchicznych zajęć, których nikt nie zakłócił.
Niemniej, to się może=musi zmienić, przy naszym/Waszym udziale (Twoim też, bracie i siostro!). Warto tylko nie tłumić wkurwienia w czasie "nie-wolnym" i uwolnić ten czas na nasze pomysły na temat edukacji.
Na UW, UWroc, UAM, UWM i innych akademiach każdy pokaz tresury jest okazją do buntu. Nie brakuje też źródeł inspiracji dla taktyki buntowników (coś więcej niż dziarganie cyrklem po blacie) - trzeba tylko zacząć. I buntować się codziennie, póki sami nas stamtąd nie wyjebią.
Ludzie, którzy mówią o rewolucji jako walce klas, a nie odnoszą się bezpośrednio do życia codziennego (...) tacy ludzie mają na ustach trupa
Organizujmy się!