Cicha śmierć maluczkich
Dzisiejsza katastrofa lotnicza na smoleńskim lotnisku zmusza do wielu refleksji, jednak do jednej szczególnie. Oglądając dzisiejsze relacje telewizyjne, komentarze i obrazy, rzuca się w oczy fakt, że wszyscy mówią głównie o prezydencie, a w dalszej kolejności o znanych politykach i dowództwu armii. Widzimy jak ludzie gromadzą się wokół Pałacu Prezydenckiego w Warszawie pod którego bramą zapalają tysiące zniczy.
Dla polityków i dziennikarzy zapełniających dziś studia telewizyjne i radiowe to właśnie śmierć innych polityków jest największą tragedią i dlatego ich śmierć jest szczególnie podkreślana. Ich znali osobiście, z nimi rozmawiali, czasem się spierali, ale generalnie byli członkami tej samej grupy społecznej, zwanej popularnie klasą polityczną. Myślę, że większość z nich jest autentycznie wstrząśnięta, bo mimo różnic politycznych są między sobą bardziej związani niż ze zwykłymi ludźmi. Podkreślił to dziś Bogdan Rymanowski, dziennikarz TVN, który mówił o politykach, jak o bliskich znajomych. Dla nich to jest o wiele głębsza tragedia niż dla szarych ludzi. Dlatego też pojawiają się wciąż opinie o tym, że “zginęła elita”, że “zginął kwiat polskiej polityki”. To, że zginęła elita jest dla nich kwestią podstawową.
Gdzieś, jakby mimochodem, przy okazji, mówi się o innych osobach, które zginęły w tym wypadku: stewardessach, przedstawicielach rodzin katyńskich, i osobach towarzyszących. W zasadzie w relacjach dziennikarze nie wiedzą co z nimi zrobić. Stanowią tło, które ma podkreślać tragedię w której ginęła elita polityczna.
Ma to wymiar symboliczny. Tak właśnie umierają zwykli ludzie, o nich pamięta głównie najbliższa rodzina i przyjaciele. Dziś na świecie umarły bezimiennie tysiące osób z powodu głodu, wojen i uleczalnych chorób na które wciąż brakuje środków pochłanianych na zabawki służące do mordowania ludzi. Ciągle umierają zwykli ludzie w Iraku, w wojnie prowadzonej między innymi przez dowódców wojskowych, którzy dziś zginęli. A zginęło przecież całe najwyższe dowództwo polskiej armii. Armii okupacyjnej. Nie wolno o tym zapomnieć nawet, a może zwłaszcza, w kontekście śmierci.
Stalin mówił, że śmierć jednej osoby, to tragedia, śmierć tysięcy, to statystyka. Wciąż, te cyniczne słowa, w świetle powyższego, okazują się tak bardzo prawdziwe. Nie chcę dać się wciągnąć w tę pułapkę myślenia wyłącznie o tych możnych i znanych, którzy zginęli. Chciałbym więc zadedykować ten wpis tym o których mówi sie najmniej w kontekście tej katastrofy, a także tym o których w ogóle dziś, ani nigdy się nie będzie mówiło inaczej niż w kontekście statystyki.