Sprawiedliwość bez państwa

Publicystyka

Temida nie jest ślepa

Stawiajmy szubienice i mnóżmy więzienia, a żyć będziemy w bezpiecznym kraju. Tak brzmi recepta prawicy na walkę z przestępczością. Kwestię źródeł przemocy tłumaczy się w tym środowisku upadkiem tradycyjnych wartości i nieśmiałością policji. Czy więc jedyną cechą wyróżniającą złodzieja ze społeczeństwa jest to, że kradnie? 2 mln więźniów w USA plus kara śmierci oraz milion więźniów w Rosji plus tortury (1) - nie odstraszyły jak dotąd przestępców, ale nasi dzielni reformatorzy prawa nie tracą ducha. Pomysły polityków spod znaku Prawa i Pięści wspiera swoim autorytetem rzecznik praw obywatelskich dr Janusz Kochanowski, który wypowiada się z entuzjazmem o budowie nowych więzień, najlepiej prywatnych, zachwala też politykę "zero tolerancji" na wzór tej wdrożonej w Nowym Jorku (2).

Lewica też nie grzeszy nadmiarem oryginalności. Zwykle licytuje się z prawicą w sprawie dofinansowania policji i rozszerzenia jej uprawnień. Zdarza się czasem polityk, który chce uchodzić za obrońcę praw człowieka. Dzieli wtedy propozycje prawne Jarosława Kaczyńskiego przez dwa i otrzymuje humanitarny program walki ze złem. Inny polityk stara się być wrażliwy społecznie, więc wspomina czasem o związkach bezrobocia ze wzrostem przestępczości, lecz na tym już poprzestaje.

Istnieją fakty związane z przestępczością, które niby wszyscy znają, ale mało kto wyciąga z nich praktyczne wnioski. Można je pogrupować w następującym porządku.

Po pierwsze, państwowe sądownictwo lekceważy prawa ofiary przestępstwa. Popełniony czyn przeradza się w konflikt zamknięty w trójkącie: przestępca - prokurator - sędzia. Głos ofiary przestępstwa i jej bliskich dotyczący oczekiwanego zadośćuczynienia nie ma mocy wiążącej dla żadnej ze stron. Państwo anektuje konflikt i przestępstwo, jednocześnie zabierając je osobom zaangażowanym. Jeżeli ktoś wybija innej osobie zęby, to jest tak, jak gdyby wybijał zęby organizacji państwowej.

Po drugie, społeczeństwo finansuje więzienną edukację. Pobyt w więzieniu oznacza podnoszenie swych kryminalnych kwalifikacji połączone z zanikiem umiejętności życia bez stosowania przemocy. Czym innym może być długotrwałe przebywanie w społeczności ludzi nawzajem utwierdzających się w przekonaniu, że agresja i oszustwo stanowią jedyny sposób osiągnięcia czegoś w życiu? Im mniej kontaktów z ludźmi z zewnątrz, tym wyraźniejsze osłabienie czynników, które zniechęcają do recydywy: więzi rodzinnych, przyjaźni, możliwości znalezienia pracy i mieszkania, a także szacunku w swym środowisku. Ponieważ nie można więzić wszystkich w nieskończoność, po zwolnieniu przenoszą oni kryminalny system wartości i przyzwyczajeń do społeczeństwa.

Po trzecie, państwowy wymiar sprawiedliwości inaczej ocenia przestępstwa osób dysponujących władzą, inaczej przestępstwa przeciwko władzy. Powszechne łamanie praw pracowniczych przez pracodawców jest traktowane niezwykle łagodnie w przepisach i praktycznie nieścigane. Na podobną wyrozumiałość nie mogą już liczyć przestępcy z nizin społecznych. Policjant winny nadużycia siły w stosunku do zwykłego obywatela może być pewien pobłażliwości sądu. Co innego obywatel, który podniósł rękę na mundurowego. Liczba i rodzaj ludzi zapełniających więzienia zależy bowiem od przyjętej w państwie ideologii, potrzeb gospodarki i konieczności tuszowania niskiej wykrywalności przestępstw (3). Katalog przestępstw cały czas się powiększa i często zależy od decyzji politycznej panującej władzy, a uznanie, że czyn stanowi przestępstwo, jest przyjętą konwencją i umową.

Po czwarte, biedy i frustracji wywołanej społecznym wykluczeniem nie da się zamknąć za kratami. To zresztą ulubiona metoda politycznych nieudaczników, którym brak pomysłu na rozwiązanie społecznych i gospodarczych problemów. System karny zostaje wykorzystany jako alternatywa systemu opieki społecznej. Do więzień trafia nadwyżka siły roboczej. Więcej krat i pałek oznacza zwykle mniej chleba i pracy. Jedno jest pewne: więcej wyroków więzienia świadczy o bezsilności państwa, które nie potrafi zapewnić swym obywatelom bezpieczeństwa.

Co ciekawe, przedstawiona wyżej krytyka polityki karnej rozwija się w środowisku praktyków prawa, ludzi pracujących z ofiarami przestępstw lub więźniami, a także sędziów. Są w tym gronie ludzie tak różni jak: anarchizujący kryminolodzy (Nils Christie) i księża (Jim Consedine), obok szefa więziennictwa w Kazachstanie (Piotr Posmakow) i osób z Polskiego Centrum Mediacji oraz Polskiego Stowarzyszenia Edukacji Prawnej z Moniką Płatek na czele. Wiele ich dzieli, ale wspólne im jest przekonanie, iż kontynuowanie obecnej strategii prawnej i sądowej zakończy się katastrofą społeczną na niespotykaną skalę. Wszyscy są też zwolennikami sprawiedliwości naprawczej, która od 1989 r. zmienia oblicze prawa w Nowej Zelandii, a w ograniczonym stopniu również w Kanadzie i w Australii. Celem jest stopniowa ewolucja w kierunku stworzenia takiego prawa, które przede wszystkim rozwiązywałoby konflikty, zaś kara i represja byłyby stosowane tylko w przypadku najcięższych przestępstw. To sposób myślenia o prawie stary jak świat, a na pewno starszy od instytucji państwa. Jego podstawę stanowi przekonanie o potrzebie naprawienia wyrządzonego zła, choć często nie poprzestaje się na tym, układając dla przestępcy listę dodatkowych zobowiązań.

Monopol państwa przełamany

Sednem rewolucji w sądownictwie Nowej Zelandii jest przeniesienie uprawnień władczych z państwa na Grupowe Konferencje Rodzinne - GKR. W konferencjach uczestniczą: sprawca, członkowie rodzin pokrzywdzonego i sprawcy, przyjaciele oraz inni, na których przestępstwo wywarło wpływ. Pokrzywdzony uczestniczy, w zależności od swej woli, osobiście lub za pośrednictwem przedstawiciela. Sędziego zastępuje koordynator-mediator.

Ofierze przestępstwa zostaje przywrócona należna rola w procesie. Może teraz w pełni wyrazić swoje uczucia i wpływać na wymiar kary oraz formę i zakres rekompensaty. Wynik procesu jest bardziej adekwatny do skutków przestępstwa i charakteru sprawcy. Opisana procedura pomaga w uświadomieniu przestępcy jego odpowiedzialności za cierpienie, poczucie bezsilności, braku bezpieczeństwa i poniżenia ofiary. Dzięki udziałowi w konferencji bliskich obydwu stron, wstyd przenoszony jest z osoby poszkodowanej na sprawcę. Ważnym momentem są przeprosiny, chociaż nie zawsze zostają przyjęte, i prośba o przebaczenie. Nie wprowadzono sztywnego taryfikatora kar, grzywien, godzin pracy czy innych zadań za określone przestępstwa. Oczywiście zaczyna się od naprawienia tego, co można naprawić. Wyroki są silnie zindywidualizowane, adekwatnie do sytuacji materialnej i rodzinnej sprawcy lub ofiary. Jeżeli sprawca zrealizuje wszystkie zobowiązania wobec poszkodowanego, wyrok skazujący nie zostaje odnotowany w kartotece kryminalnej.

Wprowadzenie sprawiedliwości naprawczej w Nowej Zelandii zaczęto od nieletnich i młodocianych, po tym jak ogłoszono raport o skutkach kary więzienia obserwowanych w kraju. Miarą sukcesu sprawiedliwości naprawczej jest fakt, że na Grupowych Konferencjach Rodzinnych (GKR) osiągnięto porozumienie w 90% przypadków. Sprawcy niektórych poważnych przestępstw są aresztowani. Następnie, po sformułowaniu oskarżenia, w ciągu czternastu dni zostaje zwołana GKR. 95% młodych ludzi przyjmuje wtedy odpowiedzialność za swe czyny.

Sprawy rozpatrywane przez GKR kończą się znacznie szybciej i kosztują budżet kraju mniej niż rozprawy przed zwykłym sądem. W związku z tym jest więcej środków na dodatkową pomoc dla ofiar przestępstw. Obecnie tylko 2% młodocianych przestępców zostaje skazanych na kary pozbawienia wolności. Osoby winne najcięższych zbrodni (morderstwa, gwałty, czyny pedofilskie) stanowią zbyt wielkie zagrożenie dla otoczenia, muszą więc trafiać do więzień.

W Kanadzie wprowadzono natomiast Koła Orzekające dla rozpatrywania przestępstw popełnionych przez Indian w okręgach: Saskatchewan, Ontario, Yukon, Kolumbii Brytyjskiej i Manitobie. Ich celem jest przywrócenie harmonii społecznej zakłóconej przestępstwem. Oskarżeni są tam sądzeni przez ludzi, którzy dobrze znają sprawcę i ofiarę. Sędziowie żyją potem z następstwami swoich wyroków. Stwierdzono osiem-dziesięcioprocentowy spadek recydywy wśród indiańskich oskarżonych, którymi zajmowały się w duchu sprawiedliwości naprawczej Koła Orzekające, a nie sądy państwowe. Coraz częściej mówi się o włączeniu sprawiedliwości naprawczej do sądów dla reszty mieszkańców Kanady.

Powszechnie uznaje się, że społeczeństwo oczekuje surowszych sankcji karnych niż są skłonni orzekać sędziowie w sądach państwowych. Dowiedziono jednak, że ofiary przestępstw i ich krewni, którym udzielono wszechstronnej pomocy materialnej, medycznej i psychologicznej, mają mniejszą potrzebę odwetu (4). Z kolei dobrze przeprowadzona mediacja zwiększa prawdopodobieństwo, że przestępca spłaci wszystkie zobowiązania wobec osoby poszkodowanej.

Niepaństwowe sądy ludowe funkcjonują już w RPA, południowym Meksyku, górskich rejonach Gruzji i w wielu innych miejscach. Upodabnia je do siebie dążenie do pokojowego rozstrzygania konfliktów, różni odmienne pojmowanie norm porządku i prawa.

Kwestia wyboru

Sprawiedliwość naprawcza zmusza nas do przemyślenia następującej kwestii: czy cierpienie ofiary może stać się mniej dojmujące dzięki temu, że sprawca trafi do więzienia, czy też dzięki temu, że będzie coś robił na rzecz ofiary przez dni, miesiące lub lata? Żadna z praktykowanych wcześniej procedur państwowych nie kładła podobnego nacisku na interes pokrzywdzonego oraz naprawę emocjonalnych i materialnych szkód. Opisane wyżej przypadki oznaczają powstawanie pluralizmu prawnego. Sprawiedliwość wypracowana przez ludzi mniej więcej sobie równych zostaje przeciwstawiona sprawiedliwości powiązanej z piramidą władzy. Cały system prawny staje się bardziej elastyczny i podatny na zmiany. Jak zawsze istnieje ryzyko, że pojawią się nadużycia. Ale przynajmniej dowiemy się, która metoda radzenia sobie z przemocą w społeczeństwie jest bardziej odpowiednia.

Właściwie trudno wyobrazić sobie lepszą alternatywę dla prawicowej wizji prawa karnego. Samorządność prawna bliska jest anarchizmowi, lecz wydaje się możliwe przyjęcie jej zasad przez część ugrupowań lewicowych, feministycznych, a co najistotniejsze, przeciętnych obywateli, dla których jest ona zrozumiała. Cennej wskazówki udzielił nam Nils Christie, pisząc: "mechanizmy rozwiązywania konfliktów poprzez swoją organizację będą odzwierciedlały pożądany typ społeczeństwa i pomogą w jego urzeczywistnieniu" (5).

Pamiętajmy o tym, kiedy usłyszymy od jakiegoś polityka o zaletach odstraszania przestępców za pomocą zamordyzmu prawnego i wyposażenia policji w nowe uprawnienia.

Geneza sprawiedliwości niepaństwowej

Był czas, kiedy państwo nie miało monopolu na stanowienie prawa, a ludzie z tego nie byli powodu nadmiernie nieszczęśliwi. Funkcjonowały obok siebie co najmniej trzy tradycje prawne. Prawo zwyczajowe, oparte w dużym stopniu na sztuce mediacji między stronami konfliktu oraz zabiegach ekspiacyjnych. Prawo różnych społeczności - sekt, zakonów, grup zawodowych, bractw, gildii - których członkowie dobrowolnie zaprzysięgali przestrzeganie określonych norm i reguł. Wreszcie istniało prawo państwowe, którego treść i zakres zależne były od mocy i ambicji władcy i w małym stopniu odpowiadały potrzebom poddanych. Wraz z ewolucją władzy państwowej stopniowo ograniczano uprawnienia ludzi do samodzielnego rozstrzygania konfliktów. Tak potoczyła się historia prawa w Europie Środkowo-Wschodniej. Wymóg stosowania zemsty za śmierć czy inną krzywdę współrodowca jeszcze przed nastaniem ingerencji państwowej zastępowano możliwością ugody. Początkowo państwo respektowało ten alternatywny wymiar sprawiedliwości. Po raz pierwszy zapisano to w latach dwudziestych XIII w. w "zwodzie" niemieckiego prawa ziemskiego (6). Odstąpienie od stosowania odwetu przez ród lub państwo nie oznaczało, że winny nie poniesie żadnej odpowiedzialności za swój uczynek. Jeśli obie strony doszły do porozumienia, zawierano umowę kompozytową (pojednawczą), w której określano wymiar stosownego zadośćuczynienia. Wyroki uzupełniano elementami prawa zwyczajowego: nakazem postawienia krzyża pojednania (dziś nazywanego "pokutnymi") lub odbycia pielgrzymki do wyznaczonej miejscowości. Dowodem pobytu w wyznaczonym miejscu mogła być jakaś pamiątka lub potwierdzony notarialnie dokument. W dokumentach Rady Miasta Złotoryi zapisano, że w roku 1494 po uzgodnieniu wspólnej wersji przez nieumyślnych zabójców oraz rodzinę ofiary rada wydała postanowienie "w przyjaźni, nie na gruncie prawa". Nieudana mediacja między stronami mogła doprowadzić do rozpatrzenia sprawy na gruncie prawa miejskiego, co mogło się zakończyć nawet wyrokiem śmierci dla pozwanych. Analogiczne zapisy odnotowujemy na terenach Rzeszy Niemieckiej, Czech, Moraw, Śląska i na Pomorzu. Istnieją też zapisy wyroków pojednawczych, w których przestępcę zobowiązano do wystawienia poczęstunku dla biednych w miejscu, gdzie popełnił przestępstwo. Dodatkowym obciążeniem mógł być obowiązek opłacenia biednym wizyty w łaźni miejskiej. W umowach kompozytowych sprawą pierwszorzędną było zadośćuczynienie materialne i moralne osobie pokrzywdzonej. Zabójcy nakazywano opiekę finansową nad wdową i jej dziećmi aż do osiągnięcia przez nie pełnej samodzielności. Dzięki temu zabójca zyskiwał przebaczenie. Niekiedy rodzina domagała się dodatkowych manifestacji pokory sprawcy. W 1509 r. w Rasdorf obnażony do pasa zabójca musiał leżeć krzyżem na świeżej mogile zabitego. W innej umowie zapisano, że zabójca włoży ręce do grobu bądź będzie trzymał nieboszczyka za dłonie i jego bezpośrednio prosił o przebaczenie. Umowy pojednawcze zostały zakazane w 1532 r., kiedy to cesarz niemiecki Karol V wprowadził nowy kodeks karny, tzw. Constitutio Criminalis Carolina, na mocy którego zabójca stawał przed sądem orzekającym surowszą karę. Zwyczaj nieformalnego sądzenia i zawierania ugody był jednak tak zakorzeniony, że przetrwał jeszcze do XVII w., zanim państwo zaanektowało resztę przestrzeni społecznej.

Z kolei w Rzeczpospolitej Szlacheckiej od XVI w. istniała instytucja jednacza (7). Była to osoba, która cieszyła się zaufaniem i autorytetem wśród najbliższej społeczności. Instytucja ta została powołana z powodu niewydolności sądów państwowych zarówno pod względem długości oczekiwania na rozstrzygnięcie swojej sprawy, jak i możliwości wyegzekwowania zapadłych postanowień. O jednaczu można przeczytać głównie w zapisach pamiętnikarskich, które pokazują, że była to forma bardziej zbliżona do arbitrażu niż do mediacji. Poddanie się wyrokowi jednacza było wzmocnione jego autorytetem i powiązaniami, jakie istniały między członkami najbliższej społeczności. Podobne instytucje funkcjonowały w tym samym czasie w większości miast, będąc uzupełnieniem sądów grodzkich. Sądownictwo polubowne zostało zlikwidowane dekretami władz zaborczych w pierwszych dekadach XIX w.

Zasadność istnienia prawa państwowego już w średniowieczu kwestionowały niektóre kacerskie ruchy religijne: piętnastowieczni taboryci i bracia czescy (8). Bojkot prawa państwowego deklarowali także wyznawcy powstałego w końcu XIX w. odłamu rosyjskiej sekty duchoborców. Byli to wspierani finansowo przez Lwa Tołstoja swobodnicy.

Państwowy system prawa karnego wspierany metafizyczną filozofią i tezami o ułomności natury ludzkiej zakwestionowali w XIX w. anarchiści. Jednym z fundamentów myśli anarchistycznej stało się od tej pory przekonanie, że prawo karne jest przede wszystkim narzędziem czysto politycznym, za pomocą którego utrzymuje się w posłuchu i represjonuje społeczeństwo. Według Proudhona miejsce praw miały zająć umowy między zainteresowanymi, a sędziów zastąpić mieli arbitrzy (9). Bakunin początkowo opowiadał się za wybieraniem sędziów w głosowaniu powszechnym. W późniejszym czasie pisał, że "w społeczeństwie ugruntowanym na równości i solidarności, na wolności i poszanowaniu człowieka autorytet opinii publicznej zastąpi sądownictwo" (10). Ten autorytet miał mieć większą siłę oddziaływania niż kodeksy, klawisze i kaci. Dla Kropotkina wychowanie moralne i praktyka pomocy społecznej były bardziej skuteczne niż represje. Pisał, że więzienia tylko deprawują, a surowość kar nie zmniejsza liczby przestępstw. Kropotkin cenił jednak prawo zwyczajowe (które miało się na krótko odrodzić w Hiszpanii w anarchistycznych kolektywach rolnych w latach 1936-1937). Również Errico Malatesta był przekonany, że liczba przestępców ulega zmianie nie tyle pod wpływem środków karnych, ile pod wpływem warunków ekonomicznych i stanu opinii publicznej (11). Zwyczaje i tradycje cenił wyżej niż kodeksy karne. Konflikty miały być rozwiązywane z pomocą dobrowolnie wybieranych sędziów polubownych. Podobną wizję przekształcenia wymiaru sprawiedliwości prezentowali podczas drugiej wojny światowej polscy anarchosyndykaliści: "Wymiar sprawiedliwości przechodzić będzie stopniowo do organów praworządności rewolucyjnej - od trybunałów chłopsko-robotniczych do sądów stowarzyszeniowo-zawodowych powiązanych z pochodzącymi z wyboru karnymi sądami ludowymi" (12).

Anarchochrześcijanin Lew Tołstoj pod koniec życia toczył dysputy z prawnikami. Na podstawie swojej znajomości rosyjskich więzień przełomu XIX i XX w. doszedł do wniosku, że większość osadzonych trafiło tam za czyny popełnione w okolicznościach wyjątkowych, jak uniesienie, zazdrość, upojenie, karano ich więc za takie czyny, jakie prawie na pewno popełniliby ci, którzy ich sądzili i karali, gdyby znaleźli się w tych samych warunkach. Znaczny procent więźniów mieli też stanowić ludzie, którzy moralnie przewyższają resztę społeczeństwa (sekciarze, przestępcy polityczni, skazani za strajki oraz inne formy buntu). Wśród osadzonych miało nie brakować ludzi, wobec których społeczeństwo było o wiele bardziej winne niż oni wobec społeczeństwa. Zaliczył do tej kategorii ludzi opuszczonych, doprowadzonych do ostateczności nędznymi warunkami życia, ogłupionych uciskiem i pokusami. Uznał, że przestępcy działający w majestacie prawa jako pierwsi powinni być pozbawieni wolności

Na peryferiach nowoczesnego świata przetrwały jednak do dnia dzisiejszego enklawy niepaństwowego wymiaru sprawiedliwości. Zaliczyć do nich należy sądy ludowe sprawowane przez mediatorów w położonych na terytorium Gruzji regionach Górna Swanetia, Chewsuretia, Pszawetia oraz w Czeczenii. Obowiązujące tam prawo zwyczajowe (adatw Czeczenii i adati w Gruzji) cieszy się wśród ludności większym autorytetem niż kodeksy państwowe. Sędziowie są wybierani przez mieszkańców podczas lokalnych uroczystości lub wyznaczani przez starszyznę. Prowadzenie mediacji nie jest wynagradzane pieniężnie. Znajomość norm prawa zwyczajowego jest tam wspólna wszystkim członkom społeczności, stanowi bowiem integralną część procesu wychowania młodzieży. Sądy ludowe w Swanetii starają się prowadzić negocjacje i zapobiegać krwawym zemstom, proponując zadośćuczynienie, pogodzenie stron, ewentualnie wykluczenie przestępcy ze społeczności połączone z konfiskatą majątku na rzecz poszkodowanego i banicją sprawcy. Bywa jednak, że obie strony konfliktu nie chcą kierować sprawy do sądu ludowego i wendeta trwa kilkadziesiąt lat. Należy też pamiętać, że struktury oparte na tradycji czasami traktują kobiety i młodzież jako mniej ważną część społeczności i nie przywiązują wagi do ich zdania podczas dyskusji. Mediatorami mogą być zresztą wyłącznie mężczyźni, którzy ukończyli sześćdziesiąt lat. Szczególnie drastyczne przypadki nierównego traktowania mają miejsce w orzecznictwie sądów ludowych w Wąwozie Pankiskim, na pograniczu gruzińsko-czeczeńskim zamieszkanym głównie przez Kistynów (14). Odnotowano w tym regionie przypadki decyzji sądu ludowego (mechk cheli) o wydaniu kobiety za mąż wbrew jej woli. Wszystko odbywało się w ramach godzenia zwaśnionych rodów, chociaż zwykle wystarcza odszkodowanie. Państwo gruzińskie toleruje działalność niepaństwowych sądów i nie próbuje kwestionować ich orzeczeń.

Odmienny charakter mają sądy na terytorium opanowanym przez zapatystowską partyzantkę w stanie Chiapas w południowym Meksyku, gdzie normy prawne również określane są przez członków lokalnej społeczności, jednak widoczne są tam starania o równe traktowanie kobiet i mężczyzn. Zapatyści domagają się uznania przez państwo meksykańskie tradycyjnych praktyk sądowych wśród Indian (samorządność prawna wedle obyczajów i tradycji) oraz wycofania policji z terenów zajmowanych przez autonomiczne wspólnoty. To reakcja na dyskryminujące praktyki ze strony państwowych sądów i organów ścigania.

Nie bez znaczenia dla zrozumienia przyczyn rozwoju alternatywnych form wymiaru sprawiedliwości jest fakt, że struktury państwowe nie są w stanie zapewnić wszystkim obywatelom jednakowego bezpieczeństwa i sprawiedliwego procesu. Tam, gdzie sytuacja staje się krytyczna lub istnieją silne tradycje tworzenia samorządnych struktur pozapaństwowych, powstają też warunki pozwalające na rozbudowę nieformalnego wymiaru sprawiedliwości. Z opisaną sytuacją mają do czynienia mieszkańcy slumsów w Republice Południowej Afryki. Istnieje tam wiele organizacji zapewniających bezpieczeństwo i rozwiązywanie konfliktów: od komitetów ulicznych stowarzyszonych z Narodowo-Obywatelską Organizacją Południowej Afryki (SANCO), aż do prywatnych struktur oraz organizacji, w których łączy się porządek państwowy z niepaństwowym (15). Każda z tych struktur działa niezależnie, ponieważ państwo faktycznie wycofało się z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa na ulicach biednych dzielnic i miast. Biedni sami musieli znaleźć sposób na zapewnienie porządku i sprawiedliwości. Niepaństwowa sprawiedliwość jest obecna przede wszystkim w niezamożnych dzielnicach Port Elisabeth, Johannesburga i Kapsztadu, a także w okręgach Gugulethu, Khayelitsha, Crossroad, Nyagna i Phillipi. Jednym z nowych miast, w którym można dostrzec wielość struktur porządku prawnego, jest Khayelitsha, licząca ponad 500 tys. mieszkańców, z których zdecydowana większość jest obecnie bezrobotna. Nazwa Khayelitscha oznacza "nowy dom". Miasto powstało w końcowym okresie apartheidu jako jedno z gett dla czarnej ludności, oddalone o 20 km od przeznaczonych wyłącznie dla białych obywateli przedmieść Kapsztadu. Sytuacja polityczna uległa zmianie, ale segregacja ekonomiczna utrzymuje się w dalszym ciągu. Największy autorytet wśród mieszkańców ma obecnie utworzone w 1995 r. Forum Bezpieczeństwa Lokalnego Khayelitsha (KCPF). Wszyscy członkowie organizacji są wolontariuszami, kierujący pracą w dzielnicach komitet wykonawczy wybierany jest przez ogół mieszkańców. Do biura forum można przyjść z praktycznie każdym rodzajem problemów. W niektórych przypadkach klient dostaje radę, w innych - fachową poradę prawną, czasami członek komitetu działa jako mediator, a nawet jako sędzia w sporze. Procedura rozstrzygania sporów jest bardzo luźna i czasami, zamiast wzywać stronę pozwaną, członek dzielnicowego komitetu udaje się do jej domu, aby przedyskutować problem. Ogólnie rzecz biorąc, rozwiązywanie sporów polega na zebraniu wszystkich stron, wysłuchaniu ich i zaproponowaniu rozwiązania. Sprawy dotyczące zabójstw i gwałtów odsyłane są do policji państwowej, a sprawy drobnych konfliktów sąsiedzkich są przekazywane komitetom ulicznym. Forum monitoruje jednak postępy w śledztwie prowadzonym przez policję i zdarza się, że w imieniu poszkodowanych żąda odwołania osoby kierującej dochodzeniem (zwykle skutecznie); tworzy także straże sąsiedzkie i zajmuje się zapobieganiem przestępstwom. Komitet uliczny oznacza z kolei organizację obywatelską tworzoną przez grupę ludzi, którzy żyją w bliskim sąsiedztwie. Komitety uliczne powstały jeszcze w czasach apartheidu i stanowiły bazę terenową oporu przeciwko porządkowi państwowemu, a do roku 1994 samodzielnie rozstrzygały wszystkie sprawy karne.

Dzisiaj komitety ograniczają swoje sądownictwo do spraw najprostszych, do sporów w rodzinach i między sąsiadami. Dla wielu osób z komitetów procedura jest mało istotna, często stosują uznaniowość, rozstrzygnięcie sporu zależy od gotowości, z jaką strona jest skłonna nie tylko poddać się arbitrażowi, ale także zaakceptować rozstrzygnięcie. Oprócz wspomnianych organizacji mieszkańcy mogą się zwrócić do Komitetów Pokoju, których celem jest pojednanie stron. To jedyna struktura niepaństwowa, która stosuje ujednolicone procedury sądowe. Od roku 1996 działalność w mieście prowadzą także: Kongres Tradycyjnych Przywódców Południowej Afryki - "Contralesa", który zamierza stosować wiejskie mechanizmy utrzymywania porządku społecznego na obszarach miejskich, oraz Agencja Przeciw Przestępczości na Półwyspie, utworzona przez byłych partyzantów. Ta ostatnia struktura jest pewną formą prywatnego sądu i agencji ochroniarskiej dla osób ubogich. Agencja różni się od innych organizacji tym, że zajmuje się sprawami napadów z bronią i morderstw, pobiera opłaty za swoje usługi, jest też, niestety, oskarżana o liczne nadużycia siły. Należy podkreślić, że istnieje wolność wyboru, do której struktury udać się po ratunek. Ludzie mogą się zwrócić do Forum lub do Agencji, a nawet do odległego sądu państwowego, kierując się tym, która z instytucji wyda im się najodpowiedniejsza w danej sprawie.

Samoorganizacja prawna mieszkańców slumsów w RPA stała się zjawiskiem masowym w rezultacie kryzysu instytucji państwa, ale nie znaczy to, że nowoczesne państwo wyposażone w sprawnie działające sądy, prokuraturę i policję rzeczywiście spełnia pokładane w nim nadzieje. Zdaje się temu przeczyć praktyka pobłażliwości dla przestępstw popełnianych przez osoby zajmujące wysokie szczeble drabiny społecznej, zapełnianie więzień biedotą, ograniczanie praw obywatelskich w imię obrony przed terroryzmem oraz towarzyszący im od kilku dziesięcioleci opór ze strony radykalnych ruchów wolnościowych, anarchistycznych, lewicowych, organizacji obrony praw człowieka, a nawet części środowiska prawniczego w USA, Kanadzie, Europie i wielu innych miejscach na świecie.

Rafał Górski

Przypisy
1) Zob. N. Christie, P. Posmakow, Więzienie?, Warszawa 2002, s. 17-22.
2) Prywatne więzienia - warto rozważyć, [wywiad z dr. J. Kochanowskim], rozmawiała A. Łukaszewicz, "Rzeczpospolita" 2.11.2005,
3) Nils Christie przy omawianiu zmian liczby więźniów w Polsce w latach 1945-2002 stawia tezę, że wskaźniki uwięzienia nie są wcale wyznacznikiem poziomu przestępczości, lecz odbiciem decyzji politycznych. W roku 1950 więźniów było 90 tys., po odwilży październikowej w 1957 r. tylko 35 rys., w 1985 r. ponad 100 tys., w roku 1989 około 40 tys., a w 2002 r. znowu ponad 80 tys. (plus 25 tys. oczekujących na wykonanie kary więzienia), zob. N. Christie, Dogodna ilość przestępstw, Warszawa 2004, s. 68-70.
4) Zob. M. Wright, Przywracając szacunek sprawiedliwości, Warszawa 2005, s. 145.
5) N. Christie, O apastnosti swierchkriminalizacji, http://www.prison.org/.
6) Zob. A. Kuczyński, Krzyże pokutne jako pomnik średniowiecznego prawa, "Ochrona Zabytków" 1972, nr 4, s. 9-18.
7) Zob. Z. Gloger, Encyklopedia staropolska, t. 2, Warszawa 1974, s. 295.
8) Zob. K. Kautsky, Poprzednicy współczesnego socjalizmu, Warszawa 1949.
9) Zob. M. Waldenberg, Prekursorzy Nowej Lewicy. Studia z myśli społecznej XIX i XX wieku, Kraków-Wrocław 1985, s. 32-33.
10) H. Temkinowa, Bakunin i antynomie wolności, Warszawa 1964, s. 155-156.
11) Zob. E. Malatesra, Anarchia, Koszalin 1998, s. 23-24.
12) [B.a.], Wczoraj a dziś. Walka o wyzwolenie człowieka (Wydawnictwo Walki Ludu), Warszawa 1940, s. II.
13) Zob. L. Falandysz, Ja i moje prawo, Warszawa 1991, s. 105-107.
14) Kistyńcy są potomkami Czeczenów oraz Inguszy, którzy w XIX w. postanowili osiedlić się w Gruzji.
15) Zob. B. Tshehla, Sprawiedliwość niepaństwowa w Republice Południowej Afryki epoki po apartheidzie - badania okręgu Khayelitsha, "African Sociological Review" 2002, nr 2.

Fragment książki "Bez państwa. Demokracja uczestnicząca w działaniu". Książke można nabyć w dystrybucji Oficyny "Trojka".

Bardzo ciekawe.

Bardzo ciekawe.

Interesujące

Interesujące socjologicznie, psychologicznie a także ekonomicznie co jest nie do przecenienia. W państwowym wymiarze sprawiedliwości ( trudno tak się nazywa) aparat musi godnie żyć a ponadto zadośćuczynienie wyciąga bardzo często hojną ręką i kwotą z kieszeni obywateli i to pomimo istnienia najrozmaitszych funduszy ubezpieczeniowych, samo karanie zaś przestępcy to de facto skazywanie m.in. ofiar lub ich krewnych na łożenie na utrzymanie tegoż przestępcy. Ale absurdów ci u nas dostatek.
Artykuł tchnie nadzieją. thnx

Dlatego właśnie jestem za

Dlatego właśnie jestem za przywróceniem kary śmierci, kar cielesnych takich jak obcięcie ręki, nosa czy wypalenie oczu, podczas dochodzenia powinnos się uznawać zeznania wymuszone na torturach. Kary o wymiarze penitencjarnym powinny być stosowane jedynie wobec więźniów politycznych.

Jeśli tak, to karane

Jeśli tak, to karane powinny być też takie poglądy... Chociaż w zasadzie ci, którzy wyznają takie poglądy już ukarali się sami - żyjąc w świecie strachu, paranoi, złości i frustracji.

"obcięcie

"obcięcie ręki"

Proponuję, żebyś zaczął od siebie. Zaoszczędzisz mi czytania kolejnych głupot twojego autorstwa...

hmmm, czas się

hmmm, czas się dokształcić, zaproponowane przeze mnie ( dla niewtajemniczonych - sarkazm) kary cielesne, są niczym innym jak wykładnią kodeksu karnego bezpośrednio z okresu do którego odwołuje się na początku autor artykułu. Tak właśnie wygląda sprawiedliwość bez państwa moi drodzy anarchiści. Wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę w niczym nie ustępuje karze śmierci. Małe społeczności nie utrzymują rozbudowanych zakładów penitencjarnych - preferują kary doraźne, mające odstraszać i piętnować potencjalnych sprawców.

dziękuję za komentarze, jak zwykle dały mi wiele do myślenia.

"Wymierzanie

"Wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę w niczym nie ustępuje karze śmierci"

Jeśli zmuszę bandziora, która pobił mi ziomka do zadośćuczynienia ofierze na jej warunkach (załóżmy, że będzie to żądanie grzywny albo jakiejś formy pracy społecznej), to "w niczym nie ustępuje to karze śmierci"? Kompletnie niczym? Co za brednie.

"Małe społeczności nie utrzymują rozbudowanych zakładów penitencjarnych - preferują kary doraźne, mające odstraszać i piętnować potencjalnych sprawców."

Co wcale nie oznacza, że w każdej historycznej i współczesnej "małej społeczności" stosowano/stosuje się na mocy prawa zwyczajowego wyłącznie podany przez ciebie zestaw kar. Demonizujesz, innymi słowy.

Jednak przede wszystkim tekst nie jest manifestem powrotu do danej formy prawa zwyczajowego, z całym jej bogactwem inwentarza (konkretnym zestawem kar itp). Autor proponuje raczej zaadoptowanie rozwiązań, które czyniły/czynią je efektywnym: interes ofiary na pierwszym miejscu (nie "państwa" czy "społeczeństwa") i dobrowolnie uznawane instytucje mediacyjne/arbitrażowe zamiast przymusowych, państwowych sądów. I tyle.

Konkrety, czyli np rodzaje kar to już kwestia katalaksji i wcale nie jest powiedziane, że efekt będzie przypominał tradycje Świętej Inkwizycji;-) Może być przecież tak, że ludzie zechcą opowiedzieć się za bardziej humanitarnym systemem karania, jednocześnie kładąc większy niż obecnie nacisk na szeroko rozumianą prewencję: troska o zapewnienie wszystkim członkom społeczności godziwych warunków materialnych; poszanowanie odmiennych stylów życia; preferowanie dyskusji, "ucierania zdań" w miejsce sztywnego trzymania się norm itp. Koniec końców nie żyjemy w średniowieczu lub islamskiej teokracji. Mentalność też jakby trochę inna...

Koncepcja odstraszania karą

Koncepcja odstraszania karą jest raczej iluzoryczna i niespecjalnie się sprawdza - zwłaszcza jeśli sprawca wie, że same ofiary nie są w stanie się bronić.

Znacznie bardziej skuteczne jest angażowanie społeczności lokalnej w rozwiązywanie konfliktu w celu zawstydzenia sprawcy i zmuszenia go do zadośćuczynienia ofierze.

Oczywiście najpierw ta społeczność lokalna musi zacząć funkcjonować.

Specjalnie wyolbrzymiłem

Specjalnie wyolbrzymiłem problem by sprowokować czytelników do przemyśleń. Czysto teoretycznie autor tego artykułu ma rację , lecz w życiu trzeba być realistą. Owszem nie żyjemy już w Barbaricum, ani też w Wiekach Średnich, warstwy wykształcone naszego społeczeństwa promieniują humanitaryzmem na szerokie rzesze poprzez środki masowego przekazu, co nie zmienia faktu iż mentalność przeciętnego człowieka niewiele się różni od mentalności jego przodka sprzed tysiąca lat. Ba rzekłbym nawet iż obecnie przeciętny człowiek ma psychikę o wiele bardziej spaczoną. Na ulicach nie brak przemocy, w telewizji jest o wiele więcej krwi niż przeciętny Rzymianin mógł obejrzeć w koloseum przez całe swoje życie, nomy moralne i wierność tradycji zanikła podobnie jak średniowieczny strach przed karą boską. W jaki sposób społeczność lokalna wymierzy karę mordercy lub gwałcicielowi, jak zadość uczyni ofierze ? Czy samorządna społeczność złożona z ludzi naszych czasów będzie chciała łożyć na utrzymanie w izolacji takich osobników? Przez jaki okres czasu ? Czy taka społeczność będzie chciała powrotu tego osobnika na swoje łono? Czy taki sposób załatwienia sprawy zadowoli rodzinę i bliskich ofiary?
Tyle jeśli chodzi o " inną mentalność" Zasadniczo nie było moim celem sprowadzenie dyskusji na bezdroża etyki ale: "Wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę w niczym nie ustępuje karze śmierci" i
tego się będę trzymał. bo jeżeli zmusisz bandziora który pobił ci Ziomka do zadość uczynienia to dokonasz aktu samosądu. Wyobraź sobie świat w którym samosąd jest czymś powszechnym, zabiłeś mi ziomka ja zabijam Ciebie - ok. Ale co jak to nie ty zabiłeś mi ziomka a mimo to giniesz. Zgwałciłeś mi córkę to ja gwałcę Ci matkę - bo może nie masz córki? Okradłeś mi kumpla, poszliśmy więc do Ciebie i z braku stosownego zadośćuczynienie puściliśmy ci chatę z dymem. Tym jest właśnie samosąd. Oczywiście przykłady są drastyczne ale takie być muszą bo życie niejednokrotnie takie właśnie jest.
Przechodząc do konkluzji, uważam iż treści artykułu , mimo że dobrej , nie można traktować dosłownie, a bynajmniej nie można rozciągać jej na cały wymiar sprawiedliwości. Owszem w większości postępowań cywilnych podane w art. sposoby rozwiązywania problemów - sporów między stronami - ma rację bytu i niewątpliwie zadowoliło by obie strony bardziej niż werdykt sądów państwowych. Nie widzę jednak w tych tezach rozwiązania dla całości problemu, jakim jest zagadnienie sądownictwa bez państwa. Chciałem w ten sposób zasugerować problem i skłonić część z czytelników do przemyśleń, Choć nie obyło sie bez sloganów i pewnego dogmatycznego odejścia do problemu - co jest całkiem uzasadnione przez to jak zacząłem.
Dziękuję za odp i zachęcam do daleszej dyskusji.

Nie wiem, w jakim

Nie wiem, w jakim środowisku się obracasz, ale po sobie, moich znajomych i rodzinie jakoś nie widzę gwałtownej brutalizacji codziennego życia. Co do wpływu, jaki rzekomo wywiera przemoc w TV i grach komputerowych, to kwestia jest mocno dyskusyjna - nie przypominam sobie ani jednej gry czy filmu, po których wyszedłem na ulicę pałając żądzą wybebeszenia pierwszego napotkanego osobnika. Ba, słyszałem nawet o badaniach na podstawie których ustalono, że dzieci, które nie obcowały z wirtualną przemocą cechują się większą skłonnością do fizycznej agresji niż rówieśnicy, którym pozwalano na kontakt z tego typu treściami. Generalnie wydaje mi się, że kary cielesne dla przestępców czy przemoc w rodzinie, rzeczy dość typowe dla wcześniejszych społeczeństw, obecnie raczej nie spotykają się z akceptacją. Nie widzę w związku z tym mocnych przesłanek na rzecz tezy, jakoby w hipotetycznych bezpaństwowych wspólnotach naszego kręgu kulturowego zagościły powszechnie praktyki żywcem wyjęte z prawa szarijatu.

Podobnie nie sądzę, żeby vendetta i samosądy stały się ich trwałym i powszechnym elementem. To wymaga założenia, że wszyscy lub przynajmniej gruba większość chciałaby się osobiście angażować w rozwiązywanie każdego konfliktu, ściganie sprawcy przestępstwa, ustalanie procedur dochodzeniowych itp. Założenie cokolwiek wątpliwe, zważywszy na wysoki stopień specjalizacji i podziału pracy w ramach społeczeństw zachodnich - większość ludzi po prostu nie ma na takie rzeczy ani czasu, ani ochoty i woli się zajmować swoimi sprawami. Last but not least, taka "zabawa" jest zwyczajnie niebezpieczna i w oczach wielu ludzi wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem, żeby chcieli się w nią włączyć. Lokalnie takie sytuacje oczywiście mogą się pojawić, ale w toku katalaksji dominującą pozycję zdobędą, jak sądzę, instytucje specjalizujące się wyłącznie w arbitrażu i mediacji, wykonujące swoje zadania przy współpracy z agencjami dochodzeniowymi, ludowymi milicjami itp. Skoro pewna specjalizacja w oddolnym dochodzeniu sprawiedliwości pojawiła się już w społecznościach pierwotnych, to nie widzę przeszkód, żeby i w społeczeństwach (post)industrialnych takie pomysły "zaskoczyły".

Baj de łej... Artykuł Górskiego jest całkiem, całkiem. Ale niemało wysiłku w próby naszkicowania możliwych sposobów funkcjonowania bezpaństwowego wymiaru sprawiedliwości włożyli też libertarianie, tacy jak David D. Friedman czy Bruce Benson (obaj profesorowie prawa, nota bene). W związku z tym podlinkowałbym trochę obszerniejszych artów, ale obawiam się, że anarchistyczny Wielki Brat nie puści mi tak "nieprawomyślnych" treści, pod zarzutem "propagowania ekonomii kapitalistycznej" czy cuś... ;-)

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.