Warszawa: Bojowa strona "Solidarności" nie chciała się patyczkować
Po protestach "Solidarności" pod Pałacem Prezydenckim jakie miały miejsce od 15:00 do 18:00 media głównego nurtu skoncentrowały się na dobrotliwym prezydencie, który "przemyśli" kwestię reformy emerytalnej i Piotrze Dudzie, który poszedł prowadzić negocjacje.
Pokazywany był baner nawołujący do intronizacji Jezusa na króla Polski, duża scena na miejscu demonstracji. Brakowało pokazania flag faszystów z Młodzieży Wszechpolskiej, którzy raz "walczą" o emerytury ze związkowcami, a raz organizują demonstracje z kamienicznikami pod hasłami "chcemy normalności dla przedsiębiorczości" i domagają się ulg dla kapitalistów. Poza faszystami pojawiła się tam druga, zupełnie inna tendencja.
Kiedy prezydent wchodził do pałacu uformowała się kilkudziesięcio-osobowa radykalna grupa górników, pielęgniarek i innych obrońców praw pracowniczych, którzy postanowili inaczej wyartykułować swoje postulaty. Żądali od prezydenta żeby wyszedł i rozmawiał z nimi, a nie biurokratą. W tej właśnie grupie pojawiła się czarna flaga i transparent "Dziki Strajk Teraz".
Co ciekawe do wojskowych broniących wejścia do budynku przed związkowcami dołączył biurokrata z Gdańska Karol Guzikiewicz. Jest to typowe działanie osób związanych z partiami politycznymi, którzy chcą budować sobie kapitał polityczny na walce pracowników, kierować ich przeciwko fałszywemu wrogowi (w tym przypadku komunie) żeby po przejęciu władzy robić nadal to samo. Przykład? Były robotnik mówiący obecnie o pałowaniu "Solidarności" - Lech Wałęsa.
Wielu związkowców nie ma wątpliwości co do tego, że prawa, które zostały już wywalczone nie mogą podlegać negocjacjom i są gotowi na skuteczne, radykalne działania. Czy również wbrew biurokratom? To się dopiero okaże.