Wojna
System (Wszechświat/Bóg/Tao czy jakkolwiek inaczej) jest samoregulujący. Jeśli króliki na wyspie zaczną się za bardzo rozmnażać zniszczą roślinność, która jest jednocześnie ich pokarmem, więc z braku pokarmu zaczną zdychać, zmniejszy się ich liczebność i równowaga zostanie zachowana. Jeśli jednak zjedzą całą trawę, nie będzie się ona miała z czego odrodzić - nawet jeśli wyginą wszystkie króliki. Nie znaczy to, że energia, która istniała pod postacią trawy czy królików zniknęła. Może ona ewentualnie zmienić formę.
Zatem dla Systemu nie ma zagrożenia. Pytanie tylko czy odskoczyliśmy w ewolucji na tyle daleko od przykładowych królików, by uniknąć samozagłady? Czy może raczej: dorównamy królikom w sztuce przetrwania (bo gatunki jeśli giną, to raczej z ręki człowieka)? Zwierzęta, które nie mają na tyle arogancji, by próbować podporządkowywać sobie naturę (czyt. wszystkie poza homo "sapiens") doskonale zarządzają swoim przetrwaniem.
Człowiek jednak próbuje nazywać się czymś więcej niż zwierzę. Tylko człowiek dla osobistych zysków potrafi knuć światowe intrygi, by po trupach niewinnych dzieci dojść do chwilowego bogactwa czy chwilowej władzy.
Wojna jest tym co narodziło się jako wynik nowopowstałego upośledzonego gatunku, jakim się okazał homo sapiens (co oznacza, o ironio!, "rozumny").
Nie istnieje nic gorszego nad spory siedzących za biurkami magnatów, tłukących się cudzymi rękami, osierocając cudze dzieci i przelewając cudzą krew.
Kompletnym kretyństwem jest jakiekolwiek poparcie którejkolwiek wojny. Nie ma słusznych wojen. Są jedynie cwane wytłumaczenia i motywacje. Tak jak każdy proszek do prania można fenomenalnie zareklamować, aby wydawał się najlepszy, tak każdy spór można poprowadzić w odpowiedni sposób, aby tępe masy i opinia publiczna uznała za słuszne wypowiedzenie wojny lub reakcję na nią!
Doskonałym pretekstem i podstawą każdej wojny mogą być dwie rzeczy:
- religia
- ojczyzna
Oba idiotyczne wymysły są wpajane ludziom od najmłodszych lat. Aby głosować na prezydenta trzeba mieć ukończone min. 18 lat, ale religia jest nam wpajana od małego. Samodzielne myślenie odnośnie pewnych kwestii jest w nas zabijane od pierwszych lat życia.
Religia mówi: jestem najsłuszniejszą drogą do Boga, jestem najsłuszniejszym sposobem wypełniania woli Boga, ja wiem najlepiej jaka jest wola Boga, kto mnie praktykuje wygrał już przed startem, inni mają pecha. Ludzie zabijają się w imię tego do czego są przywiązani uczuciowo. Rozumiem obronę bliskich osób, lub bezbronnych - to jest naturalne i występuje w przyrodzie od zawsze. Człowiek jednak poszedł o krok dalej w szukaniu sobie powodów do rozróby: zaczął się przywiązywać uczuciowo do ideologii. Dlatego przywiązuje się do tego, że Boga należy nazywać w taki sposób jak go nauczono, a inny sposób będzie już obrazą, za którą gotów jest zabijać.
Podobnie władze państw trzymają skretyniałe masy w duchu patriotyzmu, aby te nie używały, broń Boże, własnego rozumu, lecz były im posłuszne na każde zawołanie: "za ojczyznę!" Za ojczyznę można zabijać dzieciom rodziców, lub same dzieci. Ktoś powiedziałby: "więc mamy nie bronić naszych domów, naszych posiadłości, naszych granic, państw i rodaków?"
Odpowiedź: jeśli nawet bardzo dobrze zorganizowana grupa przestępcza napada na określony obiekt, to unicestwienie jej przez specjalistyczne oddziały interwencyjne nie wymaga zazwyczaj bombardowań, śmierci setek tysięcy ludzi, i prawie nigdy dzieci. A gdyby państwa nie zasiewały wśród uczuć ludzkich przywiązania i poczucia wartości do czegoś niewidzialnego zwanego Patrią, nie byłoby ataków angażujących całe armie, lecz co najwyżej pojedyncze mafie. Do wypowiedzenia wojny bowiem, potrzebne jest poparcie rządu, opinii publicznej i poczucie tożsamości narodowej.
Zatem gdyby nie granice i idiotyczne "tożsamości narodowe", nie byłoby okazji przelewać niepotrzebnie aż tylu hektolitrów niewinnej krwi, ryzykując doszczętnym zniszczeniem planety (jedynej jaką dysponujemy) oraz skazywać przyszłych pokoleń na efekty promieniowań nuklearnych. Wojna jest najgorszym wynikiem ludzkiej głupoty, braku rozsądnego gospodarowania terenem (zajmowanie czego się tylko da), chorobliwego kocenia się i obojętnego podejścia władz świata do jednostek tworzących masy.
Wojna to jedna z desperackich odpowiedzi natury na chorobliwy przyrost sięgający siedmiu miliardów osobników, oraz na nakłanianie przez kościół do dalszego kocenia się na potęgę (jak gdyby Chiny i Afryka już same nie przekraczały liczby rozsądnego przyrostu, wg. kościoła mamy im jeszcze pomóc).
Wojna jest więc nie tylko nieunikniona, zważywszy na system edukacji (patriotyzm, kościółek), ale i konieczna - według odwiecznej zasady Wszechświata dążenia do równowagi w naturze.
Michał J. Będkowski