Strajk na Górnym Śląsku i Zagłębiu
Rano zakończył się strajk w zakładach Górnego Śląska i Zagłębia. Wzięło w nim udział ok. 65 tysięcy pracowników, głównie sektora komunalnego i zakładów państwowych.
Komentarze: Jaki kraj taki strajk | Bardziej wystraszeni niż premier
Pierwsi rozpoczęli strajk pracownicy komunikacji miejskiej, którzy nad ranem pomiędzy godziną 3.15 a 4.15 zatrzymali 120 autobusów i 65 tramwajów. O 8.00 strajk rozpoczęli pracownicy kolei - stanęło 105 pociągów, a w niektórych miejscach regionu kolejarze wyszli na tory. Strajk na kolei zakończył się po dwóch godzinach. Do strajku przyłączyli się także górnicy w większości kopalni. Związkowcy zapewniali jednak, że strajk został tak przygotowany, że "nie spowoduje znaczących strat" dla spółek węglowych, jak podkreślał wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski.
Do strajku przyłączyło się również 160 placówek oświatowych (na 350 w których w referendach pracownicy opowiedzieli się za strajkiem). W niektórych szpitalach prowadzono strajk włoski. Wszystkie akcje strajkowe zakończyły się o 10 rano i trwały maksymalnie 2 godziny. W sumie strajk objął około 400 zakładów pracy. W części zakładów ograniczono się do wywieszenia flag.
Pod Urzędem Wojewódzkim w Katowicach dobyła się kilkusetosobowa manifestacja związkowców. Podobne pikiety solidarnościowe miały miejsce także w innych miastach w kraju pod urzędami wojewódzkimi.
Bezpośrednim powodem strajku solidarnościowego na terenie Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego jest fiasko negocjacji ze stroną rządową dotyczących realizacji postulatów Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. 14 marca podczas rozmów ostatniej szansy w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim przedstawiciele MKPS zobowiązali się do zawieszenia decyzji o strajku, jeżeli rządzący wycofają się ze zmian w Kodeksie pracy. Zmiany te zakładają m.in. wydłużenie okresów rozliczeniowych czasu pracy do 12 miesięcy oraz ograniczenie wysokości wynagrodzenia przysługującego za pracę w godzinach nadliczbowych