Krosno Odrzańskie: Selekcja dzieci przy obiadach

Kraj | Dyskryminacja | Edukacja/Prawa dziecka

Rodzice nie kryją oburzenia po tym, gdy wyszło na jaw, że te z bogatszych rodzin karmione są lepiej od tych, którym posiłki opłaca pomoc społeczna. W Szkole Podstawowej i Gimnazjum w Wężyskach, na stołówkę nie wchodzą jednocześnie wszystkie dzieci jedzące obiad w szkole - najpierw wchodzą dzieci z biednych rodzin, którym obiady opłaca Ośrodek Pomocy Społecznej. Dopiero na kolejnej przerwie do posiłku zasiadają dzieci tych rodziców, którzy sami opłacają posiłki swoim pociechom. Jednak nie jedzą tego samego - posiłki dla bogatych są znacznie lepsze od tych opłacanych przez Pomoc Społeczną.

- Ja nie chodzę na obiad, bo czuję się gorszy. Po prostu wstydzę się iść - mówi jeden z uczniów podstawówki. Dyrektorki miejscowych szkół nie widzą problemu.

- Burza w szklance wody - stwierdziła Wanda Śpiewak, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krośnie Odrzańskim. - Uważam, że problem jest sztucznie wywołany - wtóruje jej Iwona Skołbuzow, pełniąca tę samą funkcję w szkole podstawowej i gimnazjum w Wężyskach.

Problemu nie widzą też władze gminy. Segregacją dzieci oburzeni są rodzice.

(tvn24.pl)

Nie postawiono tylko jednego

Nie postawiono tylko jednego najważniejszego pytania w całej tej sprawie. Ile za jeden obiad płaci ośrodek pomocy społecznej, a ile rodzic. Myślę, że nikogo nie trzeba będzie już wtedy przekonywać która sytuacja będzie skurwysyńska a która jak normalna.

Bez przesady... Dzieci

Bez przesady... Dzieci "bogatych" ?! jakich ku... bogatych. Dzieci bogatych nie chodzą do państwowych szkół, tylko do prywatnych. To raz, a dwa. Czasami w szkołach bywa/bywało że dzieci były "karane" w podobny sposób za to że ich rodziców (zarabiających po 800-1200 zl) było stać na to i owo, np na obiady. Heeh aż nie chce mi się dalej rozpisywać.

piotr w; "Bez przesady...

piotr w; "Bez przesady... Dzieci "bogatych" ?! jakich ku... bogatych. Dzieci bogatych nie chodzą do państwowych szkół, tylko do prywatnych."

Pewnie nie zwróciłeś uwagi, że mówimy tutaj o 12 tysięcznym miasteczku. Tutaj nie ma szkół prywatnych. Dopiero jak dziecko skończy gimnazjum to idzie do jakiegoś prywatnego liceum w Zielonej Górze. Chyba, że rodzice zdecydują, że już w gimnazjum może samodzielnie dojeżdżać do ZG

A co w tym złego? To tak

A co w tym złego? To tak samo jak by dziecko powiedziało ze nie pójdzie do szkoły w tym ubraniu bo ktoś się wozi w nike albo innej marce. Skoro rodziców stać to dlaczego ich dzieci nie miały by zjeść lepszego jedzenia.

Chamstwem by było gdyby przy jednym stoliku sadzali dzieci z obiadem lepszym a przy drugim s obiadem s opieki społecznej, to mogło by powodować krepująca sytuacje ale skoro dzieci jedzą osobno to nie widzę niczego złego.

A jak sadzają przy osobnych

A jak sadzają przy osobnych to już w porządku? Takie teksty pożytecznych idiotów zawsze mnie roz... nie powiem co. Bez względu na to kto i ile płaci żadne dziecko nie powinno być głodne w szkole, a tworzenie podziałów od najmłodszych lat to doskonała metoda na zakodowaanie w głowach dzieci gŋŋłupot podobnych do tego co napisałeś (w końcu to dzieci leni i nierobów, a ty uczciwie płacisz podatki, więc dlaczego z twojej kieszeni mają się obżerać - nie?). Jeśli pani dyrektor nie widzi w tym nic złego, to zastanawiam się czy lekcji etyki na studiach pedagogicznych nie brała czasem u Goebbelsa albo jemu podobnych. Czego te dzieci może nauczyć ktoś o takim poziomie etycznym?

lol... gdzie jest napisane,

lol... gdzie jest napisane, że są głodne? jedzą gorzej, nie znaczy, że za mało

Ja nie chodzę na obiad, bo

Ja nie chodzę na obiad, bo czuję się gorszy. Po prostu wstydzę się iść - mówi jeden z uczniów podstawówki

tu jest napisne. bo jak można wywnioskować z tej wypowiedzi, dzieciaki które lepiej jeść nie mogą ze wstydu z obiadów rezygnują... wtedy jedzą mniej.

aby nie było

Aby nie było, że jestem "pożytecznym idiotą". Mnie jako człowiekowi o prospołecznej orientacji politycznej też nie podoba się dzielenie, choćby symboliczne na lepszych i gorszych. Szczególnie dzielenie dzieci, bo każdy z nas był dzieckiem i wie jak to boli. Przy czym no niestety żyjemy w kapitalizmie i pewnych kapitalistycznych uroków życia ciężko nie odczuć na własnej skórze. Można by było się np. wku*** czemu mieszkania socjalne nie mają takiego standardu jak spółdzielcze czy prywatne. Takie życie (w kapitalizmie). Tak samo z obiadami w tej szkole... Ważne, że dzieciaki mają chociaż jeden ciepły posiłek. Czy to takie straszne, że rodzice których stać na opłacenie obiadów (na pewno nie zaliczających się do krezusów, warstwy posiadającej, przemysłowców) chcą choćby trochę lepszej jakości?
We wcześniejszym poście próbowałem rozpisać się w innej sprawie. "Karanie" dzieci i rodziców dzieci, których "stać". Czy autor tej wiadomości chciałby, aby ci których stać jadały później i gorzej?

Bąk

Wystarczyłoby, żeby szkoła ustaliła jednakową stawkę żywieniową dla wszystkich, wtedy Ci których stać płaciliby za swoje, a socjal płaciłby za biedniejszych. Nie trzeba tego różnicować - a Ci których stać, zawsze mogą dokupić dziecku i włożyć do plecaka np. dodatkowe owoce, czy co tam lubią.
Natomiast różnica między mieszkaniem socjalnym a prywatnym to jest zupełnie coś innego.

segregacja klasowa

Jesteś idiotą, ale pożytecznym to bym cię nie nazwał. A do jakiego stopnia to powiem ci tylko tyle że segregację rasową też mógbyś usprawiedliwiać w ten sam sposób powiedzmy czarne i białe dzieci jadają osobno przy czym czarne gorzej a komuś się to nie podoba. czy w związku z tym chciałby żeby białe dzieci jadały gorzej?! No po prostu straszne, nie można ich tak karać tak samo jak ich rodziców kórzy z pewnością nie są "przemysłowcami"

Nie jestem autorem ale mogę ci powiedzieć że to te biedniejsze powinny jadać lepiej. Bo są karane za to że ich rodziców nie stać

Gość z godziny 08:14

Gość z godziny 08:14 przynajmniej uważa tak jak ja, że szkoła powinna ustalić jednakową stawkę żywieniową i porę i po problemie (oczywiście taka rotacja może być spowodowana brakiem miejsca na stołówce). Podpisuję się pod tym. Jakkolwiek nie zgodzę się, że rodzice których stać powinni się jakoś szczególnie kitrać i po kryjomu wkładać "coś dziecku do plecaka" dlaczego nie mogą takiej możliwości wykupić w szkolne stołówce...
Skończmy z hipokryzją.

"mogę ci powiedzieć że to te biedniejsze powinny jadać lepiej. Bo są karane za to że ich rodziców nie stać"
Bycie nazwanym idiotą przez idiotę godności nie odbiera, więc przeżyję :) Nie chcę robić osobistych wycieczek, bo może to nie przejść przez gęste sito admina, ale wypowiadasz się trochę jak burżuj nawrócony na ideologię klasową. Kompleks sytości i dobrobytu wychodzi? Po pierwsze dzieci tych których stać czy nie stać powinny jadać o tej samej porze i to samo. To co piszesz to jakaś skrajna forma... no właśnie, czego? Bo to już nie jest anarchizm, i proszę nie zarzucaj mi rasizmu, bo jest to słabe (no właśnie dlaczego mi zarzucasz rasizm? dałem ci jakieś podstawy ku temu?).

To nie hipokryzja tylko

To nie hipokryzja tylko wyrównywanie szans. Każdy człowiek na początku powinien mieć równe szanse. Wszystkie dzieci w szkole powinny być dobrze żywione, bo to wpływa na ich umiejętności i zdolność nauki. Ten kapitalizm, który tu afirmujesz, to twoja obawa, że komuś chodzi o równanie w dół, podczas gdy chodzi o przeciwny kierunek. Na szkolnej stołówce może być tzw. "szwedzki stół" dzieci mogą wybierać co jedzą, poza tym to nie jest kwestia pieniędzy, jeśli znasz takiego człowieka jak Jamie Olivier, to powinieneś wiedzieć, że zdrowe i dobre jedzenie niekoniecznie zależy od sumy, a bardziej od rozumu tego co z tych pieniędzy korzysta.

"Pożyteczny idiota", to taki który popiera poronione pomysły w sumie z niskich pobudek, bądź też wierzy w bzdury, które mu wbito do głowy nie używając do tego własnego rozumu - najpotężniejszego narzędzia jakim dysponuje człowiek. Walka która się dziś toczy, to nie walka z tą czy inną opcją polityczną, bo tak naprawdę już dawno ich nie ma, dziś wszyscy - ty czy ja i inni bez wyjątku - walczymy o najbardziej podstawową rzecz - o prawo do życia, jeśli tego nie rozumiesz, to spójrz w lustro i daj sobie odpowiedź kim jesteś...

ten komentarz z godziny 8:14

ten komentarz z godziny 8:14 to kogoś innego
burżuje zawsze są wyznawcami ideologii klasowej, ja jestem zwolennikiem "ideologii bezklasowej" :) w dobrobycie też nie zdarzyło mi się żyć do tej pory, nie powiem zebym chodził głodny ale nie przelewało się w dziecinstwie (w PRL) ani potem
nie zarzucam ci rasizmu tylko pokazuje że rasista mógłby tak samo usprawiedliwiać segragację rasową co ty segregację klasową

"Po pierwsze dzieci tych których stać czy nie stać powinny jadać o tej samej porze i to samo." Przecież piszę tak, ale żeby tak było to biedniejsze dzieci muszą jadac lepiej niż teraz. Teraz jadają gorzej w domu i jadają gorzej w szkole która zamiast próbować to naprawić to segreguje je klasowo (gdyż wyznaje właśnie ideologię klasową, ideologię podziału klasowego) To jest dyskryminacja oparta na zawartości portfela ich rodziców.

Ależ ja nie afirmują

Ależ ja nie afirmują żadnego kapitalizmu, nie zrozumiałeś/liście. Początkowo zdrażniło mnie sformułowanie, które padło w tym artykule "dzieci bogatych", gdyż nie sądzę, aby rodzice dzieci (w krośnie odrzańskim) którzy płacą za obiady byli jakimiś krezusami. Prawdopodobnie są to ludzie zarabiający średnią, lub niższą krajową, a którzy mogą sobie pozwolić na opłacenie obiadów w szkole dla swoich dzieci. Nie wiem czy nie pomyśleliście, że jest tam też grupa rodziców i ich dzieci, którzy z jednej strony są zbyt biedni na wykupienie karnetu na żywienie w szkole, a z drugiej nie łapią się na pomoc opieki społecznej (zbyt wysokie dochody... za pracę np. w biedronce...). Co oni mają powiedzieć?
Stwierdziłem nie podniecając się, że sprawa komentowana tutaj to jeden z uroków życia w kapitalizmie, że istnieje nierówność, i że niestety czasami też jest to... zrozumiałe. Trudno wymagać, aby biedne państwo w jakim żyjemy (a przynajmniej niezamożne) każdemu zapewniało apartament w sheratonie i łososia na śniadanie.
Wracając do tej stołówki - zaznaczam dobitnie, abyście zrozumieli, owszem jest to skurwysyństwo. Zgadzam się.
Dyrekcja nie popisała się, a raczej popisała wspomnianym już skurwysyństwem, problemu by nie było gdyby dzieci jadły to samo i o tej samej porze. Bo tak powinno być. Gdyż:
"Każdy człowiek na początku powinien mieć równe szanse. Wszystkie dzieci w szkole powinny być dobrze żywione, bo to wpływa na ich umiejętności i zdolność nauki."
Co nie znaczy, że rodzic którego stać nie ma prawa dokupić dodaktowych "bonusów" dla dziecka w szkolnej stołówce. Niektóre dzieci mają większy apetyt i potrzeby. Za zdobyte w ten sposób pieniądze można by było dać również coś "ekstra" dziecku którego nie stać, w taki sposób by żadne nie czuło się gorsze czy lepsze.
Po prostu ekonomia, bo z pustego i salomon nie naleje.

"Za zdobyte w ten sposób

"Za zdobyte w ten sposób pieniądze można by było dać również coś "ekstra" dziecku którego nie stać, w taki sposób by żadne nie czuło się gorsze czy lepsze.
Po prostu ekonomia, bo z pustego i salomon nie naleje."

A wiesz, że już coś takiego czytałem... bodajże w "Folwarku zwierzęcym" Orwella - "Wszystkie zwierzęta są równe" z dopiskiem "ale niektóre są równiejsze".
Nadal nie pojmujesz, czy się droczysz? W PRL-u też nie było bogactwa, ale mieliśmy obowiązkowe mleko lub kawę z mlekiem lub kakao do kanapek, które każdy sobie przynosił z domu. Z obiadami było inaczej, bo jedli je ci, którzy zgłosili taką potrzebę i dla wszystkich było to samo, a czy ktoś płacił i ile to wiedzieli tylko w sekretariacie.
Fakt znam przypadki ludzi, którzy zarabiają za dużo na pomoc społeczną, a za mało na to by żyć godnie, ale to wina tych, którzy cały czas krzyczą, że płacą za duże podatki (dla mnie to pożyteczni idioci, bo dzięki nim, ci którzy mają i tak za dużo, płacą podatki symboliczne, bądź wcale). Wszyscy płacimy i jeśli dzięki temu nie będzie głodnych dzieci w szkole, to warto ponieść taką ofiarę, bo jak zaczniemy szukać wyjątków, to zaraz znajdą się tacy, którzy nie mają dzieci, więc dlaczeggo pieniądze z ich podatków mają iść na szkolne stołówki.
Owszem mamy tzw. kapitalizm, każdy to wie, ale to nie znaczy, że w imię świętego spokoju mamy się godzić z draństwem.
Dzzieci w szkole powinny mieć dobre i obfite posiłki, jedyny wyjątek od reguły powinny stanowić wskazania medyczne (uczulenie na jakiś produkt czy inne przypadki), posiłki powinny być na tyle dobre i obfite, żeby żaden rodzic nie musiał się za wszelką cenę wyróżniać (bo go stać na coś lepszego)...
Czego ty chcesz? Pojedynku na krewetki i kawior w szkole? Jeszcze raz odsyłam do Jamiego Oliviera, który opracował dobry system żywienia dzieci w szkole i promuje go w Wielkiej Brytanii.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.