Przeciwko globalnemu kapitalizmowi potrzeba nam czegoś więcej niż tylko tygodnia protestów przeciwko G-8!

Publicystyka

Stanowisko CK-LA w sprawie protestów przeciwko G-8.

W czerwcu, w niemieckiej nadmorskiej miejscowości Heilgendamm rozpoczyna się kolejny szczyt państw grupy G-8. Szczyt ten, podobnie jak poprzednie spotkania globalnych instytucji w rodzaju Światowej Organizacji Handlu, Banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, stał się pretekstem do masowej mobilizacji organizacji i osób określających się jako przeciwnicy neoliberalnej globalizacji. Cała europejska radykalna lewica, grupy anarchistyczne, związki zawodowe i upolitycznione organizacje pozarządowe ogłosiły już dawno, że szczyt ten będzie odrodzeniem ruchu protestu zapoczątkowanego w 1999 roku w Seattle podczas demonstracji przeciwko obradom Światowej Organizacji Handlu. Można więc powiedzieć, że ruch, nazywany ruchem antyglobalistycznym ponownie przeżywa swój renesans. Niestety, jeżeli jego rozwój ograniczy się jedynie do protestów podczas spotkań instytucji takich jak G-8, szybko zostanie po raz kolejny zapomniany przez ogromną większość społeczeństwa i na zawsze odejdzie do lamusa historii. Ograniczanie się do kolejnych międzynarodowych demonstracji, bez codziennej pracy i walki w środowisku lokalnym, szybko sprawi, że perspektywa zatrzymania antyspołecznej globalizacji i budowy "lepszego świata" stanie się bardzo odległa.
Obecna sytuacja wymaga od nas natychmiastowej zmiany taktyki, jeżeli chcemy stać się ruchem, który realnie wpływa na rzeczywistość.

Narodziny i zmierzch ruchu antyglobalistycznego

Gdy w 1999 roku w Seattle (USA) koalicji związkowców, ekologów radykalnej lewicy i anarchistów udało się po raz pierwszy doprowadzić do zablokowania negocjacji Światowej Organizacji Handlu, wszyscy wierzący w możliwość budowy systemu alternatywnego dla kapitalizmu poczuli powiew nadziei. Po ponad 20 latach przegranych strajków, nieudanych protestów antywojennych i wzrostu sił liberalnej i konserwatywnej prawicy, masowe demonstracje w Seattle wywołały wrażenie, że oto znowu stajemy przed szansą budowy lepszego świata - bez wyzysku, dyskryminacji i rabunkowej gospodarki, pustoszącej środowisko naturalne. Wrażenie to podtrzymały kolejne antyszczyty: w Pradze, Gotteborgu, Genui i Gleangels, które za każdym razem gromadziły coraz więcej osób. Ta zmiana wyrażała się zresztą nie tylko we wzroście liczby uczestników demonstracji. W debacie publicznej zaczęto na serio kwestionować sensowność prywatyzacji, monetarnej polityki walutowej i ograniczania świadczeń socjalnych. Na Uniwersytety powróciły rozważania o "zrównoważonym rozwoju" (respektującym wymogi społeczne i ekologiczne, a nie tylko gospodarcze) i krytyczne studia nad efektami wolnorynkowego kapitalizmu. Nastąpił także wzrost bojowości klasy pracującej, wyrażający się większą liczbą akcji protestacyjnych i strajkowych. Wreszcie, nieomal każda organizacja w jakikolwiek sposób kwestionująca neoliberalizm odnotowała wzrost liczby członków. Jeszcze parę lat temu wydawało się, że mamy realną szansę zatrzymać machinę globalizacji i zacząć budować dla niej alternatywę. Nadzieje te jednak okazały się bardzo szybko mrzonką: po ostatnim antyszczycie w Szkocji, wyraźnie zmalało zainteresowanie tematyką globalizacji i ruch antyglobalistyczny (przemianowany w międzyczasie na "alterglobalistyczny") zaczął przeżywać kryzys.
Skąd taka nagła zmiana? W rzeczywistości podczas "tłustych lat antyglobalizmu" (1999 - 2003), nie udało nam się wcale zbudować ruchu z prawdziwego zdarzenia. Jedyne, czego realnie dokonaliśmy, to organizacja kilku międzynarodowych demonstracji, które co prawda zgromadziły wiele osób, ale w żaden sposób nie zachwiały systemem. Prawda jest taka, że nie mogły tego dokonać. Same demonstracje, nawet gdy liczą setki tysięcy osób z całego świata, są jedynie werbalnym wyrazem protestu i nie tworzą ani przeszkody dla globalizacji, ani nie budują alternatywy. Niestety, wiele osób uwierzyło, że właśnie ta metoda jest kluczowa w walce z neoliberalną globalizacją. Niektórzy uczestnicy ruchu twierdzili, że kilkudniowe utrudnienia dla służb porządkowych i kapitalistycznej gospodarki - jeżeli tylko mają radykalny charakter i są połączone z aktami przemocy - mogą istotnie przeszkodzić w dalszych postępach globalizacji, ponieważ istnieje szansa, że uda się je rozszerzyć i spowodować poważne straty finansowe. Z kolei bardziej pokojowo nastawieni uczestnicy uznali, że poprzez pokojowe demonstrowanie uda nam się skłonić elity do zmiany ich postępowania. Obydwa te twierdzenia były od samego początku absurdem. Ruch sprzeciwu, który działa metodą zwoływania raz na rok międzynarodowych demonstracji i konferencji, nawet jeżeli jest bardzo liczny i / lub radykalny, w żaden sposób nie podważa istniejącego systemu. Ani wybijanie szyb, ani apelowanie do sumienia elit nie zatrzyma kapitalizmu: system potrafi sobie poradzić zarówno z punktową przemocą skierowaną przeciwko kilku restauracjom, samochodom i fasadom banków, jak i zbyć apele misjonarzy pokroju wokalisty zespołu U-2 lekceważącym uśmiechem. Ruch bazujący na tych dwóch formach działania jest na starcie skazany na porażkę.
Nic więc dziwnego, że po krótkim "boomie", fala ruchów antyglobalistycznych szybko opadła. Szczyt w Heilgendamm, z uwagi na fakt, że w Niemczech radykalna lewica jest wciąż bardzo silna, może być jego krótkim odrodzeniem, ale w obecnej sytuacji nie nada mu żadnego nowego rozpędu - dopóki ruch będzie tkwić w istniejących schematach działania.
Czy oznacza to, że mamy nie protestować przy okazji spotkań takich jak szczyt G-8? Bynajmniej - musimy jedynie umiejscowić te akcje we właściwym kontekście i nauczyć się, jak działać "poza szczytami"

G-8 a globalny kapitalizm

Jest prawdą, że neoliberalną globalizacje, z jej wszelkimi potwornościami, takimi jak bieda, wojny i nierówności społeczne, napędzają instytucje takie jak G8. Można tu przywołać także NATO, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, Światową Organizacje Handlu i Europejskie Forum ekonomiczne. To podczas ich spotkań zapadają decyzje o wydatkach zbrojeniowych i agresjach militarnych, to tam ustala się plany prywatyzacji kolejnych sektorów gospodarki, wreszcie to tam debatuje się nad "przyjaznym klimatem dla prywatnego biznesu". Jest jednak także prawdą, że decyzje te są następnie wdrażane przez poszczególne rządy i samorząd lokalny i w dużej mierze jedynie określają ramy dla działań kapitału - i to właśnie ten ostatni jest bezpośrednim czynnikiem sprawczym w mechanizmach globalizacji. To prywatny biznes i poszczególne rządy prowadzą działania intensyfikujące wyzysk i nierówności społeczne. To one decydują lub wpływają na decyzje o redukcji świadczeń socjalnych, prywatyzacji i zbrojeniach. G-8 i inne tego typu instytucje tworzą im jedynie ramy do działania - oczywiście mają to być ramy tak szerokie, jak tylko się da. Sednem globalizacji są więc agresywne działania kapitału, a rola instytucji międzynarodowych sprowadza się do kształtowania odpowiedniego klimatu dla tych działań.
Atakując G8, atakujemy więc nadbudowę, która jest ważna, ale bez której najważniejszy czynnik sprawczy neoliberalnej globalizacji może spokojnie egzystować. Siłą procesu globalizacji, co zauważają praktycznie wszyscy uczestnicy ruchu antyglobalistycznego, jest jej oddziaływanie na życie codzienne. Wszyscy wiemy doskonale, że globalizacja to przede wszystkim większe ryzyko zwolnienia z pracy, obniżki pensji, droższe opłaty za transport, edukację i opiekę medyczną, zniszczenie środowiska naturalnego w którym żyjemy. Proces ten uderza nas więc codziennie i bezpośrednio, a odczuwamy go nie tyle w wyniku spotkań i decyzji międzynarodowych instytucji, ale raczej przez naszego szefa, firmę, która inwestuje w naszym mieście lub wsi oraz politykę władz lokalnych i krajowych. Paradoksalnie, globalizacja realizuje się więc przede wszystkim w skali lokalnej przez działanie kapitału, choć jej zakres i proces decyzyjny są zglobalizowane.
Choć praktycznie wszyscy o tym wiemy, to i tak większość naszego wysiłku kieruje się często przeciwko podmiotom międzynarodowym. Wyjątkowo tylko akcje antyglobalistów są skierowane przeciwko "codziennym ciemięzcom" - najczęściej chcemy ich zaatakować poprzez atak na instytucje globalne. Tymczasem logika ta jest sama w sobie ograniczona - nawet, gdy zwyciężymy G8 i Bank Światowy i anulujemy ich decyzje, to i tak nasz bezpośredni pracodawca nie zniknie. Możemy mu tylko trochę utrudnić życie -wprowadzajac wymogi, które znoszą globalne instytucje (bhp, prawo pracy, normy ekologiczne) - ale doskonale wiemy, że potrafi on niszczyć nasze życie i bez udogodnień oferowanych przez Światową Organizacje Handlu czy inne tego typu ciało. Najlepszym dowodem potwierdzającym to stwierdzenie jest historia kapitalizmu, który zglobalizował się już pod koniec XIX wieku i nie potrzebował do tego ani Banku Światowego, ani G8.
` Struktura procesu globalizacji to sieć łącząca międzynarodowe podmioty (korporacje i instytucje) z krajowymi rządami i gospodarką. Chcąc wzruszyć tą strukturą, musimy działać na wszystkich poziomach na których jest ona obecna: wychodząc od miejsc pracy w konkretnej firmie, poprzez działania wobec rządów państw narodowych aż do protestu przeciwko instytucjom globalnym.

Jak działać? Nasza walka to nie tylko "antyszczyty"!

Wielu uczestników ruchu antyglobalistycznego może się poczuć dotknięta powyższą krytyką ich poczynań i uznać ją za nieuzasadnioną: "przecież głównym hasłem naszego ruchu jest, przejęte z lat 60'tych motto: myśl globalnie, działaj lokalnie". Problem polega na tym, że jest to jedynie hasło, które rzadko kiedy wcielamy w życie. Wysiłek, pieniądze i czas, które wiele grup poświęcane na organizacje protestów międzynarodowych są niewspółmiernie większe niż zaangażowanie w codzienną działalność. Również poziom mobilizacji przy okazji szczytu G8, gdy porównamy go z "mobilizacjami" (lub brakiem tych mobilizacji) przy okazji dowolnego problemu "lokalnego" (restrukturyzacja i zwolnienia w firmie lub sektorze gospodarki, reformy prawa pracy etc. ) jest nieporównywalnie większy. Wydawać by się mogło, że nasza działalność i dyskusje rzadko kiedy jest możliwa bez tego impulsu od instytucji międzynarodowych. Przykład Polski, gdzie ogólnokrajowa działalność ruchu anarchistycznego praktycznie zamarła po 2 antyszczytach w 2003 i 2004 roku i nie pobudziły jej ani drastyczne zmiany polityki mieszkaniowej ani kolejna faza represji wobec ruchu pracowniczego jest tu najbardziej znaczący. Oczywiście wiele grup i organizacji rozumie te problemy i konieczność zmiany formuły działania - problemem jest jednak nastawienie większości, dla której protesty międzynarodowe stanowią najważniejszy moment ich działalności przeciwko globalizacji.
Wnioskiem, jaki płynie z tych stwierdzeń, jest konieczność zmiany naszej taktyki jako ruchu społecznego. Zamiast koncentrować większość swoich wysiłków na punktowych, masowych demonstracjach z okazji spotkań globalnych instytucji, powinniśmy prowadzić działalność codzienną, lokalną, która przy okazji spotkań takich grup jak G8 jest "przenoszona" na wyższy poziom. Zaangażowanie w konflikty w poszczególnych przedsiębiorstwach, wsparcie dla walki społeczności lokalnych (lokatorów, mieszkańców sprzeciwiających się uciążliwym inwestycjom), sprzeciw wobec zmian prawa pracy, polityki edukacyjnej i bezpieczeństwa wewnętrznego, walka przeciwko dewastacji środowiska naturalnego w naszym najbliższym otoczeniu - to wszystko stanowi podstawę działania. Dopiero na tej podstawie możemy przenosić walkę "na wyższy poziom" i atakować G8.
Jak w takim razie działać na tym "wyższym poziomie"? Trzeba koniecznie pamiętać, że jeżeli chcemy rzeczywiście wpłynąć na globalny układ sił, to nasz protest wobec G8 i podobnych instytucji nie może być tylko manifestacją poglądów albo kilkudniowym "festiwalem" chaotycznej przemocy. Należy dążyć do skutecznego zablokowania obrad takich instytucji - paraliżu ich struktury. W przypadku Heilgendamm istnieje nadzieja, że spróbujemy podjąć taką taktykę, ponieważ wiele grup zapowiedziało akcje blokujące cała infrastrukturę szczytu (autostrady, lotniska, drogi lokalne). Taka taktyka jest jedyną skuteczną, ponieważ uniemożliwia elitom działanie. Postulowane przez niektórych "rozproszone akty przemocy" skierowane przeciwko dowolnie wybranym bankom, czy sklepom, spowodują pewne straty finansowe, ale ani nie powstrzymają decyzji G8, ani nie zachwieją nagle gospodarką kapitalistyczną, która potrafi sobie radzić z dużo większymi problemami niż kilka dni ataków na witryny sklepowe i bankomaty. Antyszczyty mają sens jedynie wtedy, gdy zamierzamy realnie zablokować działanie wrogich instytucji. "Przemoc dla samej przemocy" i "przemarsz dla samego przemarszu" zawsze pozostają tylko symboliką, która nie zmienia naszego codziennego życia.
Aby ruch antyglobalistyczny mógł na prawdę zmieniać świat, musi wprowadzić w życie motto, na które się obecnie powołuje: "myśl globalnie, działaj lokalnie". Na razie, dla większość z nas jest to jedynie slogan. Jeżeli chcemy rzeczywiście odrodzić ruch protestu i krytyki społecznej, nadszedł czas aby slogan ten zastosować do naszej praktycznej działalności.

kurcze sie wieale wiedziec

kurcze sie wie
ale wiedziec a czynić ;)
my wiemy, czasami czynimy, ogolnie poprosiłbym o rady bardziej rozwiniete ;)

Brawo CK-LA!!!

Brawo CK-LA!!!

Krotko na temat "rozproszonej przemocy", taktyki i symboliki

Mysl przewodnia odezwy CK/LA jest jak najbardziej poprawna i mysle, ze malo jest na dzien dzisiejszy grup anarchistycznych i radykalnej lewicy na swiecie, ktore by podobnej tresci tekstu juz nie opublikowyly w ostatniach 3-4 latach. Jednak nie zgadzam sie z analiza taktyki, a konkretnie z przeciwstawianiem pozytywnej i efektywnej koncepcji blokowania szczytu tej rzekomo blednej i rzekomo symbolicznej koncepcji "rozproszonej przemocy".

Po pierwsze jednak, dziwi mnie ogromnie, ze taka organizacja jak CK/LA uzywa pojec i definicji stworzonych przez korporacyjne media na uslugi tego systemu do walki z naszymi ruchami. Jezeli juz my sami zaczynamy nazywac "przemoca" atakowanie objektow pomnazajacych kapital i stabilizujacych kapitalizm, to wyreczamy naszych ciemieznikow dyskredytujac siebie sami. I to jest wlasciwie jedyna (absurdalna) ciekawostka rozniaca ten text od wielu innych z serii "mysl globalnie dzialaj lokalnie".

Ale przechodzac to blednego rozumawania taktycznego...

To blokowanie szczytu jest wlasnie "symboliczne" z tego oczywistego powodu, ze nawet jezeli (w co malo kto wierzy) uda sie zablokowac rozmowy w Heiligendamm na pare godzin to decyzje, ktore tam rzekomo mialyby zapadnac i tak zostaja/zostaly podjete w innym miejscu, okolicznosciach i czasie. Tak wiec "symbolika" jest tu wpisana w gre, co nie oznacza jednak, ze wykorzystanie miejsca szczytu-G8 do zgromadzenia 50-100 tysiecy anty-kapitalistow jest bledem samym w sobie.

Jednak musimy sobie uswiadomic, ze jezeli wogole chcemy wykorzystywac MOMENTY NATEZEN wystapien anty-kapitalistycznych (a wylacznie za takie nalezy uwazac anty-szczyty) to musza sie one charakteryzowac swoista kreatywnoscia i zywotnoscia, gdyz kazdy jeden taki masowy protest jest natychmiast analizowany przez specjalistow od ich neutralizowania i powtarzanie tej samej taktyki z roku na rok jest niczym tanczeniem pod myzyke grana przez orkiestre naszych ciemieznikow.

Dlatego, jezeli juz wogole decydujemy sie na te PUNKTUALNE NASILENIA, ktore daja wladzy mozliwosc ich neutralizowania, to za kazdym razem musimy uderzac inaczej. W tym kontekscie to co CK/LA denucjuje jako "rozproszone akty przemocy" przestaje byc w jakimkolwiek sensie "symboliczne", a wprost przeciwnie, staje sie elementem nowej strategii. Tym bardziej iz naszych ciemieznikow nie wzruszy utracenie 5 godzin obrad. Raczej ucieszy. Wystarczy przypomniec podekscytowane i zrelaksowane twarze/reakcje delegatow IMF/WB w Pradze'2000 gdy dostali wiadomosc iz nie musza obradowac ponownie kolejnego dnia w zamian za to maja przed soba (jako ze i tak juz sa w Pradze) dzien bankietow! Natomiast z pewnoscia wielu z nich zaniepokoja zawirowania w przeplywie kapitalu, reperowania skutkow ktorych jest czesto procesem bardziej rozleglym niz nam sie wydaje. W czasach gdy zniesienie kapitalizmu jest wciaz odlegle, odebranie ciemieznikom choc malej czesci tego co oni odbieraja nam kazdego dnia nie mozna nazwac symboliczym. A owe zawirowania sa do wywolania gdy kilkanascie/kilkadziesiat tysiecy aktywistow przyblokuje/zaatakuje w zorganizowany i przymyslany sposob arterie kapitalu.

Poza tym tzw. wietrzenie bankow jest nie tylko efektywniejsze ale i o wiele bezpieczniejsze niz blokowanie drog dojazdowych do Heiligendamm. To wlasnie tam, w czasie blokad, dojdzie do masowych aresztowan i wpryskiwania gazu do oczu z bliskiej odleglosci.

Tyle na temat efektywnosci, taktyki i symboliki. Ostatecznie kazdy wybierze te taktyke w ktorej skutecznosc wierzy. Byleby tylko nie pozostac biernym!

Sluszna uwaga

- Odnoszac sie do ostatniej czesci.W maju zeszlego roku bylem swiadkiem udanej akcji emigrantow w USA,pt.:Day without shopping.W jeden poniedzialek, wszyscy solidaryzujacy sie z walka o rownouprawnienie dla emigrantow wstrzymali sie od zakupow. Nie zatankowali aut,nie kupili porannej kawy, nie zjedli szybkiego lunchu,nie odwiedzili Walmarktu...Po poludniu analityk finansowy na CNN(!) mowil juz o stratach rzedu milarda dolarow,odnotowanych po kilku godzinach bojkotu.Wystapil tylko raz, pozniej dane pomniejszono itd.,ale to byl cios o sile podobnej przemarszom kilku milionow ludzi glownymi ulicami amerykanskich miast.Jak juz kiedys pisalem na pop-portalu:kazdy z nas ma do dyspozycji skuteczna piszczalke na Master-Blastera.Po prostu nie bierz kredytow, nie zakladaj konta,nie nos 'markowych' rzeczy, nie kupuj produktow korporacji w sklepach sieci.To proste,jak omijanie kaluzy i zapewniam,ze diabelnie skuteczne.W latwiejszym rozpoznaniu przeciwnika pomoze zainteresownym kilkugodzinny wyklad o symbolach korporacji na youtube.com-(pan Michaela Tsarion)z przystepnym tekstem,slajdami i geneza symboli miedzynarodowej mafii.Moze juz czas by mistycyzm wszedl do reala w celu lepszego zrozumienia matrixa.
Chyle czola nad celnoscia spostrzezen Veroniki, Nasz Czas jest Teraz!

"Mysl przewodnia odezwy

"Mysl przewodnia odezwy CK/LA jest jak najbardziej poprawna i mysle, ze malo jest na dzien dzisiejszy grup anarchistycznych i radykalnej lewicy na swiecie, ktore by podobnej tresci tekstu juz nie opublikowyly w ostatniach 3-4 latach. Jednak nie zgadzam sie z analiza taktyki, a konkretnie z przeciwstawianiem pozytywnej i efektywnej koncepcji blokowania szczytu tej rzekomo blednej i rzekomo symbolicznej koncepcji "rozproszonej przemocy".

Szkoda tylko ze wiekszosc grup dziala wlasnie dorywczo,od antyszczytu do antyszczytu, bez zadnej stalej lini frontu, bez zadnego odniesienia do lokalnych walk klasowych ( i bynajmniej nie mam tu namysli walki w obronie squotow). Co z tego ze juz oddawna sa takie teksty jak i tak wiele grup aktywiuzuje dopiero wizja rzucania kamieniami w policje.

"Po pierwsze jednak, dziwi mnie ogromnie, ze taka organizacja jak CK/LA uzywa pojec i definicji stworzonych przez korporacyjne media na uslugi tego systemu do walki z naszymi ruchami. Jezeli juz my sami zaczynamy nazywac "przemoca" atakowanie objektow pomnazajacych kapital i stabilizujacych kapitalizm, to wyreczamy naszych ciemieznikow dyskredytujac siebie sami. I to jest wlasciwie jedyna (absurdalna) ciekawostka rozniaca ten text od wielu innych z serii "mysl globalnie dzialaj lokalnie"."

No ja bardzo przepraszam ale rzucanie kamieniami czy rozwalanie bankow to jest jak najbardziej przemoc. Mozna sie klucic czy uzasadniona czy nie ,ale przemoc to przemoc.Nie da sie tego inaczej nazwac ,no chyba ze wlasnie zastosujesz neoliberalna nowomowe rodem z korporacyjnych mediow, gdzie np wojne nazywa sie "misja stabilizacyjna".

"Jednak musimy sobie uswiadomic, ze jezeli wogole chcemy wykorzystywac MOMENTY NATEZEN wystapien anty-kapitalistycznych (a wylacznie za takie nalezy uwazac anty-szczyty) to musza sie one charakteryzowac swoista kreatywnoscia i zywotnoscia, gdyz kazdy jeden taki masowy protest jest natychmiast analizowany przez specjalistow od ich neutralizowania i powtarzanie tej samej taktyki z roku na rok jest niczym tanczeniem pod myzyke grana przez orkiestre naszych ciemieznikow.

Dlatego, jezeli juz wogole decydujemy sie na te PUNKTUALNE NASILENIA, ktore daja wladzy mozliwosc ich neutralizowania, to za kazdym razem musimy uderzac inaczej. W tym kontekscie to co CK/LA denucjuje jako "rozproszone akty przemocy" przestaje byc w jakimkolwiek sensie "symboliczne", a wprost przeciwnie, staje sie elementem nowej strategii. Tym bardziej iz naszych ciemieznikow nie wzruszy utracenie 5 godzin obrad. Raczej ucieszy. Wystarczy przypomniec podekscytowane i zrelaksowane twarze/reakcje delegatow IMF/WB w Pradze'2000 gdy dostali wiadomosc iz nie musza obradowac ponownie kolejnego dnia w zamian za to maja przed soba (jako ze i tak juz sa w Pradze) dzien bankietow! Natomiast z pewnoscia wielu z nich zaniepokoja zawirowania w przeplywie kapitalu, reperowania skutkow ktorych jest czesto procesem bardziej rozleglym niz nam sie wydaje. W czasach gdy zniesienie kapitalizmu jest wciaz odlegle, odebranie ciemieznikom choc malej czesci tego co oni odbieraja nam kazdego dnia nie mozna nazwac symboliczym. A owe zawirowania sa do wywolania gdy kilkanascie/kilkadziesiat tysiecy aktywistow przyblokuje/zaatakuje w zorganizowany i przymyslany sposob arterie kapitalu.

Poza tym tzw. wietrzenie bankow jest nie tylko efektywniejsze ale i o wiele bezpieczniejsze niz blokowanie drog dojazdowych do Heiligendamm. To wlasnie tam, w czasie blokad, dojdzie do masowych aresztowan i wpryskiwania gazu do oczu z bliskiej odleglosci.

Tyle na temat efektywnosci, taktyki i symboliki. Ostatecznie kazdy wybierze te taktyke w ktorej skutecznosc wierzy. Byleby tylko nie pozostac biernym!"

Hm. Kompletnie sie nie zgadzam. Mam wrazenie ze to o czym piszez nie wynika z praktyki walki a raczej z ideii ( ja tu widze wplyw beya, czyz nie?) i proby zracjonalizowania poprzez ta idee tego co nijak z punktu widzenia taktyki walki nie wydaje sie byc racjonalne (szal bezsensownmej przemocy). Prawda jest taka ze antyszczyty juz dawno zostaly wpisane w koszta przez globalny kapitalizm . Ot co jakis czas zjezdzaja sie mlodzi ludzie z calej europy , po szumia , po rzucaja kamieniami , rozwala pare bankow ( "przewietrzenie" -sorry co to za nowomowa?), i sie rozjada. "Przewietrzone" banki szybko odbuduja z ubezpieczen , policja dostanie dodatkowa kase, srube obywatelam bedzie mozna przykrecic ( czesto zreszta za ich zgoda), jednym slowem caly ten system w posadach nie zadrzy.Piszerz o kosztach ktore to niby maja wstrzasnac kapitalem. Litosci! To sa ZADNE koszta.
Odpowiedz sama sobie czy grozniejszy dla kapitalu jest strajk generalny czy moze parodniowe zamieszki?
Co wiecej , jak dla mnie cena ktora ruch placi za przyjecie taktyki "szczytowej" to kompletna marginalizacja i awangardyzacja. Dla "szarego obywatela" anarchista , staje sie nie wspoltowarzyszem walki w miejscu pracy w ramach zwiazku zawodwego czy czlowiekiem ktory pomaga mu walczyc z kamienicznikiem , ale wandalem ktory co jakis czas rozwala mu miasto ( bo tak prezentuja go media). Co z tego ze jakies tam hasla pojawia sie nawet w tv ( zapewne przekrecone) jak i tak wszystko przeslania obrazy podpalnych samochodow, a bezposrednich doswiadczen to raczej z ruchem nie ma ( bo ten jest zbyt zajety samym soba - obrona squtow i jezdzeniem na antyszczyty).
Na koniec jedna uwaga apropo CK-LA. Tak sie sklada ze przez jakis czas mielismy w wawie biblioteke spoleczna. Niestety musielismy ja zamknac miedzy innymi dlatego ze nie mielismy kasy ( i dalej nie mamy) na jej utrzymanie. Troche mi skora cierpnie jak pomysle sobie ze za ta sama kase za ktora paru "aktywistow" pojedzie sobie do niemiec i wyda na piwo ( wypite w przerwach w walce z globalnym kapitalem), moglibysmy znow ta biblioteke otworzyc, a nawet nieco rozrzerzyc jej dzialalnosc (pomyslow jest duzo tylko troche kasy jak zwykle brakuje)
No ale coz skoro uwazasz ze rzucanie kamieniami jest grozniejsze dla kapitalu...

Uważam, że nie masz rację

Ty napisaleś:

Szkoda tylko ze wiekszosc grup dziala wlasnie dorywczo,od antyszczytu do antyszczytu, bez zadnej stalej lini frontu, bez zadnego odniesienia do lokalnych walk klasowych ( i bynajmniej nie mam tu namysli walki w obronie squotow).

Akurat, tu nie zgazdam się z tobą i myślę, że ty przesadzileś. Bo "większość grup" anarchistycznych chyba działają cały czas, a to, że istenieją od czasu do czasu nieformalne grupy osób, czy nawet czasami formalnie, którzy nie mogą (i pewnie nie chcą) organizować się do codziennej aktywności nie znaczy, że oni są w większości. Nawet tutaj w Warszawie (choć tu pewnie nieorganizowani anarchiści są więcej niż organizowani).

Ale tu myślę, że wy nie analizowaliście dlaczego takie wydarzenia są bardziej atrakcyjne dla niektórych. Dla mnie to ma coś wspólnego z postmodernistycznym stylem życia. Piszesz, że niektórzy "nie odnoszą się do lokalnych walk klasowych" jednak pewnie myślą o tym. To nie znaczy, że będą coś z tym robić - dopóki nie stworzy się atmosfera "imprezowa" gdzie mogą dołaczyć i brać udział kiedy mają ochotę jako bierni konsumenci tego ruchu. Albo dopóki nie ma gwarancji, że coś będzie "ważne" lub "masowe".

W zasadzie zgadzam się z wami, ale dla mnie problemem raczej jest, że wielu anarchistów nie chce pracować na codzień, a nie, że jadą na antyszczyt. Na antyszczycie będzie sporo grup, które robią coś cały czas, w tym bardzo prospołeczne akcje.

nie masz rację

"Akurat, tu nie zgazdam się z tobą i myślę, że ty przesadzileś. Bo "większość grup" anarchistycznych chyba działają cały czas..."

o ktorych grupach piszesz? napisz no jak bedziesz mi odpisywala na to pytanie napisz tez co te grupy robia dla "lokalnych walk klasowych" albo w ogóle dla poszerzania wolności (poza swoja osobista)
-----------------
ck.la - poza poruszeniem problemu, cieszę się na jakies propozycje, bo zazwyczaj TUTAJ ;-) bicie piany jeno. pozdrawiam

Oczywiście z generalną

Oczywiście z generalną tezą postawioną przez autorów oświadczenia się zgadzam. Co tu dużo mówić, sytuacja polskiego (bo o światowym się nie wypowiadam) ruchu anarchistycznego jest na co dzień dość senna, a budzi się kiedy jest jakiś spektakl w okolicy na dużą skalę. Rozumiem że Laurze chodziło o te grupy, które istnieją i coś robią poza piciem piwa, a że jest ich mało, to już inna sprawa.

Nigdy nie ciągnęło mnie na antyszczyty specjalnie, choć nie krytykuję nadmiernie tych którzy akurat uważają, że powinni tam być. Tym bardziej, że wiele z osób mi znajomych, które jadą na G8 akurat robi dużo w swojej okolicy, więc nie mam ich pod tym względem za co krytykować, choć też zastanawiam się ile za tą kasę można by dobrego zrobić. Ale to dotyczy także innych imprez, które mają zrobić wrażenie, a na które idzie gigantyczna kasa, jak np. ostatnie spotkanie anarchosyndykalistyczne w Paryżu.

Obrona skłotów też jest ważna, bo to przecież nasza infrastruktura. Gorzej jeśli zajmujemy czysto defensywną pozycję i bronimy tej niewielkiej infrastruktury jaką mamy, a nie próbujemy podjąć ofensywy.

sanczo juz nam pokazal na co

sanczo juz nam pokazal na co go stac
będę wdzięczny jeśli poskromisz swoje ego

Prawdę mówiąc, jak nieraz

Prawdę mówiąc, jak nieraz czytam jałowe spory na temat kto jest prawdziwym anarchistą, a kto nie, to chce mi się jednocześnie śmiać i płakać.

Co za beznadziejna

Co za beznadziejna hipokryzja! CKLA promuje sobie na konferencji prasowej alterglobalistów a potem ich krytykuje.

no i właśnie :

no i właśnie :
CK-LA hipokryci, sancho narcyz,
natomiast żadnych chęci, żadnej woli do tworzenia rozszerzających się koalicji nawet z jakimiś bardziej od nas - "prawdziwych anarchistów" ugodowymi organizacjami ngo itp. chociażby dlatego że na horyzoncie ciężko znaleść inne grupy.

jakaś długotrwalsza taktyka to oczywiście zbyt duże OGRANICZENIE więc najlepiej zahcowywać są złudną autonomie, której to przez te nasze niesnaski wogule nie posiadamy, bo tańczymy na ich stole.

wielu z nas chce się od tego żygać - może wreszcie byśmy się spotkali w takim krytycznym momencie?

do lewego

najpierw wydaje stanowisko tlumoku i to stanowisko krytykujace czesc ruchu,a nie jego calosc. skoro 'alterglobalisci" zaporsili jednego z nas do konferencji to wiedzieli tez co sadzimy o niektorych dzialaniach... trzeba wziac prawdziwego anarchiste-antyglobaliste do gadania z mediami...

wielu z nas chce się od was

wielu z nas chce się od was żygać

anarcholska chołota potrafi

anarcholska chołota potrafi tylko pluć personalnie,a nie przedstawiać rzeczowe argumenty

trzeba wziac prawdziwego

trzeba wziac prawdziwego anarchiste-antyglobaliste do gadania z mediami... ???????????????????????

Na temat antyszczytów

Nie mam tyle kasy, by pojechać zagranicę na G8. Jedyny antyszczyt na którym byłem miał miejsce w WARSZAWIE w 2004 r. więc może nie jestem ekspertem jak niektórzy na tym forum (hehe) ale i tak chciałbym się wypowiedzieć na ten temat.

Jeżeli gdzieś odbywa się szczyt i można go wykorzystać do reklamowania swojej sprawy, głupi by był ten kto zmarnuje taką szansę. Wszystko zależy od tego, jak się wykorzystuje istniejące możliwości!

Szczerze mówiąc bardzo mnie dziwi, że anarchiści z CKLA zeszli do poziomu mediów zarzucając wszystkim jadącym na antyszczyt o chęć rzucania kamieniami choć – z tego co czytam – dzieje się tam dużo więcej!!!

W Warszawskim antyszczycie dobre było to, że przez chwilę powstała możliwość kontaktu z szerszą publicznością o anarchizmie. Niektórzy wykorzystali mądrze tą możliwość, a inni chyba nie do końca.

Nie wszystko na antyszczyscie odnosiło się bezpośrednio do walki klas i antykapitalizmu. (Kto podjęł taką decyzję, że tylko tymi obszarami mogą zajmować się anarchiści???!!!) Różnorodność tematów sprawiła, że wiele ciekawych ludzi przyłączyło się i było różne formy aktywności. Każdy dobry antyszczyt jest okazją do zwrócenia uwagi społeczeństwa i daje możliwość ludziom spotkania innych, którzy myślą podobnie!!!

Cóż może być w tym złego?

Mnóstwo pracowników przyjechało na Warszawski antyszczyt (!!!) i mnóstwo pojedzie na G8, więc argument, że te protestu nie są powiązane z lokalną walką jest bzdurny. !!! Ludzie przywożą ze sobą swoje lokalne protesty i starają się upublicznić je i znaleźć sojuszników. Gdyby nie to, że antyszczyty stanowią znakomite miejsce do tworzenia sieci i kontaktów, ludzie nie zawracaliby sobie tym głowy.

Z drugiej strony - trzeba przyznac, nie wszystkie wydarzenia na antyszczycie były tak samo udane pod względem przekazu czym jest anarchizm i czego chcą protestujący.

Alternatywne Forum było próbą przedstawienie tego, co jest złe w kapitalizmie i pojawiło się tam mnóstwo ciekawych tematów i sporo ludzi z zewnątrz przyszło, żeby dowiedzieć się więcej o ruchu i zrozumieć jego idee! Było pełno odwołań zarówno do lokalnych walk jak i globalnych. A to, że czasem ludzie podróżują zagranicę by uczestniczyć w takich wydarzeniach, to chyba dobrze, bo międzynarodowe wydarzenia są ciekawsze i można na nich spotkać wielu ludzi myślących podobnie.

Nie wszycy poszli na Forum, gdyż byli zajęci rozmowami z przyjaciółmi lub włożyli całą swoją energię w demonstrację lub festiwal teatralny. Może Sanczo mógłby wytłumaczyć dlaczego organizacja festiwali teatralnych i spotkań graffiti jest ważniejsza dla budowania ruchu antykapitalistycznego.

Wydaje mi się, że największym problemem nie jest to, że ktoś jedzie na G8, ale to że „prawdziwe anarchisci" nie mogą znaleźć inteligentnego sposobu motywowania ludzi. Więc starają się oskarżać innych, żeby poczuć się lepiej.

Cały świat powinien zrozumieć, że powodem dla którego CKLA nie mogło zebrać dość pieniędzy ze składek na utrzymanie biblioteki jest to, że wszyscy mają złe priorytety i że wolą podróżować na ciekawe wydarzenia i spotykać się z ludźmi zamiast czytać zakurzone książki drukowane w PRLu. (o dziwo!) Tak się składa, że wiele grup prowadzi biblioteki, może CKLA zasięgnie ich rady, jak to się robi? Nie mieszkam w Warszawie i nigdy nie korzystałem z biblioteki CKLA ale nie pamiętam, żeby ktoś pisał o tym, że będzie zamykana i żeby ktoś próbował ją uratować. Może to wynika z polityki CKLA polegającej na ciągłym opluwaniu ludzi. Jeżeli tylko CKLA ma „prawdziwe więzi z proletariatem” i tylko CKLA robi „prawdziwą robotę”, to dziwne, że takie masy ludzi nie doceniają tego dość, by wesprzeć bibliotekę. Może po prostu im na niej nie zależy.

http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1356&wid=8900693&rfbawp=11808...

To tak apropo reklamy "sprawy" w korporacyjnych mediach.

prawdziwy anarchista

anarchia jest ta prawdziwą w glowie, w sposobie myslenia
i wyborach.
Przede wszystkim w niezamykaniu sobie perspektywy.
Jak kazdy wie z Was, najgorzej pozostac we wladzy swojej autorskiej koncepcji.
Bo najpierw i tak jestesmy czlowiekami :) I anarchista jest takze spiacy stroz na parkingu. Wielu nawet nie zdaje sobie sprawy ze ma anarchie w sobie zapisana naturalnie kiedy nie zasypie jej sie modelowym zyciem produktu medialnego. Kazdemu zycze codziennie nowych koncepcji i zglebianie ducha anarchii przez naturalne srodowisko i brak przymusu panstwowego i komercyjnego przy wyborach zyciowych.
Zostanmy zawsze sobą. Cokolwiek by sie dzialo.

Nie trzeba chyba przekonywac

Nie trzeba chyba przekonywac nikogo o zaburzonej harmonii rozwoju i exploatacji dobr na swiecie w obecnym ukladzie decyzyjnym.
Wystarczy spojrzec za siebie i na terazniejszosc.
Dla tych co obudzili sie po 19 latach jak mieszkaniec Dzialdowa lub dla maloletnich jest link w podpisie i tu.

http://www.fightglobalwarming.com/

Zwyczajnie kazdego prawie to dotknelo.

Celowosc zatrzymania takich umów jest priorytetem w odzyskiwaniu podstawowego bezpieczentwa geologicznego dla kazdego czlowieka
i w realizacji potrzeb ustalonego klimatu bez ktorego organizmy zywe nie przezywaja.

Konczenie z produkcja (przez falszywe systemy bankowe) milonowych dlugow na ktorych zbudowal sie ten chaos swiatowy jest obligatoryjne teraz. I to, ze zbudowal sie na tym jakis przemysl nie moze byc tu bledna uliczka dla mlodcyh ludzi wchodzacych w zycie a pragnacych realizacji swoich zdolnosci w wybranej dziedzinie.

"kiedy w 1999 roku w Seattle

"kiedy w 1999 roku w Seattle (USA) koalicji związkowców, ekologów radykalnej lewicy i anarchistów udało się po raz pierwszy doprowadzić do zablokowania negocjacji Światowej Organizacji Handlu, wszyscy wierzący w możliwość budowy systemu alternatywnego dla kapitalizmu poczuli powiew nadziei."

Sądze że głównym powodem nieufności dla anarchistów są właśnie takie powiązania z socjalistami i komunistami. Gdy w mediach pokazywany jest wizerunek "lewaka" to od razu kojarzy sie to z sld, PRLem, rosją, kubą itd.
A przecież anarchiści to zupełnie inna szkoła jazdy!
Jesli anarchiści jadą sobie na antyszczyt z komunistami to od razu wiadomo ze w mediach ujdą za jakichś SLDowców.
Jedynym wyjściem jest zerwanie kontaktów na manifach i w akcjach bezposrednich z tą grupą ludzi. Mogą niektóre osoby się ze mną nie zgodzić no ale naprawde większość ludzi myśli ze "anarchisci to lewaki tacy sami jak Sld". Wiem że komuniści to nie sld, ale ich teoria marksistowska jest przecież sprzeczna z anarchistycznym pojęciem komunizmu wolnościowego.
Lepiej to przemyślcie i starajcie się nie paradować z "młodymi socjalistami". Choćby notki na onecie.. "Radykalna lewica wszczęła zamieszki na ulicach Berlina".
Gdyby anarchiści całkowicie odcięli się od tego g... to inaczej byliby przedstawiani.
dziekuje

Teoria marksistowska

Teoria marksistowska sprzeczna z anarchizmem? Tzn co marks nie mial racji gdy pisal np o alienacji pracy w spoleczenstwie kapitalistycznym , albo gdy opisywal mechanizm akumulacji kapitalu?. Mi sie wydaje ze to raczej nie teoria marksistowska jest sprzeczna z anarchizmem ale postulowana przez marksa strategia walki.

przyczepiles sie jak rzep

przyczepiles sie jak rzep psiego ogonu :P

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.