Bruksela: Antyrządowe protesty przeradzają się w zamieszki z policją
Co najmniej sto tysięcy ludzi przeszło w czwartek ulicami Brukseli w demonstracji przeciwko planom oszczędnościowym nowego rządu Belgii. Protest sparaliżował na kilka godzin komunikację w centrum miasta.
Demonstrację zorganizowały trzy belgijskie związki zawodowe - chadecki CSC, socjalistyczny FGTB i liberalny CGSLB. Zapoczątkowała ona kampanię protestów przeciwko centroprawicowemu gabinetowi premiera Charlesa Michela, który stanął na czele belgijskiego rządu 11 października. Protesty mają potrwać do 15 grudnia. Na ten dzień zapowiedziano strajk generalny.
Protestujący sprzeciwiają się planom rządowym dotyczących m.in. podniesienia wieku emerytalnego z 65 do 67 lat, począwszy od 2030 roku. Nie podoba się im również, że od 2015 r. płace i świadczenia społeczne nie mają być jak co roku indeksowane, co przyczyni się do wzrostu kosztów utrzymania. Manifestujący są też przeciwni planom przewidującym niższe dodatki na dziecko, droższą edukację i opiekę nad dziećmi, a także droższy transport publiczny i wyższe ceny energii.
Według organizatorów w czwartkowej demonstracji udział wzięło ponad 120 tys. ludzi, a według źródeł w policji, na które powołuje się dziennik "Le Soir", było ich ponad 100 tys. Wielu demonstrantów przyjechało z północy i południa kraju. Byli to pracownicy m.in. takich firm jak Delhaize, Picanol, bpost, Techspace Aero, główni dokerzy, pracownicy portowi, czy też hutnicy. Oprócz nich udział w demonstracji wzięli przedstawiciele innych zawodów. Jak podaje AFP, belgijskie koleje sprzedały ponad 80 tys. zniżkowych biletów, aby zachęcić do udziału w manifestacji.
Protestujący rozpoczęli demonstrację przed dworcem kolejowym Gare de Nord, jednym z największym w mieście. Następnie z północy Brukseli przez centrum przeszli do dworca południowego Gare de Midi. Gdy wielu protestujących było jeszcze na dworcu północnym, czoło kolumny demonstrantów dochodziło do oddalonego o 3,5 kilometra dworca południowego. W trakcie marszu słychać było hasła w języku francuskim i flamandzkim: "Ręce precz od indeksacji!". Protestujący nieśli też transparenty z hasłami: "Ciężkie czasy dla pracowników, zła pogoda dla Belgii", "Praca do 67 lat - nie ma mowy". Jeden z uczestników był przebrany za klauna i trzymał napis: "Jestem smutnym klaunem, żyję w biedzie, a bogaci dzięki kryzysowi stają się bogatsi".
W pewnym momencie demonstracji spora grupa protestujących wdała się w starcia z policją. Doszło do intensywnej konfrontacji, w ruch poszły kamienie, butelki, race i petardy. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Wznoszono prowizoryczne barykady, spłonęło kilka samochodów. Rannych zostało co najmniej 30 demonstrantów oraz kilkunastu policjantów. Dwóch funkcjonariuszy jest w stanie krytycznym. Starcia z policją i ogień trawiący ulice na kilka godzin sparaliżowały komunikację w centrum miasta.
(PAP)