Kilka refleksji po aborcyjnej burzy

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka

Przez Polskę przetoczyła się burza medialna. Gromy ciskali w siebie nawzajem działacze ruchów pro-life i pro-choice. Programy publicystyczne stawiały jedno pytanie: co z tą ciążą? Oczy większości przedstawicieli i przedstawicielek narodu skierowane były w jeden punkt, a raczej jeden brzuch. Ale czemu to się dziwić 14-latka w ciąży, a u nas to kraj katolicki, wstrzemięźliwość do ślubu, a i potem jedynie w celach prokreacyjnych, a nie jakaś Sodoma i Gomora, cóż że najprawdopodobniej w wyniku gwałtu, życie jest święte i usuwać go nie wolno. Czyje życie pytamy? Ano te nienarodzone, bo jeszcze nie skalane, nawet nie czysta karta. A że dziewczyna traumę przeszła, że sama jeszcze jest dzieckiem? Pewno sama chciała rozpustnica, dywagują panie przed kościołem gorliwie szukając drobnych na ofiarę.

O debacie jako takiej

W debatach telewizyjnych jak na ringu. Pani feministka panu księdzu lewym sierpowym, pan ksiądz robi unik i rzuca plastikowym płodem. Prowadzący pokazuje żółtą kartkę, to jest chwyt niedozwolony proszę państwa, teraz przerwy na reklamy, a na razie zawodnicy wracają do swoich narożników. Oglądając coś takiego mam wrażenie, że nie chodzi tu wcale o dyskusję, ani nawet wygłoszenie swego zdania. Widzę igrzyska dla widzów. Patrz Stefan, zaraz krew będzie, woła Halina otwierając paczkę chipsów.

Twórcy programów umieją wyjątkowo umiejętnie dobrać gości. Przeciętny widz ma mieć wrażenie, że prawo, bądź jego brak, do aborcji to problem wydumany. Problem na jałowe spory feministek, które marzą jedynie o tym, żeby skrobać wszystko co się rusza i ma macicę oraz obrońców życia w koloratkach, czy młodych ludzi o łysej czaszce i wysokich, ciężkich butach, którzy życie cenią jak nic na świecie. Poprzez to zderzenie skrajności widz chce doszukać się prawdy po środku, stojąc między uczestnikami debaty szuka złotego środka, ale jest on niemożliwy do znalezienia. Nie można być trochę w ciąży, trochę ciąży usunąć też się nie da. Albo, albo.

Gdzie była Agata?

Medialna wrzawa wokół aborcji pojawia się raz na jakiś czas, wywołana zwykle konkretnym przypadkiem, bądź gdy pojawia się propozycja zmiany w obowiązującym prawie. Ale ani sprawa Agaty z Lublina, ani Alicji Tysiąc nie była jednostkowym przypadkiem. To tylko jeden z aktów dramatu, który toczy się cały czas. Dramatu o prawo do decydowania o własnym ciele i własnym życiu. Większość aktorek dramatu pozostaje w ukryciu, w szafie wąchają kulki na mole i często z wielkim trudem zdobywają pieniądze, by zapłacić lekarzowi. Dyskusja o konkretnym przypadku bez odwołania się do ogólnej sytuacji wielu kobiet w naszym katolickim raju powoduje, że problem staje się jednostkowym. Ale mówiąc o aborcji nigdy nie chodzi tylko o panią X, zawsze dotyczy to również pań Y, Z i wielu innych. Feministki mówią o tym, ale kto je słucha?

Przypadek Agaty z Lublina pokazał, co liczy się dla obrońców życia poczętego. Na pierwszym planie widzimy brzuch. A gdzie Agata? Przecież to jej brzuch. Działacze pro-life dyskretnie dają nam do zrozumienia, że to dziewczyna należy do brzucha, a nie brzuch do niej. To te komórki, z których być może urodzi się przyszły Einstein są ważniejsze, Einsteina zabić nie damy!

Kierujący się miłością bliźniego dobroduszni Chrześcijanie pokazali wyraźnie do czego prowadzi brak wyobraźni. Brak wyobraźni jest rodzonym bratem okrucieństwa, z którym przemierza świat trzymając się za ręce. Czy nie rozumieli, że zgwałcona dziewczyna, która ma 14 lat i prosi o aborcję w coraz to nowym szpitalu w Polsce potrzebuje rozmowy z psychologiem i spokoju, żeby dojść do siebie i odzyskać równowagę psychiczną bardziej niż wmawiania jej, że „chce zamordować swoje dziecko”? Jak argumentem poświadczającym to, że nie zaszła w ciążę w wyniku gwałtu może być fakt, że nie zgłosiła się od razu na policję? Wiele dorosłych kobiet, dojrzałych psychicznie niestety tego nie robi, ze wstydu, żeby jak najszybciej zapomnieć. Czy możemy spodziewać się po dziewczynie 14-letniej dojrzałego postępowania i stoickiego spokoju, szczególnie w świetle ostatnich jej przeżyć? Nie. O empatio, jakim przydatnym narzędziem jesteś.

Czyja decyzja?

Sytuacja, kiedy nie możemy decydować o sobie w pełnym tego słowa znaczeniu przypomina niewolę. Czy jeśli nie jestem panią własnego życia, to kto nim jest? Bóg? Nie jestem wierząca. Obecnie w Polsce macica stała się dobrem wręcz narodowym, płód własnością publiczną, przyszłym Polakiem i katolikiem, rodakiem Jana Pawła II. Rozumiem, że to co prywatne jest polityczne, ale nie musi być publiczne. Wybór czy rodzić czy nie powinien być sprawą prywatną, publiczna debata wokół nie jest nieodzowna. Dlatego drodzy rodacy pozwólmy kobietom decydować o własnym życiu, bo mogą i potrafią to robić.

Dobry tekst Dominika.

Dobry tekst Dominika.

Tekst ciekawy, aczkolwiek

Tekst ciekawy, aczkolwiek mam jedno zastrzeżenie. Autorka pisze, że dziewczyna jest niedojrzała co pozwoliło jej na decyzję o zgłoszeniu się na policję. O ile ta "niedojrzała" decyzja wydaje się rozsądna, to, co do decyzji niedojrzałej nastolatki o usunięciu ciąży mam wątpliwości. Problem polega nie do końca na wolnym ale także na w pełni świadomym wyborze. Myślę, że w takich decyzjach najbardziej pomocny jest psycholog. Powinien on odizolować dziewczynę od wszelkich mocherowych a także wolnościowych "dobroczyńców" politycznych. O konsekwencjach takich decyzji dla tej dziewczyny dowiemy się niestety dopiero dużo później.

Z drugiej strony

Ale pełna poczytalność ludzi po 18 roku życia też jest pewnym mitem. W każdym tkwi dziecko. Paradoks polega na tym, że mimo to człowiek musi o sobie decydować - zwykle jest w każdym razie bardziej poczytalny niż władza.
A tekst faktycznie dobry.

W każdym tkwi dziecko? A

W każdym tkwi dziecko? A dziecko nie jest człowiekiem, tylko, że na innym etapie rozwoju niż - ten mityczny - dorosły? Pewne zachowania z lat dziecięcych nie mogą zniknąć, bo to na nich uczymy się życia i to one stanowią oś, wokół której później wykształcamy własną osobowość (lub jest wykształcana, niekoniecznie znów przez nas samych tylko i wyłącznie) - w mniej lub bardziej zmienionej formie, więc wydaje mnie się, że gdyby ktoś chciałby się wyzbyć dziecka, to musiałby po prostu umrzeć. A matematyki od czego zaczynamy się uczyć? Od dodawania i odejmowania pojedynczych liczb. Później przychodzi mnożenie, słupki, równania, układy równań, całki, matryce, liczby urojone i tak dalej, i tak dalej. Czy to znaczy, że człowiek już wtedy nie powinien dodawać ani odejmować? Może i robi to na innych liczbach, ale cały czas to umie i od tego się zaczęło. Więc co? Nadal tkwi w nas słaba znajomość matematyki? Wątpię.

Tak mnie się nasunęło. No offence! :-)

"Myślę, że w takich

"Myślę, że w takich decyzjach najbardziej pomocny jest psycholog. Powinien on odizolować dziewczynę od wszelkich mocherowych a także wolnościowych "dobroczyńców" politycznych."

Przyjmujesz dokładnie optykę opisaną w artykule, trzeba odrzucić skrajności blalblabala... "wolnościowych" dobroczyńców nie interesowało prywatne życe dziewczynki dopóki nie zajęli się nim katoliccy fundamentaliści, nigdy też nie mówili, że ciąża powinna zostać usunięta i zawsze podkreślali, że to powinien być jej prywatny wybór. Probując wyszukać jakiś złoty środek, tak naprawdę chcesz zrzucić z siebie polityczną odpowiedzialność. W tym wypadku, albo jesteś za prawem do wolnego wyboru, albo nie.

Odizolować - pierdolenie. Ciekawe czy chciałbyś, aby policja zabierała ci dziecko, wtedy gdy ksiądz proboszcz uznał, że źle mu doradzasz w jego wyborach życiowych. To może od razu po urodzeniu zabierać dzieci rodzicom i oddawać na wychowanie fachowcom? Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy co za gupoty wygadujesz... Zresztą fachowcom, inni fachowcy-lekarze w tej sprawie pokazali na co ich stać...

Następnym razem fanatyk w koloratce i jego armia powinni dostać porządny wpierdol, to dopiero pole do popisu dla naszej dzielnej antify...

Odizolowanie to nie

Odizolowanie to nie pierdolenie( to tak na marginesie). Jeśli coś tu się jawi głupotą to Twoje oskarżenie o zrzucanie odpowiedzialności politycznej. Powiedz zatem na czym polega odpowiedzialność polityczna za cudze życie.
"Ciekawe czy chciałbyś, aby policja zabierała ci dziecko, wtedy gdy ksiądz proboszcz uznał, że źle mu doradzasz w jego wyborach życiowych. To może od razu po urodzeniu zabierać dzieci rodzicom i oddawać na wychowanie fachowcom?"- Moja wypowiedź dotyczy wszelkich konsekwencji zdrowotnych tej dziewczyny, a Ty mi pokazujesz jakieś zagrożenia religijno polityczne. Rozumiem też, że najlepszym fachowcem jesteś Ty sam, a wszyscy psychologowie, lekarze, a nawet strażacy i kowale stoją zawsze po tej złej stronie. Sam się czasem zastanów co piszesz.

Kolego czytaj ze

Kolego czytaj ze zrozumieniem. Odpowiedzialność polityczna znaczy, że albo jesteś za prawem decydowania o swoim (i swoich dzieci) życiu, czy też nie.

Nie wiem ile masz lat ale sądze, że nie wiele i nie masz pojęcia o tym co to znaczy wychowywać dziecko. Jak ty to sobie wyobrażasz: 6 rano brygada antyterrorystyczna wpada do domu, wyrywa ci dziecko z rąk, ty dostajesz kolbą w twarz, dziecko zamykają w jakimś odosobnieniu, aby mogło z pomocą psychologa zdecydować o tym czy usunąc ciąże? Czy ty naprawdę postradałeś rozum????

Dziecko w takim wypadku głównie czego potrzebuje to własnie oparcie i wsparcie ze strony rodziców.

Będąc rodzicem codziennie podejmujesz decyzje, które ważą o przyszłym zyciu twojego dziecka, także zdrowotnych, dlaczego własnie w takim wypadku ma się dziecko odizolować od swoich rodziców, przecież ucząc go złych nawyków zywieniowych także mozesz mu zaszkodzić. O kazdym zabiegu medycznym w przypadku 14 letniego dziecka decydują rodzice, dlaczego w przypadku usunięcia ciązy ma być inaczej?

Każdy zabieg medyczny, począwszy od wyrywania zęba, jest obciązony pewnym ryzykiem. To ryzyko powinien zgodzie z zasadami etyki lekarskiej wyjaśnić lekarz (bynajmniej nie psycholog), do którego się zwrócono. Co zrobił lekarz (a dokładnie lekarka) wiadomo.

Oczywiście, jezeli byłaby taka wola rodziców, powinni oni mieć mozliwość rozmowy z psychologiem, fachowcem a nie katechetą.

Zresztą w tym własnie wypadku, dokładnie tak zrobiono, łamiąc wszelkie możliwe prawa - dziecko zostało odizolowano "dla jego dobra", cóż podejrzewam, że z tej traumy będzie musiała się dziewczynka leczyć jeszcze długo. To fragment artykułu z "Przegladu":

"Niczym innym niż karą dla Agaty i jej matki była też decyzja lubelskiego sądu o umieszczeniu dziewczyny w pogotowiu opiekuńczym. Do placówek tych trafiają małoletni przestępcy, uciekinierzy, dzieci znajdowane na ulicy, ofiary przemocy domowej. Jak powiedział sędzia Mariusz Tchórzewski, wiceprezes Sądu Rejonowego w Lublinie, sędziowie kierowali się dobrem dziecka (sic!). Chodziło o to, by Agata mogła samodzielnie zdecydować, czy chce dokonać zabiegu przerwania ciąży, odizolowana od osób bliskich (czyli rodziców), które mogłyby wpływać na jej decyzję.
Pan wiceprezes sędzia Tchórzewski raczy żartować, a jego słowa o kierowaniu się dobrem dziecka trzeba uznać za jawne kpiny. W żadnych regulacjach dotyczących pogotowia opiekuńczego nie ma słowa o tym, że jest ono przeznaczone do izolowania dzieci, aby mogły samodzielnie podejmować decyzje. Słowa wiceprezesa sędziego Tchórzewskiego należy więc rozumieć tak: zamknęliśmy małą w pogotowiu opiekuńczym, by ona i jej matka zrozumiały, że lepiej dla nich będzie, jeśli zrezygnują z pomysłu przerwania ciąży.
W pogotowiu opiekuńczym dziewczynę poddawano ewidentnym szykanom. – Nie pozwalamy Agacie dostarczać gazet. Izolujemy ją od świata zewnętrznego – oświadczał Michał Misztal, dyrektor placówki. Uznał on też za stosowne, by publicznie ogłosić szczegóły z życia osobistego dziewczyny. Ujawnił, że Agata i jej chłopak „byli razem” co najmniej od 20 miesięcy. – Chłopak jest jej zawiedzioną miłością – twierdził oficjalnie dyr. Misztal.
Nie bardzo wiem, jakie są przepisy dotyczące tajemnicy danych osobowych pensjonariuszy pogotowia opiekuńczego, ale jestem przekonany, że dyr. Misztal wszystkie je rozmyślnie złamał i dopuścił się jawnego bezprawia. „Opieka”, jakiej doznała z jego strony Agata, stała rzeczywiście na najwyższym poziomie...
W podobnym duchu działała też dyrekcja lubelskiego gimnazjum, gdzie uczyła się dziewczyna, upierając się, by zmuszać Agatę i jej matkę do kontaktów z psychologiem. Matka protestowała, ale rychło zrozumiała, że ze szkolną władzą nie wygra. – Była bardzo zdenerwowana, trudno było nawiązać z nią współpracę, początkowo nie chciała się zgodzić na wizytę u psychologa. Zmieniła jednak zdanie. Uspokoiła się – z zadowoleniem ogłosił publicznie dyrektor gimnazjum.
Na szczęście, powtarzając za królem Prus, są jeszcze sędziowie w Lublinie. Dziewczynę, na skutek zażalenia złożonego przez adwokatkę pomagającą Agacie i jej matce, wypuszczono z pogotowia opiekuńczego. Przyczyniło się też do tego pogorszenie jej stanu zdrowia, spowodowane wszystkimi szykanami."

Byłem na praktyce w

Byłem na praktyce w pogotowiu opiekuńczym i rzeczywiście warunki opiekuńcze dają dużo do życzenia(przynajmniej w tym w którym byłem), nie mówiąc już o relacjach miedzy dzieciakami tam umieszczanymi. Oczywiście zgadzam się co do opisanej przez Ciebie roli rodziców i mówiąc "izolacja" miałem na uwadze odciągnięcie dziewczyny od całego wrzasku medialno-politycznego, a nie od rodziców.
Z drugiej strony, jednak jeśli matka nawet nie chciała rozmawiać z psychologiem to podejrzewam, że w tej rodzinie nie działo się najlepiej( wiem bo znam podobny przypadek). Wczesna inicjacja seksualna z czegoś wynika i zazwyczaj nie z zaspokojenia ciekawości młodzieńczej, ale ma swoje podłoże w relacjach rodzinnych.
Oczywiście, że jestem za prawem wyboru. Jednak zastanawiam się czy słowa "prawo wyboru" nie staną się słowami "wszystko mi jedno jak ktoś wychowuje swoje dzieci". W którym momencie mamy prawo sie wtrącać? Czy możemy patrzeć spokojnie jak powielają się nieodpowiedzialne zachowania dorosłych wobec dzieci?

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.