Spokój panuje w Warszawie

Publicystyka

Rozprzestrzeniają się strajki na uczelniach Hiszpanii. W Polsce cisza. Krwawo stłumiona zostaje dziesięciotysięczna demonstracja przed gmachem parlamentu w Wilnie, zwołana w proteście przeciwko podwyżkom podatków i nieudolności władz w rozwiązywaniu problemów gospodarczych. W Polsce cisza. Równie wielki tłum zbiera się pod siedzibą rządu w Rydze, dwa razy większy – w Sofii. W Polsce cisza. Strajk generalny paraliżuje Włochy na znak niezgody wobec polityki rządu Silvio Berlusconiego. W Polsce cisza. Wielodniowe demonstracje emigranckiej młodzieży i płonące samochody na przedmieściach Paryża. W Polsce cisza. Cała Francja upomina się o sprawiedliwe traktowanie młodych ludzi, którzy rozpoczynają swoją karierę zawodową. W Polsce cisza. Cynizm i kłamstwa władz węgierskich wywołuje oburzenie tłumów, w Budapeszcie odbywa się największa demonstracja uliczna od rewolucji 1956 roku. W Polsce cisza. Ewentualnie szczere zdziwienie komentatorów, jak można zachowywać się tak nieodpowiedzialnie? Przecież władza ma problemy, władza troszczy się o nas, władzy nie należy przeszkadzać.

Dziwna apatia, z jaką Polacy reagują na wydarzenia ostatnich lat i miesięcy, nie dotyczy tylko konfliktów zagranicznych. Przed dwoma laty przed Kancelarią Premiera w Alejach Ujazdowskich stanęło Białe miasteczko, w którym w akcie rozpaczy przez wiele dni koczowały pielęgniarki z całego kraju. Któregoś weekendowego ranka, gdy moją kozacką fantazję wzmocniły rozrywki ostatniej nocy, wybrałem się do kobiet w bieli. Wpłaciłem pieniądze na fundusz strajkowy, wdałem się w trudne rozmowy z ustawionymi w bojowym szyku panami w groźnych mundurach. I nagle przyszła myśl: w akcie solidarności muszę zwołać tu kolegów aktorów. Niech przyjadą z recytacjami, pieśniami, niech swoją popularnością przyciągną media. Przecież całe społeczeństwo stanęło za nami, gdy prawie trzydzieści lat temu nasze środowisko zbojkotowało reżimową telewizję. Czy nie czas na gest wdzięczności wobec dziewczyn, które za odpowiedzialną i wyczerpującą pracę zarabiają miesięcznie tyle, ile my potrafimy przehulać w jeden weekend? Wykonałem kilka telefonów do wpływowych postaci z branży. I za każdym razem usłyszałem to samo: wiesz, to jednak nie nasza sprawa, nie chcemy się angażować w politykę, czasy się zmieniły...

Na identyczną reakcję liczyć mogą wszyscy zjeżdżający do Warszawy przedstawiciele innych grup zawodowych, walczących o swoje miejsca pracy. Byłem świadkiem, gdy do Szpilki na placu Trzech Krzyży w Warszawie weszła grupa energetyków demonstrujących pod Ministerstwem Gospodarki. Glamourowi młodzieńcy z włosami opadającymi na oczy, dziewczyny w świetnych sukienkach, bankowcy i urzędnicy o kwadratowych szczękach jak z reklam tic-taców, w ogóle nie mogli zrozumieć, o co im chodzi. Tym facetom z zaniedbanymi fryzurami, w bazarowych dżinsach i adidasach, w koszulach w kratę? Skąd oni się u diabła wzięli? Przecież koszule nosimy tylko w paski! Również intruzi w niemodnych flanelach ze zdumieniem przyglądali się szpilkowej publiczności. Wczytywali w menu, szeptali, przeliczali. Po chwili wyszli, dziwiąc się głośno piwu za 9 zł. Tymczasem za oknem w karnym szyku przebiegł oddział policjantów w czarnych mundurach i białych kaskach z przezroczystymi tarczami. Nad mocnymi butami masywne nagolenniki przypominające rycerskie zbroje. Warszawka nawet ich nie zauważyła.

Nie chcę w tym miejscu zajmować stanowiska ani w sprawie konfliktu w Gazie, ani reformy służby zdrowia czy energetyki. Interesuje mnie natomiast, jak bardzo nasza bierność wobec wydarzeń w sferze publicznej w kraju i na świecie kłóci się z pielęgnowanym czule i wykładanym młodzieży paradygmatem polskości romantycznej i porywczej, polskości upominającej się o sprawiedliwość i wolność waszą i naszą? Polskości solidarnej, heroicznej i współ-czującej? Ten paradygmat bardziej realizują dziś demonstranci z ulic Paryża, Berlina czy Aten. Lekceważone żabojady, helmuty i leniwi Grecy okazują się dzielniejsi niż chmurni potomkowie Traugutta i Bora-Komorowskiego. Co się wyczerpało? Idea protestu czy może samej wspólnoty dbającej o interes powszechny? A może jej tak naprawdę nigdy nie było? Może ta urocza bajka o nieujarzmionym narodzie stworzona przez grono pięknoduchów i zubożałych szlachciurów na początku XIX wieku właśnie teraz ukazuje całe swoje bankructwo? Może poza patriotycznym wierszem i deklaracjami trybunów nigdy nie istniała? Łatwo było ją podtrzymywać w realiach zaborów czy systemu komunistycznego, ale dzisiaj kompromituje się na całego. W jednej paryskiej manifestacji antywojennej uczestniczy obecnie pięciokrotnie więcej ludzi niż w całym powstaniu listopadowym. I może rzeczywiście rację miał generał Horace François Bastien Sébastiani, marszałek Francji i minister spraw zagranicznych, który uspokajając wzburzoną opozycję wypowiedział we francuskim parlamencie we wrześniu 1831 roku słynne słowa: „La tranquillité règne à Varsovie”. Spokój panuje w Warszawie.

Maciej Nowak
Tekst ukazał się w darmowym miesięczniku lajfstajlowym "Aktywista".

Naród jest wrogiem

Dla mnie Polacy nic nie znaczą,jeśli rewolucja zwycięzy np. w Grecji to bede lojalny wobec greckich rewolucjonistów,dzisiejszy naród polski jest wrogiem polskich radykałów

zmień sobie naród i nie

zmień sobie naród i nie roń już łez swych perlistych ! ;)

a ja uważam, że ta apatia

a ja uważam, że ta apatia wynika z tego, że polacy już się przejechali na solidarności: wielkie nadzieje i nic z tego nie wyszło.
społeczeństwo już nie wierzy w zmiany. uważa, że nie ma alternatywy. kapitalizm się wali. w innych krajach są demonstracje i zamieszki, a w warszawie odbywała się msza święta w intencji końca kryzysu (autentyk :) ). można powiedzieć: a co z młodzieżą? młodzież jest najbardziej konserwatywna od bardzo wielu lat. nawet w liceach uczą na lekcjach, że rewolucja nie ma żadnego sensu, bo jeden wyzysk jest zastępowany innym wyzyskiem. pamiętam.

Polacy to konserwa-dno,a warszawka do zaorania

Ale internacjonalista nie powinien się tym przejmować

Świadomość klasowa

Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem autora iż w Polsce mieliśmy do czynienia z systemem komunistycznym.
Warto zauważyć że również z podobnym systemem mieli do czynienia Czesi, Słowacy, Niemcy, Bułgarzy, Chorwaci i wiele innych społeczeństw i pomimo tych właśnie doświadczeń świadomość klasowa, w konsekwencji także polityczna drzemiąca wewnątrz nich stoi na o wiele wyższym poziomie.
W Polsce nadal epatuje się ludzi patriotyzmem w sensie umiłowania dla historycznych bitew z zewnętrznymi wrogami, tradycji narodowych, religijnych.
Elitom burżuazyjnym tego kraju udało się wmówić Polakom że mają jeden wspólny interes jakim jest budowa kapitalistycznej Polski, na przekór tej "znienawidzonej komunistycznej".
Czemu stoczniowcy w Gdyni nie potrafią dziś się zorganizować, razem stanąć do walki o utrzymanie swojego zakładu pracy a jedynie słuchają jakiegoś błazna (zresztą również stoczniowca) namawiającego ich do...modlitwy różańcowej.
Otóż wynika to z braku świadomości klasowej w łonie klasy robotniczej.
Jak dotąd żadna z ofert "prawdziwie radykalnie lewicowych" ale także i "anarchistycznych" nie poczyniła żadnych kroków w kierunku poprawy tej sytuacji.
Można by nawet rzec że sytuacja z roku na rok staje się coraz gorsza, chociaż przecież tak w Polsce jak i na świecie rzeczywistość zdaje się być niepewna, wręcz konfliktogenna.
W Polsce lewica jak i zresztą anarchiści nie uczą się na własnych błędach i nadal taplają się we własnych bardzo rzadkich sosach bez żadnych konkretnych ofert.
W Polsce ludzie określający się jako lewicowi nie mają nawet najmniejszego szacunku dla historii ruchu robotniczego, są bardzo butni i aroganccy.
Twierdzą że historia ta pisana przez historyków PRL musi być przecież fałszywa. Prawdziwą historię zapewne wykładają według nich...Wieczorkiewicz, Żaryn czy Dudek.
Niejaki Piotr Ciszewski nazywa przedwojenną KPP siłą marginalną, kompletnie przemilczając fakt że jej działacze za swoją działalność w II RP ginęli od kul polskiej policji a będąca chociażby pod wpływem tej formacji Lewica Związkowa w swoim najlepszym okresie działalności zrzeszała blisko 50 tysięcy robotników.
Żadna z współczesnych sił tzw. radykalnej lewicy nie jest rozpoznawana przez ludzi pracy w przekroju nawet jednej trzeciej wpływów w ruchu robotniczym jakie miała historyczna KPP.
To i tak nie przemawia do zadufanych w sobie "działaczy", tkwiących w najczęściej personalnych sporach (bo ideologiczne spory w polskim piekiełku lewicowym tak naprawdę jest bardzo ciężko), trudniących się obrzucaniem błotem na forach internetowych czytanych przez nieliczne grono chyba wyłącznie już tylko pasjonatów, rozbijackimi intrygami, odciąganiem młodych od "niebezpieczeństwa" komunizmu i marksizmu...

masz racje w 100%

pełna zgoda!!!!!!

Napewno pisząc kolejne

Napewno pisząc kolejne poematy o tym jak u nas jest źle i jacy my jesteśmy biedni nie zrobisz żadnej rewolucji. Problem jest taki, że niektórzy czekają aż będą płonąć wszystkie komisariaty, aby wtedy dołączyć się do rewolty ((wśród nich pewnie autor tego artykułu ;) ) i właśnie tą postawe trzeba zmienić.

Nie, problem jest taki, że

Nie, problem jest taki, że anarchia się zamyka zamiast działać bardziej społecznie, na ulicach. Tak, ja działam więc proszę bez napinki. Dobrze by było gdyby ci wszyscy internetowi rewolucjoniści pomyśleli co sami mogę zrobić we własnym mieście/wsi.

Otóż to! Działać

Otóż to! Działać lokalnie, wychodzić do ludzi z mądrymi inicjatywami, a nie ronić krokodyle łzy na forum internetowym, że nic się nie dzieje.

200000

> Lekceważone żabojady, helmuty i leniwi Grecy okazują się dzielniejsi niż chmurni potomkowie Traugutta i Bora-Komorowskiego.

Akurat lepiej nic nie robić niż naśladować Bora-Komorowskiego.

Analizy i wizje są ważne

Autor tego "przejmującego artykułu" jest krytykiem teatralnym, współpracującym z...Gazetą Wyborczą w roli recenzenta...kulinarnego ;)...
Trudno mi w to uwierzyć aby był on jednym z tych najbardziej spragnionych rewolucji obserwatorów życia publicznego i politycznego.
To że twórca artykułu zwraca uwagę na ważną istotę rzeczy współczesnej Polski, jaką jest wszechogarniająca niemoc tkwiąca w umysłach ludzi wobec otaczających problemów i poddanie się uwarunkowaniom w nowej rzeczywistości zasługuje na zwrócenie uwagi z bardziej złożonego punktu widzenia, nie tak powierzchownego na jaki on stara się zwrócić uwagę.

>Akurat lepiej nic nie

>Akurat lepiej nic nie robić niż naśladować Bora-Komorowskiego.

To jest ta częsta proza wprowadzana do zawartości tekstów, przez niby "kontestatorskich obserwatorów" aby móc się uwiarygodnić że tak naprawdę to ja tez nie wierzę w rewolucje ale daje wam wskazówkę na kim "poważnym" i "szanowanym" możecie się opierać i korzystać z ich wzorców działania.
Bronisław Komorowski się przynajmniej z tego ucieszy..
Bo przecież nie jakiś tam Ludwik Waryński (pewnie "ruski agent" bo chciał współpracować z rosyjskim ruchem robotniczym w walce z uciskiem przede wszystkim kapitalistycznym), Róża Luksemburg, Stanisław Łańcucki (przed związaniem się z ruchem komunistycznym interesującym się ideami anarchizmu) są kimś na kogo można zwrócić uwagę.
To nie są postacie godne zainteresowania. Ta historia ma być zapomniana, aby było "swojsko", "patriotycznie", "romantycznie" i po "bożemu"...

Racja

Masz racje.

Co za różnica kim jest

Co za różnica kim jest autor? Ma rację chłopina i już.
Może i powierzchownie ale ogólny obraz namalował jak się patrzy.

"Czemu stoczniowcy w Gdyni nie potrafią dziś się zorganizować, razem stanąć do walki o utrzymanie swojego zakładu pracy a jedynie słuchają jakiegoś błazna (zresztą również stoczniowca) namawiającego ich do...modlitwy różańcowej.
Otóż wynika to z braku świadomości klasowej w łonie klasy robotniczej"- Jakiej świadomości klasowej? Ten tradycyjny język lewo-rewolucyjny jest już trochę nudny. Nie ma żadnej świadomości! Szczególnie zmieniły się znaczenia takie jak "godność", "człowieczeńswo".
Ten naród jest nienawistny dla samego siebie. Chce tylko przetrwać, ale nic nie zmieniać. Dają się poniżać w zakładach pracy, bo sami robotnicy poniżają się nawzajem. Przeciętny robol nie czyta Marksa ani Proudhona, biurwa w kozakach na obcasie nie wie nic prócz tego że musi policzyć to i tamto bo to jej praca, a szef wymaga bo wie że musi wymagać. Z czym polski robol pójdzie strajkować, jak w głowie ma tylko marzenia o "dorobieniu się" dóbr konsumpcyjnych w postaci plazmy 40 cali i używanego golfa 3? Solidarność? Chyba tylko w niektórych subkulturach, sektach i w FA. Poprę każdego anarchistę obojętnie z jakiego narodu pochodzi, jeśli jest człowiekiem. Kapitalizm to widocznie to na co czekał ten nienawistny naród.

Kolejny poemat ;)

Nie potrafię się zgodzić z oceną że język "lewo-rewolucyjny" w Polsce jest tak mocno zakorzeniony.
I nie chodzi mi o to że brakuje takich rewolucyjnych sformułowań w rozmowach między tymi bardziej "abstrahującymi" od wielkiej polityki jednostkami.
Uważam że lewica wstydząc się własnych przekonań, interpretacji rzeczywistości również za pomocą wyrazistych czy nawet ideologicznych słów w pewnym sensie podtrzymuje ten stan rzeczy trwający od lat jakim jest kapitulowanie przed prawicą.
Dodać należy że prawica posługując się bardzo prostymi ale jednak zideologizowanymi chwytami retorycznymi znakomicie sobie zawłaszczyła pole dyskusji co można zauważyć czytając chociażby różne fora internetowe.
Takie zwroty jak "komuchy rządzą", "złodziejski socjalizm", "śmierdzący socjalizm", "wysysające podatki", "komuna trwa", "śmierć komunie", "stop lewactwu", "Hitler był lewicowy bo nazwa NSDAP itp", "anarchiści to lewaki" o wiele łagodniej są traktowane przez cenzorów różnych portali i w następstwie trafiają do świadomości w przeważającej większości młodych czytelników stron internetowych przyjmujących takie łgania za dobrą monetę, coś "odważnego".
Przyznaje że mocno rewolucyjna forma perswazji, narracji jest niezrozumiana, lecz to wynika głównie z tego że także wielu ludzi na lewicy wyrzeka się wszystkiego co było na lewo od reformizmu czy socjaldemokracji w Polsce chociażby w okresie międzywojennym.
Zresztą mierność, słabość, ograniczoność w wyrażaniu swoich poglądów znakomicie wpisuje się w pewną atmosferę dyskusji politycznych jakie czasami odbywają na spotkaniach zahaczających tematycznie o jakieś wątki lewicowe, gdzie duża część tzw. przyszłych działaczy (z koszulkę Che albo Lenina) nie zdaje sobie sprawy że żył ktoś taki jak Waryński, istniała taka partia Wielki Proletariat, działacze SDKPiL to nie byli "agenci" a walczyli podczas rewolucyjnego wrzenia lat 1905-1907 a brat Lenina był zamordowany przez carski "aparat sprawiedliwości".
Młodzi prawicowcy może też nie posiadają wielkiego odzewu w społeczeństwie ale niestety potrafią (nadużywając często historycznych odniesień) w jakiś sposób wywierać wpływ na widać niedouczoną, nieoczytaną polską młodzież.
Te "patriotyczne wychowanie" (o które jeszcze dopraszał się tak Giertych) już zaprocentowało w tym kraju ponieważ społeczeństwo polskie w wielkiej masie uwierzyło w narodowe egoistyczne podstawy przydające się do "realizowania siebie" w nowych uwarunkowaniach.
Polska jest krajem o takiej rozbudowanej "przestrzeni życiowej" dla wyłącznie tych co potrafią jak największą ilość osób opluć, znieważyć i im dokopać.
Robotnicy dziś w Polsce się "wyleczyli z solidarności" a pomimo wszystko nadal dają wiarę pewnemu błaznowi (tzn. przewodniczącemu największego związku na zakładzie) że tylko odmówienie różańca może przynieść im "cud".
Wczoraj burżuazyjny TVN w związku z inicjatywą "uświadomionego stoczniowca" namawiał poprzez głosy eksperckie (czyli duchownych) do modlitw bo to przecież w czasie kryzysu jest "najlepszy lek" dla kraju.
Subkultury w tymże kraju są tak silne, jak podobno są silni komuniści i Żydzi pragnący rzekomo "zniewolić" Polskę.
Określenie nienawistne relacje między członkami "wspólnoty politycznej" państwa o nazwie Polska, oddaje w dużej mierze stan faktyczny myślenia jaki się nad Wisłą przyjął, myślę że tak naprawdę jeszcze przed 1989.
Tylko czy taką diagnozą społeczną można coś uzyskać, nie używają skonkretyzowanych merytorycznych słów.
Czy jednak ci nieliczni stosunkowo przeciwnicy kapitalistycznego porządku rzeczy, tych patologii jakie ideologia kapitalizmu zrodziła z zastępem jej krzewicieli z "Solidarności" i podobno byłych "komunistów", mają w kraju nad Wisłą bić się w pierś i przymuszeni przyznawać że również "kochają" taką "wspaniałą i bezbłędną ojczyznę"?

Tak

macie tow.racje

Bo Polacy to lenie

Nie mam tu na mysli leni jesli chodzi o chodzenie do pracy, nie czuja w sobie potrzeby zmieniania na lepsze a czesto robia wrecz przeciwnie, gdy tylko ktos zaczyna walczyc "o swoje" cale reszta jest oburzona - "dlaczego on ma miec lepiej?". Kolejna sprawa jest taka, ze ze jasniepanstwo rzadzacy sprzedali a nastepnie zlikwidowali wszystkie duze skupiska pracy ktore mialy sile cos zmienic, wymieniac mozna bez konca: lata 90 kopalnie, huty, 2000 rolnicy a teraz stocznie, rybacy, sluzba zdrowia a nawet transport (dostawczy i osobowy). Pomogły w tym zwiazki zawodowe, bo to dziwny zbieg okolicznosci ze wszystkich branz "bronila" Solidarnosc. I KTO IM TERAZ PODSKOCZY??

Artykuł dobry tylko adresat

Artykuł dobry tylko adresat zły. Po cholere pisać takie rzeczy dla pisma zbalzowanych imprezowiczów z wyższej klasy średniej?

masz racje

racja,racja

zblazowani

"Artykuł dobry tylko adresat zły. Po cholere pisać takie rzeczy dla pisma zbalzowanych imprezowiczów z wyższej klasy średniej?"

a Pan z jakiej klasy?;)
dzieki temu ze tekst w aktywiscie,trafi do wielu,a nie,jak ulotki z naszych demo do nas samych i koszy na smieci.a poza tym przeczyta go wiele wiecej osob,pewnie glownie studentow.straszna arogancja i schematyczne myslenie"ci co czytaja aktywista to zblazowana wyzsza klasa srednia",a"anarchisci to oszolomy i terrorysci"..
poza tym aktywist to przede wszystkim informator kulturalny.nie utozsamiam sie z tym pismem,ale litosci!troche mniej arogancji.a przede wszystkkim to chyba dobrze ze moga o tym poczytac ci,ktorzy wlasnie o takich spawach wg twojego sposobu szufladkowania,nie mysla,nie? pozdro

Sam tekst jest w duchu

Sam tekst jest w duchu wyższej klasy średniej i nie ma nic wspólnego z anarchistyczną etyką. Autorowi chodzi raczej o rozszerzenie pola liberalnej demokracji ,a nie zmianę systemu. Osobiście nienawidzę klasy średniej i inteligencji i chętnie poślę ich wszystkich do diabła :)

masz problem

> Osobiście nienawidzę ... inteligencji i chętnie poślę ich wszystkich do diabła :)

Masz problem, lecz się.

Dobrze,psze pana .

Dobrze,psze pana .

Popieram! :)

Popieram! :)

wolę książki

Spoko, spoko. Więcej takich artykułów, bo o ile wiem, to w tym pisemku występują zamiennie reklamy klubów studenckich i artykuły p.t. "jak się modnie ubrać na sobotnią balangę?" Szczerze, to nawet po to nie sięgam. Ale redaktorzy mogą interweniować w swoje pisma, albo przynajmniej próbować. Głowa do góry, red aktorze!

de Tocqueville

Odpowiedź na te rozterki można znaleźć w pismach Alexisa de Tocqueville'a, XIX-wiecznego amerykańskiego socjologa. Ubolewał on nad biernością francuskiego ludu w okresie tyranii Napoleona i restauracji Burbonów, ale umiał znaleźć wytłumaczenie tego faktu. Otóż Wielka Rewolucja Francuska doprowadziła do wyczerpania się całej jego energii. Żeby energia ta się odnowiła, musiało upłynąć aż czterdzieści lat (do rewolucji lipcowej w 1830 r.). Podobnie stało się w Polsce - rewolucja Solidarności oraz represje, nędza i trudności życiowe w okresie stanu wojennego zniszczyły całą energię społeczną w Polsce. Ludzie do dziś po tym wszystkim liżą rany, jeśli nawet nie są zadawane im następne. Sąsiednie kraje mimo wszystko nie przeżyły czegoś takiego.

Hm, tekst dobrze

Hm, tekst dobrze odzwierciedla polską rzeczywistość. Zresztą świetnie się czyta coś będące potwierdzeniem własnych obserwacji, przemyśleń, refleksji.

Polacy nigdy w swojej historii nie walczyli o wolność. Te wszystkie hasełka "za naszą i waszą" są po prostu bajkami. Nasi rodacy to chyba naród urodzonych niewolników - niestety coraz bardziej utwierdzam się w tym smutnym przekonaniu.

Dla przykadu. Ile w XIX wieku, w ciągu zaledwie jednego stulecia, było rewolucji społecznych we Francji, a ile w analogicznym czasie w Polsce? Zero. Rewolucja 1905 to jedynie pokłosie wydarzeń w Rosji. A zresztą i wtedy pierwiastek narodowy (antyrosyjski) brał górę nad społecznym (antykapitalistycznym).

Powstania XIX wieku? Nie ma się co łudzić, były one zwykłą walką o władzę. Mówiąc wprost: szlachciury dopominały się udziału w rządzeniu poddanymi.

Prawdziwy stosunek Polaków do zaborcy oddaje w Galicji adres do cesarza "przy Tobie Najjaśniejszy Panie stoimy i stać chcemy", w Warszawie - owacyjne witanie cara podczas wizytacji Królestwa, zaś w Poznańskiem - "gdyby nie der, die, das byliby Niemcy z nas". Taka jest prawda.

Okupacja hitlerowska? W gruncie rzeczy wielka biała plama.

Niedawno trafiłem na wspomnienia z Generalnego Gubernatorstwa. Wydane zostały przez autora w Australii, własnym sumptem, zatem - mówiąc otwarcie - bez takiej czy innej cenzury. Opisana jest w ich ucieczka z jakiegoś hitlerowskiego podobozu, filli Majdanka. Uciekający natknęli się w lesie na przypadkowych Polaków, prosząc ich nawet nie o pomoc, lecz jedynie o wskazanie drogi do najbliższego miasteczka. Rodacy reagują na to mniej więcej tymi słowy: "uciekliście z obozu, tak? Jesteście przestępcami. Zaprowadzimy was do sołtysa. On wie, co robić z takimi, jak wy".

Jak to się ma do oficjalnie lansowanego obrazu okupacji z niezłomnym narodem polskim?

Stan po 1989 roku. Przestawiciele którego narodu dają sobą tak pomiatać w miejscu pracy, jak Polacy? Bez względu na "klasę społeczną", bez względu na rodzaj wykonywanego zajęcia, bez różnicy na stanowisko zawodowe, bez różnicy formalnego wykształcenia, bez różnicy na miejsce zamieszkania (choć w Warszawie ze świadomością swej Wolności może ciut lepiej niż poza nią).

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.