Wzniosłość, mit, afirmacja

Kultura | Publicystyka

Mamy w dzisiejszej Polsce okazję obserwować pewną specyficzną i intensywną sytuację. Kraj, który powoli dojrzewa do świadomości własnej peryferyjności przechodzi przez okres niespokojnej krzątaniny wśród elit. Społeczeństwo - którego, co istotne, znacznej części w obecnym układzie ekonomicznym powodzi się zadowalająco - przechodzi w stan remisji i przestoju. Jest to jednocześnie chwila, kiedy elity polityczne i ekonomiczne rozgorączkowane są w poszukiwaniach koncepcji, jaka pozwoliłaby przypieczętować obecną hegemonię kapitału mitem założycielskim. Po Polsce grasuje barbarzyński wręcz głód wielkości. Wielkość staje się obiektem fetyszystycznego pragnienia wzniosłości i szyldem powszechnej ideologii. Etos i model chrześcijańskiej moralności odchodzi do lamusa, skompromitowany przed wyższą klasą średnią: wizerunek PiS i środowisk kojarzonych obecnie przede wszystkim z Radiem Maryja nie ma niezbędnej "przyczepności", by powielać i reprodukować system.

Ta żądza wielkości trawi pokolenia, które odrzuciły dotychczasowy model stawiający na miejscu najwyższej wartości miłość i jej poszukiwanie. Miłość, jako funkcjonalny nośnik ideologiczny szybko przeistoczyła się we własną karykaturę, jako wehikuł przeszła przeobrażenie od stadium eksplozji, której dopatrywać można się jeszcze w okresie PRL lub wcześniej, po chwiejność a obecnie w przede wszystkim wyparcie i własne przeciwieństwo. To etos beznamiętnego okrucieństwa rynkowego przebija się obecnie silniej niż narażająca na niewiadome i irracjonalne zachowania miłość. Hedonizm emocjonalny przeobraża się w konsumpcyjny - świadcząc jednocześnie o rozwoju społeczeństwa - ogłuszonego tą nagłą świeżą perspektywą. Ta spóźniona ewolucja wynika ze swoistości historii Polski, co interesujące - ta sama makdonaldyzacja i urynkowienie stosunków społecznych to koncepcja skompromitowana i wypierana obecnie z praktyki głównego nurtu ideowego państw majętniejszych.

U nas ta wzniosłość - nie będąc jeszcze samodzielnie ugruntowaną - histerycznie poszukuje obecnie nowego nośnika. Fundamentem pod funkcjonowanie tego nowego konstruktu ideologicznego może stać się forsowana obecnie koncepcja historycznej wiktorii i tryumfu. Ta historyczna wiktoria i mit założycielski Polski funkcjonuje od lat, jest nim nietykalna "Solidarność" - ona i jej tryumf ma nam wytyczać granice, skłaniać nas do afirmacji systemu na poziomie przeciwstawiana wrogiej, zabitej przeszłości. Co bardzo interesujące, model ten podświadomie zakłada i obowiązkowo włącza w siebie wiarę w możliwy powrót, znienawidzonych czasów "komuny", sprzedaje nam też i podaje jako gotowy produkt zestaw pojęciowy z demokracją i wolnością na czele, które mogą być zrozumiałe dla członków społeczności dopiero przez pryzmat kulturowej dominacji indywidualizmu.

To historyczne zwycięstwo samo w sobie nie jest wystarczające dla szerokich grup społeczeństwa, poszukują oni dla siebie dodatkowo zarysowanego historycznie i wciąż żywego [atrakcyjnego] wroga - ku takiej opcji zwraca się niegasnąca rusofobia. Dla środowisk politycznych bliżej centrum wróg w realiach kapitalistycznej swobody rynkowej jest już nośnikiem zbędnym, jeżeli liberalne kręgi są bowiem w stanie poprzez hegemonię kulturową formować rzeczywistość przez pryzmat faworyzowania swobody kapitału jako naczelnej wartości, wówczas wróg staje się ruchomy, nie zaś skonkretyzowany jak w konserwatywnej wersji.

Powstaje wobec tego specyficzny układ, z perspektywy którego jesteśmy w stanie rozrysować mapę wszystkich obecnie stronnictw politycznych. IPN, ECS, kult JP2, katastrofa smoleńska - to fundamenty poszukiwań szeroko dostępnej wzniosłości. Potrzeba tej ideologicznej sublimacji wywodzi się wprost ze społeczeństwa, natomiast intencje poszczególnych elit wysuwających kolejne propozycje nie są motywowane chęcią realizacji tej potrzeby lecz koniecznością gaszenia ewentualnego pożaru i zażegnania kryzysu. Tak jak istnieje wiele szablonów funkcjonowania tego wehikułu spajającego społeczeństwo, tak samo materialistycznie i ekonomicznie wszystkie opcje koniec końców proponują to samo - wspomniany wcześniej hedonizm konsumpcyjny realiów rynkowych.

Chociaż to lewicy w Polsce zarzuca się brak koncepcji spójności i haseł, które pozostawałyby aktualne, to o wiele silniej pozbawiona swojej własnej koncepcji wzniosłości wydaje się być konserwatywna strona sporu, a najniezręczniej w tej sytuacji czuje się liberalizm, który jest triumfującą obecnie ideologią, ale całkowicie paraliżuje go ta konieczność szukania ujścia dla potrzeby odczuwania heroizmu w społeczeństwie - heroizm, wróg i bohaterstwo nie jest bowiem czymś, czego same elity kapitalistyczne, zajmujące w neoliberalnym schemacie najwyższe miejsce, czułyby potrzebę. Stąd milczenie lub krótkoterminowe przyłączanie się do mitu i fali wywodzącej się z innych stronnictw i ugrupowań.

Jeżeli jednak potrzeba uwznioślenia nie zostanie zaspokojona, społeczeństwo potencjalnie rozpocząć może poszukiwania odbicia swych wyobrażeń o własnym miejscu w życiu i świecie i znaleźć może je w zamiast w bezpiecznej strefie jednowymiarowej konkurencyjności [tu kwintesencją tego pędu są słowa 'elastyczność' i 'innowacyjność'] w działalności rewolucyjnej i dewastatorskiej dla dotychczasowych struktur. Bardzo interesującym przykładem może tu być tocząca się i powracająca od czasu do czasu dyskusja na temat propozycji, by uczynić wybory parlamentarne czy też prezydenckie obowiązkowymi dla wszystkich obywateli. Jest to kwintesencja aktywności systemu na rzecz poparcia swoich własnych działań.

Nie przedstawia się to jednak tak jednowymiarowo, jak pragnąłby tego sam system, równie dobrze bowiem ta wymuszona frekwencja mogłaby skłonić społeczeństwo do wprowadzenia w obieg polityczny siły nieszablonowej i postępowej, zagrażającej dotychczasowemu układowi sił. Jeżeli przypatrzymy się z jaką jednomyślnością partie polityczne łączą się w święceniu [czynnym lub biernym] Jana Pawła II, a także jak do mainstreamu nie przebija się żaden głos krytyki skutków transformacji, możemy pokusić się o pobieżną analizę interesów klasowych i stwierdzić bliźniaczą genezę i rodowód klasowy wszystkich obecnie elit politycznych w Polsce. Trudno odnaleźć obecnie prawdziwie kontrkulturowe i nonkonformistyczne środowiska, które byłyby w stanie stać się motorem ruchu reformatorskiego a nie byłyby zainteresowane w bliższej lub dalszej perspektywie jedynie funkcjonowaniem w istniejącym modelu ekonomicznym.

Alienacja jednostek i pozostawienie ich sobie samych we własnym dążeniu do konsumpcji i mnożenia bogactw doprowadziła do sytuacji w której społeczeństwo zupełnie wycofało się z życia zbiorowego, choć dawniej funkcjonowało na zasadzie wspólnotowej. To wycofanie jest sytuacją, która sprzyja magazynowaniu agresji i gniewu za niepowodzenia i pogłębiające się rozwarstwienie. To geneza pożaru, jaki świeża wzniosłość będzie miała za zadanie ugasić. Ten ideologiczny konstrukt pragnie być bezapelacyjnie bezwarunkowy. Każdy spoza kręgu afirmacji ma stać się ze skutkiem natychmiastowym wykluczonym z zarysowanej jako triumfująca wspólnoty. Żywy lub nie, ale wciąż wróg pozostaje punktem wyjścia do kontestacji wielkości funkcjonującej mitologii społecznej. Proponowana obecnie wzniosłość jest także specyficznie regionalna i prowincjonalna - nie jest to mit uniwersalny czy ponadnarodowy, a wręcz przeciwnie, swoiście ograniczony do genezy i historii klas najusilniej zainteresowanych zjednoczeniem wokół idei doniosłości i charakteru ostatecznego obecnych realiów w Polsce.

Czym jest wobec tego ta wzniosłość? Sposobem paraliżowania, terapią, instrumentem panowania a także formą rozładowywania kompleksów narodowych. Nie jest to jednak zjawisko tak konkretne jak poszczególne przytaczane przykłady. Ta doniosłość i historyczność jest pożądana z równą siłą przez dziennikarzy prezentujących jako najważniejsze informacje dnia historie zagubionego w lesie czy chorego dziecka, czy także polityków na krawędzi wojny z Rosją i Białorusią. Konkretne grupy interesów i ośrodki kapitału są o tyle bezpieczne i nietykalne, iż ich interesy są realizowane zupełnie niezależnie od funkcjonujących ram pojęciowych tej mitologii, niemniej to właśnie to skuteczne funkcjonowanie mitu pacyfikującego na wypośrodkowanej płaszczyźnie całe społeczeństwo, zapewnia tym grupom interesu właśnie bezpieczne, trwające panowanie.

Przybieranie na sile w ostatnim czasie starań mających skonsolidować ten narodowy mit wskazuje na rosnące zagrożenia dla panowania obecnej hierarchii historycznej. Te zagrożenia będą wywodzić się wprost ze starzenia się społeczeństwa i zmiany pokoleniowej, wydaje się również, że słabnący konserwatywny kościół pociągnąć za sobą w dół wraz ze spadkiem popularności może podsycany kult papieski. Wielka potrzeba heroizmu w społeczeństwie, wzniosłości wydarzeń siłą rzeczy będzie musiała znajdować stałe ujście - a czy za to posłuży nowa fala, tendencja do powrotu we wspólnotowe pojmowanie charakteru społeczeństwa, czy też nostalgia za znaczeniem zostanie rozładowana na poziomie konformistycznych produktów, jakie bezustannie serwują instrumenty propagandy systemowej, pokaże najbliższa przyszłość. System zrobi wszystko, by połączyć się z nośnymi schematami historycznymi, tak by puenta przemawiała na jego korzyść, Janek Wiśniewski padł - za OFE.

"Społeczeństwo - którego,

"Społeczeństwo - którego, co istotne, znacznej części w obecnym układzie ekonomicznym powodzi się zadowalająco..."
- cokolwiek, wątpliwa teza

Niestet, ale to jest prawda,

Niestet, ale to jest prawda, wez na przyklad ilosc ludzi zarabiajacych powyzej sredniej- okolo 1/3 pracujacych, wszystko zalezy jak rozumiec "znaczna".

To że ktoś "zarabia

To że ktoś "zarabia powyżej średniej" samo w sobie też nic nie znaczy. Jak ktoś zarabia np. 50-100 zł więcej, to raczej ciężko w jego przypadku mówić o jakiejś niesamowitej poprawie względem ludzi zarabiających równowartość średniej lub niewiele mniej. No i niby można dowolnie naginać znaczenia używanych słów, ale "znacznej części społeczeństwa" w kontekście pozostałych 2/3 zarabiających poniżej średniej mimo wszystko zakrawa na jakąś kpinę.

bat terroru ekonomicznego

bat terroru ekonomicznego czyli bezrobocie oraz 20 lat propagandy neoliberalnej głównych korporacyjnych mediów to powód że w polsce panuje bierność i apatia

przy ok 15 mln ludzi

żyjących po niżej lub na granicy minimum socjalnego i dalszych paru milionach odrobine wyżej tego minimum teza autora naciongana, przy chronicznym bezrobociu wachającym się między 11-20% teza baardzo naciongana

tu jest wiecej wątpliwych

tu jest wiecej wątpliwych tez, np liberalizm w Polsce ma mnóstwo mitów o wrogach - terorrystach, związkach, roszczeniowych "przeżytkach komunizmu" itp a ostatnio anarchistach :) liberałowie gadaja o tym w kółko. Maja też mity o heroicznych Prywatnych Przedsiębiorcach, soli tej ziemi, łupionych podatkami przez bezdusznych biurokratów z którymi bohatersko walczą. Zbudowali nawet na tej podstawie całą fikcyjną martyrologię tak jakby tym 10 milionom ludzi z Solidarności naprawde kiedyś chodziło o wprowadzanie dzikiego kapitalizmu.
W świecie mitologii liberalizm czuje się jak ryba w wodzie.

Są to mitologie

niemniej, nie są to mity ani wizje wzniosłe czy bohaterskie. wspomnieni heroiczni prywatni przedsiębiorcy to pozbawiony nośności wątek ideologiczny, który oddziaływanie na społeczeństwo ma marginalne.

Uważam że całkowicie się

Uważam że całkowicie się tu mylisz. Jest to maksymalna wzniosłość na jaką stać zwolenników systemu który opiera się na gromadzeniu zysków, więcej nie da się wymagać od tej ideologii. Ale co najważniejsze ma duży wpływ na społeczeństwo, co więcej ty sam to widzisz:
"Alienacja jednostek i pozostawienie ich sobie samych we własnym dążeniu do konsumpcji i mnożenia bogactw doprowadziła do sytuacji w której społeczeństwo zupełnie wycofało się z życia zbiorowego, choć dawniej funkcjonowało na zasadzie wspólnotowej."
Ten mit ma taki wpływ, że w wielu przypadkach "założeniem własnej dzialalności gospodarczej" macha się jak marchewką przed nosem, a olbrzymia większość pracowników, których działalność (tzn praca) jest z natury rzeczy zbiorowa próbują imitować (a przynajmniej tak ja sami widzą, bo oczywiście tak naprawdę nie mogą jej imitować) działalność tych przedsiębiorców, bo jest ona z natury rzeczy indywidualna.

Możliwe że źle identyfikujesz również źródło części tych "narodowych mitów" tzn w konserwatyzmie, uważając że:
"Dla środowisk politycznych bliżej centrum wróg w realiach kapitalistycznej swobody rynkowej jest już nośnikiem zbędnym, jeżeli liberalne kręgi są bowiem w stanie poprzez hegemonię kulturową formować rzeczywistość przez pryzmat faworyzowania swobody kapitału jako naczelnej wartości,"
Swobody kapitału jak najbardziej, ale już nie swobody pracowników. Dlatego liberalizm rozpowszechnia również narodowe a czasem rasistowskie mity, skierowane np przeciwko pracownikom z innych krajów, imigrantom

To, że

założywszy nawet, że to to jest tą maksymalną wzniosłością na jaką stać zwolenników systemu, nie zmienia w moim przekonaniu faktu, że jest to wzniosłość, która nie ma nośności społecznej a jedynie indywidualną. Sam zacytowałeś fragment, którym chciałem się teraz posłużyć. Wzniosłość jako mit z zasady jeżeli ma mieć społeczny charakter oddziaływania i zaspokajać wzniosłość wedle mojej definicji musi mieć charakter mitu i obiektu ideologii wspólnotowej.

Co do drugiej części całkowicie się nie zgadzam, to polska odmiana konserwatywnego liberalizmu może sprawiać takie wrażenie, albowiem Polska nie wykształciła w toku własnego kapitalizmu naturalnej klasy mieszczaństwa liberalnego. Niemniej siły liberalne jakie funkcjonują są równościowe i tolerancyjne - to klasy pracujące same zamykają się w ksenofobii i rasizmie czyniąc sobie z tego miejsca bastion obrony własnego relatywnego poczucia bezpieczeństwa. Lud może być wyjątkowo reakcyjny a liberalizm jest tu przeciwstawny.

Co do pierwszej kwestii jest

Co do pierwszej kwestii jest to w takim razie dość zabawne, bo to taka definicja która z góry ma skreślać społeczne mity nawet o ogromnej nośności ale majace indywidualistyczną treść. To rzeczywiście wykluczałoby z góry liberalizm tak jak piszesz, ale po co taka definicja, której jakimś założeniem jest że jedna z dużych ideologii nie ma i nie może mieć mitów? Jak rozumiem ma tylko i wyłącznie "fakty"? :)

Siły liberalne w Polsce nie są równościowe, wręcz wychwalaja nierówności jako pozytywne, a równość to jeden z "przeżytków komunizmu" Tolerancyjne są tylko w niektórych kwestiach, geje ok, ale z brudnych bezdomnych nalezy oczyścić miasto bo to razi poczucie estetyki "porządnych obywateli/podatników". Być może nie wpadły ci też w rece te numery "Wyborczej" gdzie były przedruki Oriany Fallaci, sprowadzające się do tego że arabscy imigranci to robactwo roznoszące choroby w Europie (dosłownie) to było kilka lat temu
Możliwe że polski liberalizm jest w rzeczywistości konserwatywnym liberalizmem, ja patrze na to przez pryzmat sytuacji w Polsce.

Liberalizm z całą pewnością może być wyjątkowo reakcyjny, postępowość jest w jego przypadku mocno selektywna, jest to taki kwiatek do kożucha. Można odnieść inne wrażenie kiedy uwzględnia się tylko ich język o "unowocześnianiu" ale nie zapominajmy o co chodzi - to "unowocześnianie" to cofanie się wstecz społecznie! To jest postawione na głowie

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.