Chiny: dalszy wyzysk pracowników przez zachodnie koncerny
Chiński parlament w Pekinie uchwalił wczoraj nowy kodeks pracy. Prace nad nowymi przepisami trwały 18 miesięcy, w czasie konsultacji napłynęło 19 tys. opinii nie tylko z Chin, ale też z zagranicy. Chińskie prawo pracy żywo interesuje bowiem Amerykanów i innych zachodnich inwestorów, którzy korzystają tam z niezwykle taniej siły roboczej.
Zagraniczne koncerny ostro lobbowały za złagodzeniem projektu, który początkowo przewidywał m.in. ograniczenie możliwości zatrudniania na umowę-zlecenie i utrudnienie zwolnień. Na wyrzucenie pracownika - co dziś pracodawca może zrobić w dowolnej chwili - musiałby się zgodzić związek zawodowy.Inwestorzy ostrzegali, że rząd musi się liczyć z przenoszeniem fabryk do innych, tańszych krajów Azji.
Nowe prawo nie jest jeszcze opublikowane, ale już wiadomo, że zostało zmienione po myśli zagranicznych koncernów. Pracodawcy mogą nadal zwalniać, kogo i jak chcą. Muszą jedynie informować o tym związek zawodowy.
Na budowach, w fabrykach i usługach pracuje w Chinach od 150 do 200 mln emigrantów ze wsi, którzy są przedmiotem nieludzkiego wyzysku. Najczęściej skarżą się, że pracodawcy wstrzymują wypłaty, zmuszają do wykonywania niebezpiecznych zajęć i wyrzucają z pracy z dnia na dzień. Ostatnio wybuchł skandal po ujawnieniu, że w jednej z chińskich prowincji w cegielniach ludzie pracują w warunkach niewolniczych - trzymani pod kluczem, głodzeni, bici i nieopłacani. Właścicielem jednej z cegielni był syn miejscowego sekretarza partii.