Rosnący gniew Brytyjczyków znalazł ujście wczorajszej nocy

Świat | Protesty | Publicystyka | Ubóstwo

Burzliwe wydarzenia zeszłej nocy, w północnej części Londynu, przez media głównego nurtu przypisywane są złości młodych ludzi, powstałej po zastrzeleniu przez policję lokalnego mieszkańca. W pierwszej kolejności podkreślane jest to, że był to groźny i uzbrojony przestępca, który stawiał opór przy zatrzymaniu, po czym wdał się w strzelaninę. Czy tak było w rzeczywistości, tego stwierdzić w tej chwili nie sposób, gdyż policja odmawia udzielenia szerszych informacji.

Odnośnie eskalacji zamieszek i niespotykanego ostatnimi laty w Anglii wybuchu agresji, nie brakuje opinii bardziej dosadnych i tendencyjnych, mówiących o tym, że grupy młodocianych, ulicznych przestępców (co jest silnie zaznaczane- ze środowisk imigranckich), wykorzystały sytuację do bezsensownej walki z policją i plądrowania sklepów dla czystej przyjemności, czy chęci wzbogacenia się. Kilkaset przepełnionych furią osób atakowało policyjne oddziały, podpalało radiowozy, sklepy, niszczyło witryny centrów handlowych i banków.

Rozmowy przeprowadzane z mieszkańcami m.in. dzielnicy Tottenham, w dzień po ulicznych starciach przedstawiają sytuację w zgoła innym świetle niż medialni żurnaliści. Wielu z mieszkańców, gromadzących się od wczesnych godzin rannych w miejscu starć, ogląda zniszczenia i głośno daje wyraz swojej dezaprobacie w kierunku działań rządu i policji. Pytani mieszkańcy opowiadali o długo narastającej frustracji wobec niestabilnej sytuacji gospodarczej, rosnącej fali cięć pomocy socjalnych, wzrostu cen wielu usług publicznych, w tym m.in. transportu, czy zmniejszaniu subwencji na edukację publiczną, by powstrzymać narastający deficyt budżetowy.

Równie często wymienianym powodem eskalacji przemocy jest narastający konflikt między, licznymi w tej części miasta, mniejszościami etnicznymi a policją, która wg relacji mieszkańców traktuje ich niesprawiedliwie i przedmiotowo.

Bezrobotny tubylec, 40-letni Scott Allen powiedział, że obawiał się podobnego wybuchu niezadowolenia w innych mniej zamożnych częściach miasta. Twierdzi, że napięcia wśród niższych warstw społecznych w ubogich partiach Londynu, budowane są przez rządową politykę cięcia wydatków kosztem najbiedniejszych.

Do zamieszek doszło niespełna rok przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi, których obstawę musi na swoje barki wziąć Metropolitan Police. Allen powiedział, że zaniedbane i zniszczone dzielnice, takie jak Tottenham, nie ujrzą korzyści w zamian za miliardy funtów wydanych na organizację igrzysk, co również budzi gniew mieszkańców. „W ciągu kilku ostatnich tygodni wszystko kręci się wokół Olimpiady, tego ile rzekomo miasto na niej zyska i jaką uzyskamy z tego tytułu spuściznę. Cóż, ta spuścizna już tu jest” – powiedział, nawiązując do zniszczonych po nocnych zamieszkach ulic.

Dzielnica Tottenham została masowo dotknięta gwałtownymi i ostrymi cięciami wydatków, zarządzonymi przez 15-miesięczny koalicyjny rząd, aby doprowadzić do stanu równowagi bilans miejskich ksiąg rachunkowych. Zmniejszono drastycznie środki na usługi dla młodzieży, a zwalnianie pracowników sektora publicznego, z których wielu mieszka właśnie w dzielnicach jak Tottenham, spowodowało tu znaczny wzrost bezrobocia.
Zeszło nocne zamieszki były poprzedzone wybuchami przemocy w roku ubiegłym, gdy w Londynie miały miejsce protesty przeciwko „polityce zaciskania pasa”.

26-letni czarnoskóry mężczyzna, który ukrył się pod imieniem Jason powiedział, że tego typu działania, przemoc, agresja wobec sił porządkowych, niszczenie mienia to „wołanie o pomoc” i próba zwrócenia na siebie uwagi przez osoby, które są bezsilne wobec swojej sytuacji. „Nie mam pracy, żadnych perspektyw, nie mam nic. Nikt nie chce nam pomóc. Potem są zdziwieni, że na ulicach rodzi się przemoc”- powiedział wzburzony Jason dodając, że bezrobotny pozostaje od momentu ukończenia szkoły.

„To jest getto, slumsy, nikt się nie przejmuje naszym losem. Zostałem zatrzymany przed moim domem przez policję bez żadnego powodu. To się często powtarza. Nie ma pracy…. Ale wciąż obcinają kolejne pomoce socjalne, jesteśmy pozostawieni na pastwę losu. Wielu ludzi w dzielnicach jak ta, nie ma za co żyć. Mamy tego wszyscy dosyć.”

Tubylcy często wspominają, że społeczny gniew narasta od dłuższego czasu, podsycany natrętnymi wizytami policji, która skupia się na nękaniu osób pochodzących z mniejszości etnicznych.
„Tak wiele możliwości zostało odebranych ludziom z warstwy robotniczej i wszystko zmierza ku temu, że proces ten będzie się pogłębiał, coraz bardziej dotykając mniejszości narodowe”- mówi 28-letnia matka dwójki dzieci, przedstawiająca się jako Diana X.

Ciężko by na bazie tych opinii usprawiedliwiać grabieże w okolicznych sklepach. Zaznaczmy jednak, że większość uczestników zamieszek skupiło się na dewastacji lokali należących do wielkich korporacji, znanych marek oraz banków, chcąc być może w jakiś sposób wyładować swoją złość i frustrację, negatywne uczucia jakimi darzą korporacje i koncerny skupiające w swoich rękach ogromny kapitał. Wszak błyszczące, stylowe wnętrza tych lokali stanowią głęboki kontrast dla biednych, obskurnych dzielnic imigrantów. W parku handlowym Tottenham Hale zniszczone zostały przede wszystkim sklepy wielkich, globalnych marek.

"Jason" gada jak

"Jason" gada jak potłuczony, bo ja pracę znalazłem w ciągu dokładnie pięciu dni od przybycia do Londynu. Brytyjczycy najczęściej nie chcą pracować za płacę minimalną, stąd się bierze owo straszliwe bezrobocie. A slumsy to jest Brixton, mieszkałem zarówno na Edmonton, jak i na Southside i mam porównanie. Stawiane w artykule tezy (permanentne cięcia wydatków na dzielnice, w których nie odbędzie się olimpiada jako powód narastania frustracji mieszkańców na przykład) są trafne, tyle, że w warunkach brytyjskich (zasiłek z wszystkimi benefitami w wysokości płacy minimalnej, za którą btw da się godnie żyć) w żaden sposób nie usprawiedliwiają takiej demolki. Niezręcznie jest twierdzić, że się autochtonom na wyspach w dupach od wieloletniego dobrobytu poprzewracało, ale z perspektywy gastarbaitera tak to niestety wygląda...

Tobie się w dupie

Tobie się w dupie poprzewracało, gastarbeiterze. Myj te gary do końca życia, które dla ciebie jest btw godne. Dobrobyt... Powiem ci coś o "twojej" perspektywie: wytresowali cię w polsce tak mocno, że nędzę w uk, która dla innych jest nie do zniesienia, traktujesz wręcz jako odetchnienie - wszak uk jest ok, dopóki można się w weekend "zresetować". Więcej to mówi o klimacie tutaj i tobie niż o zamieszkach w Tot.

Dlatego właśnie dzięki takim jak ty, Polak-imigrant jest znany przede wszystkim z tego że łamie strajki. Bo przecie zawsze może być gorzej!

Płaca minimalna wynosi 6

Płaca minimalna wynosi 6 funtów za godzinę, standardowy tydzień pracy to 40 godzin, co po zapłaceniu podatku (i bez nadgodzin) daje trochę ponad 200 funtów tygodniowo w pracy, na którą możesz mieć równo wyjebane. Pojedynczy pokój to jakieś 100 funtów, wynajem ze współlokatorem 50, za 20 kupujesz tyle jedzenia, że w tydzień nie przejesz. Co pozwala (przy płacy minimalnej!) zaoszczędzić od 80 do 130 funtów tygodniowo. Dla mnie godne życie za pieniądze zarabiane na najniższej posadzie w McDonaldsie czy na innym zmywaku to jest właśnie dobrobyt, szczególnie zważywszy, że zasiłek z housing benefitem umożliwia dostawanie takich samych pieniędzy za zupełną bezczynność. Rutonowo niejako wypada mi jeszcze dodać, że gówno wiesz, czym się zajmuję, więc mnie po pierwsze nie obrażaj, po drugie wycieczki osobiste nic nie wnoszą do dyskusji, bo że argument ad personam to żaden argument, to sam wiesz.

Zapomniałeś nadmienić,

Zapomniałeś nadmienić, że wiele osób zmuszonych jest pracować "na czarno" za mniej niż 6Ł/h, często na pół etatu, nie mieszkając z kumplem w pokoju, tylko z całą rodziną na utrzymaniu.

6f

6f na godzinę to wyśmiał nawet burmistrz Londynu Boris, stwierdził że to stawka o wiele za niska by życ godnie i w miare normalnie w tym mieście. Jedzenie idzie w górę (chyba ze żyjesz na puszkach z dolnej półki z Asdy - powodzenia wtedy), nie mowie już o komunikacji miejskiej (nie zawsze można rowerem do pracy) i wtedy gówno zostaje, chyba że kisisz i siedzisz w domu odkładając do skarpety - ale nie nazywaj tego normalnością.

Inna sprawa, że duża cześv ludzi która wzięła udział w zamieszkach to osoby wykluczone spolecznie, nie tylko materialnie. Zamknieci w Councilowskich gettach, często z patologicznych wielodzietnych rodzin, od małego przemoc i agresja sa ich chlebem powszednim. Nie usprawiedliwiam zwykłego bandytyzmu, ale rozumiem ich połozenie, gdzie reklamy coraz to nowych rozrywek kusza codziennie, propaganda sukcesu, kariery, sąsiedztwo gwiazd bawiących sie na Leicester Square, czy opasłych burżujów w City, kasa, kasa wszedzie kasa. Wybieraja często drogę na skróty, lub popadaja we frustrację, której dają upust właśnie teraz na ulicach Londynu...

20 lat neoliberalnej

20 lat neoliberalnej propagandy, w połączeniu z kryzysem z lat 90tych zrobiły z tego społeczeństwa naród o mentalności niewolnika, który zadowoli się każdym ochłapem rzucanym przez kapitalistów i neoliberalną hołotę. Pensja, która starcza na żarcie, życie na spółę w pokoju z kumplem, śmieciowa umowa o pracę - widać dla niektórych to maksimum, do którego trzeba dążyć.

Dokładnie tak jest.

Dokładnie tak jest.

God Save the Queen...

God Save the Queen...

dla mnie to jest smieszne

dla mnie to jest smieszne takie tlumaczenie mieszkam w londynie juz od jakiegos czasu i jakby nie bylo jestem w samym srodku tych zamieszek boje sie nawet z 4-letnim dzieckiem wyjsc do sklepu......czy to jest normalne nie kazdy problem mozna zalatwic innaczej a nie wszystko silo gdyby to sie dzialo w polsce to policja szybko by sie z tym uporala........niech zaczna cos z tym robic bo zgina niewinni ludzie!!

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.