The Hobbit: Droga kapitału tam i z powrotem

Świat | Prawa pracownika

Związek zawodowy aktorów w Nowej Zelandii, NZ Actors Equity, wezwał międzynarodowe związki aktorów do wpisania filmu „The Hobbit” na czarną listę. Umieszczenie filmu na czarnej liście oznacza, że aktorzy będą odmawiać pracy przy danym projekcie. Na prośbę pozytywnie odpowiedziała Międzynarodowa Federacja Aktorów, oraz związki takie jak Canadian Actors Equity, US Actors Equity, Screen Actors Guild, UK Actors Equity, American Federation of Television and Radio Artists, Media, Entertainment & Arts Alliance (MEAA, Australia), oraz Alliance of Canadian Cinema, Television and Radio.

Peter Jackson, nowozelandzki reżyser znany z produkcji “Władcy Pierścieni”, zaatakował związek aktorów, twierdząc, że nie reprezentują wszystkich aktorów w Nowej Zelandii (co nie jest prawdą), oraz insynuując, że działają pod dyktando australijskiego związku, który próbuje zyskać wpływy na Nowej Zelandii. Dodatkowo, reżyser zagroził, że produkcja filmu The Hobbit zostanie przeniesiona z Nowej Zelandii, do Wschodniej Europy, gdzie wynagrodzenia statystów będą jeszcze niższe.

Pracownicy, którzy pracowali przy produkcji “Władcy Pierścieni” pracowali po 10-14 godzin na dobę, wraz z weekendami, za bardzo niskie wynagrodzenia, bez stałych umów i gwarantowanych przerw na posiłki, bez zwolnień chorobowych i płatnych urlopów, jako „samodzielni przedsiębiorcy”. Amerykanie pracujący na planie nazywali nowozelandzkich aktorów „Meksykanami na telefon” – gdyż można ich było łatwo zatrudnić w każdej chwili, za mniejsze stawki niż zagranicznych aktorów.

Jeden z pracowników zatrudnionych przy tworzeniu modeli dla „Władcy Pierścieni” został zwolniony pomimo iż miał stałą umowę. Zastąpiono go wynajętą firmą. Jednak udało mu się wygrać proces o nieuzasadnione zwolnienie. W odwecie umieszczono go na czarnej liście pracowników, których nie zatrudnia się przy produkcji filmów.

Producenci z Hollywood chętnie filmują na Nowej Zelandii, ze względu na o wiele niższy poziom wynagrodzeń, niż w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Australii.

Za: http://awsm.org.nz/?p=460

No i znowu łamistrajki ze

No i znowu łamistrajki ze Wschodniej Europy wszystko zepsują...

Polak potrafi.

Polak potrafi.

gdyby kręcili u nas, to

gdyby kręcili u nas, to premier bez charakteryzacji mógłby z powodzeniem dublować Golluma w scenach kaskaderskich :)

hehehe ;)

hehehe ;)

Zapraszamy :)

Zapraszamy :)

Raczej pojadą do Czech albo

Raczej pojadą do Czech albo do Bułgarii. Tam są studia współpracujące z Hollywoodem.

Oszaleć można. Ekranizacja

Oszaleć można. Ekranizacja Władcy była na poziomie. Z pewnością zaspokoiła próźnośc fanów tolkienowskiego świata fantasy (do których również się zaliczam). Wiadomo, że to przedsięwzięcie kasowe i nastawione na zysk jednak trzeba zauważyć, że dopiero teraz technika filmowa pozwala na uzyskanie właściwego efektu na ekranie. Niestety ta machina ma swoje okrutne tło... pięści się w kieszeni zaciskają, bo dlaczego dostęp do kultury ma się zawsze wiązać z mamoną, wyzyskiem. Czy mamy faktycznie wrócić na drzewo i nie móc obejrzeć filmu, posłuchać muzyki która jest na współczesnym poziomie technicznym bez finansowego wsparcia burżuazji? Dlaczego mam się skazywać na protest walorów estetycznych i oglądać filmy realizowane bez użycia techniki która kosztuje miliardy? Skąd biorą się te cholerne kwoty!? Jak tu stwierdzić, że kapitalizm jest zajebisty...

Zresztą po co mi stękać jeżeli hobbita też zciągnę z torrentów. Grosza nie dam. ;)

Łee, na takie epickie filmy

Łee, na takie epickie filmy (jakim będzie Hobbit) warto pójść do kina.
A jeśli Cię boli, to możesz do jakiegoś mniejszego i nie związanego z dużymi sieciami ;)

Fetyszyzm "poziomu

Fetyszyzm "poziomu technicznego", idealnego wyglądu, najnowszych gadżetów, itd... bezpośrednio wiąże się z "mamoną i wyzyskiem". Właśnie ten fetyszyzm, bardziej niż cokolwiek innego, zniewala ludzi.

Kultura nie musi być związana z fetyszyzmem. Właściwie nawet trudno nazwać kulturą słabiutkie fabuły takie jak "Avatar", które akurat mają efekty "na poziomie" - na mnie to nie robi żadnego wrażenia.

Czyli na drzewo?

Czyli na drzewo?

Nie na drzewo, tylko do

Nie na drzewo, tylko do roboty przy kręceniu filmów amatorskich, pisania powieści (to nie wymaga budżetu na efekty specjalne), itp...

To chyba nie zrozumieliśmy

To chyba nie zrozumieliśmy się. Ekranizacja tak epickiej powieści wydaje się być udana w momencie kidy zaprzęgnie się efekty specjalne, statystów, kostiumy etc. Nie osiągnę tego w amatorski sposób ile bym pracy w to nie włożył i jak dobra powieśc by nie była.

Mogę pisać książki, nagrywać płyty. Tylko w efekcie końcowym garażowej pracy dostaniesz rękopis (o ile dostaniesz bo będę się zastanawiał czy go komuś dam z założeniem, że go stracę) i nagranie mojego zespołu z trzech mikrofonów i szpulaka (echo garażu i szum ulicy gratis). To źle, że estetyka jest komercyjna i ładne musi być drogie i wiadomo co i kto ponosi za to winę. Czy Dream Theater grało by tak ładne kawałki gdyby Portnoy grał na amati i nagrywał to na kasprzaka? Skoro nie chcę być rozpieszczonym narcyzmem to jestem skazany na jakośc z garażu?

Dlaczego więc siedzimy teraz przy super komputerach z monitorami LCD, mamy w kieszeniach telefony, mp3-playery i lodówki w kuchni. To przecież "gadżety" wciśnięte nam przez system. Nie ma przebacz... Więc na drzewo.

Chyba jednak musisz

Chyba jednak musisz przyznać, że duża część nowoczesnych gadżetów jest zupełnie bezużyteczna i bardziej nietrwała, niż to co produkowano wcześniej. Nikt nie mówi o powrocie na drzewo, ale o umiarze i właściwej równowadze pomiędzy środkami a przekazem.

Od strony artystycznej, "Solaris" Tarkowskiego niczym nie ustępuje "Solaris" Soderbergha. Choć ten drugi film jest niby "nowoczesny" i bardziej efekciarski. Podobnie obie wersje "Diuny". Pierwsza, choć ma dość prymitywne efekty, jest zrobiona z o wiele większą wyobraźnią. Nie mówiąc już o Gwiezdnych Wojnach - tu przewaga starych filmów z rzekomo "kiepskimi efektami" jest oczywista.

Uzależnienie od nowinek technicznych jest jedną z podstawowych metod, jaką kapitał nami rządzi. Odrzucenie szaleńczego pędu do nowości i recykling starej technologii może pomóc w neutralizacji tej zależności.

tak. a dlaczego tak jest? bo

tak. a dlaczego tak jest? bo nauki humanistyczne nie nadazaja za technologia. jestesmy w stanie stworzyc taaaaakie machiny, tylko ze nie ma kogos kto spytalby: po co? i odwrotnie, nie tworzymy innych rzeczy, bo nie ma kogos, kto powiedzialby ludziom, ze to jest potrzebne. efekt? zyjemy w cywilizacji opartej na klamstwie, w ktorej ludzie wierza, ze samochody musza byc na benzyne, ze "demokracja partyjno-oligarchiczna" jest dobra, ze trzeba jesc mieso, ze komputer moze sie wieszac przes sam system operacyjny itd, dotyczy to praktycznie kazdej dziedziny.
a tej resztki filozofow i myslicieli, ktorzy zostali i tak nikt nie slucha...

Tolkien i cla ta kultura

Tolkien i cla ta kultura narosla wokol jego pisarstwa to syf.

skad sie biora takie kwoty?

skad sie biora takie kwoty? bo wszystko jest naciagniete na maxa.
wez sobie lekarzy, jakie sa stawki za zwykle badanie czy wizyte;P

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.