Palikot broni krzyża, a my nie

Klerykalizm | Publicystyka

Znany błazen z PO, Janusz Palikot, złożył dzisiaj wniosek do Komisji Etyki Poselskiej przeciwko posłance PiS Jolancie Szczypińskiej. Sam ten fakt byłby mało ciekawy, gdyby nie to jak Palikot go motywuje:

"Obrońcy krzyża", a wśród nich poseł Jolanta Szczypińska, swoją postawą naruszyli przepisy kodeksu karnego, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej jakim jest krzyż. Takie zachowanie nie licuje z powagą piastowanego urzędu posła, który powinien być reprezentantem Narodu, a nie anarchizujących grupek społecznych, i w znaczny sposób obniża poważanie i godność poselskiego urzędu i Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej.

Pomijam brednie o “anarchizujących grupkach”. Najciekawsze jest to, że Palikot, Wielki Liberał, powołuje się na teokratyczny zapis dotyczący zakazu znieważania “przedmiotu czci religijnej”, czyli w tym przypadku zbitych dwóch desek na krzyż.

Powoływanie się na taki zapis nie tyle ośmiesza religijne prawo, ale je wzmacnia. Ujawnia moim zdaniem to też prawdziwe intencje tego posła. Tak naprawdę nie chodzi ani o obronę świeckości przestrzeni publicznej, ani o inne kwestie ideowe. Chodzi wyłącznie o dokopanie PiS-owi i mobilizowanie elektoratu PO poprzez rozkręcanie histerii antyPiS-owskiej. Palikot utrzymywany jest przez władze PO właśnie w tym celu – ma robić za radykała i przemawiać do nienawidzącej “buraków z PiS” liberalnej gawiedzi, która łyknie wszystko, byle by to było przeciwko Kaczorowi. Nawet obronę krzyża za pomocą kodeksu karnego.

Konflikt PiS-PO podgrzewany przez pseudo-radykałów z obu partii takich jak Palikot z jednej, czy Kurski z drugiej, ma na celu wywołanie sztucznego konfliktu, nie mającego odniesienia do realiów. PO i PiS poza retoryką niczym się w praktyce nie różnią. Obie partie stosują neoliberalną politykę gospodarczą np. prywatyzując szpitale, obie partie leżą krzyżem przed klerem, jedna mniej, druga bardziej ostentacyjnie. “Mocne słowa” Palikota mają przykryć to, że np. w PO jest sporo członków Opus Dei (np. Hanna Gronkiewicz-Waltz).

Nie twierdzę, śladem niektórych, że sprawa tego, czy przestrzeń publiczna ma być “ukrzyżowana” czy nie jest mało ważna, bo liczą się tylko kwestie ekonomiczne. Taka krótkowzroczność doprowadziła np. irańskich komunistów do poparcia Chomeiniego w Iranie i końca de facto tego ruchu w tamtym kraju. Człowiek to nie tylko układ pokarmowy i gospodarka. Rozumiem, że krzyż na Krakowskim Przedmieściu przelał w wielu osobach czarę goryczy, podobnie jak u mnie.

Tyle że w przeciwieństwie do pacynek Tuska w rodzaju Palikota, krytyka musi być konsekwentna. Nie można krytykować krzyża w przestrzeni publicznej i jednocześnie wspierać się religijnym prawem.

Nie trafia do mnie też argument, że krzyża bronią klasy podporządkowanej. Posłanka Szczypińska już do niej nie należy, tak jak masę innych aktywistów związanych z PiS, którzy się tam pojawili, w tym także działacze skrajnie nacjonalistycznych organizacji. Oczywiście nieduża część osób z klas wyzyskiwanych dała się zmanipulować retoryce Kaczora i Rydzyka, ale to nie oznacza, że mamy im w tym przytakiwać. To że ktoś jest członkiem klasy wyzyskiwanej nie oznacza jeszcze, że zawsze ma rację. To, że część (wcale nie duża) ludzi z robotniczych rodzin przyłącza się do nacjonalistycznych bojówek, nie oznacza, że mamy na demonstracjach antyfaszystowskich się z nimi bratać. Niektórym trzeba po prostu wybić z głowy te brednie klerykalno-narodowe i przedstawić inną narrację.

To, że sprawa krzyża jest wykorzystywana przez PO i PiS w walce politycznej nie zwalnia nas od wypracowania własnej opinii na temat symboli religijnych w przestrzeni publicznej. To jest okazja, żeby wreszcie powiedzieć dość krzyżowaniu Polski w szkołach, szpitalach, przeciwko utrzymywaniu zawodowych propagandzistów: kapelanów i katechetów przez wszystkich podatników.

Dzięki zadymie pod pałacem, krzyż stracił swój sakralny charakter i ujawnił się jako symbol dominacji, symbol stricte polityczny. I teraz trudno będzie klerowi ten fakt ponownie ukryć, dlatego tak niezdecydowanie reaguje na tę sprawę. W tym sensie “zadyma o krzyż” była w Polsce potrzebna, sprowadziła temat z niebios na ziemię, zeświecczyła krzyż i to rękami jego rzekomych obrońców.

Teraz trzeba iść za ciosem i ukazywać absurdalność twierdzenia, że krzyż w szkole to symbol tolerancji. Nie – to symbol władzy. Wielu katolików rozumie, że swój sakralny charakter krzyż może odzyskać powracając do świątyń, gdzie będzie po prostu symbolem danej grupy religijnej. Dlatego tak wielu katolików uważa, że krzyż powinien zniknąć nie tylko z Krakowskiego Przedmieścia, ale i szkół, a nauka religii powinna wrócić do salek katechetycznych przy kościołach.

Pamiętam bunt przeciwko klerykalizacji na początku lat 90. Sam brałem w nim udział, ramię w ramię z katolikami (którzy stanowili chyba w tym ruchu większość), ateistami, innowiercami itd. Brali w nim udział moi koledzy i koleżanki zarówno z miasta, jak i wsi. Tak naprawdę to radykalna mniejszość wówczas narzuciła swoje zdanie większości. Tak jak w sprawie aborcji. Dlatego naiwnością jest dziś sądzić, że “broni krzyża” w przestrzeni publicznej katolicka większość. To są od 20 lat te same radykalne i skrajne grupy katolicko-nacjonalistyczne, które potrafią wypromować się w mediach i narzucić swój dyskurs katolickiej większości. Świtoń z jego akcją krzyżowania Auschwitz sprzed kilkunastu lat nie miał poparcia większości katolickiej, podobnie jest dzisiaj.

Tak jak Palikot to oszołom, który wykorzystuje aferę do wyłącznie swojego lansu, tak ci z ruchu anarchistycznego, którzy “bronią maluczkich” obrońców krzyża, jakoby niszczonych przez państwo, ujawniają swój paternalistyczny stosunek do katolików. Nie pytają nawet o zdanie katolików, czy potrzebują takiej wątpliwej obrony. Tu ujawnia się raczej, podobnie jak w robotnikomanii, jakaś fantazja na temat klas wyzyskiwanych – że to w większości “broniący krzyża”, katoliccy tradycjonaliści, itd. To jest oczywista bzdura. Zresztą, gdyby tak było to by nacjonaliści nas zmiażdżyli już dzisiaj, a jakoś słabo im to idzie. Podobnie poparcie dla ultrakatolickich projektów pokazuje, że wcale nie ma tak dużego brania na religijny integryzm. Sromotna porażka takich projektów jak LPR wyraźnie to pokazuje. Poparcie dla frakcji radykalnej – radiomaryjnej – w PiS też nie jest duże, dlatego Kaczyński, żeby mieć szansę na zwycięstwo musiał złagodzić retorykę podczas ostatniej kampanii wyborczej. Inaczej by utonął.

A nawet gdyby tak było, to anarchiści i lewica radykalna, nie jest od głaskania ludzi po głowach i mówienia im wyłącznie tego co chcą usłyszeć. Wtedy niczym nie różnilibyśmy się od polityków ze świecznika. Musimy być przede wszystkim uczciwi w tym co robimy i co mówimy. Nie trafia do mnie argument, że skoro większość w Polsce to katolicy to my też powinniśmy być prokatoliccy. To jest jakiś absurd. Polityka to sztuka wpływania na czyjeś poglądy, a nie ich konserwowanie. To tak jakbyśmy chcieli popierać naszych lokalnych chomeinich, bo komuś się wydaje, że wtedy lud będzie nas bardziej kochał.

Dużo w tej postawie pogardy dla “ciemnego ludu”. Nie mówmy ludziom dlaczego nie zgadzamy się na “krzyżowanie” przestrzeni publicznej, bo nie zrozumieją i się obrażą. Wiadomo przecież, że ciemnota nie zrozumie naszych idei i najlepiej jak się wszyscy poprzebieramy za księży. Ludzie trzymają się religii, bo tylko ona daje im jakąś nadzieję i tylko kler ma monopol na tłumaczenie ludziom, że jest źle. Dlatego ktoś musi w końcu wyjść do tych ludzi i przedstawić im inną opowieść, opowieść o walce klasowej w której uczestniczą czy im się to podoba czy nie i bez względu na to ile sobie krzyży ustawią, będą wyzyskiwani. Jak przyjmą tę historię, to dobrze, jak nie to trudno, ale naszym obowiązkiem jest opowiadanie im tego, a nie potwierdzanie głupstw klerykalnych.

Ja nie wiem, czy w tym

Ja nie wiem, czy w tym chaosie, w którym "cały naród zwrócił se oczy w jedno miejsce" jest miejsce na słowa o walce klas. Zajadłość na linii PO-PiS jest absurdalna - jedna partia niewiele różni się od drugiej, tylko że teraz działania są jakby przyspieszone w wiadomo jakim kierunku. Ale to chyba nie z powodu "większego liberalizmu PO", tylko tego, co tak naprawdę się dzieje w gospodarce (kto jest winny? oczywiście, że wszyscy!). Spójrzcie na komentarze pod jakimkolwiek artykułem np. na gazeta.pl. Wypadek pod Kozią Wólką? Zaraz ktoś napisze, że POlicja coś tam, inny odpisze, że to wina kaczyzmu i zaczną się wirtualnie napierdalać. Ci ludzie naprawdę mają wrażenie, że biorą udział w jakiejś realnej walce. Dopóki skupiamy się na pewnych symbolach, obrazach (nie mam wyższego wykształcenia, więc nie wiem jak to nazwać :>), wydaje nam się, że walczymy. Ci ludzie pod pałacem walczą o krzyż pozostawiając walkę o chleb w domu (zresztą wielu z nich o ten chleb walczyć nie musi, a niektórzy uznają swoją wegetację za winę... opozycyjnej partii właśnie). Muszą ochłonąć, by zacząć krzyczeć "chleba!". Politycy wolą, gdy krzyczą "krzyża" i pewnie nic nowego nie powiedziałam. Czy masz odwagę wejść w tłum i powiedzieć "ale przecież walka klas..."? No cóż, oprócz tego, że wyzwą Cię od komuchów, to gdy nie zapytani, pomiędzy wściekłymi obelgami znajdzie się kilka "życiowych" rozkmin - bo starszym ludziom naprawdę się wydaje, że Jaro jest spoko, bo on nie sprzedałby służby zdrowia, "nie sprzedałby Polski obcemu kapitałowi". Nie wiem ile to jeszcze potrwa. Ta "walka o krzyż" jest bardzo niekorzystna dla jakichkolwiek działań. Nic się nie przebija przez to gówno, wszyscy muszą w tym uczestniczyć - nie wiem jak długo...

Ja bym się nie sugerował

Ja bym się nie sugerował wpisami na forach głównych portali, bo już dawno ujawniono, że główne partie ustawiają tam za kasę klakierów, którzy mają trollować. Członkowie młodzieżówek także mają obowiązek tam pisać i atakować wrażą partię. Tak więc to nie jest głos ludu, a raczej ustawka partyjnych aktywistów.

Podobnie z krzyżem. Ja bym tam nie poszedł, bo nie ma sensu gadać z partyjnym betonem. Raczej chodziło mi o tę milczącą większość, której zdania wyrazicielami mienią się ci spod krzyża. To ich mamy do zdobycia, a nie tych paru aktywistów kato-narodowych spod krzyża.

Spektakl pod tytułem "Wojna

Spektakl pod tytułem "Wojna dwóch partii" jest dobry dla ludzi spędzających czas po pracy przed telewizorem, dla rozrywki. Jedno się bowiem PO-PiS-owcom udaje świetnie - organizować masową wyobraźnie. Nic nie słychać tylko ciągle: naród "się" podzielił na dwa obozy: jeden woli opowieść Pisuarów, a drugi obóz woli narracje POsrańców. Szlag ich wszystkich!

PO wypracowało sobie

PO wypracowało sobie niezłą sytuację, każdą krytykę rządzących może nazwać awanturnictwem PiS. A publika to kupuje bez masła.

Xavier Wypowiedzi i

Xavier

Wypowiedzi i uzasadnień Palikota nie ma sensu brać na potoczną logikę, spójność lub doszukiwać się w nich jakiegoś szczególnego sensu. Sens jego błazenady sprowadza się uderzenia w PiS(du), to jedna wielka prowokacja, odpowiednio dobrane słowa, jedyna ich logika to logika walenia po oczach dla samego walenia. Albo Palikot lubi te zabawy, albo je jak aktor wykonuje wg czyjegoś scenariusza - jeden grzyb. Jeszcze raz napisze nie ma sensu analizować absurdalnych wypowiedzi, można za to się pośmiać stojąc z boku.

Świadomosć bytu społecznego

To prawda, ze jeśli ludzie lewicy będą dostosowywać własne poglądy do potocznej świadomości społecznej, nic się nie zmieni a walka między dwiema prawicami i ugrupowaniami wobec nich satelickimi, będzie trwałą w najlepsze.

Szkoda czasu na błazna.

Szkoda czasu na błazna. Jeśli zacznie być bardziej szkodliwy społecznie, to go pod obserwację fachowców z odpowiedzialnych placówek.

Chyba mnie przekonałes,

Chyba mnie przekonałes, Xavier. Ale nadal uważam, że w obozie radykalnej lewicy i anarchizmu jest miejsce dla polskiej odmiany katolickiej teologii wyzwolenia, i że ta ostatnia jest potrzebna. Tylko że nie ma kto się tym zająć.

Polecam dwa teksty napisane

Polecam dwa teksty napisane przez naprawdę skrajnie konserwatywnych katolików:
http://www.prawica.net/opinie/22889
http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/6285/
Moje zdanie jest następujące: tzw. "obrońcy krzyża" nie są żadnymi katolickimi fundamentalistami (tylko zwykłymi przeciętnymi katolikami) i nie chodzi im wcale o krzyż jako taki. Chodzi im o upamiętnienie zmarłych w katastrofie w Smoleńsku, a zwłaszcza Lecha Kaczyńskiego, który stał się dla nich wyidealizowanym herosem walki o sprawiedliwość / godność / wolność / z układem / z rządzącą mafią itp. I to właśnie przede wszystkim tę pamięć (i związane z nią wymienione wyżej dążenia tych ludzi) symbolizować ma krzyż przed Pałacem Prezydenckim, a nie religię czy tym bardziej dominację religii. Zamiast krzyża tym ludziom z powodzeniem wystarczyłby inny symbol, np. tablica pamiątkowa - pod którą tak samo uprawialiby kult zmarłego prezydenta, paliliby znicze, składali kwiaty i kładliby zdjęcia. A krzyża bronią, bo postanowiono im go zabrać nie gwarantując zastąpienia go czymś innym.
To ma więcej wspólnego z kultem zmarłych (tradycyjnie obecnym w polskiej kulturze) niż z chrześcijaństwem i tu panowie Wielomski i Bodakowski mają najzupełniej rację. Zwróćmy uwagę, że "obrońcy krzyża" sprzeciwili się nie tylko władzom państwowym, ale i instytucjonalnemu Kościołowi uosabianemu przez księży.
Uważam, że wywołanie w kontekście tego krzyża tematu świeckości państwa oraz zawłaszczania przestrzeni publicznej przez katolicyzm nastąpiło celowo i było bardzo sprytnym zabiegiem w celu napuszczenia lewicy i antyklerykałów na "obrońców krzyża" oraz PiS i ich sympatyków. Zawsze przecież lepiej, jak opozycja się kłóci między sobą. Władza upokarza jednych przeciwników rękami innych przeciwników, a sama występuje potem w roli światłego mediatora.
Jakoś nie pamiętam, by z takimi emocjami (jeśli w ogóle) poruszano temat świeckości państwa i dyskryminacji niekatolików np. w kontekście wczorajszej oficjalnej mszy z okazji zaprzysiężenia prezydenta (w której brał on udział) oraz przysięgi prezydenckiej zakończonej słowami "tak mi dopomóż Bóg". A przecież narusza to świeckość państwa w stopniu znacznie wyższym niż krzyż postawiony i czczony przez prywatne osoby. Bo rola groźnych "katoli" została przydzielona już tym pod krzyżem.

Więcej, zjeżyło mnie, gdy

Więcej, zjeżyło mnie, gdy na słowa marszałka Schetyny, by minutą ciszy uczcić ofiary wypadku pod Smoleńskiem, z szeregów ław PiS padło raźne: "wieczny odpoczynek racz im dać panie". Na co reszta PiSuarów odrzekła "a światłość wiekuista niechaj im świeci". Co to kurwa ma być?!

Na podstawie własnych

Na podstawie własnych rozmów uważam, że przeciętni katolicy mają totalnie gdzieś tą całą pseudo-awanturę. Komu mogę, to przypominam, że Kaczyński podpisał ustawę o najmie okazjonalnym wprowadzającą tylnymi drzwiami eksmisję na bruk i nic nie zrobił by zmienić los lokatorów komunalnych. Nawet ludzie którzy płakali po Kaczce muszą się z tym zgodzić.

Wielce zabawna jest opinia Wielomskiego o tym, że mamy do czynienia "z oddolnym buntem zanarchizowanych anabaptystów, którzy nie uznają żadnych praw, autorytetów – i mordowali panów i biskupów deklamując przy tym cytaty ewangeliczne." Gdyby nie było wiadomo o co chodzi (a chodzi o odwrócenie uwagi od polityki polegającej na tworzeniu podziałów społecznych i produkowaniu masowej podklasy wykluczonych nędzarzy), aż chciałoby się przyłączyć do takiej "anabaptystycznej rewolucji".

Tzn. gdybyśmy nie wiedzieli, że katoliccy fundamentaliści z równą żarliwością wspierają akumulację kapitału. Wielomski tylko czeka na nowego Franco, który zagwarantuje korzystny dla kapitału porządek.

Dajcie spokój...

Jakby nie było o czym i o kim pisać...

właśnie, dajcie spokój..

"Chodzi wyłącznie o dokopanie PiS-owi i mobilizowanie elektoratu PO poprzez rozkręcanie histerii antyPiS-owskiej."

Gratuluję odkrycia...

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.