Własność
W XIX w. Pierre Joseph Proudhon napisał dzieło pt. „Co to jest własność?”, stwierdzając na początku i udowadniając przez kilkaset stron, że „własność to kradzież”. Od ponad stu lat niewielu ludziom dało to do myślenia. Sam Proudhon zapoczątkował ruch ideologiczny zwany anarchizmem, jednak jego dzieło „Co to jest własność?” jest dzisiaj nieco archaiczne. Pisane było w emocjonalnej reakcji oburzenia bzdurami wymyślanymi przez obrońców własności, których nazwisk dziś nikt niemal nie pamięta. Faktem jest, że Proudhon także nie jest powszechnie znany, jednak ideologia anarchistyczna, której jest ojcem, jest rozpoznawalną doktryną polityczną.
Proudhon, jak wszyscy wielcy anarchiści, dużo uwagi poświęcił pojęciu wolności, często twierdząc, że jest ona zaprzeczeniem własności. Tymczasem dzisiaj tzw. liberałowie (czyli dosłownie zwolennicy wolności) własności bronią jako wartości największej. Biorąc pod uwagę, że dzieło „Co to jest własność?” zdążyło nieco stracić na aktualności, postanowiłem napisać o tym ze współczesnej perspektywy.
Pochodzenie własności
Trudno dziś sobie wyobrazić świat bez własności. Wielu w wyniku swej niewiedzy myśli, że własność istniała zawsze, podczas gdy nawet dzisiaj są miejsca, gdzie własność nie istnieje. Dawno, dawno temu, i to nawet nie za siedmioma górami i siedmioma lasami, na słowiańskiej ziemi zwanej dzisiaj Polską nie było własności. Plemiona słowiańskie tego pojęcia nie znały. Na początku była kultura zbieracko-łowiecka. Każdy mógł sobie zebrać plon dzikich roślin i upolować zwierzynę leśną lub złowić rybę. Tak jest do dziś w plemionach pierwotnych np. w plemieniu Buszmenów.
Kiedy pojawiła się własność, trudno powiedzieć. Gdy plemię spotyka się z innym plemieniem, może następować wymiana towarów, czyli handel. Jednak to jeszcze nie implikuje własności. Własność mogła mieć miejsce, gdy plemiona zamieszkiwały obok siebie czyli był podział na towary "nasze" i "wasze". Jednak gdy przechodziły w ręce drugiego plemienia, zmieniały właściciela.
Wydaje się, że kamieniem milowym w zrozumieniu pojęcia własności był feudalizm i monarchia. A jak do tego doszło? Były różne plemiona. Jedne żyły ze sobą zgodnie, a inne nie. Gdy nie było zgody, to dochodziło do wojny i ona jest znana też wśród plemion nie znających własności. Z danych historycznych wiadomo, że na terenie dzisiejszej Polski pojawił się ród Piastów. Postanowił on podbijać Polan (obszar wokół Gniezna) i inne obszary i kazał im płacić haracz, który dzisiaj ładnie się nazywa podatkiem. Za co? Żeby nie przyszli znowu i nie spuścili łomotu, nie palili i nie gwałcili. Szlachetne, prawda? W taki sposób Piastowie opanowali ponad połowę obszaru dzisiejszej Polski.
Konsekwencje tegoż były znaczne. Ród zaczął siłą wprowadzać swoje prawa. Teren zajęty stanowił własność wypożyczaną królewskim czy książęcym urzędnikom. Oczywiście nie średniowiecze jest tu początkiem, a starożytność. Już w dziejach starożytnych różni królowie, począwszy od bliskiego wschodu (Mezopotamia, Egipt) mieli na własność potężne obszary.
Nie ma na to źródeł historycznych, ale pewnym jest, że każdy z rodów władców, zdobył władzę w wyniku podbicia i nakazu płacenia sobie haraczu (podatku). Czyli siłą zajął mienie. A jak się nazywa ktoś, kto siłą zajmuje mienie? Nie złodziej przypadkiem?
Z tego choćby można wysnuć podobny wniosek do Proudhona, że własność to kradzież. Być może, biorąc pod uwagę dzisiejsze uwarunkowania prawne, nie jest to dokładnie prawda, bo co innego jest kradzieżą, oszustwem, rozbojem, itd. Nie mniej jednak, z punktu widzenia dzisiejszego prawa, własność, a przynajmniej wielka własność, powstała w wyniku przestępstwa zwanego potocznie złodziejstwem.
Własność a kapitalizm
Oczywiście obrońcy kapitalizmu i własności będą twierdzić, że to było kiedyś, a teraz są bardziej wolnościowe stosunki społeczne i cała nasza cywilizacja opiera się na własności. Z pewnością nie cała. Istnieje pewna grupa rzeczy, które nie są niczyją własnością i grupa rzeczy, która wyzwoliła się z własności.
Do pierwszych należy powietrze i woda. Nie wszystkie zbiorniki wodne są czyjąś własnością, płaci się za jedynie dostarczenie wody, a do powietrza praw własności nikt sobie nie rości, przynajmniej na razie. Prywatyzacja wodociągów prowadzi wprawdzie nieuchronnie do przyznania komuś własności wody, ale na szczęście niewiele społeczności na to się zdecydowało i wiele z nich wraca do normalności i wodociągi na powrót uspołecznia.
Do drugich należą pewne, jak to mówi księgowość i rachunkowość, „wartości niematerialne i prawne”. Chodzi tutaj o programy, książki, czasopisma i artykuły, które są darmowe. Ilość tych drugich, się coraz bardziej powiększa i nawet same wielkie korporacje tworzą rzeczy darmowe po to, żeby wykończyć konkurencję, jak to się dzieje w przypadku spółki Sun Microsystems, która wspiera darmową wersję oprogramowania biurowego, żeby tylko zaszkodzić konkurencyjnemu Microsoftowi.
To są dowody, że nie cała nasza cywilizacja opiera się na własności, jednak tym, co się na niej opiera są stosunki społeczne. Oczywiście bardziej cywilizowane niż w feudalizmie, jednaj do bycia sprawiedliwymi im dużo brakuje.
Tak jak w feudalizmie, obecny system gospodarczy opiera się na haraczu, lecz teraz jest bardziej zaawansowany, bo posługuje się oszustwem.
Dlaczego na haraczu? Cały kapitalizm opiera się na handlu. W handlu cała sztuka polega, żeby sprzedać drożej to, co się kupiło lub wyprodukowało, niż wyniosły koszty produkcji i transportu. A czy nie można by sprzedawać po tej samej cenie, co się wyprodukowało lub kupiło? Oczywiście, że można, tylko że sprzedawca nie miałby z tego zysku. Ale fakt jest taki, że zysk jest motywacją wielu zbrodni, więc i tutaj nie jest usprawiedliwieniem. Z tego jednak wynika, że sprzedawca narzuca nam haracz w postaci prowizji od produktu, który zakupił lub wyprodukował. Istnieje w tym kierunku zmowa wszelkich sprzedawców, bowiem nie słyszałem o takim, który by sprzedawał z własnej nie przymuszonej woli ze stratą. Dokładnie tak jak pierwsi feudałowie narzucali ludziom haracz, tak to robi dzisiejszy handel i produkcja dóbr. A oszustwo? Pójdźmy do sklepu i spytajmy osobę sprzedającą dlaczego dany towar tyle kosztuje? O ile będzie miał ochotę nam odpowiedzieć na to pytanie, to będzie nam mówił wiele rzeczy, ale zwykle nie wspomni o swoje marży czy też prowizji, którą sam zarabia. Czasami stwierdzi, po prostu, „Bo to tyle kosztuje.” I na tym polega oszustwo. To wcale tyle nie kosztuje. To kosztowało cię, drogi sprzedawco, mniej, a ty mnie oszukujesz, że to tyle kosztuje.
Jednak wsadzanie do więzienia za takie haracze jest uznawane za łamanie wolności gospodarczych, choć wydaje się, że one są wolnościami do nakładania haraczy i do oszustw...
Jednak to nie jest największy problem z własnością w kapitalizmie. Bo jakie są źródła obecnej własności w kapitalizmie? Polska nie jest tu typowa, bowiem większość własności pochodzi z prywatyzacji. A co było sprywatyzowane? Ano to, co było wcześniej państwowe. A jak się stało państwowe? W wyniku nacjonalizacji. A jak nacjonalizowano? Ano siłą zabierano poprzednim właścicielom. Czyli kradziono? Oczywiście! A jak się nazywa osoba korzystająca ze skradzionej własności, mając świadomość tego? Paser.
Oczywiście tzw. liberałowie stwierdzą, że to dlatego, iż nie dokonano reprywatyzacji. Teza o tyle śmiała, co nieprawdziwa. Albowiem mienie przed prywatyzacją pochodziło z podboju (czyli zajęcia siłą mienia, czyli kradzieży) lub nadania przez władcę feudalnego, który zajął mienie siłą... Oczywiście można powiedzieć, że niektórzy się jego dorobili. Oczywiście, ale za pomocą haraczu zwanego marżą lub prowizją i oszustwa z tym związanego.
A na świecie? Podobnie jak z mieniem przed nacjonalizacją.
Tak czy owak, twierdzenie Proudhona, że własność to kradzież, nic nie straciło na aktualności.
Własność a wolność
Tak zwani liberałowie, czyli w dosłownym tłumaczeniu "obrońcy wolności", bronią własności zaciekle. A czy własność sprzyja wolności? Podam pewien przykład. Dany obywatel chce sobie posadzić drzewko wiśniowe. Najlepsza ziemia do tego jest u pewnego właściciela, który nic nie posadził. Oczywiście gdy istnieje własność, obywatel nie ma prawa posadzić drzewka. Gdyby własność nie istniała obywatel posadziłby go swobodnie. A więc własność sprzyja wolności czy nie?
A skąd wzięło się niewolnictwo, czyli jawne zaprzeczenie wolności? Oczywiście z własności. Chwytano bezbronnych ludzi i traktowano ich jako własność. Własność ogranicza wolność i dzisiaj. Ten kto ma więcej własności de facto zmusza tych, którzy jej nie mają lub mają jej mniej, żeby wykonywali różne usługi zwane pracą. Zamiast tego mogliby oni robić to, co sobie tylko zamarzą. Ale przy istnieniu własności, a co za tym idzie nierówności nią powodowanej, mają wybór: ograniczyć swą wolność na rzecz dysponenta większej własności, albo umierać z głodu. Z tego wynika, że człowiek do pracy jest przymuszany biologicznie. A przymuszanie do pracy jest niewolnictwem.
Własność a równość
Teraz o równości jako wartości społecznej czy uniwersalnego prawa, już nikt jakoś nie wspomina, choć nadal hasło widnieje na godle francuskim. A jak sprawa wygląda w samej Francji?
Proudhon był Francuzem i w kwestii równości niewiele się zmieniło od jego czasów. Są wciąż tacy, którzy mają ogromne posiadłości ziemskie czy własności gospodarcze oraz tacy co żebrzą na ulicach, żeby przeżyć. A jak do tego ma się własność? Właśnie dokładnie to powoduje.
Teoretycznie można by sobie wyobrazić sytuację, że własność istnieje i istnieje też równość w wartościach materialnych. Dzielimy wszystkie dobra przez ilość mieszkańców i rozdajemy. I tu zaczyna się pierwsza trudność. Bo jak podzielić maszynę w fabryce? Pokroić na kawałki? Przecież takim działaniem straci ona swoją wartość i ci, którzy dostaną ją po kawałku od razu staną się nierówni wobec innych. Można podzielić własność tak, że każdy ma swój udział np. w maszynie, czy w fabryce a nawet w państwie. To nam nie da nic innego jak gospodarkę rodem z PRL, gdzie wszystko było państwowe, a obywatel i tak nie miał żadnych praw do tego, bo to było państwa, a nie jego. Czyli zmieniłby się tylko właściciel, a nierówność pozostałaby, choć rzeczywiście istotnie zostałaby zredukowana.
Biorąc pod uwagę te wszystkie możliwości, należy jasno stwierdzić, że równość materialna istnieje tylko wtedy, gdy własność nie istnieje. Własność jest przeciwieństwem równości.
No ale zajmijmy się wolnością wobec prawa, bo większość filozofów, a o rządzących nawet nie wspomnę, o całkowitej równości już dawno zapomniała. A czy jesteśmy przynajmniej równi wobec prawa, jak to twierdzą różne konstytucje, biorąc pod uwagę istnienie własności?
Własność, jak wykazałem powyżej, wyklucza istnienie równości materialnej. Prawo jest zawiłe i z tego cieszą się prawnicy, bo ich profesja kwitnie. Ich usługi kosztują, a im lepszy prawnik, tym wyższa jego cena. Wielokrotnie zdarza się tak, że obywatel ma rację, ale spór prawny przegrywa, bo nie stać go na wygranie tegoż sporu. Natomiast bogatszego obywatela stać na wygranie sporu nawet jeżeli nie ma racji. Z tego wynika, że bogacz jest bardziej uprzywilejowany wobec prawa. A uprzywilejowanie wyklucza równość.
Własność i przestępczość
Większość przestępczości jest przeciwko własności. Kradzież, oszustwa i rozboje to wszystko po to, żeby własność przejąć od kogoś innego. Gdyby nie było własności, tych przestępstw też by nie było.
Są oczywiście też gwałty i zabójstwa. Gwałty mają jedynie słabe powiązanie z własnością, ale jednym z podstawowych motywów zabójstw jest własność. Ile to już mordów było dla tego, że ktoś chciał się wzbogacić czyli nabyć większą własność. Zresztą niemal każde zabójstwo jest czynione w imię własności. Zbrodnie w afekcie na tle zdrady małżeńskiej wynikają przecież z traktowania małżonka jako własność.
Wojna jako zbiorowe zabójstwo od samego początku dotyczyła własności i tak jest do dzisiaj. Próbuje się mydlić ludziom oczy, że to z powodu innych wartości, ale przecież wszystkie ostatnie wojny były o własność ropy naftowej.
Ponadto własność, co udowodniłem wcześniej ma podstawowy wpływy na istnienie nierówności, a istnieją badania wskazujące na ścisły związek przestępczości z nierównością materialną.
Pojęcie własności można na koniec rozszerzyć: Własność to przestępczość.