PPP: Fakty - nie mity

Blog

Na portalu "Lewica bez Cenzury" pojawił się ciekawy tekst Krzysztofa Pilawskiego "Lewica po wyborach co dalej? Polska Partia Pracy".

Krzysztof Pilawski
Lewica po wyborach co dalej? Polska Partia Pracy

Polska Partia Pracy w wyborach do Sejmu otrzymała 0,99 proc. (160 476) głosów. Przed dwoma laty poparcie dla PPP wyniosło 0,77 proc. - głosowało na nią 91 266 wyborców. Największe poparcie PPP uzyskała w Krakowie (1,67 proc.), Katowicach (1,62) i Koninie (1,58). W tych trzech okręgach na czele list PPP stanęły nieznane osoby ze znanymi nazwiskami – w okręgu krakowskim i konińskim kandydaci mieli na nazwisko Ziobro, zaś w Katowicach – Uszok (tak nazywa się popularny prawicowy prezydent miasta).

Chwyt ze znanymi nazwiskami PPP zastosowała w kilkunastu okręgach. Lista PPP była pierwsza na karcie do głosowania, którą otrzymywał wyborca. Mniej zorientowani widząc już na początku nazwisko popularnej osoby, mogli postawić obok niej krzyżyk, nie zdając sobie sprawy, że poza nazwiskiem nic nie łączy ich faworyta z kandydatem PPP.

W trzech okręgach (poza wymienionymi także w tarnowskim) „jedynkami” na listach PPP były osoby mające na nazwisko Ziobro. W Warszawie „jedynką” był Borowski, w Siedlcach – Oleksy). Poza nazwiskami znanych polityków z lewicy i prawicy, wykorzystywano nazwiska popularnych prezydentów miast, związkowca (Rajmunda Morica, posła z Samoobrony), najsłynniejszego polskiego skoczka narciarskiego, a nawet poszukiwanego europejskim listem gończym byłego senatora. Tę metodę zastosowano nie tylko w okręgach, w których PPP jest najsłabsza, ale także w Katowicach, gdzie znajduje się siedziba „Sierpnia 80”

Podobne działania mające zdezorientować wyborców wprowadzili w latach 90. działacze Konfederacji Polski Niepodległej, z którą związany był wówczas „Sierpień 80”. Przed wyborami w 1993 r. śląski lider KPN Adama Słomka zarejestrował Polską Unię Pracujących, która miała przeszkodzić w wejściu do Sejmu popularnej wówczas Unii Pracy. W 1997 r. Adam Słomka organizował Krajowe Porozumienie Emerytów i Rencistów RP, które odebrało znaczną część głosów i uniemożliwiło wejście do Sejmu związanej z lewicą Krajowej Partii Emerytów i Rencistów Tomasza Mamińskiego (przedstawiciele Porozumienia w 2001 r. startowali do Sejmu z list Alternatywy Ruchu Społecznego, która przekształciła się w Alternatywę Partię Pracy, a następnie Polską Partię Pracy).

Działania dezinformujące środowisko „Sierpnia 80” stosowało wcześniej. Domena opzz.pl przekierowuje użytkowników sieci na serwer związku zawodowego kierowanego przez Bogusława Ziętka. W 2001 r. Bogusław Ziętek był „jedynką” na liście Alternatywy Ruchu Społecznego w Gliwicach, zaś tuż za nim umieszczono kandydata z nazwiskiem Bujak.

W zastawioną na wyborców pułapkę wpadł tym razem sam Bogusław Ziętek i inni liderzy PPP. Uzyskali mniejsze poparcie niż część nieznanych kandydatów ze znanymi nazwiskami. Lista PPP w Sosnowcu, na czele której stał przewodniczący PPP Bogusław Ziętek zebrała 1,56 proc. głosów – poparcie dla niej było mniejsze niż przed dwoma laty (wtedy oddano na nią 1,81 proc. głosów). W okręgu kieleckim (jedynką był uczestnik wielu debat telewizyjnych, wiceprzewodniczący PPP Mariusz Olszewski) PPP otrzymała 0,94 proc. głosów (w 2005 – 0,86). Lista PPP w okręgu piotrkowskim, na czele której stał Ryszard Brzuzy – czołowa postać „Sierpnia 80”, poseł na Sejm kontraktowy z list „Solidarności” – uzyskała mniejsze poparcie niż listy PPP w okręgach rybnickim i chełmskim, na których znalazły się nieznane osoby ze znanymi nazwiskami.

Komitet Wyborczy Polskiej Partii Pracy pojawił się w wyborach po raz czwarty w ciągu trzech lat. Debiutem wyborczym PPP był start w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 r. Partia uzyskała wówczas poparcie 0,54 proc. (32 807) wyborców. W wyborach do Sejmu w 2005 r. listy PPP uzyskały poparcie 0,77 proc. (91 266) wyborców. W wyborach samorządowych w 2006 r. w wyborach do sejmików województw najbardziej przypominających wybory parlamentarne listy PPP zdobyły 0,98 proc. (139 463 tysięcy) głosów.

W wyborach 21 października 2007 r. Komitet wyborczy Polskiej Partii Pracy był jednym z siedmiu komitetów wyborczych, który zdołał zarejestrować listy wyborcze we wszystkich 41 okręgach. Był zarazem jedynym komitetem wyborczym zorganizowanym na bazie pozaparlamentarnej partii politycznej, któremu udało się to zrobić. Nie uczyniła tego nawet popularyzowana przez duże media Partia Kobiet Manueli Gretkowskiej (zarejestrowała listy jedynie w siedmiu okręgach).
Zgodnie z ordynacją wyborczą do zarejestrowania list wyborczych we wszystkich okręgach potrzebne jest zarejestrowanie list okręgowych w co najmniej połowie (czyli 21) okręgów. Z kolei do zarejestrowania listy okręgowej potrzebne jest zebranie co najmniej pięciu tysięcy podpisów poparcia dla niej. Tak więc, aby być obecnym we wszystkich okręgach, trzeba zebrać w 21 okręgach co najmniej 105 tysięcy podpisów.

Rejestrując komitety we wszystkich okręgach PPP stała się formalnie jedną z siedmiu najważniejszych sił politycznych w kraju. Otrzymywała czas w bezpłatnych audycjach wyborczych w mediach publicznych. Kandydaci PPP brali także udział w dyskusjach radiowych i telewizyjnych z przedstawicielami pozostałych sześciu partii. Otrzymali możliwość bezpośredniej debaty z powszechnie znanymi politykami, dotarcia ze swym programem do opinii publicznej.

Zebranie wymaganej liczby podpisów nie wynikało z siły i wpływów Polskiej Partii Pracy, lecz Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień 80”. Na stronie internetowej PPP podkreślono, że partia „powstała z inicjatywy” tego związku. Na czele „Sierpnia 80” i PPP stoi ta sama osoba – Bogusław Ziętek (obie te funkcje łączył także jego poprzednik – Daniel Podrzycki).

Podobny schemat - spośród partii biorących udział w wyborach 21 października - zastosowała wcześniej Samoobrona. Początkowo była ona tylko związkiem zawodowym. To on powołał do życia swoją polityczną reprezentację. Po sukcesach wyborczych Samoobrony RP rola istniejącego do dziś Związku Zawodowego Rolnictwa Samoobrona uległa marginalizacji. Nadal jednak na czele związku i partii stoi ten sam lider – Andrzej Lepper.

Podobieństwo do Samoobrony było widoczne w czasie
kampanii reklamowej PPP. W telewizyjnych filmach wyborczych PPP prezentowała się jako partia wyrosła z buntu pokrzywdzonych w wyniku przemiany ustrojowej. Pokazywano uliczne demonstracje, na których do tłumu przemawiał Bogusław Ziętek (analogia z blokadami Samoobrony i przemawiającym na nich Andrzejem Lepperem). Skojarzenie PPP z Samoobroną umacniało powtarzane wielokrotnie w czasie programów wyborczych PPP przez Bogusława Ziętka hasło: „Oni wszyscy już byli!”. Wykorzystywał je Andrzej Lepper zanim został wicepremierem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. PPP przeciwstawiła siebie pozostałym siłom politycznym. Groziła przy tym, że wszystkie obecne partie wyrzuci „na śmietnik historii”.
Podobnie, jak w poprzednich kampaniach Samoobrona,
PPP nie podkreślała swego lewicowego charakteru – pozycjonowała się przede wszystkim jako siła antyliberalna, sprzeciwiająca się kapitalizmowi opartemu na wyzysku. Podkreślała że jest rzecznikiem wyzyskiwanych i wykluczanych. Mimo pewnych podobieństw do Samoobrony, PPP wyrosła przede wszystkim z dawnych dążeń części działaczy „Solidarności” do wyłonienia reprezentacji świata pracy. Założyciel PPP, zmarły we wrześniu 2005 r. w wypadku samochodowym Daniel Podrzycki, w latach 80. był radykalnym działaczem podziemia skazanym za przygotowywanie powstania zbrojnego. Był związany z narodowym nurtem katolickim. Podobna postawa doprowadziła go do opozycji wobec „okrągłego stołu” i Lecha Wałęsy. Daniel Podrzycki znalazł się w utworzonym w 1989 r. m.in. przez Mariana Jurczyka i Andrzeja Gwiazdę Niezależnym Samorządnym Związku Zawodowym „Solidarność 80”. Jednak i ten związek okazał się dla niego nazbyt uległym wobec – jak twierdził - antynarodowej i antypracowniczej polityce władz. W 1992 r. doprowadził do rozłamu w „Solidarności 80”. Utworzony przez niego Wolny Związek Zawodowy (nawiązanie do wolnych związków zawodowych działających w końcu lat 70. na Pomorzu i Górnym Śląsku) „Sierpień 80” powstał w oparciu o komisje zakładowe wchodzące poprzednio w skład Regionalnej Komisji Organizacyjnej Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność 80”.
Daniel Podrzycki oskarżał władze o prowadzenie celowej polityki pogarszania warunków ekonomicznych wielkich przedsiębiorstw państwowych, która miała doprowadzić je na skraj bankructwa i przekazania za bezcen obcemu kapitałowi. W 1992 r. zorganizował strajk przeciwko prywatyzacji Fabryki Samochodów Małolitrażowych, a w 1994 r. największy i najdłuższy z dotychczasowych strajków w polskim hutnictwie (w Hucie Katowice)
Na kierunek polityczny „Sierpnia 80” miał wpływ ekspert związku Gabriel Kraus, który przekonywał, że Polska przekształci się „w strefę nieskrępowanej eksploatacji ze strony kapitału zagranicznego”, co spowoduje, że większość społeczeństwa będzie „zagrożona w swej egzystencji biologicznej, z braku środków do życia i odpowiedniej pomocy medycznej, zacznie podejmować w sposób zupełnie żywiołowy, skrajne, niekontrolowane formy protestu”. Sposobem na sprawiedliwą Polskę, zwalczenie bezrobocia, poprawę warunków życia ludzi pracy miała być budowa „suwerennego i niepodległego państwa polskiego”. Dlatego – podkreślał - głównym celem programu naprawy kraju musi być „dobro i pomyślność narodu oraz państwa”.
Ten pogląd przez lata był bliski liderom „Sierpnia 80”. W czerwcu 2001 r. – na trzy miesiące przed wyborami parlamentarnymi - delegaci III Krajowego Zjazdu „Sierpnia 80” przyjęli obszerną uchwałę programową podpisaną przez Daniela Podrzyckiego, jego najbliższego współpracownika – Bogusława Ziętka oraz Gabriela Krausa. Stwierdzali w niej: „Rację mają ci politycy, którzy od początku narodzin III Rzeczypospolitej Polskiej twierdzili, iż zarówno komunistyczne, jak i solidarnościowe elity polityczne, przeżarte duchem socjalistycznego internacjonalizmu i bezideowego kosmopolityzmu, traktowały Polskę jako jedną wielką masę upadłościową, a siebie jako syndyka tej masy, który jak najszybciej powinien ją sprzedać, z możliwie największą osobistą korzyścią dla siebie”.

Autorzy uchwały sprzeciwiali się wejściu Polski do Unii Europejskiej, „co jest równoznaczne z rezygnacją z pełnej niepodległości i suwerenności i stawianiem interesów Unii oraz jej państw członkowskich ponad narodowe interesy Narodu i Państwa Polskiego”. Ich zdaniem „Tak jak Polska Ludowa stała się państwem zależnym od ZSRR, tak III Rzeczpospolita Polska stała się państwem zależnym od Unii Europejskiej”. Nawoływali do wzmocnienia sił zbrojnych: „Redukowana liczebnie i dysponująca przestarzałym sprzętem polska armia nie zapewnia bezpieczeństwa zewnętrznego, nie spełnia też wymogów NATO, co osłabia pozycję Polski w tym sojuszu”. „Sierpień 80” w latach 90. utrzymywała kontakty z Instytutem Schillera (przedstawiciele Instytutu spotykali się ze związkowcami, a organ „Sierpnia
80” – tygodnik „Kurier Związkowy” - popularyzował na swych łamach poglądy Instytutu). Antyglobalizm, przywiązanie do silnego państwa narodowego i wyczulenie na sprawy socjalne – taki był kierunek ideowy związku.

„Sierpień 80” zaciekle walczył z rządem Jerzego Buzka, który powstał w wyniku zwycięstwa w wyborach w 1997 r. Akcji Wyborczej Solidarność – koalicji, na czele której stal ówczesny przewodniczący NSZZ „Solidarność” Marian Krzaklewski. „Co za pies stworzył AWS!” – skandowali w czasie manifestacji związkowcy z „Sierpnia 80”. Walczyli przeciwko neoliberalnej, antypracowniczej polityce rządu AWS. Strajkowali w obronie likwidowanych kopalń.

W końcu lat 90. „Sierpień 80” poparł blokady dróg i przejść granicznych w całym kraju zorganizowane przez „Samoobronę”. W grudniu 1998 r. wspólnie z nią i Ogólnopolskim Porozumieniem Związków Zawodowych utworzył Międzyzwiązkowy Komitet Koordynacyjny na Rzecz Zmiany Polityki Społeczno-Gospodarczej Rządu. Jego akcje popierał m.in. Związek Nauczycielstwa Polskiego i Związek Zawodowy Górników w Polsce. We wrześniu 1999 r. Komitet zorganizował w Warszawie wielotysięczną manifestację związkowców z całego kraju. Komitet sprzeciwiał się m.in. reformom dokonywanym kosztem najuboższych. Domagał się obrony miejsc pracy, interesów polskich przedsiębiorstw, narodowego transportu, górnictwa i polskiego rynku. Domagał się odejścia rządu AWS.

Równocześnie „Sierpień 80” poparł pomysł generała Tadeusza Wileckiego budowy „silnej formacji narodowej otwartej głównie na ludzi młodych”. W styczniu 2000 r. w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki Daniel Podrzycki (jako lider „Sierpnia 80” - brał udział wraz Andrzejem Lepperem (Samoobrona) i Tadeuszem Wileckim (Front Polski) w tzw. zjeździe założycielskim wyborczego Bloku Ludowo-Narodowego. Daniel Podrzycki na łamach „Kuriera Związkowego” pisał, że powinien on doprowadzić do „odrzucenia obecnej polityki społeczno - gospodarczej i wprowadzenia nowej jakości gospodarczej, którą coraz powszechniej w Polsce i na świecie nazywa się już trzecią drogą”.
Tę nową jakość i trzecią drogę (bliską wersji Instytutu Schillera) „Sierpień 80” próbował zrealizować wspólnie z częścią środowisk związanych z Konfederacją Polski Niepodległej i Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym.
W maju 2001 r. związkowcy z „Sierpnia 80” podejmowali sekretarza generalnego francuskiego Frontu Narodowego Bruno Gollnischa, który przyjechał do Polski na zaproszenie posłów koła poselskiego Alternatywa. W jego skład wchodzili „uciekinierzy” z AWS, w tym: Janina Kraus, Tomasz Karwowski, Michał Janiszewski i Michał Olszewski.

Efektem współpracy „Sierpnia 80” z posłami z „Alternatywy” było powołanie koalicji wyborczej Alternatywa Ruch Społeczny przez Konfederację Polski Niepodległej Ojczyzna (jej członkami byli m.in. Janina Kraus, Tomasz Karwowski i Michał Janiszewski- obecnie sekretarz Polskiej Partii Pracy i jej pełnomocnik wyborczy), grupy polityków wywodzących się ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (wśród nich był Mariusz Olszewski, obecnie wiceprzewodniczący PPP) oraz związek zawodowy „Sierpień 80”. Koalicja skupiała 47 podmiotów, głównie organizacji antyeuropejskich, narodowych, chrześcijańskich. W ich gronie było także skrajnie prawicowe i nacjonalistyczne Narodowe Odrodzenie Polski (występujące pod szyldem Sojuszu Nowych Sił). Jego przywódca Adam Gmurczyk (znany z promocji akcji „Zakaz pedałowania” skierowanej przeciwko środowiskom homoseksualnym) startował z trzeciego miejsca warszawskiej listy Alternatywy. W wywiadzie dla polonijnego pisma „Kontra” tłumaczył, że podpisał porozumienie wyborcze z Alternatywą, bo „okazało się, że jesteśmy zgodni co do negatywnego stosunku do Unii Europejskiej oraz co do potrzeby przeprowadzenia radykalnych zmian w strukturze państwowej - społecznej, gospodarczej i politycznej”

Koalicja miała własną stronę internetową: alternatywa.pl. Obecnie ta domena przekierowuje internautów na stronę Polskiej Partii Pracy.
Przed wyborami parlamentarnymi w 2001 r. Daniel Podrzycki i Bogusław Zietek twierdzili: „na skutek realizowanych od połowy lat 80. przez wszystkie kolejne rządy narzuconych Polsce przez Unię Europejską i różne międzynarodowe organizacje oraz formalne i nieformalne grupy interesów i nacisku; transformacji systemowych i tzw. reform oraz procesów restrukturyzacyjnych, Polska w ostatnich latach weszła w jeden z najbardziej przełomowych, a zarazem najbardziej dramatycznych w swojej historii, okresów, w którym Wolny Związek Zawodowy odgrywa wyjątkową rolę i ma do spełnienia zupełnie szczególną misję”. Nawoływali do poparcia list Alternatywy podkreślając, że jej program jest zgodny z programem „Sierpnia 80”.
Koalicja otrzymała w wyborach do Sejmu 0,42 proc. (54 266) głosów. W okręgu podwarszawskim, w którym „jedynką” był najbardziej znany polityk występujący z list Alternatywy Henryk Goryszewski (były wicepremier, były wiceprzewodniczący Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, wieloletni poseł), koalicja otrzymała 0,35 proc. głosów. W okręgu rybnickim („jedynką” była Janina Kraus) – 0,82 proc głosów. W okręgu Piotrków Trybunalski („jedynka” – Gabriel Kraus) – 0,39 proc. W okręgu sosnowieckim („jedynka” – Tomasz Karwowski) – 0,60 proc. W okręgu kieleckim („jedynka” – Mariusz Olszewski) – 0,95 proc., warszawskim („jedynka” – Michał Janiszewski) – 0,19 proc.
Także startujący z list Alternatywy na własnym terenie związkowcy „Sierpnia 80” osiągnęli słabe wyniki. W okręgu katowickim („jedynka” – Daniel Podrzycki) – Alternatywa zdobyła 1.03 proc. głosów, a w okręgu gliwickim („jedynka” -Bogusław Ziętek) – 0,54 proc.

11 listopada 2001 r. została rozwiązana Konfederacja Polski Niepodległej Ojczyzna – część jej działaczy z przewodniczącym Michałem Janiszewskim wzięła udział w powołaniu tego samego dnia Alternatywy Partii Pracy, na której czele stanął Daniel Podrzycki.

Daniel Podrzycki, który obawiał się instrumentalnego wykorzystania związków zawodowych przez ugrupowania polityczne (jak to się stało z „Solidarnością” po 1989 i 1997 r.), budował partię, która – w swoim założeniu – miała być narzędziem związku zawodowego - „Sierpnia 80”.
Alternatywa Partia Pracy wzięła udział w wyborach samorządowych w 2002 r. W wyborach do sejmików województw uzyskała 1,5 proc. (167 349) głosów. Najwięcej w województwach: warmińsko-mazurskim (2,63 proc.), świętokrzyskim (2,59) i śląskim (1,99). Zdobyła dwa mandaty radnych na szczeblu gmin.

W 2004 r. Alternatywa Partia Pracy zmieniła nazwę na Polską Partię Pracy i pod tym szyldem wzięła udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Większość jej kandydatów we wszystkich okręgach stanowili związkowcy ze Śląska. W skali kraju uzyskali 0,54 proc. (32 807) głosów.

Hasło wyborcze PPP brzmiało: „Europa równych szans”. Partia opowiadała się za budową Unii Europejskiej na „na fundamentach sprawiedliwości społecznej, poszanowania narodowych interesów i dorobku kulturowego”, występowała przeciwko konstytucji europejskiej.

Przekonywała: „Konstytucje krajów, tworzących Unię Europejską są wystarczającymi regulacjami prawnymi, normującymi ich życie społeczne i polityczne. Obawiamy się, że po uchwaleniu Konstytucji, następnym krokiem może być postulat powołania eurorządu i europrezydenta, ograniczających suwerenne państwa narodów, tworzących dziś Unię Europejską”.
Tym niemniej Daniel Podrzycki zapowiadał, że w przypadku wygranej eurodeputowani PPP wejdą w skład frakcji Partii Europejskich Socjalistów. Idee narodowe i państwowe mieszały się z lewicowymi. PPP określiła się wówczas jako partia socjaldemokratyczna, a równocześnie nadal głosiła, że tylko państwo narodowe może „przeciwstawić się wyzyskowi oligarchów i zapewnić ochronę pracy, zbudować sprawiedliwy system oświaty, zdrowia i emerytur”.

PPP wskazywała na ciągłość z poprzednimi wcieleniami, sugerując, że Alternatywa Ruch Społeczny i Alternatywa Partia Pracy miały charakter lewicowy: „Braliśmy udział w wyborach do parlamentu w roku 2001 i wyborach samorządowych 2002. Niestety, kolejne kolorowe kłamstwa liberałów do tej pory skutecznie zagłuszały nasz socjaldemokratyczny program”. W 2001 r., wzywając do głosowania na Alternatywę Ruch Społeczny, Daniel Podrzycki i Bogusław Ziętek podkreślali: „Kolejne wybory parlamentarne nie przynoszą żadnych zmian. Raz wygrywa lewica, raz wygrywa prawica, a nam wszystkim żyje się coraz gorzej (...)
Aby ten stan zmienić potrzebna jest ALTERNATYWA (...) ani
lewica, ani prawica, lecz Alternatywa”.

W opublikowanym przed wyborami do Parlamentu Europejskiego „Manifeście Pracy” stwierdzono: „Polska Partia Pracy jest lewicą walczącą o prawa Człowieka i Narodu. (...) Jesteśmy lewicą, dlatego zdajemy sobie sprawę, że bez osądzenia liberalnych złodziei i zadośćuczynienia Polakom za lata kłamstw, bezrobocia, rozkradania majątku narodowego i poniżania nie można budować przyszłości i sprawiedliwości społecznej”.

Kilka miesięcy później - w październiku 2004 r. - Daniel Podrzycki przedstawiał się nie jako narodowiec, lecz radykalny socjalista: „Może zabrzmi to mocno marksistowsko, ale to jest walka klas. Pracodawcy i pracownicy znajdują się na dwóch przeciwstawnych pozycjach niemożliwych do pogodzenia. Z jednej strony są interesy pracownicze rozumiane również jako prawo do godziwego wynagrodzenia za rzetelną i uczciwą pracę. Z drugiej strony - interesy przedsiębiorcy, którego zadaniem jest maksymalizować zysk“.
W ogłoszonym w czerwcu 2005 r. stanowisku wobec zbliżających się wyborów parlamentarnych i prezydenckich Daniel Podrzycki dostrzegł zagrożenie dla demokracji. Twierdził: „Polska Partia Pracy z wielkim niepokojem przyjmuje antykonstytucyjne postulaty prawicowych ugrupowań dążących za wszelką cenę do zawłaszczenia państwa. Groźne są zapowiedzi podważania fundamentów ustrojowych państwa prawa i jego demokratycznych struktur. Celem tych działań ma być zniszczenie obozu lewicy w Polsce i w konsekwencji zrealizowanie swojego liberalnego programu społecznego i gospodarczego (...) Idee polskiej lewicy są zagrożone przez radykalizującą się prawicę, która zapowiada, że po przejęciu władzy rozpocznie krucjatę, wymierzoną w partie i ludzi lewicy. Można temu zagrożeniu przeciwdziałać, poprzez stworzenie wspólnego porozumienia, obejmującego nie tylko partie, ale także lewicowe stowarzyszenia, związki zawodowe i inicjatywy obywatelskie. Dlatego Polska Partia Pracy postuluje budowę wspólnego bloku wyborczego. Takie porozumienie będzie służyło nie tylko zagwarantowaniu dalszego wzrostu gospodarczego Polski i zabezpieczeniu podstawowych praw i potrzeb obywateli, ale jednocześnie będzie stanowiło gwarancję rozwoju demokracji i państwa prawa. Porozumienie polityczne, jeżeli zostało by zawarte przez wszystkie ugrupowania lewicy może być również jedynym sposobem na odwrócenie tendencji, które doprowadziłyby nie tylko do rządów prawicy w parlamencie, ale także do wyboru prawicowego prezydenta. W zbliżających się wyborach parlamentarnych i prezydenckich lewica powinna – jako zjednoczony obóz polityczny – wspólnie przeciwstawić się niebezpieczeństwu prawicowego monopolu władzy. Deklarujemy gotowość niezwłocznego przystąpienia do rozmów na rzecz stworzenia takiego porozumienia politycznego”.

W jednym z ostatnich wywiadów – we wrześniu 2005 r. – Daniel Podrzycki ubolewając, że do szerokiego porozumienia nie doszło, wskazywał, że więzy narodowe nie są najważniejsze: „Kapitalizm jest w ogóle bardziej internacjonalistyczny niż lewica. Kapitał potrafi się ze sobą dogadać, a lewica nie bardzo“.

W grudniu 2004 r. PPP podpisała się pod deklaracją tworzonej przez Izabelę Jarugę-Nowacką Unii Lewicy – koalicji sił na lewo od SLD i SdPL. Poza PPP uczynili to: Unia Pracy, PPS, Nowa Lewica, Antyklerykalna Partia Postępu Racja, Centrolewica RP, Demokratyczna Partia Lewicy i Polska Partia Socjalistyczna. Pod deklaracją podpisała się pod także m.in. ówczesna senator Maria Szyszkowska wybrana z listy SLD.

Po ogłoszeniu przez UL zamiaru przekształcenia się w partię, PPP była jedną z sił, które wycofały się z UL. Po nieudanych rozmowach z SLD Daniel Podrzycki doprowadził do porozumienia w sprawie wspólnego startu z list PPP w wyborach do Sejmu z Antyklerykalną Partią Postępu Racja (obecną Racją Polskiej Lewicy), Polską Partią Socjalistyczną, Komunistyczną Partią Polski oraz dawnym sojusznikiem z Alternatywy - Partią Ekologiczną-Zieloni, która w 1993 r. szła do wyborów na listach KPN, zaś w 1997 – AWS.
Na listach PPP znaleźli się także członkowie działającej na Śląsku Demokratycznej Partii Lewicy. Listy PPP uzyskały wsparcie Nowej Lewicy Piotra Ikonowicza. Wspólny udział w wyborach miał być – według Daniela Podrzyckiego – pierwszym krokiem „do dalszego integrowania mniejszych ugrupowań lewicowych”.
W porozumieniu wyborczym podkreślono łączenie idei sprawiedliwości społecznej i demokracji: „Polsce potrzebna jest konsolidacja organizacji i partii politycznych szeroko rozumianej lewicy. Musimy dać nadzieję ludziom pracy na reprezentację polityczną realizującą na gruncie parlamentu postulaty sprawiedliwości społecznej, poszanowania godności ludzkiej i demokratycznych zasad państwa”.
W 2005 r. Komitet Wyborczy PPP znalazł się w gronie dziesięciu komitetów, które zarejestrowały listy w całym kraju.
Wśród 685 zarejestrowanych kandydatów było przeszło stu członków „Racji”. Ponad 30 kandydatów miała PPS (a także
PPE-Z), kilkunastu - komuniści.
Zgodnie z informacjami Państwowej Komisji Wyborczej w 17 okręgach „jedynkami” na listach PPP byli członkowie tej partii, zaś w 10 – Racji, w 4 – PPS, po jednym – KPP i Demokratycznej Partii Lewicy. Wśród bezpartyjnych (na listach wyborczych) „jedynek” PPP była prof. Maria Szyszkowska.
Listy PPP i kandydaturę Daniela Podrzyckiego na prezydenta poparła Nowa Lewica Piotra Ikonowicza i kilka mniejszych organizacji lewicowych.
Manifest wyborczy Komitetu Wyborczego PPP „Pracy i Chleba” zaczynał się od słów: „Jesteśmy ludźmi współczesnej polskiej lewicy. Wywodzimy się z różnych jej nurtów i środowisk, a łączą nas uniwersalne wartości i troska o losy Kraju i jego obywateli. Lewicowość dla nas to uznanie prawa każdego człowieka do godnego życia i zapewnienie każdemu równych szans. To prymat pracy nad kapitałem”.
Manifest był świadectwem programowego zerwania PPP z nacjonalizmem. Wśród postulatów znalazły się nie tylko żądania
wprowadzenia minimalnej płacy w wysokości 68 proc. średniej płacy krajowej, obniżenia tygodnia pracy do 35 godzin, zaniechania reprywatyzacji, renacjonalizacji majątku sprywatyzowanego z naruszeniem prawa, utrzymania bezpłatnej edukacji i służby zdrowia, ale także wycofania wojsk z Iraku; tolerancji i poszanowania praw wszystkich mniejszości, w tym narodowych, etnicznych, religijnych i seksualnych; faktycznego zrównania w prawach kobiet i mężczyzn; prawa do bezpłatnej antykoncepcji i aborcji; wprowadzenia powszechnej i obowiązkowej edukacji seksualnej w szkołach; rozdziału państwa od kościołów i neutralności światopoglądowej państwa; wypowiedzenia Konkordatu; zniesienia ekonomicznego uprzywilejowania instytucji religijnych; wprowadzenia podatku od spekulacji kapitałowych (tzw. podatek Tobina); przestrzegania uniwersalnych wartości oraz praw człowieka.
Komitet PPP poparło 91 266 wyborców – zdobył on w skali kraju 0,77 proc. głosów. W sześciu okręgach poparcie dla PPP przekroczyło jeden procent. Najlepiej partia wypadła w okręgu sosnowieckim, w którym „jedynką” na liście był Bogusław Ziętek (1,81 proc. głosów). W okręgu bydgoskim PPP uzyskała 1,61 proc. (więcej niż Ruch Patriotyczny Antoniego Macierewicza i zaledwie o 0,09 proc. mniej niż Partia Demokratyczna). Jeden procent został przekroczony także w okręgach: białostockim, łódzkim, katowickim i szczecińskim. Jeden ze słabszych wyników (0,54 proc.) PPP uzyskała w Warszawie, mimo że liście przewodziła znana senator, orędowniczka świeckiego państwa i tolerancji prof. Maria Szyszkowska.
Bogusław Ziętek po przejęciu przywództwa usztywnił
stanowisko wobec SLD i podjął walkę z konkurencją na
lewicy antykapitalistycznej.
Śmierć Daniela Podrzyckiego została natychmiast wykorzystana przez Nową Lewicę, która rozlepiła – tuż przed wyborami - w dużych miastach tysiące plakatów z jego podobizną opatrzoną napisem „Daniel Podrzycki, to jeszcze nie koniec” i podpisaną „Nowa Lewica”. Piotr Ikonowicz zapewniał, że Nowa Lewica będzie kontynuować dzieło zmarłego lidera PPP – budowy „prawdziwej, antykapitalistycznej lewicy”.
W październiku 2005 r. Bogusław Ziętek nie przyjął oferty Piotra Ikonowicza, by organizacje, które w czasie kampanii wyborczej współpracowały z Polską Partią Pracy, zwołały „Konwencję opozycji antykapitalistycznej“.
Następne miesiące upłynęły pod znakiem rywalizacji o przywództwo na lewicy antykapitalistycznej.
Piotr Ikonowicz był w tym środowisku postacią bardziej znaną od Bogusława Ziętka. Represjonowany działacz podziemia w PRL. Od 1987 r. lider przywróconej Polskiej Partii Socjalistycznej. Poseł na Sejm dwóch kadencji, który nie godząc się z przekształceniem szerokiej koalicji SLD w partię, wypowiedział posłuszeństwo Leszkowi Millerowi i postanowił usamodzielnić PPS. To się nie udało. W wyborach prezydenckich w[IP1] 2000 r. Piotr Ikonowicz uzyskał 0,22 proc. (38 672) głosów. W roku następnym kierowana przez niego PPS zdołała zarejestrować kandydatów w 10 spośród 41 okręgów wyborczych i w skali kraju zdobyła 0,10 proc. (13 459) głosów. Klęska wyborcza zmusiła go do opuszczenia PPS. Powołał Nową Lewicę.
W przeciwieństwie do PPP, Nowa Lewica nie miała zaplecza w postaci związku zawodowego: jego potencjału kadrowego, organizacyjnego, lokalowego i finansowego. Bogusław Ziętek wykorzystał ten atut do przejęcia przywództwa na lewicy antykapitalistycznej i jej głównych form aktywności.
21 stycznia 2006 r. z inicjatywy trzech związkowców, zwolnionych z pracy niezgodnie z prawem, utworzono Komitet Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników. Jednym z tej trójki był Krzysztof Łabędź, przewodniczący komisji zakładowej Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień 80” w śląskiej kopalni Budryk (startował z list PPP w wyborach 2005 r.). Pozostali dwaj reprezentowali NSZZ „Solidarność” i związek „Inicjatywa Pracownicza”. W działalność KPiORP w pierwszych miesiącach włączyło się jeszcze kilka związków zawodowych (w tym należąca do OPZZ Federacja Związków Zawodowych Metalowcy), a także
inne organizacje: m.in. Młodzi Socjaliści i Porozumienie Kobiet 8 Marca. Komitet uruchomił biura udzielających bezpłatne porady ofiarom wyzysku i łamania praw pracowniczych. Bogusław Ziętek proklamował tzw. kontrofensywę pracowniczą.
KPiORP – reklamowany jako nowy KOR – po kilku miesiącach działalności stracił impet i część sojuszników. Nowa Lewica zorganizowała konkurencyjną Kancelarię Sprawiedliwości Społecznej. Inicjatywa Pracownicza, która współtworzyła KPiORP, przed wyborami 21 października wezwała do bojkotu wyborów, mimo startu w nim PPP.
KPiORP nie stał się formułą integracji związków zawodowych w imię wspólnej walki o prawa pracownicze. Pojawiły się opinie, że KPiORP jest narzędziem „Sierpnia 80” i PPP. Jeden z internautów na stronie Centrum Informacji Anarchistycznej napisał: „KPiORP Sierpniowi służy nie tyle obronie pracowników, ale wchłanianiu co aktywniejszych członków innych organizacji. Kto się nie podporządkuje, tego zmarginalizują. (...) PPP pojawił się znikąd (tzn. wiadomo skąd, ale na lewicy z nieba spadł jako cała gotowa struktura) i teraz się rozpycha. Nie było błędem wejście do KPiORP, bo początkowo nie było jasne na jakich zasadach to będzie działało, błędem jest jednak tkwienie w tym mimo wszystkich faktów”.
Podobnie – jako chęć dominacji – odczytywano na lewicy pozaparlamentarnej zaangażowanie PPP w ruch lokatorski, antywojenny i kobiecy. PPP nie zdołała przejąć kontroli nad inicjatywą Stop Wojnie, która podkreśla, że nie reprezentuje żadnej partii. Nagłośniona w maju 2007 r. przez PPP akcja zbierania podpisów na rzecz przeprowadzenia referendum w sprawie budowy w Polsce tarczy antyrakietowej zakończyła się fiaskiem (początkowo zapowiadano zebranie pół miliona podpisów).
Pokazem siły PPP na lewicy pozaparlamentarnej były obchody 1 Maja w 2006 r. PPP w Dąbrowie Górniczej, które Bogusław Ziętek przeciwstawił obchodom w Warszawie organizowanych przez Nową Lewicę (m.in. z udziałem Młodych Socjalistów). PPP udało się przejąć niektórych działaczy Nowej Lewicy – w okręgu wrocławskim w wyborach do Sejmu 21 października „jedynką” na liście PPP była Ewa Groszewska.
Umocnieniu pozycji PPP miało służyć także uruchomienie – w oparciu o miesięcznik „Nowy Robotnik” - nowego tygodnika – „Trybuny Robotniczej”. Na miejscu „Nowego Robotnika” powstał organ PPP, wydawany i finansowany przez „Sierpień 80”. Oddziaływanie „TR” jest znikome.
Bogusław Ziętek po przejęciu przywództwa w PPP usztywnił stanowisko wobec współpracy z SLD. Uznał PPP za jedyną wiarygodną i prawdziwą lewicę w Polsce, przeciwstawiając ją SLD.
Pierwszym starciem wyborczym, do którego prowadził PPP Bogusław Ziętek, były wybory samorządowe w listopadzie 2006 r.
W maju 2006 r. przedstawiciele SLD, SdPL, Unii Pracy, Demokratycznej Partii Lewicy, Zielonych 2004 popisali komunikat o zamiarze wspólnego startu w wyborach samorządowych z uwagi na „zagrożenie, jakie stanowią dla Polski obecne ultraprawicowe rządy”. Nie podpisali go obecni na spotkaniu przedstawiciele PPP i PPS. Jednak i PPS – na szczeblu krajowym – nie podjęła decyzji o wspólnym starcie z PPP.
Niedawny najważniejszy koalicjant PPP– Racja Polskiej Lewicy – wystartowała w wyborach samorządowych z list SLD. Uzasadniając trafność podjętego wyboru, ówczesny przewodniczący RPL Jan Barański podkreślał: „istotne było włączenie się Racji PL do dużej, wielonurtowej koalicji, która skupiła w swoich szeregach środowiska postępowe i lewicowe. Ponadto, wybory samorządowe po roku działania koalicji rządowej, stały się plebiscytem jej popularności. Ich frekwencja i wyniki ukazały swoisty obywatelski protest wobec zamiarów i dokonań PiS-u, Samoobrony i LPR”.
PPP nie udało się pozyskać w wyborach samorządowych Młodych Socjalistów, którzy w pierwszych miesiącach działania KPiORP angażowali się w jego akcje. Jednak – na poziomie krajowym – odrzucili ofertę Bogusława Ziętka startu z list PPP w wyborach samorządowych w 2006. W efekcie krakowscy Młodzi Socjaliści startowali z list PPP w wyborach do sejmiku wojewódzkiego, a gdańscy MS stworzyli odrębny komitet wyborczy. Przed wyborami parlamentarnymi 21 października 2007 r. Młodzi Socjaliści nie udzielili poparcia żadnej sile politycznej.
. U boku Bogusława Ziętka pozostały jedynie niewielkie organizacje lewicowe uznające hegemonię PPP, w tym Komunistyczna Partia Polski.
Mimo to w wyborach do sejmików PPP uzyskała 0,98 proc. (139 463) głosów. W wyborach do 12 sejmików poparcie dla PPP wyniosło powyżej 1 proc. Najlepsze wyniki partia osiągnęła w wyborach do sejmików województw: śląskiego (1,85 proc.), dolnośląskiego (1,54 proc.) i świętokrzyskiego (1,42 proc.). Przy tym w wyborach do sejmików PPP nie zarejestrowała list w żadnym z okręgów w województwie zachodniopomorskim i w czterech spośród pięciu okręgów w województwie pomorskim.
Największym sukcesem partii było trzecie miejsce Mariusza Olszewskiego – 7.38 proc. poparcia - w wyborach na prezydenta Kielc. Startująca w list PPP przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka w wyborach na prezydenta Warszawy uzyskała 0,28 proc. głosów.
Choć PPP nie zdobyła ani jednego mandatu radnego w skali kraju, Bogusław Ziętek uznał osiągnięte wyniki za zadowalające i zapowiedział: „PPP nie będzie uczestniczyć w torowaniu drogi do władzy środowiskom liberalnym, które obecnie ukryły się pod szyldem usiłując zawłaszczyć lewicowy elektorat. Konsekwentnie będziemy budować nową formację polityczną, która będzie zajmować się rozwiązywaniem najważniejszych problemów społecznych, przeciwstawiając się każdej formie dyskryminacji, wyzysku i wykluczenia”.
Dla lidera PPP głównym przeciwnikiem pozostawała inna
siła na lewicy, a nie rządząca prawica. Występując na obchodach 1 Maja 2007 r. w Rudzie Śląskiej, Bogusław Ziętek oświadczył: „Tak zwana , która dziś robi pikniki zamiast protestów w obronie praw pracowniczych, wysyła wojska do Iraku i Afganistanu oraz prywatyzowała i likwidowała zakłady pracy czy ograniczała prawa pracownicze nie ma z nami nic wspólnego, bo to my jesteśmy lewicą. Idziemy dziś sami, wyłącznie w gronie naszych przyjaciół, którzy na co dzień wspierają naszą walkę - bo z pseudolewicą nic nas nie łączy. Będziemy odbudowywać prawdziwą lewicę i ruch związkowy, którego celem będzie bezkompromisowa walka o interesy milionów ludzi poniżanych, dyskryminowanych i wyzyskiwanych”.
W czerwcu 2007 r. PPP brała udział w zwołanym z inicjatywy
Ruchu Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka, Kongresie Porozumienia Lewicy Polskiej, który miał być próbą – podobnie jak Unia Lewicy przed poprzednimi wyborami – zintegrowania lewicy na lewo od LiD. W Kongresie uczestniczyli także
przedstawiciele Racji Polskiej Lewicy, Polskiej Partii Socjalistycznej, politycy SLD (z byłym sekretarzem generalnym tej partii Markiem Dyduchem) oraz „Samoobrony”.
Na Kongresie starła się koncepcja tworzenia siły współpracującej – także w wyborach - z LiD (ten pogląd prezentowali Paweł Bożyk z ROG i Marek Dyduch) ze stanowiskiem Bogusława Ziętka odcinającego się od współpracy z LiD i partiami, które tworzą tę koalicję: „Żaden członek PPP na żadnej liście wyborczej SLD czy LiD nie wystartuje”. Przeciwników współpracy z LiD wspierał Andrzej Lepper (wówczas nie tylko lider Samoobronby, ale także wicepremier), który w odczytanym liście do uczestników kongresu napisał, że „SLD nie ma nic wspólnego z lewicowością. To Sojusz Liberalnych Doktrynerów, którzy przyczynili się do zbudowania krwiożerczego kapitalizmu”. Kongres zakończył się fiaskiem.
Bogusław Ziętek zadecydował o samodzielnym starcie w
wyborach 21 października. Uzasadniał to koniecznością przedstawienia „społeczeństwu autentycznie lewicowej i prospołecznej siły politycznej, która przeciwstawi się wyzyskowi, wykluczeniu społecznemu i łamaniu praw pracowniczych”. Przeciwstawiał PPP innym ugrupowaniom lewicowym: „Tworzymy lewicę, która w swoim programie jest na lewo od LiD, zapraszając do udziału w jej budowie wszystkich tych, którzy nie godzą się na to, aby prawo do reprezentowania lewicy uzurpowali sobie ludzie i środowiska polityczne reprezentujące w rzeczywistości liberalne poglądy i którzy gotowi są w przyszłości tworzyć wspólny rząd z Platformą Obywatelską”.
Władze Ruchu Odrodzenia Gospodarczego, PPS i Racji Polskiej Lewicy nie zdecydowały się na sojusz wyborczy z PPP.
Przy PPP pozostały jedynie niewielkie organizacje, m.in. Unia Lewicy III RP, Komunistyczna Partia Polski oraz Partia Zielonych (dawna Polska Partia Ekologiczna-Zieloni).
Tylko w jednym okręgu (koszalińskim) na pierwszym miejscu listy PPP znalazł się przedstawiciel innego ugrupowania lewicowego – lider Unii Lewicy III RP Piotr Musiał (PPP zdobyła w okręgu 1,12 proc. głosów). Wiceprzewodniczący UL Szymon Niemiec był na drugim miejscu na liście warszawskiej.
Z informacji PKW wynika, że na listach PPP było w sumie 20 członków Unii Lewicy III RP, czterech – PPS, trzech – KPP, jeden – Racji. Mimo braku porozumienia na szczeblu krajowym, na listach LiD – na podstawie infomacji PKW – było 16 członków Racji, trzech przedstawicieli Demokratycznej Partii Lewicy (w tym jej przewodnicząca – Elżbieta Wasiak). W Krakowie na liście LiD znalazła się członkini Unii Lewicy III RP Beata Stach – poparcie udzieliły jej lokalne struktury UL. Podobnie postąpiły miejscowe struktury Racji.
Najliczniej reprezentowany na listach PPP – poza członkami tej partii - był (zgodnie z informacjami PKW) dawny sojusznik z Alternatywy - Partii Zielonych. Na listach PPP znalazło się 24 członków tej partii. Na listach PPP figurowało także dwóch członków Ruchu Obrony Bezrobotnych – organizacji związanej z
Adamem Słomką.
Brak kandydatów na posłów tuszowano wpisywaniem na listy związkowców z „Sierpnia 80” – głównie ze Śląska. Stanowili oni większość kandydatów m.in. na listach w okręgu konińskim, szczecińskim, kaliskim.

Spośród liderów PPP i „Sierpnia 80” na pierwszych miejscach

list byli m.in.: Bogusław Ziętek, Mariusz Olszewski, Ryszard Brzuzy (okręg piotrkowski, szef „Sierpnia 80” w Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów, działacz podziemnej „Solidarności”, poseł na Sejm w latach 1989-1991), Janusz Anioł (Radom), Andrzej Chyłek (Zielona Góra). We Wrocławiu i Gdyni na czele list PPP były osoby znane do niedawna z innych środowisk: Ewa Groszewska (wcześniej Nowa Lewica) oraz Florian Nowicki (Grupa na rzecz Partii Robotniczej – GPR). Listy PPP w tych okręgach nie przekroczyły jednego procenta poparcia.

Brak zdolności porozumiewania się z innymi organizacjami i działaczami lewicowymi sprawił, że Piotr Ikonowicz startował w wyborach do Sejmu z pierwszego miejsca w okręgu warszawskim z listy Samoobrony (lista Samoobrony zebrała w okręgu 0,40 proc. głosów), zaś Łukasz Foltyn, twórca komunikatora Gadu-Gadu, który w lutym 2007 r. wszedł – na zaproszenie Bogusława Ziętka – w skład Rady Programowej przy przewodniczącym PPP, był „jedynką” na warszawskiej liście Polskiego Stronnictwa Ludowego (2,33 proc. poparcia, PSL nie uzyskał w okręgu ani jednego mandatu).

Słabszej niż w 2005 r. reprezentacji wyborczej i zdecydowanie mniejszemu poparciu dla PPP ze strony lewicy pozaparlamentarnej towarzyszyła znacznie uboższa oferta programowa. PPP nie przedstawiła programu wyborczego. Namiastkę programu opublikował na stronie internetowej PPP Bogusław Ziętek w komunikacie z 11 września 2007 r. Była to okrojona wersja manifestu „Chleba i Pracy” sprzed dwóch lat. Nie pojawił się żaden nowy wątek. Powtórzono część postulatów ekonomicznych (na czele ze zwiększeniem płacy minimalnej i zmniejszeniem tygodnia pracy), ale jednocześnie znikły postulaty zakazu reprywatyzacji, rewizji prywatyzacji i renacjonalizacji sprzedanych z naruszeniem prawa przedsiębiorstw.
Pozostały postulaty antywojenne i lapidarne stwierdzenie o „świeckości państwa”. Zniknął prawie cały obszar światopoglądowy zawarty w manifeście „Chleba i Pracy”: zapisy o tolerancji i poszanowaniu praw wszystkich mniejszości narodowych, etnicznych, religijnych i seksualnych, prawie do bezpłatnej antykoncepcji i aborcji, wprowadzeniu powszechnej i obowiązkowej edukacji seksualnej w szkołach, rozdziale państwa od kościołów, zniesieniu ekonomicznego uprzywilejowania instytucji religijnych, poparciu podatku Tobina.
Antyliberalne przesłanie PPP, przeciwstawienie Polski salonu Polsce biednych ludzi, przypominało PiS, zaś retoryka antywojenna PPP – Ligę Polskich Rodzin.
Wyraźny regres PPP rodzi wątpliwości o trwałość lewicowego zwrotu dokonanego przed 2005 r. przez PPP. Tym bardziej, że w tej partii są wciąż obecne ślady poprzednich wcieleń.
W przyjętym w grudniu 2005 r. statucie Polskiej Partii Pracy nie ma żadnej wzmianki o jej lewicowym charakterze, reprezentowaniu interesów świata pracy, walce o sprawiedliwość społeczną. Za to w rozdziale „Cele i zadania” zapisano: „Cele Partii pracy wyznaczają suwerenność narodu i niepodległość Państwa Polskiego będącego gwarantem wolności, godności i pomyślności obywateli” oraz: „Partia Pracy stoi na straży polskiego interesu narodowego i działa zgodnie z polską racją stanu”. Te zapisy podkreśla określone w statucie godło PPP nawiązujące do godła narodowego: głowa orła białego (to było także godło Alternatywy). Hasło partii ujęte w statucie: „Godność i praca” nasuwa skojarzenia z jednym z odłamów KPN – Polskiej Konfederacji Godność i Praca.
Jeden z pięciu statutowych obowiązków członków PPP mówi o „zachowaniu w każdej sytuacji postawy godnej Polaka”.
Statut wyposaża we władzę niemal absolutną przewodniczącego partii. To on – między zwoływanymi co cztery lata zjazdami - podejmuje i ogłasza decyzje, rezolucje, oświadczenia i uchwały partii. Pochodną wodzowskiego charakteru PPP jest chęć podporządkowania sobie innych środowisk.
Podobnie jak przewodniczący Samoobrony, przewodniczący PPP może dowolnie zmieniać kierunek ideowy swej partii. Tym bardziej, że PPP jest narzędziem związku zawodowego. Tak zdecydował Daniel Podrzycki w 2004 – zmieniając szyld Alternatywa Partia Pracy na Polska Partia Pracy. Tej formuły bronił potem Bogusław Ziętek. W wywiadzie dla „Trybuny” w 2006 r. powiedział: „Powiązanie ze związkiem zawodowym jest gwarancją, że PPP się nie wyalienuje. W PPP to nie związkowcy służą partii, lecz to partia jest narzędziem ludzi pracy. To najlepsze zabezpieczenie przed oderwaniem się partii od swojej bazy społecznej oraz gwarancja, że lewicowy program będzie realizowany konsekwentnie”.
Jednak polityczna reprezentacja związku zawodowego nie musi mieć lewicowego charakteru (NSZZ „Solidarność” wspiera tradycyjnie prawicę).
Charakter PPP jako narzędzia związku zawodowego podkreśla także zrośnięcie struktur „Sierpnia 80” i partii. Przewodniczący „Sierpnia 80” jest przewodniczącym PPP. Większość Krajowej Komisji Koordynacyjnej PPP stanowią działacze „Sierpnia 80”, szefowie zakładowych komisji związku. Przywódcy PPP są na etacie związku, pracują w lokalach należących do związku i choćby to krępuje ich działalność partyjną.
Niejasna pozostaje strategia Bogusława Ziętka. 5 czerwca 2007 r. podpisał porozumienie o współpracy między „Sierpniem 80” a Ogólnopolskim Porozumieniem Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych kierowanym przez Sławomira Izdebskiego, który w wyborach do Sejmu 21 października startował do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości. W kampanii wyborczej PPP nie mówiono o zagrożeniu dla demokracji ze strony autorytarnej prawicy.
PPP będzie być może próbowała zająć miejsce opuszczone przez Andrzeja Leppera, a także odwołującego się wcześniej do haseł antyliberalnych Romana Giertycha (w kilku okręgach poparcie dla PPP było wyższe niż Samoobrony i LPR). Przed wyborami – m.in. w tygodniku „Fakty i Mity” - pojawił się plakat PPP przedstawiający Bogusława Ziętka obok Fidela Castro i Hugo Chaveza. Może to oznaczać, że szef PPP przygotowuje się do roli przywódcy buntu uciśnionych.

Czekam na taki obrót sprawy

Czekam na taki obrót sprawy w którym sami robotnicy sprzeciwią się kierownictwu Sierpnia/PPP. Dlaczego Ziętek nie zaprosi górników na Paradę Równości, skoro zwiozi ich jak bydło na marsze prochoice? Bo wie że większość członków tego "lewicowego" towarzystwa stanęła by po stronie przeciwników marszu.

Jak zwykle okażę się że trzeba będzie niektórym stanąć przed dylematem: iść w stronę robotników, czy w stronę socjalizmu, który rzekomo ma im służyć. Ja wybieram zawsze robotników, nawet jeśli personalnie będą faszystami, monarchistami jedzącymi golonka, obrońcami życia poczętego czy zwolennikami zabetonowania Rospudy...Nie o to wszak idzie by się nawzajem sobie podobać lub łgać w żywe oczy o tym, że "górnicy ramie w ramie z feministkami"...

No myślę, że tutaj

No myślę, że tutaj przesadzasz w drugą stronę. Nie można się posuwać do konformizmu - to też żaden sposób na dokonywanie zmian społecznych. Robotnicy, to nie tylko biali mężczyźni. To też kobiety, które są wyzyskiwane podwójnie i to też imigranci, którzy nie mają żadnych praw. Eksploatacja przyrody i zwierząt też się wiąże z eksploatacją w ogóle. Nie masz tu do czynienia z wyborem: albo robotnicy, albo prawa kobiet, itp. To absurd. To jest jedna i ta sama sprawa.

Oczywiście, że masz rację, że trzeba być po stronie ludzi, a nie abstrakcyjnych ideologii (zwłaszcza tych, które wykorzystują partie). Ale właśnie dlatego nie należy dać się przekonać tym ideologiom, które głoszą, że pracownicy-mężczyźni, pracownicy-kobiety i pracownicy-imigranci mają inne i sprzeczne ze sobą interesy, bo tak po prostu nie jest.

A po której staniesz

A po której staniesz stronie kiedy robotnicy zorganizują się oddolnie i niezależnie ażeby potępić napływ cudzoziemców do Polski, którzy "zabierają im miejsca pracy"? Albo kiedy trzon polskiej klasy robotniczej przy Marszu Równości wybierze miłych chłopaków z Narodowego Odrodzenia Polski (mieliśmy już tego przedsmak słuchając związkowców z Sierpnia 80 którzy śpiewali faszystowskie piosenki)?? Albo kiedy przyjdą do ciebie pracownice rzeźni i poproszą o poparcie bo są wyzyskiwane?
Albo
Nie da się walczyć o prawa pracownicze poprzez dziwnie ubranych studentów którzy w życiu nie pracowali a rozdają ulotki starym "prolom" na temat skracania czasu pracy. W przeciwnym razie TO dopiero będzie populizm...

W sprawie robotników

W sprawie robotników potępiających imigrantów stanę po stronie imigrantów, bo głupotą jest gdy jedni pracownicy atakują innych. Na tym zyskują tylko pracodawcy. Marsz równości jest sprawą zabagnioną ze względu na partie w których udzielają się organizatorzy, ale też głupotą by było popierać idiotów z NOP (tym bardziej, że oni i tak nie mają żadnego poparcia wśród robotników). Pracownice rzeźni to jest zupełnie inna sprawa, bo są wyzyskiwane jak pracownicy dowolnej innej branży.

Co do mnie, nie jestem studentem i pracuję już 7 lat na swoje utrzymanie więc właściwie nie wiem pod czyim adresem są uwagi o "studentach".

.

Pracodawcy najwięcej zyskują na masowej imigracji - mają większy wybór pracowników i mogą obniżać stawki i warunki socjalne. Pokaż mi choć jeden kraj w którym otwarcie granic na siłę roboczą przyniosło poprawę sytuacji robotników w kraju, który te granice otworzył. W interesie robotników nie jest w żadnej mierze otwieranie granic na innych robotników. W Polsce poprawiło się dzięki temu, że sporo ludzi wyjechało do pracy zagranicę i tutejsi pracodawcy musieli zacząć bardziej dbać o pracowników - ale tylko dlatego, że Polska nie otworzyła granic np. dla Ukraińców, bo wtedy mielibyśmy tu taki sam syf, jak 5 lat temu.

Pracodawcy najwięcej

Pracodawcy najwięcej zyskują na nielegalnej imigracji. To nielegalnych imigrantów mogą wyzyskiwać do woli, bo są oni już zastraszeni rasizmem państwowym i kołtuństwem społeczeństwa. Pracowników, którzy czują się pewni siebie i którzy się solidaryzują wzajemnie nie tak łatwo wyzyskiwać. Zrozumieli to robotnicy w Irlandii, którzy zamiast napadać na Polaków, organizują z nimi razem demonstracje. Ale Irlandia jest 20 lat do przodu mentalnie.

.

Na legalnej imigracji też zyskują. Mają większe możliwości wyboru wśród pracowników, zyskują ludzi do prac, które miejscowi wykonywali niechętnie (a zatem trzeba było płacić im więcej), mogą stosować zasadę "dziel i rządź". Oczywiście, że solidarność pracownicza może temu przeciwdziałać, ale po pierwsze musi ona w ogóle zaistnieć (co nie zawsze się udaje, choćby z powodu barier kulturowych), po drugie musi prezentować znaczącą siłę, po trzecie musi być trwała (a nie będzie choćby z tego powodu, że gros przyjezdnych prędzej czy później zechce wrócić do kraju, na ich miejsce przyjadą zupełnie nowe osoby). Nic dziwnego, że to właśnie media wielkiego kapitału i powiązani z nim politycy przodują w propagandzie na rzecz LEGALNEJ imigracji.

Twierdzenie, że media

Twierdzenie, że media wielkiego kapitału promują legalną imigrację jest całkowicie gołosłowne. Nic podobnego nie ma miejsca. Te media promują kontrolę imigracji za pomocą systemów informacyjnych takich jak SIS, budowę wyższych murów wokół Europy, budowę nowych więzień deportacyjnych i ściślejszą kontrolę imigrantów i właśnie DELEGALIZACJĘ imigracji, chyba, że chodzi o ściśle wykwalifikowanych specjalistów.

Twierdzenie, że wielkie media (w rękach "wiadomo czyich") promują imigrację "szkodliwą dla narodu" jest stałym elementem propagandy nacjonalistycznej - ubieranie tego w ładniejsze słowa nie zmienia sensu takiego dyskursu. Właśnie taki dyskurs jest głównym powodem, dla którego sztucznie stworzone "bariery kulturowe" nie pozwalają pracownikom na solidaryzowanie się wzajemne - co jest jedyną metodą walki o lepszy byt. Nie jest nią szczucie jednych nacji przeciw drugim (to co robi Le Pen), albo legitymizowanie podziałów narodowościowych (to co robi Okraska, Tomasiewicz i Obywatel).

To co ty tutaj pieszesz

To co ty tutaj pieszesz anonimie to nie tylko robotnikomania, to jakaś religia robotnicza jest. Tak się składa że nacjonalizm to ultra-inteligencka ideologia jest. Większość NOP-owców to wyglancowani chłoptasie z dobrych domów plus parę mętów społecznych.

Poza tym ci dziwnie ubrani studenci po studiach stają się w większości pracownikami zapierdalającymi na zmywaku, więc tutaj też nie widzę jakiejś sprzeczności. No i to że jest się robotnikiem nie oznacza automatycznie że ma rację.

?

To ciekawe, bo ja znam znacznie większą ilość robotników o poglądach nacjonalistycznych niż robotników-lewaków czy robotników-anarchistów. A robotnika-sympatyka gejów to jeszcze w życiu nie spotkałem. Być może chłopcy z NOP to gogusie z dobrych domów, ale cała wierchuszka radykalnej lewicy i większość "guru" anarchizmu to też nie są żadni proletariusze, lecz towarzystwo całkiem nieźle ustawione w życiu.

Poglądy tradycjonalistyczne

Poglądy tradycjonalistyczne i poglądy nacjonalistyczne to jednak coś innego. Nawet ludzie o totalnie konserwatywnych poglądach uważają NOP za pajaców, albo po prostu nawet nic o nich nie słyszeli. Absurdalna jest teza, jakoby radykalny nacjonalizm miał jakiekolwiek poparcie społeczne. Widać to choćby po liczbie głosów, które na nich padają w wyborach (rzędu kilkaset na całą Polskę).

To, że robotnicy nie są w tej chwili zwolennikami anarchizmu, to też żadne odkrycie. Ale gadanie o tym, że robotnik zawsze musi wybrać światopoglądową prawicę jest zupełnie gołosłowne. Całkiem niedawno uważało się, że właśnie tacy ludzie są "betonowymi" komunistami.

PPP aspiruje do roli

PPP aspiruje do roli głównej siły lewicy ale dla mnie kiepsko wygląda. PPP jest partią populistyczno-autorytarną - głównym problemem partii jest jej wodzowski charakter.

PPP to jedno wielkie

PPP to jedno wielkie kurestwo.

Drogi anonimie

ten twój nacjonalizm robotników to polega na tym, że jak zapytasz "naród?" "ojczyzna?" to kiwną głową, bo tak wypada, a robotnicy tacy już są, że nie chcą nikogo bez potrzeby urazić. Jak ich spytasz czy są za "wolnym rynkiem" też pewnie niektórzy, mniej zorientowani kiwną głową. Bo wiadomo: lepszy "wolny" rynek, niż "zniewolony". I tak dalej. Natomiast homoseksualista dla prostego człowieka w Polsce bez inteligencko-drobnomieszczańskich uprzedzeń i kompleksów to raczej takie "nie wiadomo co", trochę jak jąkała albo zezowaty. I tyle. I tyle samo jest głębi w tym twoim podniecaniu się rzekomą odwieczną prawicowością robotników.
Coś czuję, że zaraz powiesz, że "guru anarchistów" to Domosławski, a "radykalna lewica" to "wrogowie ludu", co? A kuku!

.

Ciekawe czemu zatem ci spolegliwi robotnicy nie kiwają głową na pytania o aprobatę wobec gejów czy anarchizmu :-)))

Bo ich w szkole o tym nie uczyli

A poza tym to zazwyczaj jakaś "nowinka" z ich punktu widzenia. Coś odległego i mglistego. Wszystko kwestia edukacji. Co do gejów mogą zresztą raczej wzruszać ramionami: "a co mnie to obchodzi". Co do anarchizmu: zapewne często kojarzy im się z bałaganem i z bombami, niestety, jak wielu ludziom. Nie zmienia to faktu, że nacjonalizm robotniczy jest raczej powierzchowny, delikatnie to ujmując, he he.

.

Pewnie dlatego nawet w kraju o tak lewicowej kulturze i etosie jak Francja, partią najpopularniejszą w wyborach wśród robotników jest od lat Front Narodowy. I pewnie dlatego w Polsce miliona razy więcej robotników głosuje na PiS niż ma cokolwiek wspólnego z anarchistami.

Aha, akurat Polacy są narodem przekornym i jeśli o czymś uczą ich w szkole, to oni najczęściej robią i myślą na opak. Ale życzę dalszego miłego bujania w obłokach.

na 5 anarchosyndykalistów przypada 1 robotnik

Z tym nacjonalizmem to lekka przesada, ale nastawienie katopatriotyczne jest wyznawane przez większość robotników. Niestety anarchiści to dla zdecydowanej większości ludzie z innej planety, inteligenci, którzy chcą mieszać się w ich sprawy. Zresztą, kiedy trzeba to robotnicy potrafią się zorganizować, aby walczyć o swoje, czyli podwyżki czy miejsca pracy. Ideologia lewicowa interesuje ich dużo mniej wystarczy policzyć ilu przychodzi na 1 majowe manifestacje (najlepszy przykład Poznań gdzie na 5 anarchosyndykalistów przypada 1 robotnik;)) Nie są to żadne złośliwości, ale świadomość klasowa została zatarta (a może nigdy jej nie było) tłoczone od dziecka do głów treści narodowe dają efekty totalnego wyprania ideologicznego i pomieszana z poplątaniem, bo jak wyjaśnić to, iż kolesie raz twierdzą, że za komuny było lepiej, ale żydów to by z sejmu pogonili a kumochożyda Michnika by należało zesłać na Madagaskar!

Antysemityzm i stalinizm w

Antysemityzm i stalinizm w żadnym stopniu się nie wykluczają. Więc w przytaczanym fakcie nie ma nic paradoksalnego. Stalinowcy wykorzystywali co się dało w celu umacniania swojej władzy - przez krótki okres flirtowali z inteligencją i robotnikami żydowskimi (głównie ze względu na siłę przedrewolucyjnych żydowskich organizacji robotniczych), a potem się ich brutalnie pozbyli. Gdy było wygodniej posłużyć się antysemicką propagandą by zamaskować własną słabość - uczynili to bez zażenowania.

.

Tu się zgadzamy. Tyle tylko, że rzecz nie dotyczy tylko "stalinistów". Najlepszym tego przykładem były wydarzenia marca '68 w Polsce, kiedy to antysemicką nagonkę urządzili bynajmniej nie staliniści, lecz "narodowy" nurt w PZPR. Tego typu frazeologia odżywa także dzisiaj w postaci skrajnych i wariackich form lewicowego "antysyjonizmu", gdzie np. pochwala się zamachy bombowe na ogół Żydów, niezależnie od ich roli i postaw w Izraelu.

To znowu poplątanie pojęć

To znowu poplątanie pojęć rodem z Tomasizmu: PZPR była organizacją stalinowską, a nie narodową (choć wykorzystywała nacjonalizm jako narzędzie). "Antysyjonizm" polegający na poparciu dla mordowania wszystkich Żydów bez różnicy jest prawicową ideologią prawicowych działaczy infiltrujących ruch antywojenny.

Nie sądzę

że jakaśtam popularność Frontu Narodowego zasadza się na niechęci do homoseksualistów. Raczej na kwestiach znacznie bardziej przyziemnych. Niezdolność socjaldemokracji do zakwestionowania neoliberalnych reguł zarządzania społeczeństwem, rozgrywanie migracji przeciwko pracownikom w kraju, segmentacja pracy i w ogóle niszczenie świata pracy. I dzięki temu oszołomy mają wzięcie - i to chyba często właśnie wśród (w miarę ustabilizowanych) emigrantów. Więc - zauważ - ZNOWU NIE CHODZI o "esencjalnie kulturową niechęć do inności rdzennych francuskich robotników" he, he.
Chcesz się bawić w zarządzanie strachem jak FN albo PiS? To po co gadasz bez sensu na portalu anarchistycznym? Do roboty!
Allbo zajmij się czymś pożytecznym np. tą segmentacją albo strukturą zatrudnienia zamiast wylewać tu swoje drobnomieszczańskie żale na homoseksualistów. Nikt ci nie każe ich wielbić. Wystarczy żeby się od nich odczepić i traktować ich z szacunkiem. Nic tylko ciągle o tych homoseksualistach, emigrantach, religiach, wykształciuchach, bla bla. Sam trzymasz się tych postpolitycznych tematów jak tonący brzytwy.

.

Wszystko ci się pomieszało. Poparcie robotników dla FN przywołałem jako przykład popularności nacjonalizmu wśród robotników. Jeśli nadal nie rozumiesz, to napiszę ci jeszcze raz: partią najpopularniejszą wśród francuskiego proletariatu jest Front Narodowy - nie socjaliści, nie komuniści, nie anarchiści, lecz partia Le Pena.

Nie wiem co do tego mają homoseksualiści, ale ty masz chyba jakąś obsesję na punkcie tematu, skoro go uporczywie przywołujesz.

Widać jakiś niekumaty jestem

Bo jak dla mnie twoja wypowiedź zaczynająca się od "Pewnie dlatego nawet w kraju" odnosiła się do mojego posta, czy nie? Ściemniasz coś. Chyba po to, żeby nie musieć odpowiadać na argument o imigrantach.

Więc wytłomaczę ci to dokładniej: otóż fałszywość twojej pozycji jest co najmniej podwójna.

Po pierwsze - fałszywe, bo sztucznie wywołane przez neoliberalizm pseudofakty, uznajesz za rzeczywistość naturalną. Dokładnie tak jak nowa prawica, żerująca niczym pasożyt na systemie. Efekt warunków życia w dzisiejszym kapitalizmie i zarządzania strachem uznajesz za naturalny fakt kulturowy, tak jak np. jakiś Huntington i tym podobni ideologowie. Samo w sobie jest to podstawowym grubym błędem. Bo jeżeli ci wszystko jedno, czy to natura czy sztuczny efekt, to znaczy że jesteś kolejnym postpolitycznym ideologiem i nie mamy o czym rozmawiać, bo zależy ci głównie na "popularności"

Po drugie - idziesz jeszcze dalej niż nowa prawica. Wychodząc od tych samych pseudofaktów, co ona, że by na nich pasożytować, ty chcesz tworzyć warunki oporu przeciwko kapitalizmowi, czy tak? No jak dla mnie nie ma gorszego kanału szczerze mówiąc. Nie ma gorszego kanału niż podłożyć się światowemu kapitałowi i jego bądź co bądź uniwersalistycznej ideologii - liberalizmowi - ładując się w jakieś nacjonalistyczne uzwiązkowienie, a co za tym idzie, w jeszcze większą segmentację, prowincjonalną symbolikę, antyelitarny resentyment, a na dłuższą metę w całkowitą destrukcję porozumienia społecznego na poziomie globalnym i utratę uniwersalności po własnej stronie. Coś takiego to prosta droga, aby zwrócić resztki intelektualistów i opinii publicznej przeciwko sobie, skryminalizować się i jeszcze bardziej zmarginalizować odstraszajac nowych, zwykle wychowanych na liberalizmie ludzi. Czyli pozbawić się jedynej broni - sprowadzając rzecz do wymiaru czysto pragmatycznego. Bo co do forsy, to zawsze będziesz miał jej mniej niż kapitał. A może za skuteczną formę walki chciałbyś uznać nacjonal-bolszewizm?

.

Mniej pisz - więcej myśl.

Niczego nie proponowałem. Po prostu wskazywałem fakty, które w oczywisty sposób podważają waszą propagandę. To już wasz problem, co z tym fantem zrobić.

no i właśnie wychodzi

że w warunkach normalnej dyskusji poza sloganami nie masz nic więcej do powiedzenia. O moje myślenie ty się nie martw.

.

Chłopcze, sloganami posługiwałeś się ty, a ja ci tylko wskazałem kilka faktów, które tym sloganom przeczą. Te fakty to duże poparcie robotników dla FN i nacjonalizmu oraz to, że robotnicy żadnego kraju nic nie zyskali na otwarciu granic tegoż kraju na siłę roboczą z innych krajów. Tych faktów nie zmienisz swoim pseudointelektualnym bełkotem. Ja się z tych faktów nie cieszę, ale przyjmuję je do wiadomości. Ty nie potrafisz ich zmienić - i usiłujesz bełkotem zakryć to, że realia nie mają nic wspólnego z twoją nieudolną propagandą. Zachowujesz się jak typowy lewacki intelektuś, któremu wydaje się, że robotnicy czy ktokolwiek inny potrzebują jego "dobrych rad": jeśli fakty nie pasują do teorii, to tym gorzej dla faktów.

Problem w tym

że ja tego rodzaju fakty również przyjmuję do wiadomości, natomiast nie traktuję tego jako okazji do nacjonalistycznej propagandy, tak jak ty. Tym bardziej to, co mówisz, brzmi propagandowo, że ustawiasz się w pozycji "co złego, to nie ja". "Ja osobiście nic nie proponuję". A więc nie chcesz nawet przyznać sie do komunikatu, który serwujesz cały czas. To może zaproponuj coś wreszcie, żeby można było z tym polemizować. Odpowiedz może chociaż na podstawowe pytania:

- jesteś za tym, żeby pozamykać granice dla przepływu siły roboczej?
- chcesz, żeby związki traktować jako reprezentację "interesów" robotników ściśle ograniczonych do danego kraju?
Na te pytania musisz (przynajmniej sobie) odpowiedzieć, ze wszystkimi konsekwencjami.

Poza tym masz wyższe wykształcenie, więc teoretycznie powinieneś zrozumieć to, co napisałem wcześniej. Bądź tak dobry i odnieś się, bo napisałem to z namysłem specjalnie dla ciebie.

Natomiast odnośnie ostatniej sprawy, powtarzam: za "faktem", że część "robotników" we Francji głosuje od jakiegoś czasu na FN stoi sporo przyczyn. Wcześniej jakoś nie głosowali, a imigrantom nawet do głowy by nie przyszło. Przyczyny

po stronie lewicy:
- historyczny kryzys socjaldemokracji w narzuconych warunkach ideologicznych, ekonomicznych po upadku ZSRR
- błędne (post)polityczne zagospodarowanie tego kryzysu przez lewicę, z czego zdają sobie dziś sprawę nawet co mądrzejsi socjaldemokraci. I nawet oni jakoś nie mają problemu z homoseksulistami z tego powodu (tzn. potrafią to wyjaśniać w inny, sensowniejszy sposób, niż ty).

od strony prawicy:
dużo by gadać, ja zresztą już mówiłem. klasyczny PR, strategia a la Carl Rove, wtórne zagospodarowanie kultury i religii, morderczy gospodarczy system zarządzania ludźmi i inne.

P.S.

Cytat: "robotnicy żadnego kraju nic nie zyskali na otwarciu granic tegoż kraju na siłę roboczą z innych krajów"

Akurat to można z powodzeniem nazwać bełkotem, już choćby ze względu na zamierzoną jednostronność.

Co ty w Anglii mieszkasz? A może w Szwecji? W USA? Meksykańców czy Polaków się tak boisz? A może kobiet z Kongo, które mają szansę popracować za ludzką stawkę w szpitalu europejskim?
I żeby nie było: nie jestem, i nigdy nie byłem zwolennikiem dyrektywy Bolkensteina i podobnych rzeczy. Każdy, kto kuma co się dzieje, jest przeciwny neoliberalnej polityce społecznej UE.

Przepływ siły roboczej jest owszem zjawiskiem ambiwalentnym. Problem w tym, jak to zjawisko wykorzystać wbrew liberałom. A nie organizować opór na antyliberalnym strachu. W ten sposób przyznajesz sie do porażki ideowej wobec liberałów już "na dzień dobry".

Twój problem polega na tym, że ty kierujesz swoje koncepcje na zagospodarowanie strachu, co gorsza - patrzysz na świat z czysto narodowo partykularnego punktu widzenia i boisz się go. I to jest właśnie najgorszy kanał w walce z liberalizmem.

.

Naprawdę marnujesz się tutaj. Zostań jasnowidzem, skoro podobno wiesz, co ja "naprawdę" myślę i czego chcę. Nie napisałem tu ani słowa o tym, co osobiście myślę, czego chcę, co proponuję, jakie widzę rozwiązania problemu, nawet nie zdążyłem szerzej opisać swoich refleksji na ten temat. Ty natomiast "wiesz" o tym wszystko. Wybacz, ale to już zakrawa na problemy ze zdrowiem psychicznym - może przestań projektować swoje lęki, fobie i podejrzenia na innych, bo świadczą one nie o innych, lecz o tobie.

No to napisz wreszcie co myślisz

żeby można było normalnie rzeczowo podyskutować, zamiast snuć domysły psychologiczne, psychologu :))

Moim zdaniem

Dodam, że moim zdaniem ludzie wcale nie myślą "osobiście", tylko na wskroś społecznie. Oznacza to, że inni mają prawo wyciągać wnioski, z tego, co ktoś myśli, nawet jeśli on sam tych wniosków nie wyciąga. Kumasz? Można wiedzieć lepiej, co ktoś myśli, niż on sam. Być może ty też lepiej wiesz, co ja myślę, niż ja sam. To wiadomo już co najmniej od Pascala i jego zakładu. Nawet sam język więcej mówi o myśleniu danej osoby niż jej własne wyobrażenie na swój temat.A co mówi Marks? Pewnie znasz ten słynny cytat:

"Sposób produkcji życia materialnego warunkuje społeczny, polityczny i duchowy proces życia w ogólności. Nie świadomość ludzi określa ich byt, lecz, przeciwnie, ich byt społeczny określa ich świadomość […] Podobnie jak nie można sądzić o poszczególnym człowieku na podstawie tego, co on sam o sobie myśli, tak też nie można sądzić o epoce […] na podstawie jej świadomości".

Spróbuj podejść do Frontu Narodowego po marksowsku.

Z góry przepraszam, że się wymądrzam

ale może będzie z tego w końcu jakiś pożytek. To jak z tym przepływem, emigrantami i związkami?

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.