"Zaczynać od siebie". Dogmat chroniący system społeczny
Teoria i praktyka silnie się ze sobą wiążą. Myśl staje się hasłem, sloganem na sztandarach, który to wskazuje wroga i kierunek działania. Stąd liczne spory, trawiące nieustannie debaty, artykuły, fora realne i internetowe, kłótnie i wódka bądź herbata na zgodę… Są to próby wypracowania rewolucyjnej, radykalnej perspektywy, znalezienia miejsca, z którego widać problem, miejsca, z którego można przeprowadzić zwycięską szarżę na zjednoczone siły wroga okupujące krainę.
Wydaje się, że jako osoby z ruchu radykalnego powinniśmy mieć oczy jak sokół, węch jak wyżeł. Pod spojrzeniem naszych rozmywać się winny mgły ideologii liberalnej, konserwatywnej czy socjalistycznej wersji zhierarchizowanego społeczeństwa. Krótko mówiąc, powinniśmy, jako anarchiści być bardziej wrażliwi. To nasz obowiązek jako radykałów.
Zdaje sobie doskonale sprawę z trudu, niekiedy ponad ludzkiego, jakiego wymaga wypracowanie i utrzymanie perspektywy radykalnej. Biorąc pod uwagę przeważające siły nieprzyjaciela, jego hegemonie ideologiczną, zinstytucjonalizowaną w szkołach, uniwersytetach, mediach, związkach zawodowych… całą tą niewidoczną bezpośrednio systemową tresurę, w zdziwienie może bardziej wprawić istnienie radykałów niż ich brak.
Radykałowie istnieją, jednak nie ma radykała idealnego. Zdobywamy perspektywę, zaraz ją tracimy, robimy drobne przesunięcia mogące mieć fatalne skutki praktyczne, gubimy się, odnajdujemy: ciągły proces, nieustanny wysiłek, przepełniony koniecznością nieustannego kwestionowania własnych założeń, odkryć…
W powyższym kontekście należy odczytywać niemniejsze słowa: jako głos radykała do radykałów, jako próbę wypracowania perspektywy, jako propozycję stanowiska, nie jako dogmat, prawdę objawioną przez zawodowego teoretyka.
"Jeżeli chcesz coś zmienić, zacznij od siebie". Ten slogan w różnych mutacjach, w różnym kontekście przewija się w dyskusjach toczonych w ruchu radykalnym. Stał się dogmatem, myślą przyjmowaną bezrefleksyjnie, stanowiącym dla niektórych odpowiedź na wszelkie społeczne problemy, klucz uniwersalny. Dogmat ten narzuca jednocześnie określoną praktykę, kieruje energię indywidualną jak i zbiorową w konkretnym kierunku; oraz ustawia "przedmiot" refleksji.
W moim artykule chcę wykazać, że dogmat ten generuje praktykę nierewolucyjną; że prowadzi do stabilizacji panującego systemu; że perspektywa teoretyczna jaką generuje maskuje mechanizmy społeczne, realne zależności. Stanowi przesunięcie w perspektywie rozbrajające, likwidujące radykalny wzrok i uniemożliwiające rewolucyjny czyn.
Analiza zagadnienia wymaga umieszczenia wspomnianego sloganu w kontekstach w jakich się przejawia. Dopiero takie umiejscowienie dogmatu pozwala na jego rozpoznanie. Brany sam w sobie jest nazbyt abstrakcyjny, pozbawiony treści.
Kontekstem nadrzędnym, który musi być brany pod uwagę przez czytelnika\czytelniczkę podczas lektury tekstu jest kontekst radykalny. Wszelkie konkretne konteksty pojawiają się w dyskursie rewolucyjnym.
Dogmat "zaczynania od siebie" przejawia się w kontekstach:
1. ekologicznym
2. politycznym
3. ekonomicznym
4. kulturowym
Wydaje się, że w każdym "temacie" radykalnym został on wygłoszony, okrzyknięty prawdą objawioną, ostatnim słowem domagającym się określonych czynów. Oczywiście, nie oznacza to, że stał się on oficjalną ideologią. W realnym ruchu jest głoszony przez niektórych uczestników, przez niektóre uczestniczki.
Zmistyfikowana ekologia
W radykalnym dyskursie ekologicznym dogmat "zaczynania od siebie" generuje perspektywę, która można roboczo nazwać indywidualizacją problemów ekologicznych. Mianowicie dogmatycy jako rozwiązanie zanieczyszczenia powietrza, efektu cieplarnianego, będą nawoływać do odrzucenia transportu indywidualnego, oszczędzania energii przez obywateli i obywatelki, wegetarianizmu, odpowiedzialnego konsumpcjonizmu… Są to rzeczy ważne, jednak ujmowane w określonej perspektywie maskują zależności, przyczyny, "rozgrzeszają" prawdziwych niszczycieli i trucicieli. Dogmatycy nie są w stanie ująć społecznych przyczyn, zależności. Kapitalizm nie istnieje w tym polu teoretycznym.
Kiedy głosi się, że rozwiązaniem problemu globalnego ocieplenia odrzucenie samochodu, tym samym usuwa się analizę roli korporacji jako trucicieli, analizę politycznych posunięć w sprawie zmniejszenia emisji spalin, technologii alternatywnych. Kiedy głosi się odpowiedzialny konsumeryzm uznaje się konsumpcje za naturalną oraz/i nie dostrzega całego mechanizmu, który umieszcza produkt na półce: produkcję rzeczy i żywności, transport ich, sytuacji pracowników i wykorzystanie środowiska naturalnego podczas produkcji. Kiedy głosi się wegetarianizm jako metodę walki z głodem, przenosi się odpowiedzialność na ludzi jak i maskuje fakt, że głód nie wynika z przeludnienia a polityki korporacji, które nakazują państwom trzeciego świata produkować bawełnę zamiast jedzenia.
Odpowiedzialni stają się ludzie, a nie korporacje, nie kapitalizm, który podporządkowuje przyrodę logice zysku, poddaje ją prawą kapitału. Nie postuluje się zmiany społecznej, a jedynie gaszenie świateł w domu i rower zamiast samochodu. Taka perspektywa jest na rękę systemowi, gdyż nie ukazuje prawdy o jego mechanizmach, redukuje problem do indywidualnej postawy. Widać to między innymi w reklamach ekologicznych idących ramie w ramie z dyskursem radykałów spod znaku "zacznij od siebie". Winny wszystkiemu jesteś tu i twój sąsiad. To w sobie szukaj przyczyn, a nie eksterioryzuj go na system, który przecież nie jest niczym innym jak relacją między tobą a sąsiadami. Instytucję działają dalej, poza krytycznym spojrzeniem. Liberalizm kolonizuje świadomość, rozbija radykalną perspektywę. Dobrze charakteryzuje omawiany dogmatyzm M. Bookchin:
"Liberalna ekologia nie jest w stanie pojąć, że społeczeństwo kapitalistyczne oparte na konkurencji i nieustannym wzroście musi w końcu pochłonąć świat natury, tak jak nowotwór musi w końcu pochłonąć żywiciela. Osobiste intencje, dobre czy złe, mają niewiele wspólnego z tym procesem. Gospodarka oparta na zasadzie „wzrost albo śmierć” musi z konieczności stanąć do walki ze światem natury i pozostawiać za sobą spaloną ziemię, przedzierając się przez biosferę" (M. Bookchin, Przebudowa społeczeństwa, tekst w druku)
Zmistyfikowana polityka
W kontekście politycznym dogmat "zaczynania do siebie" przejawia się analogicznie i również apeluje do jednostki, aby szukała przyczyn w sobie, a nie w strukturze społecznej.
W tym kontekście slogan konkretyzuje się pod postulatami pracy nad sobą, swoim otoczeniem, przemianą wewnętrzną obywatela i obywatelki, rozwijaniem świadomości własnej, jak również kolegów i koleżanek. Struktura społeczna, podobnie jak w przypadku zmistyfikowanej ekologii, zostaje zredukowana do wolnej gry podmiotów, jest niczym więcej jak relacją między ludźmi.
Problem taki jak partycypacja w systemie zarządzania, hierarchiczna struktura, wykluczenie, funkcjonowanie władzy politycznej poprzez instytucję jak szkoła, uniwersytet, urząd, policja, media, sądy, itd. zostają zredukowane do problemu świadomościowego. System społeczny runąłby, gdyby ludzie nauczyli się "myśleć poza władzą" i utrzymuje się tylko dlatego, że "ludzie myślą prowładzowo" .
Brak partycypacji w zarządzaniu wynika według dogmatyków z lenistwa ludzi lub/i braku wiedzy. Nie wykorzystują oni istniejących możliwości, nie organizują się w stowarzyszenia, są bierni, "idą na łatwiznę"… Szkoła nie stanowi problemu, a jedynie konkretni nauczyciele, czy też postawa uczniów i uczennic, którzy nie wyglądają poza podręcznik, którym brakuje "krytycyzmu". Tak jakby krytycyzm nie był właśnie w procesie edukacji poddawany modyfikacji. Hierarchia jawi się jako wybór, gdzie każdy zajmuje pozycję należną mu, związaną z "naturalnymi umiejętnościami i/lub preferencjami". Rozwiązanie problemu hierarchii jest zmiana myślenia np. o sprzątaczach. Trzeba ich traktować z takim samym szacunkiem jak profesorów - i znów systemowe reklamy z Discovery oraz systemowe zmiany słownikowe idą w parze z pozornie radykalną retoryką.
Ponadto, łącząc się lub funkcjonując obok, pojawia się retoryka odmowy, moim zdaniem źle pojętej apolityczności. Czasami dzieci chcące zniknąć zamykają oczy, chowają się zakrywając twarz dłońmi, podobnie postępują radykałowie, głoszący obojętność wobec poczynań polityków. Nie wchodzimy w spór, w debatę odnośnie zmian w kodeksie pracy, prawie, funkcjonowania tej czy innej instytucji, a ignorujemy, oporem jest ignorancja, milczenie.
Zmistyfikowana ekonomia
Zmistyfikowanie ekonomii przejawia się w traktowaniu kapitalizmu jako formy umowy pomiędzy pracodawcą i pracownikiem. Libertariańska teorii jest obrazem idealnym dogmatyzmu "zaczynania od siebie" w kontekście problemów ekonomicznych. Nie ma wyzysku, a jedynie "błędne umowy" wynikające z indywidualnych cech sygnatariuszy. Kapitalizm jako taki nie musi generować patologii, są one zewnętrzne, zaburzeniami mającymi źródło w "czynniku ludzkim". Jego mechanizmy ulegają mistyfikacji.
Indywidualizacja problemów usuwa klasową analizę, globalne zależności między państwami rdzenia a peryferyjnymi oraz czyni niezrozumiałymi kategorię reifikacji, wartości dodanej. W wersji egoistycznej powtarza korporacyjne slogany; w wersji wrażliwej może osiągnąć co najwyżej socjaldemokratyczny poziom z bredzeniem o sprawiedliwej zapłacie, względnej równowadze między ludźmi.
Problem biedy zostaje zredukowany do braku żywności, którą można zlikwidować przerzucając się na wegetarianizm. Zamiast zmiany systemu postuluje się co najwyżej filantropie: wysyłanie paczek, płacenie cegiełek, zbiórkę rzeczy dla ofiar korporacji… Bieda ujmowana bywa jako efekt przeludnienia lub/i nieodpowiedzialnej konsumpcji przez obywateli i obywatelki krajów wysokorozwiniętych. I znowu dyskurs ten idzie ramie w ramie z dyskursem systemowym:
"Popularna, konwencjonalna ekonomia pomija milczeniem rzeczywiste problemy, z jakimi wiąże się ekspansja kapitalizmu (…) 'Ubóstwa' nie da się wówczas wytłumaczyć inaczej, jak tylko wskazując na przyczyny rzekomo zewnętrzne w stosunku do logiki ekonomicznej, jak demografia albo 'błędy' polityków. Związek między 'ubóstwem' a samą logiką akumulacji kapitału znika z teoretycznej refleksji" (S. Amin, Wirus liberalizmu, s.51)
Wciąż odpowiedzialność spada na pracownika, złego pracodawcę, nieodpowiedzialnego właściciela - na nas jako ludzi. Ludzi bez właściwości.
Zmistyfikowana kultura
Ta sama logika przejawia się na gruncie refleksji kulturowej, gdzie wszystko jest kwestią wyboru indywidualnego. Alienacja w świecie kultury ujmowana jest w duchu Feuerbacha, jako rozdarcie w świadomości, a nie rozdarcia w samym bycie. Taktuje się ją jako autonomiczną, to znaczy abstrahując od systemowych zależności, związku z procesem produkcji…
Autonomiczne ujęcie dalekie jest również od uznania specyficznych praw rządzących światem kultury. To ty decydujesz, to ty ją tworzysz, mówią dogmatycy. "Zaczynać od siebie" oznacza w tym kontekście wezwanie do medytacji, jakieś redukcji fenomenologicznej. Można zniwelować wpływ kulturowy poprzez duchowy wysiłek, pisać scenariusze własnego życia, jeśli się tylko chce, bardzo chce. Nic poza jednostką nie stoi na przeszkodzie ustanawiania wartości, opowieści indywidualnej, praktykowania stylu życia.
Ideolodzy "wolnej gry" dostrzegają jedynie bezpośrednią represję. Przemoc w nagiej formie. Wszystko inne jest wolne.
Funkcja ogólna
Dogmat "Zaczynania od siebie" można też nazwać indywidualizacją problemów społecznych. J. Baudrillard opisuje ten proces następująco: "'Państwo to my' zmieniło się niepostrzeżenie w 'Państwo to ty'" (J. Baudrillard, Przed końcem, s.76). Jednostka zostaje "obwiniona" o swój statut, o to co dzieje się w około, o ocieplenie klimatu, niskie pensje, głód… Sukces czy porażka są wynikiem jedynie i wyłącznie indywidualnych cech danej osoby, jej zaradności, pracowitości, intelektu, opanowania… Jednostka staje wobec problemów, które mają globalne przyczyny, z możliwością jedynie lokalnej interwencji.
Indywidualizacja problemów społecznych mistyfikuje rzeczywistość społeczną, uniemożliwia teoretyczne ujęcie mechanizmów, praw, zależności, powiązań, wpływów a tym samym uniemożliwia konkretne formy praktyki. Idea rewolucji wydaje się w z tej perspektywy jakimś oderwanym od rzeczywistości postulatem, rodzajem awantury lub też zostaje zredukowana do tak zwanej rewolucji duchowej.
Nie odnajdziemy analizy mechanizmów społecznych, struktur społeczeństwa, jego historycznej formy, praw według jakich się rozwija, racjonalności będącej zasadą dla uspołecznienia, podziału klasowego, uchwycenia człowieka jako elementu bytu społecznego.
Oczywiście nie bez znaczenia jest świadomość indywidualna, rozwijania świadomości jednak "zaczynanie od siebie" nie rozwija świadomości, lecz ją zaciemnia. Ponad to brakuje analizy dialektyki między świadomością indywidualną a społeczną. Brakuje uchwycenia relacji między świadomością a bytem społecznym.
Ekologia, polityka, ekonomia, kultura to problemy społeczne. Ruch radykalny, jeśli chce być takowym nie tylko z nazwy, musi ujmować je jako właśnie problemy społeczne.
Fragment utworu anarcho-punkowej grupy - "chcesz zmieniać świat zacznij od siebie" - wciąż nucony, w takiej interpretacji, konkretyzacji, uniemożliwia realną zmianę społeczną. Spycha ruch na bezdroża, generuje jałowa praktykę. Balansując w swoich "radykalnych" odmianach pomiędzy neoliberalizmem a socjaldemokracją.
Wersja beta