Słupsk: REALny wycisk, REALny wyzysk
Byli pracownicy hipermarketu Real w Słupsku twierdzą, że Real łamie prawa pracownicze. Jak informuje "Gazeta Pomorska" w wyniku nieformalnego spotkania z panią dyrektor, na którym prosiła pracowników o "wylanie żalów”, zwolniono pracowników..., którzy żałowali.
Były oczywiście różne preteksty do zwolnienia tych pracowników. Waldemar Figura, były ochroniarz w hipermarkecie tłumaczy, ze "Zostałem zwolniony z powodu opuszczenia stanowiska pracy w nocy na dyżurze. Wychodzi na to, że nie mogę w tym czasie nawet pójść do toalety."
Katarzyna Stankiewicz dostała wymówienie z pracy, bo zwróciła uwagę kierownikowi, że źle ją traktuje. - Poskarżyłam się dyrektorce. Później było gorzej. Dostałam tyle obowiązków, że nie byłam w stanie im podołać - mówi pani Katarzyna.
- Warunki pracy są fatalne. W przypadku, gdy zdarza się manko na kasie, to podejrzana kasjerka musi zgodzić się na przeszukanie - mówi Waldemar Figura, były pracownik ochrony.
- Z taką dziewczyną wchodziłam do pokoju. Rozbierała się do bielizny. Przeprowadzałam drobiazgową kontrolę. Płakały - dodaje Bożena S.,również były pracownik ochrony.
Anna M., kolejny były pracownik: - Jeżeli dyrekcji nie spodoba się jakiś człowiek, to zamiast upomnienia od razu zostaje zwolniony.
Kolejna sprawa to szkolenia na prowadzenie wózków jezdniowych. - Według zaświadczenia kurs trwał 67 godzin. W praktyce szkolenie trwało 3 godziny. Plus 20 minut w teorii. Zeszliśmy do magazynu, pan podniósł widły i opuścił. I było po wszystkim - opowiada Stankiewicz.
Sprawa ma się zajmować Państwowa Inspekcja Pracy w Słupsku. Ale byli pracownicy są skeptyczni. - Kontrole hipermarketu to fikcja. W ubiegłym roku, w grudniu, gdy przyszły do nas panie z sanepidu, zamiast sprawdzać sklep, to po jakimś czasie wyszły z niego z wiklinowymi koszami pełnymi prezentów - mówi Bożena S. (też pracowała w ochronie).