Warszawa: 1 maja na Pradze
1 maja odbył się wiec i demonstracja pierwszomajowa na warszawskiej Pradze. Demonstracja była nie tylko okazją do świętowania święta pracy, ale także protestem przeciwko antyspołecznej polityce, która dotyka m.in mieszkańców tej dzielnicy. Od 1 maja rosną czynsze w mieszkaniach komunalnych, co będzie bardzo bolesne dla wielu praskich rodzin. Urzędnicy twierdzą, że jest to konieczne, aby lepiej zadbać o mieszkańców, ale przecież od lat nikt o nich nie dbał - choć lokatorzy płacili. To świadczy o sposobie traktowania ludzi przez urzędników państwowych.
W wielu sferach społecznych, biurokratyczne rządy i administracje bardzo źle kierują społecznymi instytucjami, m.in. szpitalami, które teraz mają być skomercjalizowane i w końcu sprywatyzowane. Demonstracja zaczęła się więc pod Szpitalem Praskim. Omówiono sytuację szpitali i innych instytucji źle zarządzanych przez skorumpowanych i niekompetentnych biurokratów. Wiele osób wierzy, że neoliberalne zmiany, m.in. komercjalizacja, to jedyny sposób na uzdrowienie systemu. Członkowie Związku Syndykalistów Polski i Inicjatywy Pracowniczej natomiast przekonywali, że są inne możliwe rozwiązania, mianowicie żeby szpitale i inne instytucje zostały przejęte przez kolektywy pracowników, pod samorządem pracownicznym i kontrolą społeczną.
Opowiedziano o szpitalu w Bielsku Białej, gdzie pracownicy prowadzą akcję protestacyjną walcząc o podwyżki. Pracownicy szpitala chcą przekształcić placówkę w spółdzielnię. Mówiono o problemach pracowników służby zdrowia, szczególnie o problemach z organizowaniem protestów w pracy.
Pod Pocztą Polskiej była mowa także o problemach w organizacji poczty oraz o tym jak pracownicy poczty są coraz bardziej naciskani, aby pracować więcej na gorszych warunkach. Przypomniano również o sprawie Bartka Kantorczyka, zwolnionego w zeszłym roku z pracy za wystąpienie w obronie praw listonoszy.
Wspominano także o problemach w PKP, którego siedziba mieści się na Pradze, szczególnie sytuacji pracowników, którzy zostaną zwolnieni i o tym, jak firmy związane z PKP korzystają z kryzysu jako pretekstu do zwalniania ludzi.
Demonstranci także zatrzymali się przed bazarem Różyckiego oraz marketem Biedronka. Przed bazarem i supermarketem mówiono o tym, jak znikają małe sklepy na ul. Targowej, a w ich miejscu powstają banki. Jedna z mieszkanek Pragi skomentowała, że trzeba zmienić nazwę ulicy na "ul. Bankową". Zamiast drobnego handlu, znajdują się tu dwa supermarkety, Carrefour i Biedronka, gdzie panują kiepskie warunki pracy. Przed Biedronką mówiono o łamaniu praw pracowników w tej sieci i torpedowaniu prób organizowania się w związkach w supermarketach.