Pracownicy dalej wykluczeni

Blog | Kultura | Prawa pracownika

Powszechne mniemanie, że ludzie pracy zyskali dzięki praktyce socjaldemokratycznej możliwość uczestniczenia w kulturze mieszczańskiej, jest iluzją. I to iluzją, którą bardzo łatwo podważyć, bez konieczności dokonywania skomplikowanej refleksji teoretycznej.

Iluzja ma oczywiście swoje obrazy: wybory, powszechny dostęp do telewizji, radia i coraz szerszy dostęp do internetu, do tego powszechna edukacja, itd. Niemniej obrazy te skrywają pod pozorną partycypacją realne wykluczenie. Poczynając od anarchistycznej krytyki wyborów, jako zrzeczenia się wolności, a nie jej manifestacji, po krytykę szkolnictwa jako elementu nadzoru, hierarchizacji i wykluczenia właśnie, a nie włączenia. W przypadku telewizji, radia też jesteśmy biernymi uczestnikami, konsumentami taniej rozrywki i propagandy. Nasz wpływ i udział w kształtowaniu mediów, w treściach, jest ograniczony, marginalny, a w wielu przypadkach żaden - i to nawet wtedy gdy występujemy jako goście np. "Warto rozmawiać". Czy innego przedstawienia, którego nie warto oglądać.

Brak partycypacji w kulturze, przejawia się najjaskrawiej w wykluczeniu z debaty publicznej, przy czym wykluczenie to nie ma charaktery prawnego, ale odbywa się w szarej sferze ekonomii. Niemożliwość udziału,krytycznego spojrzenia i wypracowania sobie stanowiska wynika nie tyle z lenistwa, nie tyle z braku kompetencji, co z braku sił i czasu. Doskonale opisuje tą sytuację Chomsky. W wywiadzie udzielonym Domosławskiemu, stwierdza, że w polityce, w odniesieniu do kwestii społecznych, nie istnieje coś takiego jak ekspertyza. Są to kwestie, które jest w stanie ogarnąć każdy człowiek. To dlaczego nie ogarnia? Domosławski dopytuje się: "To znaczy, że ludzie nie chcą wiedzieć? Są leniwi?" Chomsky odpowiada:

"Ludzie, którzy pracują 50-60 godzin tygodniowo i walczą o przetrwanie za marny grosz, nie mają czasu ani siły".

W tej sytuacji ludziom pracy pozostaje słodki cycek kultury masowej, taniej rozrywki umilającej sen, podczas gdy elity układają nam świat, w którym przypada nam rola helotów.

Słodki cycek, albo walka o skrócenie czasu pacy, przy jednoczesnym wzroście płac i zatrudnienia. Obecny "konsensus" to wciąż panowanie uprzywilejowanych, przy postępującym (z braku oporu ze strony pracowników) wyzyskowi i marginalizacji.

Jak chcesz zmniejszyc czas

Jak chcesz zmniejszyc czas pracy i jednocześnie zwiekszyc płacę i zatrudnienie? W obecnym systemie to byłby reformizm utopijny który doprowadzi wszystkich do nędzy totalnej. Takie zabiegi to brak pojęcia o skutkach ekonomicznych takich działań. Takie lewicowe domaganie się szzczęścia dla wszystkich w kapitaliźmie. Kto Ci odda swój zysk? Prezesi firm, bankierzy? Premier i posłowie? Może lepiej zarabiający od Ciebie robole?
Albo całkowita zmiana systemu i zmiana świadomości albo nic z tego nie będzie.
Co Ty, Klara Zetkin XXI-go wieku jesteś?
Cała reszta artukułu to truizm, o którym każdy wie tylko ubrany w krytyczny płaszcz i autorytet Chomskiego.

każda godzina, nawet jedna,

każda godzina, nawet jedna, wyrwana kapitalistom, to małe zwycięstwo w walce klasowej. A co ty się tak martwisz o ten kapitalizm? trzeba cisnąć i wyrywać ile się da, aż doprowadzony do ściany upadnie.

to prawda, że jeżeli nawet

to prawda, że jeżeli nawet ludzie klasy pracującej chcieliby brać udział w kulturze to nie mają siły i czasu, nie mogą brać udziału w debatach społecznych lub ich organizować bo takowych nie ma, nie mogą publicznie wygłaszać sprzeciwu lub poparcia bo nie mają kiedy, nie mogą opuszczać pracy bo im nie zapłacą tych marnych groszy które zarabiają albo ich wywalą z roboty, pozostaje im wydzieranie lepszych warunków od pracodawców i to tak żeby w tej pracy jakoś pozostać. Faktem jest że namiastkę uczestnictwa w polityce, kulturze organizują ludziom ci bardziej uprzywilejowani (media, politycy) co się sprowadza do tego, ze w niej nie uczestniczą. Tani spektakl na odczepne. Do wypowiedzi wyżej odniosę się tylko, ze trzeba artykuły czytać ze zrozumieniem, żeby później osądzać autorów. Utopią jest myślenie o łatwości zmiany mentalności ludzkiej i tym samym systemu. Zmiana mentalności to proces rozłożony w czasie na lata, a zmiana systemu, dziesiątki lat, może wieki. Nadzieja w tym, ze do zmiany kiedyś dojdzie, naturalną drogą doświadczeń i poszerzania się wiedzy i świadomości ludzkiej.

Ja się Xavier nie martwię

Ja się Xavier nie martwię o kapitalizm tylko o ludzi.
aware, ja artykuł zrozumiałem.
Reformizm nic nie daje, a rewolucja jak nie bedzie poparta przez wszystkich to będzie tylko kolejnym wypadem grupki uszcześliwiaczy na siłę z wizją raju na ziemi. Ot smutny wniosek.

To za dużo się martwisz.

To za dużo się martwisz. Nawet w kapitalizmie przez jakiś czas (zwłaszcza po II wojnie światowej) liczba godzin pracy spadała, a wynagrodzenie rosło i jakoś ludzie nie głodowali - nie musze chyba przypominać, że jeszcze w XIX wieku robotnicy pracowali zwykle po 12-16 godzin dziennie w skrajnie nieprzyjaznych warunkach i za głodową płacę (wtedy głodowali, mimo że pracowali na okrągło).

Nie twierdzę, że reformizm to dobra droga i że coś da się trwale zmienić w ramach obecnego systemu, ale nie zgadzam się, że walka o wyższe płace i mniej godzin pracy to droga do nędzy. Tak się po prostu - wyszarpując każdą godzinę i każdą złotówkę - realizuje walka klasowa w kapitalizmie. To taka rewolucyjna gimnastyka - przygotowywanie się do głównego starcia.

No i co to znaczy "wszyscy" poprą rewolucję? Przecież to oczywiste że rewolucje odbywają się przeciwko aktualnie rządzącej klasie - która przecież z własnych przywilejów dobrowolnie nie ustąpi. Inaczej rewolucje w ogóle byłyby niepotrzebne.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.