Pielęgniarki z wrocławskiego Rydygiera walczyły do końca
Trwa protest pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia. Doskonale jednak pamiętamy, że protesty podobne do tego odbywały się już nie raz. Szczególnie gorący był rok 2002, rok Ożarowa, ale także protestu pielęgniarek w obronie szpitala im. Rydygiera we Wrocławiu.
Sprawa rozpoczęła się w 2001 roku, kiedy to Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego podjął uchwałę o likwidacji jednego z najsłynniejszych szpitali we Wrocławiu. Urzędnicy twierdzili że szpital, zatrudniający kilkaset osób, jest nierentowny i przestarzały, tak jakby szpitale miały być „rentowne”, czyli przynosić zysk. Mimo uchylenia uchwały zarządu przez Naczelny Sąd Administracyjny rok później, pracownicy od września 2002 nie dostawali przez kilka miesięcy żadnych wynagrodzeń. Protest od początku był animowany poza sformalizowanymi organizacjami pracowniczymi, za to przy współudziale lokalnych środowisk anarchistycznych. Zawiązał się Komitet Obrony Szpitala, złożony głównie z kobiet - lekarek i pielęgniarek. Od początku listopada 2002 prowadzona była głodówka rotacyjna. Pracownicy wychodzili parokrotnie na ulicę, a ich działania uliczne przyjmowały częstokroć formę happeningów. Pracownicy prosili o azyl w innych krajach. Pracownicy szpitala chodzili po centrum miasta jako żebracy, zbierając pieniądze na życie od przechodniów; odbył się "marsz pogrzebowy po służbie zdrowia", ponad 20 pracowników zrzekło się obywatelstwa polskiego (oddało swe dowody osobiste).
15 listopada, w czasie, gdy w Rynku przebywali prezydenci Polski i Niemiec, protestujący zablokowali jedną z głównych ulic miasta. Policja w pełnym rynsztunku brutalnie zaatakowała pokojowo demonstrujące pielęgniarki i wspomagających je anarchistów, bijąc i ciągnąc na oślep kogo popadnie. Do protestu dołączali spontanicznie mieszkańcy okolicznych domów, rzucając w policję jajkami, a ktoś z okna pobliskiej kamienicy rzucił ziemniakami i sporym kawałkiem mięsa (!). Kilkanaście osób zostało zatrzymanych, a jedna hospitalizowana.
Postulaty wypłaty pensji i pracy zaczęły ewoluować. Pracownicy szpitala zaczęli domagać się jego utrzymania i całościowych zmian w systemie jego zarządzania. Komitet Obrony Szpitala stworzył własny projekt restrukturyzacji placówki. Zakładał on m.in. faktyczną likwidację instytucji dyrektora (który jest organem Urzędu Marszałkowskiego) na rzecz rady przedstawicieli oddziałów. Takie postulaty nie mogą być zrealizowane w obecnym systemie służby zdrowia i wymagają zmian całościowych (a to z kolei pociągałoby kolejne zmiany).
Niestety mimo aktywnej kampanii na rzecz solidarności z Rydygierem, inne placówki, zaszantażowane przez władze odebraniem części pensji, nie przyłączyły się do protestu. Strajk został stłumiony z powodu braku solidarności innych pracowników służby zdrowia, co jest dobrą nauczką na przyszłość. Solidarność wykazywali jedynie mieszkańcy jednej z najbiedniejszych i najbardziej zaniedbanych przez władze dzielnicy miasta, którzy mimo swojej ciężkiej sytuacji materialnej zbierali pieniądze, by wspomóc protestujące. Jednak bez włączenia się innych placówek, strajk był skazany na przegraną. Udało się jedynie uchronić pielęgniarki przed zwolnieniem. Zostały umieszczone w innych placówkach medycznych.
Obecnie sytuacja jest inna. Solidarność pomiędzy placówkami jest znacznie większa i większe są szanse na zwycięstwo, bo na niej opiera się siła tego protestu.
Na podst. tekstu Pbn i tego co samemu udało mu się zapamiętać z tamtego protestu oprac. XaViER
PS. Pozdrowienia dla wszystkich, którzy wtedy walczyli.