Zwolnienia w NC+ za brak lojalności na Facebooku
29-letni Michał pracował w call center. Zajmował się sprzedażą telewizyjnej platformy n. Gdy po połączeniu n-ki z Cyfrą+ abonenci zaczęli się buntować i pojawiły się krytyczne teksty w mediach, Michał jeden z nich wrzucił na swój profil na Facebooku i skomentował: "Lubię to". Dwa dni później musiał odejść z pracy, bo uznano, że "działa na szkodę firmy".
29-letni Michał zajmował się telefoniczną sprzedażą telewizyjnej platformy N w call center od czterech lat. Nowa oferta NC+ nie spotkała się z przychylnością klientów, głównie ze względu na zwyżkę cen. Sprawa stała się głośna w mediach.
Michał jeden z takich artykułów wrzucił na swój profil w sobotę (23 marca). To tekst z internetowych stron "Gazety Wyborczej" pod tytułem "Abonenci NC+ oburzeni drożyzną. Prezes: Jestem zaskoczony taką reakcją". Michał komentuje to krótko popularnym na FB: "Lubię to". Na swoim profilu nie występuje on pod pełnym nazwiskiem - poza tym ma profil zamknięty, mają do niego dostęp tylko jego znajomi. Wśród nich jest także kilkadziesiąt osób pracujących z nim w call center. Ktoś orientuje się, że Michał komentuje też podobny tekst na profilu swojego znajomego, gdzie pisze np. "Ciekawe, ilu odejdzie, zanim pójdą po rozum do głowy".
W poniedziałek, kilka godzin po pojawieniu się w pracy, Michał zostaje wezwany do dyrektora. Pokazano mu kartkę z wydrukowanym wpisem na jego profilu na FB oraz komentarzami na "ścianie" kolegi.
- Powiedziałem, że zamieściłem artykuł, gdyż był ciekawy i dotyczył naszej nowej oferty. Podkreśliłem, że nie udzieliłem żadnego komentarza, który mógł mieć negatywny wydźwięk - relacjonuje spotkanie Michał. Zarzucono mu jednak, że robi czarny PR wśród swoich znajomych, że nie utożsamia się z nową ofertą i polityką firmy. - Nie przedstawiono mi żadnych zarzutów odnośnie złamania procedur czy regulaminu firmy. Dyrektor wyciągnął papier z rozwiązaniem umowy za porozumieniem stron, które było już przygotowane - mówi Michał. - Nie powiedziano mi o żadnej alternatywie, ale domyślałem się, że mogłoby nią być dyscyplinarne zwolnienie. Ale nie pytałem o to, bo założyłem, że jestem na straconej pozycji - dodaje. Michał powiedział tylko, co sądzi o takim traktowaniu po czterech latach pracy dla firmy, i podpisał dokument. Zaznacza, że nie tylko jego spotkały konsekwencje po firmowym "kryzysie na FB". Człowiek, który polubił wpis Michała, też dostał propozycję z "rozwiązaniem za porozumieniem". Innego pracownika call center, który zabrał głos w tej sprawie na FB, upomniano.
Pytam Michała Stryjeckiego, p.o. dyrektora ds. PR w NC+, czy pracowników poinformowano o konsekwencjach, jakie mogą być wobec nich wyciągnięte, gdy komentują na swoich prywatnych kontach zamieszanie wokół oferty nowej platformy.
- Nie komentujemy tej sprawy. Umowa została rozwiązana za porozumieniem stron - ucina Michał Stryjecki, odnosząc się najwyraźniej jedynie do sprawy Michała.
Takie rozwiązanie umowy zamyka ścieżkę sądową. - To zgodne oświadczenie obu stron. Takie rozwiązanie pracodawca proponuje często wtedy, gdy wie, że ma za sobą słabą argumentację. Na pierwszy rzut oka w tej sprawie nie było podstawy do dyscyplinarnego zwolnienia z pracy - mówi Monika Zakrzewska, ekspert rynku pracy Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. - Mogą pojawić się komentarze, które mogą być opacznie zrozumiane przez znajomych i narazić firmę na utratę dobrego wizerunku. W moim przekonaniu pracownicy powinni się powstrzymywać od pisania o tym, co się dzieje w ich firmie - dodaje.
- Tu chodzi o elementarną lojalność wobec własnej firmy, w której jesteśmy zatrudnieni - mówi nam anonimowo menedżer z dużej korporacji. Dlatego nie dziwi się, że korporacja rozstała się z pracownikiem, który nie dbał o jej wizerunek wśród własnych znajomych na Facebooku.
W zeszłym roku głośno było o kodeksie postępowania w mediach społecznościowych, jaki Grupa TVN rozesłała dziennikarzom. Punkt nr 5: "Nie zamieszczaj niczego, co mogłoby podważyć wiarygodność lub autorytet Twój, Twoich kolegów czy stacji".
- Te wskazówki dotyczące aktywności w social media były adresowane do dziennikarzy, którzy są w tym kontekście wystawieni na największe ryzyko - mówi Karol Smoląg, rzecznik TVN. A co z innymi pracownikami? - Są zobowiązani do zachowania poufności, jeśli chodzi o informacje dotyczące firmy i jej działalności. Równolegle z umową o pracę podpisują oświadczenie o zapoznaniu się ze stosownym zarządzeniem prezesa. Ujawnienie takich informacji byłoby złamaniem regulaminu pracy - tłumaczy.
Michał szuka nowej pracy. Po podpisaniu rozwiązania swojej umowy polubił profil "Anty NC+".
Za: http://wyborcza.biz/biznes/1,101558,13655815,Stracil_prace_w_NC___bo__po...