Patriotyzm – mile widziana choroba

Publicystyka

Patriotyzm wg Słownika Języka Polskiego PWN 2004:
- miłość do ojczyzny, własnego narodu połączona z gotowością ofiar dla nich

Patriotyzm wg autora niniejszego artykułu:
– przywiązanie, poczucie obowiązku oraz odpowiedzialności wobec ogólnie przyjętych kategorii podziału (na Patrie) istot tego samego gatunku w celu poróżnienia ich ostatecznie, tzn. w pominięciu różnic i tak już istniejących (rasowych, językowych, religijnych i kulturowo-tradycjonalnych).

Nikt się patriotą nie rodzi. Patrią czy Ojczyzną jest to, co zostało sztucznie stworzone w naszych umysłach w celu nadania nam pierwszego członu numeru seryjnego. Drugim jest PESEL.
Przywiązanie moralne, a czasem nawet uczuciowe ludzi do ich nacji jest podstawą werbowania ich do wojsk. Wojska natomiast służą ludziom do rozwiązywania problemów powstałych na skutek dzielenia wspólnej planety na powyżej wspomniane kawałki zwane nacjami.
Patriotyzm i poczucie wartości własnego kraju jest też doskonałym gruntem pod osąd siebie i innych. Jest podstawą wywyższonego mniemania o sobie lub wstydu (często maskowanego), zależnie od charakteru danej osoby oraz ogólnie przyjętej opinii danego kraju w danym miejscu.

Kto wymyślił patriotyzm? Jest on tym co odziedziczamy po dziadkach z Neandertalu i czynimy współczesną tradycją, zapewniając przy tym, że różnimy się od zwierząt i przewyższamy je pod wszystkimi względami. Zwierzęta jednak nie doprowadziłyby nigdy do zagłady jedynej planety, na której żyją, nie zabijają się w ilościach przemysłowo-komercyjnych marnując po drodze 90% możliwego pożywienia. Nie zasiedlają żadnego obszaru w sposób wypierający inne gatunki, niszcząc roślinność, glebę, atmosferę i wody, podczas gdy ludzie robią to na obszarze CAŁEJ planety!
Jednak zwierzęta dzielą się na grupy, watahy, stada, rodziny, szczepy, itd.. Oznaczają swoje tereny czyniąc je odrębnymi od pozostałych i bronią przed innymi zapewniając bezpieczeństwo członkom własnej grupy.
Nasz gatunek, liczy sobie 6,4 miliardów osobników wyeksploatowujących doszczętnie resztki zasobów jedynego domu, uważający się tudzież za „nadgatunek” z prawem do katowania i mordowania rocznie 40 miliardów zwierząt oraz eksterminujący bezpowrotnie współżyjące istoty ze skutecznością 3 gatunków roślin i zwierząt dziennie, zamieniamy co godzinę 685 hektarów ziemi uprawnej w pustynie, wycinamy 21 hektarów lasów tropikalnych na minutę, wydajemy na leczenie chorób spowodowanych dietą dopuszczającą spożycie mięsa 25 miliardów euro rocznie. Jednak uważamy, że tym czego powinniśmy się uczyć od natury, nie są miliony sekretów przetrwania w równowadze i bez samozagłady, lecz właśnie jedyna rzecz, która w naszym przypadku okazuje się destrukcyjna – dzielenie się na grupy i wmawianie sobie przynależności do jednej czy drugiej (w dodatku ciągle w obrębie tego samego gatunku – absurd!).

Nagannym jest pomylić patriotyzm z nacjonalizmem, lecz czy ten drugi miałby możliwość zaistnienia bez pierwszego? Zgadzam się, iż dla wielu nacjonalizm był wypaczeniem patriotyzmu i jedynie wymówką usprawiedliwiającą ich destrukcyjne upodobania. Prawdopodobnie tych wielu, gdyby nie nacjonalizm, znaleźliby sobie alternatywne usprawiedliwienie krwawej ekspresji ich wewnętrznego nieładu. Jestem jednak przekonany, że incydent nie osiągnąłby takiej skali bez poparcia rządu i gdyby nie było ogólnie przyjęte za słuszne uważać własny kraj za najlepszy (lepszy od innych).
Nie istnieje nawet jeden pozytywny aspekt pomysłu frakcjonowania (na Ojczyzny) tak kłótliwego gatunku jakim są ludzie, dając im tym samym bezwarunkowo usprawiedliwiony powód rozdźwięków i rozlewu krwi.

Uważamy się za oświeconych, posiadających inteligencję właściwą jedynie nam, piszących Biblie, Korany, itp., a pomimo to tak ciężko nam pojąć, że to właśnie przez podziały i dumę z przynależności do płynnych kryteriów tworzonych przez nasze umysły ( - umysły od małego modelowane przez Kościół, tradycje, media, opinie bliskich, sąsiadów, znajomych itp.) mamy tak wypaczony system wartości. Uważamy, że są bohaterami idioci, którzy zamiast zostać przy swoich żonach i rodzinach szli mordować równych sobie osierocając setki dzieci… często w tym również swoje. Za co? Za Ojczyznę – której nikt nie widział, która nigdy nie powiedziała „dziękuję”, która istnieje tylko w naiwnych umysłach romantycznie obłąkanych szaleńców.
Dla nich to „sprawa honoru” - kolejnej bzdury pokaleczonych fantazji, za którą warto zabijać dzieciom rodziców – zawsze dobry powód jest lepszy niż zły powód.
Więc żeby nikt, broń Boże, nie zaczął myśleć własną głową, nasącza się dzieciom mózgi jak chłonne gąbeczki historiami o dzielnych wojownikach, przykładnych żołnierzach, bohaterach i chwalebnych bitwach. Czci się dni niepodległości i inne święta wspominając z dumą bohaterskie mordy i czcigodnych zabójców, gdyż mieli oni dobry powód – walczyli za coś czego nie widzieli, a co zostało im bezkrytycznie wmontowane w umysł jako słuszne (przekonania, rację, honor) i ginęli zostawiając własne rodziny na pastwę losu… Ojczyzna, która mieszka w sercach tych, którzy przeżyli jest tym bohaterom wdzięczna.
Natomiast ci, którzy dokonali zabójstwa z braku chleba dla rodziny, bo Ojczyzna nie jest w stanie np. zapewnić godnych warunków życia swym mieszkańcom – na krzesło elektryczne!
Trudno – mieli gorszy powód by zabijać.
Tak więc dzieci wiedzą, że Ojczyzny trzeba bronić (czymkolwiek by to tajemnicze słowo nie było).
To sprytny sposób zapewniania sobie przez rządy rąk do brudnej roboty („…A najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy…”). Wychowanie społeczeństwa w duchu patriotyzmu to załatwienie sprawy. Nie wszystkim można wpoić własne poglądy i przekonywać za każdym razem do słuszności podejmowania działań wojskowych, ale robociki wychowane patriotycznie doskonale się nadają do wysyłania na front, bo nie pytają dlaczego każe im się zabijać. Nie wnikają, nie potrzebują wnikać, wystarczy im świadomość, że bronią fantazji zwanej nacją przed wrogiem (często stosując nawet inwazję). Rządy zainwestowały w patriotyzm, bo nie można tępych mas we wszystko wtajemniczać, a jednak rąk do pracy i poparcia potrzebują… wiec korzystają z hasełka: „w obronie Naszego Kraju”, gdyż to się sprawdza i podrywa do działania nawet pacyfistów.
Nie można dzieci uczyć, że wojna jest dobra, ale można im wpajać, że trzeba bronić Ojczyzny, by nie stracić tożsamości narodowej. Logicznie rzecz biorąc wpojona w chłonny umysł dziecka „tożsamość narodowa”, którą by nie była, będzie miała te same wady, tak wiec dlaczego jedne miałyby być lesze od innych? To jest właśnie GŁÓWNA wada istnienia tożsamości narodowych. Dlaczego stracić tożsamość narodową jest czymś negatywnym? -Bo jak twoje dzieci będą Niemcami zamiast Polakami to będzie im gorzej (przecież Niemcom jest źle, prawda?!) lub będą gorsze od innych (gdzie, w Niemczech?!).
Brońcie Ojczyzny by wróg was nie wynarodowił!!! A wojna, dobra czy zła, to już sprawa władz i polityków, wy macie zająć się obroną kraju! Powodami, przez które doszło do potrzeby bronienia go zajmą się inni. :)
Tak więc z dziada pradziada nie toleruje się w rodzinach poddawania dyskusji sensu patriotyzmu. Dla rządów takie wychowanie społeczeństwa to najkorzystniejsze wyjście, w szkołach nie trzeba robić prania mózgu, ponieważ dzieci już w domach są naprowadzane automatycznie na drogę nie zastanawiania się nad pewnymi kwestiami – tak kształcone będą użyteczniejsze na wojnach.
Skutki uboczne autystycznego ducha patriotyzmu, takie jak wstyd bycia Albańczykiem czy Etiopczykiem w USA, Polakiem w Niemczech czy Amerykaninem w Korei lub Wietnamie, bądź uważania się za lepszych, np. od Rumunów będąc Polakami w Polsce lub we Włoszech, albo od wszystkich będąc Amerykanami w Europie, już władz nie interesują.

Kwestia Patrii i patriotyzmu powinna przejść do niechlubnej historii ludzkości jako jedna z najbardziej destrukcyjnych i niekorzystnych. Tego rodzaju zastraszająco bezmyślne, wyuczone odczucia i uczucia popierane są jedynie przez ludzi, którzy nie zastanawiają się w minimalnym nawet stopniu nad sensem nauk jakie oferują im rodzice, społeczeństwo, tradycje i tym podobne kształtujące ich foremki.

Michał J. Będkowski

Powtórz te brednie

Powtórz te brednie jakiemukolwiek Irlandczykowi, Baskowi czy Tybetańczykowi...

Pomyśl...

Już Ty nie używasz mózgu, po co mam szukać kolejnych takich za granicą?
Wiem, że niewielu tą kwestię rozumie - stąd taki jest obecny stan rzeczy (wojny, kłótnie, dyskryminacje, unie, sojusze i znów wojny itd.)

mała rada

Nie kłuć się z kimś kto cię nie zrozumiał, bo sprowadzi cię do swojego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem.

PS: (do tego, co nazwał to bredniami) przeczytaj to jeszcze raz, na spokojnie, przemyśl, poobserwuj i sam wyciągnij wnioski, może wyciągniesz z tego choćby krople tego co autor miał na myśli.

..

gadanie o dupie Maryni. jak już zaproponowałem gdzieś w innym temacie - proponuje popytać ludzi o patriotyzm i przeprowadzić małą konfrontację ze swoim tokiem myślowym ;)

ps. Nie jestem Ziemianinem tu się tylko urodziłem! A to że jestem ssakiem to kwestia wychowania! Patrioci "Matki Ziemi" - idioci!
^^^^^
absurd? to dlaczego w innym wydaniu nie-absurd? ;)

Nie jestem Ziemianinem tu

Nie jestem Ziemianinem tu się tylko urodziłem - przesadziles

A to że jestem ssakiem to kwestia wychowania - to juz w ogole chyba nie wymaga komentarza

absurd? to dlaczego w innym wydaniu nie-absurd? ;) - bo w innym wydaniu mozna wybrac i to wybrac dobrze a Ty sprowadziles te kwestie do totalnego absurdu, wrecz osmiele sie stwierdzic ze glupoty wypisujesz i bronisz chyba czegos sam nie wiesz czemu i juz brak Ci pomyslow "jak" tego bronic.

no nie

Az nie chce mi sie wierzyc, ze ktos to na serio napisal.
Domyslam sie, ze to mialo byc ironiczne odwrocenie sytuacji?? Wskazywalyby na to strzalki. Porownanie jednak wyjatkowo nieudane, zwlaszcza w kontekscie ostatniego wykrzyknienia.
Intrygujace jest, co masz wspolnego z syndykalizmem?

głupotę głupotą

głupotę głupotą zwyciężam ;)

W zasadzie to rozumie po części wasze "ale" co do patriotyzmu, jednak nie oceniałbym go tak jednoznacznie i szufladkował. A swoje zdanie wyraziłem już w innym temacie (ten o "proteście antypatriotycznym" ).. i tyle.

z resztą my tu gadu gadu, a roda.. ludzie na pol... tutejszych ulicach z głodu giną, a my o pierdołach gadamy ;P

tak myslalem

Takie wrazenie mialem wlasnie.
Wypadaloby zacytowac chociaz swoje zdanie, a nie pozostawac niekonkretnym i lac wode.

żałosne

Po przeczytaniu tekstu naszpikowanego argumentami dającymi do myślenia wyskakujesz z desperackim absurdem typu "jestem ssakiem to kwestia wychowania" - żałosne. Może przedstawisz jakieś logiczne przemyślenie, racjonalny tok rozumowania czy coś, co uczyniłoby Cię godnym rozmówcą, bo na razie tym komentarzem to wyszedłeś na wulgarnego szczeniaka.
Jeżeli nie doczytałeś to przypomnę:
Patriotyzm – przywiązanie, poczucie obowiązku oraz odpowiedzialności wobec ogólnie przyjętych kategorii podziału (na Patrie) istot tego samego gatunku w celu poróżnienia ich ostatecznie, tzn. w pominięciu różnic i tak już istniejących (rasowych, językowych, religijnych i kulturowo-tradycjonalnych).
Nikt się patriotą nie rodzi. Patrią czy Ojczyzną jest to, co zostało sztucznie stworzone w naszych umysłach...
- człowiek, któremu nie powiesz, że ma kochać coś, co Ty mu nazwiesz jego ziemią, a czego nawet nie widział, nie opuści swojej rodziny i nie pójdzie zabijać innych za tereny oddalone o 2000km od niego, z którymi nie ma związanych nawet żadnych wspomnień. Patrii/Ojczyzny nikt nigdy nie widział - to wynik fantazji (a do czego służy wyjaśniłem w artykule).

do syndykalisty

Mianujesz się "syndykalistą", jednak niemal po każdym Twoim zdaniu przekonujemy się, że nim nie jesteś. zmień raczej nick na "narodowy syndykalista", żeby nie wprowadzać ludzi w błąd, a także nie obrażać obecnych na CIA syndykalistów. syndykalizm = kosmopolityzm, brak państwa; narodowy syndykalizm = silne państwo, oparte na tradycyjnych wartościach, w tym patriotyzmie.
ciekawa, acz niezbyt udana parafraza tekstu guerniki. ziemia - w odróżnieniu do sztucznego tworu cywilizacji zwanego "polską" - istnieje i da się to udowodnić empirycznie. nie możesz więc tak swobodnie przemieniać słów, bo to już błąd przesunięcia kategorialnego, a więc tani chwyt erystyczny, który przejdzie ewentualnie na forum onetu.

brawo dla autora artykułu, zabrakło jedynie ustępu o zgubnej roli religii oraz kościołów we kształtowaniu i promowaniu patriotycznych postaw.

Do kiedy Polski nie da się

Do kiedy Polski nie da się udowodnić empirycznie? Będziecie udawać że nie ma czegoś takiego? To członkowie ZSP robią protest antypatriotyczny, a sami mają w nazwie ten dziwny twór którego nie da się empirycznie wytłumaczyć? Jeśli oczywiście myślą tak, jak ty. Wg. ciebie takie rzeczy jak Katalonia, Baskonia, Tybet czy Osetia też nie istnieją? Pomijając już kwestię genezy, jak to mówisz tych sztucznych tworów.. może jest w tym trochę racji, ale nie da się udawać że ich nie ma! Trzeba się przystosować, bo jakby się uprzeć to wiele rzeczy można by uznać za "sztuczne" czy "narzucone siłą", a w twoim słowniku jak mniemam "niedające się empirycznie udowodnić".. a jednak to wszystko istnieje... empirycznie ;)
Nie, nie jestem żadnym narodowym syndykalistą, nie chce silnego państwa, a wręcz przeciwnie ;) Z tym, że nie uważam patriotyzmu za nic szkodliwego. Mało tego myślę że geneza patriotyzmu była nieco różna od tego co zaprezentowałeś. Myślę że patriotyzm, jako poczucie zbiorowości, tożsamości itd. istniał od kiedy tylko człowiek zszedł z drzewa, a możliwe że i wcześniej. Może mamy jakieś definicje patriotyzmu. Nie wiem jak wy, ale ja np. siedząc długo wśród obcokrajowców ucieszyłbym się spotykając kogoś kto pochodzi z mojego kraju, kto mówi moim ojczystym językiem itd. Nie czujecie żadnej więzi?

ot, tak

Od konca zaczne. Nie bede ukrywal, ze kosmopolita ze mnie i ew. radosc ze spotkania kogos kto mowi w "moim ojczystym jezyku" wyniknie tylko z tego, ze bede mogl bez problemow sie z nim porozumiec. Ale tak samo uciesze sie z obecnosci osoby anglojezycznej w Niemczech co i z polskojezycznej. Wazne, coby sie porozumiec mozna.
Poczucie wiezi?? Z zestawem symboli? Co najwyzej przyzwyczajenie, nawyk. Od lat pijam zielona herbate z rana. Ciezko by mi bylo zrezygnowac z tego przyzwyczajenia, ale czy ono definiuje moja tozsamosc czy cokolwiek bardziej znaczacego?
Nie jestem antrpologiem, ale wydaje mi sie, ze posuwanie sie do nazywania tozsamosci plemiennej czy szczepowej/klanowej mianem patriotyzmu jest sporym naduzyciem. Czlowiek to stworzenie tyretorialne i zarazem zyjace w grupach, czy zatem w jakikolwiek logiczny, racjonalny sposob da sie wyprowadzic tozsamosc grupowa do patriotyzmu? W tym kontekscie latwiej zrozumiec nacjonalizm [swiadczacy niezbyt pozytywnie o naszym gatunku, ale jednak obecny].
Problem z Ziemia jest taki, ze istnieje niezaleznie od umowy zawartej miedzy ludzmi. A Baskonia, Tybet i inne twory tego typu sa wynikiem umowy. Te granice sa umowne, nie da sie ich empirycznie udowodnic. Mozna co najwyzej udowodnic, ze umowa jest przestrzegana.

Patriotyzm - to przede

Patriotyzm - to przede wszystkim WIEDZA! (...) a dalej możecie opisywac go jak chcecie, i można podawać różne definicje.

aha

Taa, pewnie.
Ja rozumiem myslenie zyczeniowe, ale niestety ma ono niewiele wspolnego z rzeczywistoscia.
Powinienes raczej napisac: Chcialbym, zeby patriotyzmem byla przede wszystkim wiedza! I wsio jasne by sie stalo.
Niestety, ale patriotyzm to nie wiedza, ale postawa i stosunek emocjonalny. Czym sie objawia, to druga sprawa.
Poza tym przydaloby sie sprecyzowanie jaka wiedza. O pokemonach czy o mejozie? A moze historyczna? ;-)

panie syndykalisto

"myślę że geneza patriotyzmu była nieco różna od tego co zaprezentowałeś. Myślę że patriotyzm... istniał od kiedy tylko człowiek zszedł z drzewa"

Momentami mam wątpliwości czy czytałeś artykuł, który komentujesz.
Napisałem wyraźnie:
"Jest on [patriotyzm] tym, co odziedziczamy po dziadkach z Neandertalu i czynimy współczesną tradycją"
Jeżeli ta metafora jest zbyt trudna, to pozwól na małą parafrazę:

Patriotyzm jest ugruntowany w naszej odległej przeszłości sięgającej czasów prehistorycznych.

Teraz lepiej?

Skup się. Po pierwsze żadne tereny nie są własnością czlowieka. Goszczą nas jedynie, tak jak wszystkie inne istoty. Zwierzęta też walczą o swoje terytoria - ale tyczy się to tylko zainteresowanych osobników, nie cierpią na tym osobniki niezainteresowane (np. cywile, dzieci), nie dochodzi do skażenia nuklearnego, nie są werbowane niezainteresowane jednostki i przedewszystkim, żaden osobnik nie jest konwertowany na zainteresowanego przez wychowanie, propagandę, system kształcenia i edukacji!!!
Zatem jest spora różnica między zwierzęcym przywiązaniem do terytoriów a ludzkim patriotyzmem. Dlatego nie wydaje mi się, aby powoływanie się na korzenie tej idei sięgające prehistorii było jakimkolwiek usprawiedliwieniem jej głupoty i braku sensu.

Kolejny błąd myśleniowy: "takie rzeczy jak Katalonia, Baskonia, Tybet czy Osetia też nie istnieją?"
Moment, Pion nie mówi, że nie istnieją tereny, kawałki Ziemi, nazwane tak czy inaczej. Nie można też zaprzeczyć, iż ludzie nadają nazywy zamieszkiwanym miejscom i się do nich przywiązują. Nie ma w tym nic złego. Problem pojawia się, kiedy ktoś od małego wpaja Ci, że musisz za wszelką cenę bronić i być dumny z czegoś, czego tak naprawdę nie znasz i z czym nie byłbyś uczuciowo związany, gdyby nie taka właśnie edukacja.

Ja też żyję za granicą i nie sądzę, aby było bardziej prawdopodobne, że spotkany tu Polak będzie lepszym znajomym od innych. To, że rozumiałby pewne kwestie lepiej niż pozostali ma tyle związku z patriotyzmem co to, że rozumiałby słowa w języku, w którym inni nie rozumieją - czyli żadnego.

Zascianek

Z kilkoma szczegolami moglbym sie nie zgodzic ale jako calosc bardzo rozsadny, rzeczowy i zyciowy tekst. Pogratulowac ! Coz z tego, co potwierdzaja odpowiedzi, zascianek i ciemnogrod maja sie nadal dobrze co nie dziwi, bo na bazie ponad 1000-letniej historii niewiele sie zmienilo (patrz kompletna polska literatura). Ale jezeli choc jedna osoba po przeczytaniu tego tekstu przeszla z zastanowienia sie do glebokiej refleksji badz zgola do przewartosciowania swoich pogladow to warto bylo. Pozdrawiam autora.

...

Patriotyzm- Moja wieś jest lepsza od twojej. Amen

taaa

To już bym nazwał lokalnym nacjonalizmem.
Mickiewicz i Słowacki między innymi byli patriotami, więc przemyśl jeszcze raz swoją wypowiedz:)

Panie Michale J. Będkowski

Panie Michale J. Będkowski pobiegał by pan 10-12 godzin dziennie codziennie po lesie za jagodami by mieć co do pyska włożyć to by pan grzecznie przeprosił tych wszystkich patriotów którzy pracując dla ludzi z którymi im przyszło żyć wybudowali te cywilizacje z której pan korzysta a jak widać z pana wypocin nic a nic pan tych ludzi nie szanuje ani tego w co wierzyli. Nie podoba się panu tu to won do lasu a nie pierdoły po internecie wypisywać i udawać że zrozumiał pan cokolwiek. Bo po pierwszych 4 linijkach pańskiego tekstu wiedziałem że podstaw budowy społeczeństw pan nie rozumie...

"patriotów którzy...wybudowali te cywilizacje" ???

cyt.:
"tych wszystkich patriotów którzy pracując dla ludzi z którymi im przyszło żyć wybudowali te cywilizacje"

- czyżby wdzierała się tu sugestia, iż podwalinami cywilizacji były ideologie propagujące słuszność mordowania "tych z obcej wioski" aby zamieszkiwany przez nich teren "A" móc nazwać swoim terenem "B" ?

Ps.
Naprawdę widzi pan sens we wchodzeniu na strony anarchistyczne i wyganianiu wszystkich do lasu? Proszę się poszwendać po forach patriotycznych, tam oszczędzi pan sobie nerwów :)

Panie, bracie, toważyszu szlachcicu. Choć pan bronić ojczyzny

Tekst "ciekawy" ale niestety muszę polemizować.

Zgadzam się że naród jest tworem sztucznym, wymyślonym ba nawet dziwnym. Od dawna myślałem że nie ma nic dziwniejszego niż dziesiątki a nawet setki milionów ludzi w żaden sposób nie spokrewnionych ze sobą, nie znających się, a twierdzących że są jednym tworem. Jednak ta „więź” czy tego chcemy czy nie istnieje, jest prawdziwa i jeszcze będzie obecna przez dłuuugi czas po naszej śmierci. W dalszej części tekstu będę starał się ukazać jak proces dziejowy (duże słowo ale adekwatne), czyli ewolucja stosunków międzyludzkich, (ekonomicznych, społecznych, politycznych) który zaowocował tym gigantycznym tworem opartym na zbiorowej tożsamości...

Ludzie przestali być zwierzętami tworząc hordy, wtedy przebiliśmy się przez nasze zwierzęce ograniczenia. Zrobiliśmy pierwszy krok w „odzwierzęcaniu się” na długo przed rewolucją Neolityczną (powstaniem rolnictwa, różnic klasowych, miast, własności, władzy, prawa). Na setki tysięcy lat przed tym (rew. N) jeszcze utworzyliśmy zalążki władzy politycznej (wodzów hord, później pierwszych plemion), oraz podstawy religii (szamanów, czyli przywódców duchowych). Dlaczego tak się stało? Ano dlatego że ci ładnie przez pana nazwani „neandertalczykami” bali się dosłownie wszystkiego, byli przesądni, dlatego że żyli w innym świecie niż dzisiaj. Klęski żywiołowe, żywnościowe, zarazy (nie wspominając o drapieżnikach) zabierały o wiele większe żniwo (procent) niż dzisiaj. Takie Haiti, czy sławny Wielki Głód Na Ukrainie (jednak z powodów naturalnych) były codziennością naszych przodków. Więc czuli się bezpieczniej mając przy ognisku szamna tłumaczącego im tajemnice świata, wierzenia dającą nadzieję i oparcie, dumnego wodza prowadzącego na polowania i do boju. Dodatkowo już na samym początku naszej drogi do stanu dzisiejszego mieliśmy nie tyle patriotyzm, lecz skrajny nacjonalizm. Każdego człowieka z poza naszej grupy, szczepu czy plemienia mordowano. Pan Michał chyba się zgodzi że to podejście skrajnie „patriotyczne”. A i byliśy bardzo przywiani do swoich terenów i sposobów życia, bardzo łatwo się z tym związywano.

Tak więc ludzie mordowali się od początku swych dziejów jednak co się zmieniło po rewolucji neolitycznej? Otóż odkryli rolnictwo przez co stworzyli nadwyżki żywności dzięki czemu rozpoczęła się specjalizacja społeczna. A to wytworzyło pierwsze skomplikowane narzędzia, różnice klasowe, miasta, pismo, własność, władzę polityczną, scentralizowaną religię (władzę duchową) prawo (skodyfikowanie swych zwyczajów) itd., itd. Koniecznie trzeba dodać jeszcze jedna rzecz. Wtedy ludzie zauważyli że o wiele lepiej jest współpracować z innymi plemionami w celu budowy systemów irygacyjnych, obrony i handlu. Mówimy tu o okresie 10-4 tys. p.n.e. czyli okolice żyznego pół księżyca, żółtej rzeki, delty Nilu, więc budowa systemów irygacyjnych ma kluczowe znaczenie. By to zrobić trzeba było stworzyć coś większego niż plemię – państwo. Był to twór zawierający:
a) terytorium
b) ludność - dziesiątki bądź setki plemion.
c) prawo (ustnie przekazywane bądź skodyfikowane pisemnie zwyczaje)
d) Władzę czyli legalne środki przymusu (agresji) i jej instytucje
e) podział na rządzonych i rządzących
f) armię
g) i oczywiście władcę

Tak więc stworzyliśmy pierwsze państwa lecz nie było w nich narodów...Natomiast były w nich kultury niskie* (nie piśmienne) można powiedzieć ludowe, oraz wysokie* czyli piśmienne. Ma to ogromne znaczenie ponieważ piśmienność pozwalała utrzymać daną Cywilizację teoretycznie w nieskończoność (tylko teoretycznie). Czasami granice pokrywały się z etnicznymi, lecz bardzo rzadko. Kultury rządzących i rządzonych różniły się i było to oczywistością. itd. Też trzeba dodać że w tych państwach aż się roiło od innych kultur, wierzeń, struktur społecznych itd. itd. Dodatkowo „modą” tamtych czasów było zwiększanie różnic w hierarchii ważności (rządzonych i rządzących). Więc z biegiem czasu wprowadzano różne gesty i postawy zależnie dla danej grupy, podkreślające różnice w statusie. Więc języki zależały od kontekstu sytuacji. Były to języki honoryfikatywne czyli zawierające specjalne struktury dla ukazania statusu rozmówców. Warto też dodać że gdy w państwie EX następował zamach stanu, kupiec z ludu EY nie martwił czy będzie władcą członek kultury A, B, EX, EY czy PL, leczy czy nie zwiększy podatków, wywoła wojnę domową itd.

Tak więc ludzie przestali morować każdego z poza swojej grupy, teraz mogli mordować się tylko w niektórych okolicznościach... A w niektórych kulturach mordowanie się podczas zjawisk zwanych wojnami było szczególnie chwalebne. Te kultury zaczęły wygrywać, i tak rozpoczął swoją karierę kult dzielnego wojownika (we wszystkich Cywilizacjach które chciały przeżyć).

No a co z kwestią narodową? Publiczność gotowa TAAAk !! więc otwieramy nowy teleturniej pod tytułem specjalizacja – droga do narodu! Przerwa na reklamy.

Im większe były społeczeństwa, im gęściej były zamieszkiwane dane terytoria (miasta) tym intensywniej ze sobą handlowały. Jednak barter nie wystarczał dla potrzeb dużego handlu, potrzeba było jakiegoś środka mierzenia wartości różnych dóbr a później usług. Takie cuś powinno być łatwo podzielne, powinno mieć ograniczoną podaż (przez to wysoką cenę w innych dobrach), mieć długi okres ważności, być znane ze swojej wartości jako środek wymiany. Jeżeli jakieś dobro miało kilka z podanych cech i było długo w obrocie stawało się "cenne bo jest cenne" (w świadomości ludzkiej). Próbowano z wieloma towarami - muszelkami, paciorkami, gwoźdźmi itd. Lecz w procesie wolnorynkowym wygrały dwa dobra mające wszystkie te cechy - srebro i złoto. I tak Licyjczycy spłodzili w VII w p.n.e. elektron pierwszy pieniądz kruszcowy. Oklaskom nie było końca tłum szalał w ekstazie, w końcu po wielu trudach, setkach tysięcy lat oczekiwania, wybrano bramkę nr1 w procesie do stworzenia narodu. A pan metalurg z miasta Bylos twórca pieniądza 1 elementu, dostał kwiaty, czekoladki, zdjecie z Lechem Kaczyńskim, 100 wołów, nawet publiczność wyrecytowała na jego cześć hymn narodowy,(Tusk chciał go jako doradcę ekonomicznego), a on zastanawiał się w duszy co to za zupa ten cały naród? Dziwnym trafem w tych okolicach panoszyli się grecy i dwa wieki później stworzyli alfabet dzięki czemu piśmienność mogła się łatwo rozszerzyć na całe grupy społeczne. Wtedy prezenter dostał ataku szału, już po dwustu latach powstał 2 element dla powstania narodu enujazm publiczności nie miał końca oszołomiony grek dostał kwiaty, czekoladki, zdjęcie z Lechem Kaczyńskim, 100 wołów, nawet publiczność tradycyjnie wyrecytowała na jego cześć hymn narodowy, (Tusk chciał go jako ministra kultury), a ten zapytał metalurga o co chodzi? Zupa z narodu... Niestety bramka nr 3 nie miała jednego autora pojęcie narodu ewoluowało przez stulecia dopiero pod koniec średniowiecza była jako taka definicja, 100 wołów przekazano głodującym na ulicy. Bramka nr 4 wręcza się Nicollo Machiavellemu za nowoczesną definicje państwa, siedziby narodu. Bramka nr 5 cztery niestety nie miała jednego wygranego. Rewolucja agrarna spowodowała znaczny przyrost ludności oraz stworzyła dużą grupę producentów żywności zdolnych do dużej konsumpcji. Bramka nr 6 to Rewolucja postaw wobec pracy czyli nowy stosunek do pracy warunkujący wyzszą konsumpcję. A było niezbędne dla powstania ostatniego 7 elementu (nie mylić z filmem)...(publiczność w ekstazie zaraz ogłosi się ostatni element do powstania narodu [metalurg już wyjmował łyżeczkę] A Był nim... kapitalizm!?

Kapitalizm wymaga powstania jednego skodyfikowanego języka pozbawionego kontekstu, taki był język z alfabetem, prosty w nauczeniu, klarowny z zasadami, jego treść zawsze i wszędzie znaczyła to samo niezależnie od gestu. Oczywiście języki honoryfikatywne są używane przez niektóre społeczeństwa kapitalistyczne (np. japońskie), ale są one skodyfikowane i nie tak bardzo zależne od gestu i kontekstu, jak w kulturach pierwotnych. Jak więc kapitalizm wymaga łatwej cyrkulacji informacji (co, za ile, kiedy, gdzie, jak), to wymaga stworzenia jednolitej kulturowo struktury zwanej narodem. Jak do tego doprowadzić? Po przez system edukacji. Co ma wystarczająco dużo sił i środków by go wprowadzić – nowoczesne państwo. Tak więc pojecie narodu musiało wcześniej czy później się umasowić na całe społeczeństwo, a kultury lokalne w ramach rozwoju gospodarki towarowo - pieniężnej musiały się unaradawiać, by stać się w większości piśmienne w jednym języku w okresie „inkubacji” kapitalizmu. A rewolucja przemysłowa i rozwój higieny pozwolił na gwałtowny wzrost liczny ludności, dając w efekcie miliony naszych współobywateli - pana i moją osobę.

Tak więc w procesie specjalizacji powstała odmiana kultury wyższej, utrzymywana sztucznie przy życiu przez masowy proces edukacji (alfabetyzacji) rozwiniętych gospodarczo społeczeństw. Kultura ta okazała się niezwykle silna.

Podsumowując własność, naród, państwo i inne idee których pan nie lubi powstały w wyniku rozwoju gospodarczego. Gdyby nie to biegał by pan zemną (nie jak z polak z polakiem, lecz jak analfabeta z drugim dzikusem) za jakimś zającem dla naszej hordy. Więc proszę się choćby z tego powodu trochę hamować się w obrażaniu odczuć innych ludzi. Ja nie zostałem urażony, bo podzielam częściowo pana wątpliwości. Jednak uważam się za Patryjotę. Jest to tylko częściowo mój wybór, pomimo mojej wiedzy o tym bycie, wszystkich wątpliwościach miłość do ojczyzny jest bezwarunkowa (dla mnie), jest tym co przeważyło w moim stosunku do mojego narodu. A i prosił bym także o nie używanie w takich tekstach słowa ojczyzna. Ma ono inne znaczenia niż słowo vaterland**, zakłada obronę z własnej woli, nie mord z obowiązku czy rozkazu**. Proponował bym użycie słowa kraj, państwo, bądź vaterland.

*Ernest Gellner „narody i nacjonalizm”
**Anna Wierzbicka „słowa klucze”
pozdrawiam.

Dziękuję serdecznie Scalvanus

Wspaniała wypowiedź, którą doceniam pod wieloma względami. Jest to tekst obszerny lecz spójny, mistrzowski w skuteczności przekazu. Mam wrażenie, iż jest pan wykładowcą - jeśli nie, to wielka strata dla naszego szkolnictwa. Dziękuję za tak obrazowe streszczenie historii powstania narodów.

Jedynym co mnie zastanawia i skłania do odpisania na pański komentarz (poza chęcią wyrażenia uznania), jest to, że nie mogę odnaleźć spójności "słowa wstępnego" z resztą treści - wszak miała być polemika, a wyszło dopełnienie mojego wywodu. Nie potrafiłbym wskazać kontrastu żadnego z punktów pańskiego "procesu dziejowego" z moim "patriotyzm – mile widziana choroba". Nie przekonywałem przecież, że sposób w jaki doszło do "wygenerowania" w ludziach poczucia tożsamości narodowej nie był naturalny.
To nad czym spekulowałem, to jej słuszność i pożyteczność. Nie chce pan chyba przytaczać argumentacji sprowadzającej się do usprawiedliwiania faktów ich naturalnym procesem powstania czy tłumacząc historię pochodzenia? W takim wypadu można by stwierdzić, że wojna nie jest niczym złym, bo jest w pełni naturalnym zjawiskiem z punktu widzenia genezy ludzkości - a z tym chyba nie zgodzimy się oboje :)

W ostatnich słowach natomiast, definitywnie przyznaje pan, iż jedynie częściowo "bycie patriotą" jest pana wolnym wyborem. Zastanawiam się czy gdyby odjąć tą część mimowolną (jak się domyślam ugruntowaną głęboko w psychice za sprawą indoktrynacji z czasów, kiedy mózg młodego człowieka lub wręcz dziecka nie jest jeszcze prawie w ogóle sceptyczny, przez co racjonalność jest mu obca) a krajem czy narodem byłby ogół populacji świata, czułby pan miłość do swego rodzinnego skrawka ziemi o rozległości sięgającej tysięcy Km kwadratowych, jak to ma miejsce teraz? Czy świadomość historii jaką przeżyli ludzie panu obcy lecz utożsamiający się z tym samym tworem (wg mnie abstrakcyjnym) zwanym Polską wystarczyłaby, aby był pan z tegoż tworu dumny?

Ja zwykłem być dumny z czegoś co jest moją zasługą - miejsce mojego urodzenia natomiast, "stety" lub niestety, nią nie jest.

Pozdrawiam serdecznie.

zapomniałem dodać...

"ojczyzna" zostało użyte jako słowiański odpowiednik terminu "patria", a celowo odnosiłem się do patrii, gdyż tekst traktował o patriotyźmie
(od łac. pater = ojciec -> łac. patrio = ojczyzna, gr. patriates)

Siła argumentów!

No prześwietny tekst, odważny - z całą serią solidnych argumentów.
Ale mimo wszystko, mało przekonywujący - jak widać po znakomitej większości komentarzy, tych którzy boją się myśleć samodzielnie lub elastycznie. Raz wpojone poglądy - choćby nie wiem co - trzeba zachować całe życie - "dziadek tak sądził, ojciec tak sadził, sąsiad tak sądzi, w TV tak o tym gadają, no przecież większość musi mieć rację - i to musi być słuszne". Oto znakomite przykłady jak szkodliwym i chorym pojęciem jest - autorytet. Autorytet wiadomo ma tę moc, że jak pierdzi to pierdzi słusznie i nie ma z tym dyskusji! Niebagatelne znaczenie też w procesie indoktrynacji państwowej, które owocuje wpojeniem patriotyzmu jako cnoty, ma również bez wątpienia tradycja. Tradycja to bezkształtny i bezpłciowy ulepek, zwyczajnie zazwyczaj durnych zwyczajów, który wyjaławia intelektualnie umysły całych mas ludzkich.
Ktoś to kiedyś powiedział w odniesieniu do podziału na ludzi wiary/niewiary, ja pozwolę sobie sparafrazować: 'Dla mnie linia podziału nie przebiega, między patriotami a apatriotami, a tymi którzy broniąc swojej idei są spójni w swojej wypowiedzi'. Należę do ludzi, którzy daleko wyżej stawiają siłę argumentów, nad argument siły. Argument siły - agresja - to tylko przejaw intelektualnej miernoty, krok wstecz cywilizowanego człowieka, bezsilności, bezradności, czy też mentalnego zniewolenia. Zasadniczo różnica - tak sadze - ale mogę się oczywiście mylić - bierze się z kwestii priorytetów elementarnych wartości, bo dla mnie nie ma większej wartości od życia człowieka, dlatego też nie mogę być patriotą, który potencjalnie wymaga ode mnie ofiary z życia i już drugorzędne czy tylko mojego. Emanuel Kant w jednej z najbardziej znanych swoich myśli powiedział: "Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, aby stała się prawem powszechnym" i tak sadze, że gdyby kosmopolityzm był drogowskazem, wedle którego budowano by świadomość i prawa cywilizowanego świata, dużo mniejszy mielibyśmy problem z ochrona wartości życia pojedynczego człowieka. Wszystkim zaciekle broniącym patriotyzmu polecam serdecznie słuchowisko: http://sluchowiska.blogspot.com/2008/12/ostatnia-niedziela-wizja-postnuk.... Pozdrawiam serdecznie wszystkich ziomali, bez znaczenia czy się ze mną zgadzają czy nie ;)

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.