Wielka Brytania: Władze badają możliwość stosowania gazów bojowych przeciw ludności
Brytyjski rząd poważnie rozważa rozwój badań nad gazami paralityczno-drgawkowymi, które miałyby być użyte przeciwko demonstrantom. Badania takie są zakazane przez międzynarodowe konwencje. Naukowcy londyńskiego Towarzystwa Królewskiego wysłali już do rządu Wielkiej Brytanii zapytanie, czy faktycznie takie badania mają miejsce. Włodarze jak do tej pory odpowiedzieli, że jedynie średniej klasy gaz podrażniający oczy i funkcje oddychania, podobny do gazu łzawiącego, jest przedmiotem ich zainteresowania. Potwierdzili za to, że chcieliby w przyszłości używać go do tłumienia zamieszek - pisze brytyjski "The Independent".
Jednak naukowcy podejrzewają, że rząd chce znaleźć nowy środek i wykorzystać lukę w międzynarodowych przepisach. Ma on być zdecydowanie silniejszy, niż powszechnie dostępny gaz łzawiący i powodować paraliż i drgawki (ang. nerve-agent gas). W 1993 r. 182 państwa, podpisały konwencję o zakazie broni chemicznej (obowiązuje od 1997 r.). Zabrania ona produkcji, składowania, przekazywania i nabywania oraz użycia broni chemicznej. Co ważniejsze, konwencja zakazuje także badań nad tego typu substancjami. Obok celów militarnych, wymienia ona także zakaz użycia gazów przez policję.
Towarzystwo Naukowe ostrzega, że gaz, nad którym pracują rządowi chemicy, jest podobny do środka używanego przez rosyjskie siły bezpieczeństwa do rozpędzania tłumu. Badacze przywołują rządowe oświadczenie z 2009 r., w którym mówiło się o możliwości użycia gazu paraliżującego, jeśli będzie wymagała tego sytuacja. - Ostatnie badania naukowe nie pozostawiają wątpliwości. Tego typu chemikalia prowadzą do nieodwołalnych zmian w ludzkim mózgu - ostrzega prof. Rod Flower z Queen Mary University w Londynie. (gazeta.pl)