Kobiety i praca w królestwie kapitału
Poniższy tekst został napisany przez członkinię polskiego anarchosyndykalistycznego związku z okazji 100-lecia Międzynarodowego Dnia Kobiet.
Pozycja pracowników w Polsce z punktu widzenia ideologii neoliberalnej
Stosunek kapitału do pracowników jest zupełnie jasny: celem jest wytworzenie wartości dodanej (zysku) dla inwestorów, zwiększenie bogactwa i władzy właścicieli i ich szans na dalsze inwestycje i dalsze zwiększanie władzy. Neoliberalne dogmaty wpajane od lat przekonały pracowników, że jest to normalna kolej rzeczy. Co gorsza, pracowników przekonuje się, że kapitaliści robią im łaskę "tworząc miejsca pracy". Zostaliśmy nauczeni, że musimy błagać o pracę i konkurować z innymi o miejsca pracy, a następni” zgadzać się na wszystkie kaprysy pracodawcy, by nadal utrzymać się w pracy. Sama nasza materialna egzystencja jest uwarunkowana naszą zdolnością do zaspokojenia potrzeb pracodawców. Nasze własne potrzeby są odkładane na bok, lub całkiem zapomniane.
“Rozwiązaniem" które proponuje społeczeństwo, które godzi się na taki porządek rzeczy, jest nabycie przez każdego pracownika specjalistycznych kompetencji, które umożliwią jemu lub jej zajęcie lepszego miejsca w łańcuchu pokarmowym kapitalizmu. To fałszywe rozwiązani, typowe dla zindywidualizowanego społeczeństwa, które próbuje zaleczyć problemy społeczne sukcesem indywidualnych osób, którym udało się uciec od nędzy. Jednak podstawowy problem pozostaje nienaruszony. Zindywidualizowana mentalność jest wygodna dla kapitału i jest podstawą hierarchii ekonomicznej.
Istnienie problemu na skalę masową powinno być oczywiste w Polsce, gdzie większość pracowników żyje za stawki ledwo pozwalające na przeżycie. Ci, których stać na niewielki komfort, płacą za to bardzo drogo. Sępy żerujące na rozkładającym się trupie zdrowia publicznego, edukacji i mieszkalnictwa ciągną zyski, podczas gdy coraz większa część ludności pozostaje bez dostępu do służby zdrowia na odpowiednim poziomie, pozbawiona bezpiecznego dachu nad głową i z perspektywą braku możliwości zapewnienia wyższego wykształcenia swoim dzieciom. Jednak te systemowe problemy są często opisywane tak, jakby były spowodowane działaniami tylko kilku złych urzędników i złodziei w garniturach. Najbardziej przewrotnym wyrazem spaczonej świadomości, jest obarczanie samych pracowników rzekomą odpowiedzialnością za sytuację, w której się znaleźli.
Dominująca ideologia, którą się nam serwuje celowo, dzieli pracowników na warstwy i podwarstwy. Jeśli wierzyć tej ideologii, ci, którzy osiągnęli lepszy status wyrwali się z ubóstwa dzięki własnej motywacji, której ma brakować ludziom ubogim. Ta ideologia nie pozwala na to, by dostrzec systemowe przyczyny problemu ubóstwa.
Gdy już przebudzimy się z tego ideologicznego stuporu, z łatwością dostrzeżemy jego fałsz. Aby obalić mity, wystarczy spojrzeć na zaniżoną wartość wielu społecznie pożytecznych zawodów. Na przykład zawodu pielęgniarki. Praca pielęgniarek jest potrzebna, a pielęgniarki bardzo ciężko pracowały, by przygotować się do tego zawodu. Wykonują ciężką i niezbędną pracę – ale w zamian otrzymują bardzo niewiele. Kwestia niedostatecznego wartościowania ich pracy jest dość oczywista.
Niedostateczne wartościowanie pracy ma swoje ideologiczne przyczyny. Ideologia biznesu uznaje wartość jedynie tam, gdzie generowany jest zysk dla biznesu. Tak więc praca, której bezpośrednimi beneficjentami są ludzie, a nie biznes, jest spychana na margines, uznawana za "bezwartościową", a pracownicy którzy ją wykonują są skazani na niskie pensje i mają się zadowolić satysfakcją "robienia czegoś dobrego".
To nie przypadek, że w Polsce, jak w wielu innych krajach, te najgorzej opłacane stanowiska pracy są zajmowane przez kobiety w stopniu nieproporcjonalnym. Pracownicy pracujący w tych zawodach znajdują się w bardzo trudnej sytuacji i muszą walczyć o swoją godność i lepsze wynagrodzenia. Spotykają się jednak z ogromnymi trudnościami. W prywatnej rozmowie, jedna z przywódczyń związku pielęgniarek powiedziała, że trudno jest zarówno wzbudzić ducha walki wśród kobiet i wymusić traktowanie problemu na poważnie. Pielęgniarki organizowały poważne protesty, okazując niesłychaną determinację i odwagę, ale nie mają takiej samej siły przebicia jak pracownicy w innych branżach. „Siła przebicia” jest kojarzona z fizyczną siłą górników i stoczniowców walczących z policją i palących opony na środku ulicy. Jednak rzeczywistość jest inna.
Pielęgniarki znajdują się w szczególnej sytuacji. Ponieważ nie chcą krzywdzić pacjentów, nie mogą strajkować odchodząc od łóżek pacjentów. Ale nawet jeśli się zdecydują odejść od łóżek pacjentów, uderzą jedynie w klasę pracującą. Bogaci, oraz politycy, którzy niszczą system służby zdrowia, leczą się w prywatnych klinikach. Kluczem do udanej walki jest zatem szerokie poparcie społeczne, oraz działania przeciw politycznym i ekonomicznym przyczynom problemu. Tego jednak dotkliwie brakuje w naszym społeczeństwie.
Czy sytuacja pracownic w ruch pracowniczym jest specyficzna?
Łatwo by było stwierdzić, że sytuacja pielęgniarek nie ma nic wspólnego z ich płcią i jest uzależniona od rodzaju wykonywanej przez pielęgniarki pracy i relacji kapitału do tej pracy. Nie można jednak zaprzeczyć temu, że kobiety o wiele częściej wykonują nisko wartościowaną pracę, niż mężczyźni. Pozostaje pytanie, jak ci pracownicy, w sytuacji niedostatku materialnego i braku zabezpieczenia potrzeb, mogą polepszyć swój los.
Warto też dodać, że wszystkie statystyki pokazują, że nawet wtedy, gdy kobietom uda się znaleźć nieco lepsze warunki zatrudnienia, zarabiają mniej niż mężczyźni i są bardziej skłonne do zaakceptowania mniej korzystnych warunków.
Socjologowie, feministki i inni obserwatorzy wskazują na wiele kluczowych czynników, takich jak brak asertywności kobiet, ich cichą rezygnację i akceptację sytuacji, w której muszą wykonywać więcej pracy – konsekwencję klasycznego schematu wyniesionego z polskiej tradycji domowej, gdzie matka wykonuje prace domowe i nie skarży się na to, gdyż nie chce się wydać "nieprzyjemna". Takie nierówne relacje pracy w domu są nadal standardem, pomimo zmian, które zaszły w społeczeństwie. Akceptacja społeczna dla nierównego traktowania kobiet odbija się na ich sytuacji w pracy.
Innym czynnikiem jest chęć unikania konfliktów. Nie jest to ściśle powiązane z płcią, ale tą presję wiele kobiet odczuwa bardzo silnie. Konflikt w miejscu pracy pomiędzy pracodawcą, a pracownikiem jest czymś naturalnym i odwiecznym. Jedynie wchodząc w konflikt pracownik może zacząć walczyć o swoje interesy. Aby wygrać, trzeba ufać we własną siłę, gdyż ma się do czynienia z przeciwnikiem, który dysponuje nieporównanie większą władzą.
Łatwiej będzie przezwyciężyć niektóre bariery w organizacji, gdy zrozumiemy specyficzną sytuację kobiet na rynku pracy. Zrozumienie tych specyficznych okoliczności może się okazać przydatne lub nie, zależnie od sytuacji, ale z pewnością mamy do czynienia z sytuacją, w której kobiety są niżej opłacane i częściej zajmują mniej cenione stanowiska pracy. Choć kobiety należą do związków zawodowych, nie odniosły takich sukcesów, jak mężczyźni w walce o swoje postulaty pracownicze. Ruch pracowniczy nadal jest w nieproporcjonalnym stopniu zdominowany przez mężczyzn.
Ruchy anarchosyndykalistyczne: rozwiązanie problemu
To oczywiste, że problem dysproporcji płci w każdym związku, czy grupie jest zależny od wielu czynników, takich jak otoczenie społeczne, branża, istniejący skład członkowski, oraz kultura organizacji. Jednak, ogólnie rzecz biorąc, dysproporcje płci są ogromne. Co więcej, choć niektóre z grup cieszą się dobrym poziomem udziału kobiet, większość odpowiedzialnych funkcji obejmują mężczyźni.
Można wysnuwać wiele teorii na temat tego, dlaczego tak się dzieje. W ostatecznym rachunku, sytuacja może wyglądać różnie, zależnie od grupy. W polskim ruchu temat był poruszany wiele razy i zwykle wymieniano następujące przyczyny:
- Przeszłe doświadczenia z seksizmem w ruchu anarchistycznym i przejście anarchofeministek od pozycji anarchistycznych do pozycji liberalno-feministycznych i socjal-demokratycznych.
- Ogólny brak lub niski poziom partycypacji pracujących kobiet w życiu społecznym ze względu na obowiązki związane z pracą i z domem.
- Seksistowskie podejście niektórych mężczyzn wobec kobiet, nie traktowanie ich poważnie, patrzenie na nie jak na potencjalne partnerki. Nawet jeśli mężczyźni w grupie nie zachowują się w ten sposób, ten sposób myślenia funkcjonuje w społeczeństwie i ma wpływ na zachowania zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
- W niektórych grupach panuje nieaktualne wyobrażenie, czym jest "pracownik". Przychodzą na myśl wyobrażenia górników i (głównie męskich) pracowników w fabrykach. Takie postaci stają się głównym podmiotem walki.
Choć sytuacja w Polsce jest dość specyficzna i w niektórych aspektach gorsza, niż w wielu innych krajach, bez wątpienia wiele z tych czynników występuje wszędzie. Powstaje więc pytanie: co z tym zamierzamy zrobić?
Oczywiście, nie wystarczy tylko bacznie przyglądać się, kto faktycznie jest podmiotem walki. Ale to dobry początek. Wraz ze wzrostem znaczenia kobiet w protestach, następuje również zmiana sposobu, w jaki kobiety są postrzegane. Ich aktywny udział w walce pracowniczej przestaje dziwić i kobiety mogą zacząć bardziej się identyfikować z innymi walczącymi kobietami. Pozostaje jednak konieczność poddania krytycznej analizie sposobu prowadzenia spotkań, który może czasem być alienujący dla kobiet lub zniechęcać je do udziału. Z tego samego powodu trudności z integrowaniem się mogłaby mieć osoba młodsza, lub starsza niż średnia w grupie, osoba z innego kraju, lub z innego środowiska.
Międzynarodowy Dzień Kobiet ma sto lat. Minął wiek i kobiety dokonały znaczących postępów w wielu dziedzinach, ale nadal wiele pozostaje do zrobienia. Z tej okazji, osobiście uważam, że powinniśmy zastanowić się nad stanem ruchu i doprowadzić nie tylko do ułatwienia udziału kobiet w ruchu, ale również zachęcić je do przejęcia bardziej aktywnej roli. Mam nadzieję, że ta rocznica przypomni też wielu towarzyszom na całym świecie, że kwestia partycypacji kobiet jest wyzwaniem dla całego ruchu.