Google przejmuje pośrednika rezerwacji biletów lotniczych

Świat | Gospodarka

Na początku lipca, firma Google ogłosiła przejęcie ITA Software – firmy informatycznej pośredniczącej w globalnym handlu rezerwacjami na miejsca w samolotach pasażerskich. Transakcja, warta 700 milionów dolarów, została zatwierdzona przez dział antytrustowy Departamentu Sprawiedliwości USA.

ITA Software jest systemem rezerwacji porównywalnym z systemami Sabre, Amadeus, Galileo i Worldspan. Firmy pośredniczące w transakcjach rezerwacji działają za kulisami i niewiele o nich wiadomo. Ponieważ są własnością prywatnych funduszów, nie są zobligowane do publikowania raportów finansowych. Mało kto jest w stanie zinterpretować znaczenie kupna firmy takiej jak ITA przez Google. Takiej interpretacji dokonał Edward Hasbrouck na swoim blogu „The Practical Nomad”.

Ceny biletów lotniczych opierają się na opublikowanych taryfach, ale nie są to taryfy za fizyczne miejsce w samolocie. Cena przypisana jest raczej do zestawu reguł. Ponieważ linie lotnicze stosują overbooking (sprzedają więcej miejsc, niż mają w samolotach), cenę wyznacza tzw. "stopień dostępności biletu", a nie fizyczne miejsca dostępne w samolocie. Nie istnieje jednak centralna baza danych z informacjami o dostępności. Cena konkretnego biletu zależy od oficjalnego cennika rodzajów biletów i każdorazowej decyzji przewoźnika o potwierdzeniu dostępności danego rodzaju biletu. Wynika to z braku połączenie informacji o taryfach z aktualną informacją o dostępności biletów.

Tradycyjnie, agenci podróży stosowali narzędzia do odpytywania dostępności poszczególnych klas biletów u poszczególnych przewoźników i dostosowywali wyniki do wymogów klienta i widełek cenowych. Jednak zanik prowizji dla agentów podróży i zastąpienie ludzi automatycznymi algorytmami wyszukiwania zmieniło krajobraz w branży.

Przejęcie ważnego pośrednika na rynku sprzedaży biletów przez firmę wyspecjalizowaną w automatycznych algorytmach wyszukiwania i personalizacji reklam spowoduje, według Edward Hasbroucka, wzmocnienie trendu polegającego na odejściu od opublikowanych taryf do spersonalizowanych cen biletów, które nie będą przejrzyste dla konsumentów. Straci wtedy na znaczeniu obowiązująca dotychczas zasada, że każdy potencjalny pasażer starający się o taką samą klasę biletu uzyska taką samą cenę.

Odejście od tej zasady oznaczałoby, że pasażerowie nie będą mogli porównywać cen różnych biletów, a rządowe agencje kontroli nie będą miały możliwości weryfikacji, czy pewne grupy klientów nie są dyskryminowane.

http://hasbrouck.org/blog/archives/001879.html

I co z tego tak po prawdzie?

I co z tego tak po prawdzie? Skoro tacy z was wolnościowcy to chyba powinniście popierać wolność do sprzedania biletu panu A z X zł, a panu B tego samego biletu za Y zł. Czyż to nie jest wolnościowe podejśćie?

Ile razy trzeba powtarzać,

Ile razy trzeba powtarzać, że wolność przedsiębiorców nie jest tożsama z wolnością w ogóle? Zmiany, które są w interesie linii lotniczych nie muszą być korzystne dla pasażerów. Gwarantowanie pewnych standardów dla wszystkich i przeciwdziałanie dyskryminacji jest działaniem na rzecz równości, a wolność jest nie do pomyślenia bez równości.

Chyba, że mówimy o wolności wyzyskiwania i dyskryminowania. Ale to już bajka dla kurwinowców, a nie dla anarchistów.

samoloty należą do linii

samoloty należą do linii lotniczych i chyba mają prawo użytkować je tak jak chcą. to, że pan kowalski kupi bilet za 100 zł, a pan nowak za 200 zł jest wewnętrzną sprawą firmy i nikomu nie powinno byc nic do tego. samoloty należą do nich i robią z nimi co chcą, sprzedają biletu komu chcą i za ile chcą. koniec kropka.

To jest tylko twoja opinia.

To jest tylko twoja opinia. Ja uważam, że każdy ma prawo do równego traktowania. Koniec kropka.

dlaczego uważasz, że linie

dlaczego uważasz, że linie lotnicze nie mogą używać SWOICH samolotów wedle WŁASNEGO uznania?

Bzdura. Samoloty należą do

Bzdura. Samoloty należą do pracowników linii lotniczej i do pasażerów, którzy z nich korzystają. Twoje poglądy należą do odchodzącej w przeszłość epoki.

a czy pracownicy linii

a czy pracownicy linii lotniczych w jakikolwiek sposób przyczynili się do zakupu tych samolotów? nie. a poza tym skąd wiesz jaka jest opinia owych ludzi w tej kwestii?

A nie przyczynili się ? Czy

A nie przyczynili się ?

Czy swoją ciężką pracą nie wypracowali środków na ich zakup, które skądinąd zostały wyprodukowane przez innych pracowników ?

Czyżby to kapitalista wyczarował skądś ileś tam milionów/miliardów dolarów na nie ? Otóż nie, zagarnął te pieniądze na drodze wyzysku (zagarnięcia wartości dodatkowej) i przywłaszczenia sobie efektów i korzyści z pracy pracowników linii lotniczych.

"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com

o czym ty piszesz

o czym ty piszesz człowieku? jaka wartość dodatkowa? z czego ty się urwałeś? zatrudniając się w pracy sprzedajesz swoje umiejętności oraz swój czas za ustaloną kwote. czego ty bys jeszcze chciał? chcesz sie zatrudnic w firmie do której powstania się w zaden sposób nie przyczyniłes i od tak se przając jakiś procent wartości całej firmy? toż to bandyctwo zwykłe by bylo.

A może warto zadać pytanie

A może warto zadać pytanie z czego to Ty się urwałeś ? Bo coś zdaje się, że ideologiczne zaślepienie Ci nie służy.

Zadam pytanie nieco inaczej: jakim prawem kapitalista ma posiadać na własność firmę i bogacić się na nie swojej pracy (tj. żerując na pracy pracowników) skoro w żaden sposób (lub bardzo niewielki) swoją pracą ją wzbogaca. To znaczy czy to dzięki jego pracy latają samoloty, czy to dzięki jego pracy możliwy jest zakup nowych samolotów, czy to on obsługuje pasażerów, czy to nalewa paliwo, czy to on planuje loty (Wiesz jak to się mawia: to nie szef jest potrzebny Tobie, ale Ty szefowi.) - czy to w końcu jego praca czy praca pracowników wypracowuje zysk dla firmy ?

Zaraz napiszesz, że tak bo wyłożył kapitał (skądinąd często nie swój, tylko kredyt), ale czy ten jego wkładowy kapitał nie zostaje stosunkowo szybko odpracowany przez pracowników poprzez zagarnianie przez niego wartości dodatkowej ? Ups, ale coś takiego przecież wg. Ciebie nie istnieje (tak jak kapitalista, który staje się monopolistą wg niektórych libertarian jest już socjalistą - proste wytłumaczenie skutków liberalizmu by odepchnąć je jak najdalej od siebie) tylko ciekawie skąd on bierze zysk i może akumulować kapitał by mógł kupić nowe samoloty jak nie zagarniając zysków pracy pracowników ? Ale no tak pracownicy - na pewno całkowicie dobrowolnie (na pewno nie przyparciu do muru terrorem ekonomicznym, lękiem przed biedą i bezrobociem) - godzą się na to by kapitalista zagarniał ich pracę i się na niej bogacił, bo tak zostało spisane w "dobrowolnej" umowie (tak jak pracownicy Makro - dobrowolnie - godzili się na to by zakładać im pieluchy na tyłki).

Wiesz są jeszcze ludzie negujący bakterie, wirusy, ewolucje, etc. więc dalej możesz twierdzić, że nie ma czegoś takiego jak wartość dodatkowa (czyli różnica pomiędzy tym co pracownik wypracował a tym co dostał w zamian) i żyj w swoim ciemnogrodzie umysłowym.

"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com

Nawet kapitaliści uznają

Nawet kapitaliści uznają istnienie wartości dodatkowej - tylko kompletni ignoranci ekonomiczni mogą zaprzeczać jej istnieniu.

To odpowiedz mi na to

To odpowiedz mi na to pytanie. Mam dwa samochody (nie ważne skąd, powiedzmy, że poskładałem ze złomowiska) i chce wozić nimi ludzi. Jestem sam więc zatrudniam pracownika żeby woził ludzi drugim samochodem. Podaj powód dla którego oprócz ustalonej pensji miałbym mu oddać na własność jeszcze samochód?

To skąd masz samochody ma

To skąd masz samochody ma kapitalne znaczenie. Ale mniejsza o to.

To ty mi raczej odpowiedz na pytanie, dlaczego ten pracownik ma harować na twój zysk jeżdżąc samochodem, podczas gdy ty robisz coś innego? To nie ma najmniejszego sensu. Feudalizm i niewolnictwo też się opierały na "świętym prawie własności". Jednak oba systemy odeszły do lamusa historii z piętnem hańby. Tak samo odejdzie w niesławie system, który polega na oddawaniu za darmo wartości dodatkowej właścicielom środków produkcji.

Tak ale weź pod uwagę to,

Tak ale weź pod uwagę to, że gdyby nie mój samochód to człowiek nie miałby możliwości pracy. Po raz kolejny ci to napisze. Zatrudniając pracownika kupuje się od niego jego czas i umiejętności. I ten system jest zdrowy. Chory system to system w którym zatrduniając pracownika MUSISZ mu oddać połowe swojej firmy do której powstania ten człowiek się nie przyczynił. (zakładając, że na początku pracowałeś sam)

Miałby możliwość pracy,

Miałby możliwość pracy, bo samochód (środek produkcji) już należał do pracowników, którzy go wyprodukowali.

Nie musisz nic ODDAWAĆ pracownikowi, którego zatrudniasz. Wystarczy żebyś mu nie ZABIERAŁ większości wypracowanej przez niego wartości.

Co do pierwszego akapitu:

Co do pierwszego akapitu: rozumiem, że ignorujesz możliwośc zakupu dwóch samochodów od poprzedniego właściciela?

A co do drugiego: w jaki sposób chcesz ocenić wartość pracy? trzymając się przykładu z samochodem. zatrudniając kierowce wymagam tylko tego aby prowadził samochód z pkt. A do B. Niczego więcej. Zysk który generuje nie jest w 100% jego zasługą ale także pracodawcy który odpowiada za szereg innych rzeczy, a przejechanie tej trasy jest sprawą marginalną i zatrdunienie pracownika ma za zadanie tylko oszczędzić czas. Kierowca nie odpowiada za kontakty z kilentami, utrzymanie tego samochodu, zakup paliwa etc., on tylko prowadzi, a to nie jest 100% pracy włożonej w "przejechanie tej trasy".

1) Ten samochód został

1) Ten samochód został prawdopodobnie kupiony za nadwyżkę pochodzącą z wartości dodanej z poprzednich inwestycji, lub z wirtualnych pieniędzy wyprodukowanych przez bank na poczet przyszłego wyzysku.

2) Wartość pracy ocenia się zazwyczaj za pomocą środka do mierzenia wartości (pieniędzy). Wartością usługi jest to, ile za nią ludzie są skłonni płacić. Za utrzymanie samochodu nie odpowiada pracodawca, tylko zazwyczaj inny pracownik warsztatu samochodowego. Pracodawca powinien zainkasować za swoją część pracy, czyli podpisanie paru papierków - jakieś 1% czasu pracy mechaników i kierowców.

Dobrze wiem ile czasu zajmuje zarządzanie pracownikiem, bo mój sąsiad jest teoretycznie moim szefem. Podpisuje różne papierki i zgarnia drugie tyle ile ja zarabiam od korporacji która wynajmuje jego usługi. Wiem, że zarządzanie tym procederem zajmuje mu śmiesznie mało czasu (w porównaniu do zysków). Ja zaś nie mogę się zatrudnić bezpośrednio w firmie w której faktycznie pracuję, bo ta firma obchodzi przepisy o zatrudnieniu dzięki takim ludziom jak mój sąsiad.

Pracodawca wypłaca

Pracodawca wypłaca pracownikowi równowartość kosztów odtworzenia siły roboczej reprezentowanej przez pracownika. Czyli tyle i tylko tyle, by pracownik stawił się kolejny dzień do pracy (czyli tyle ile potrzeba by nie zginął z głodu, wychował dzieci-robotników lub nie odszedł z pracy w poszukiwaniu szczęścia gdzie indziej). Wartość wypracowanego produktu minus koszt odtworzeniowy pracownika to wartość dodatkowa. Aż dziwne, że dorośli ludzie o tym nie słyszeli (a o ewolucji słyszeli? może wyznają nadal kreacjonizm?)

Jeśli idę do pracy, to z konieczności przeżycia, nie dlatego że coś komuś sprzedaję i daję komuś do czegoś prawo. Wszystko to co wypracowałem należy do mnie i moich współpracowników. Oczywiście sędzią w tej sprawie pozostaje rewolucja, a nie komentatorzy internetowi.

Swoją drogą każdy, kto pracował w większej firmie zdaje sobie sprawę, że zarząd bardzo rzadko ma pojęcie jak działa firma i z uporem podejmuje absurdalne decyzje. Firmy nie rozpadają się tylko dlatego, że pracownicy na dole znają się na swojej robocie i korygują absurdalne założenia kierownictwa w swojej codziennej pracy.

Nie ubóstwiaj tak tych

Nie ubóstwiaj tak tych robotników. Jedyne co są w stanie zrobić samodzielnie to wykonywać dokładnie polecenia. A ci ludzie którzy wg. ciebie trzymają wszystko w kupie to nie jest sam dół (ani zresztą sama góra) tylko, taki powiedzmy środek jak inżynierowi czy inni wyspecjalizowani i doświadczeni pracownicy wyższego szczebla bo bez nich robotnicy nie wiedzieliby co robić nawet.

Nie ubóstwiam, tylko stoję

Nie ubóstwiam, tylko stoję po ich stronie. To różnica. Tak czy siak, to nie właściciele biznesu wiedzą, co się w nim dzieje i jak on funkcjonuje. Więc argument, że oni wszystko organizują i bez nich to nie może działać jest bardzo słaby.

Szczerze powiem, że nie

Szczerze powiem, że nie wiem jaki jest wkład zarządu największych międzynarodowych korporacji w działnie firmy. Natomiast zarządy firm małych i średnich a w szczególności pojedyńczy przedsiębiorcy urabiają sobie ręce po łokcie przy organizacji pracy, zdobywaniu klientów i utrzymaniu się na rynku. Rozumiem jednak, że jako anarchista jesteś szeregowym pracownikiem (lub bezrobotnym) i pewnie nawet nie byłeś na pierwszym piętrze w swojej firmie i teraz wychodzi jak marne masz pojęcie o prowadzeniu biznesu i gwarantuje ci, że wyprodukowanie czegoś (czyli coś za co odpowiedzialni są robotnicy) nie przynosi żadnego zysku. W każdym razie cały czas odnośisz się do tych największych korporacji i rzucasz sloganami o nieróbstwie przedsiębiorców. Spróbój założyć własną firme czerpać z niej zysk i utrzymać się na rynku przez przynajmniej kilka lat a potem zweryfikuj swoje dotychczasowe poglądy o "1% pracy mechaników i innych"

No widzisz, ja od lat

No widzisz, ja od lat pracuję w dużych firmach i z bliska widzę niekompetencję wysoko postawionych ludzi. Wiem też dobrze jak się organizuje pracę, bo byłem project managerem, zanim mnie nie zwolniono za założenie związku zawodowego.

Jeśli chodzi o pracę przedsiębiorców - nie przekonujesz mnie. Zbyt wielu znam przedsiębiorców którzy nic zupełnie nie robią, a ich pracownicy harują jak woły. Najwięcej takich przedsiębiorców jest wśród "luzaków" i "wolnościowców".

I jeszcze jedno:

I jeszcze jedno:

"Więc argument, że oni wszystko organizują i bez nich to nie może działać jest bardzo słaby."

Każa większa firma padnie jeśli usuniesz albo góre, albo środek albo dół. Czy tego chcesz czy nie taka jest prawda. Kwestia pozostaje jednak typu kto ma największy wkład w rozwój tej firmy.

To już testowano i okazało

To już testowano i okazało się, że całkiem spory zakład, taki jak fabryka ceramiki Zanon w Argentynie, świetnie sobie radzi bez właścicieli. Zakład się rozwijał w czasach krachu gospodarczego, podczas gdy właściciele zwinęli manatki, gdy tylko napotkali kłopoty.

Właściciele próbowali potem odzyskać fabrykę, gdy ta już wyszła na prostą dzięki wysiłkom pracowników, ale przywitano ich kamieniami. I słusznie.

https://cia.media.pl/zanon_workers_win_major_legal_battle

albo jestem za głupi, albo

albo jestem za głupi, albo ten post jest napisany w taki sposób, że zupełnie nie rozumiem, o co chodzi.

To jest skomplikowane, ale

To jest skomplikowane, ale da się streścić następująco: dotychczas nie było jednolitego systemu łączącego informacje o "wirtualnych miejscach w samolocie" (chodzi o priorytet dostępności i związaną z nim cenę), oraz informacje o faktycznej dostępności tych miejsc w danym samolocie. Te informacje zdobywali agenci podróży.

Google dąży do tego, by połączyć te informacje w jeden system bazodanowy, który będzie się znajdował pod ich kontrolą. To spowoduje, że nastąpi koncentracja zysków w rękach jednego podmiotu, co nawet libertarianie powinni krytykować.

Jaka tam koncentracja

Jaka tam koncentracja zysków. Toż to zwykła przedsiębiorczość którą należy chwalić :P

Jak ktoś woli mieć klapki

Jak ktoś woli mieć klapki na oczach, to nie ma na to lekarstwa.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.