Warszawa: Pieniądze z podwyżek cen biletów pójdą w błoto

Kraj | Tacy są politycy | Transport

Gdy Zarząd Transportu Miejskiego uzasadniał drastyczne podwyżki cen komunikacji miejskiej w Warszawie, urzędnicy powoływali się na konieczność „finansowania infrstruktury transportowej”. W styczniu, Leszek Ruta, szef Zarządu Transportu Miejskiego, mówił w wywiadzie dla „Życia Warszawy”: „Kupiliśmy ponad 800 autobusów, 186 nowych tramwajów, rozbudowujemy sieć Szybkiej Kolei Miejskiej. To wszystko kosztuje.”

Jak się można było spodziewać, rzeczywistość jest inna. Pasażerowie i tak płacą podwójnie za koszt transportu miejskiego – raz w podatkach, drugi raz w cenie biletów. Jednak okazało się, że nawet po drastycznych podwyżkach, które docelowo sięgną 70%, stan infrastruktury transportowej wcale się nie poprawi. Jak podaje dziś „Gazeta Stołeczna”, od 1 stycznia trasa kolejki SKM, która jest głównym środkiem komunikacji miejskiej dla wielu mieszkańców podwarszawskich miejscowości, zostanie skrócona do ostatniej stacji w granicach Warszawy, czyli do Falenicy. Powodem ma być brak porozumienia lokalnych samorządów w sprawie finansowania dłuższych kursów SKM-ki.

Zarządu Transportu Miejskiego, który zleca kursowanie pociągów SKM, uznał, że lepszy tabor i rosnące koszty m.in. prądu muszą oznaczać wyższe dopłaty od podwarszawskich samorządów. Te zamiast 2,8 mln zł rocznie miałyby teraz wyłożyć 4,6 mln zł. Samorządy jednak nie mają na to pieniędzy. Jednak ceny biletów obowiązujących w SKM zostały podwyższone dla wszystkich, nie tylko mieszkańców Warszawy. Oznacza to większe wpływy do kasy miasta (a nie do kasy gmin znajdujących się poza obrębem Warszawy).

Kłamliwe uzasadnienia podwyżek nie są oczywiście niczym nowym. Drastyczne, 200% podwyżki czynszów w mieszkaniach komunalnych w 2009 r. były uzasadniane „koniecznością remontowania starych kamienic”. O szczerości intencji urzędników świadczą jednak liczby. Władze miasta nigdy tak naprawdę nie planowały przeznaczyć środków z podwyżek na remonty.

podwyżki i zmiany rozkładu

Ponadto oprócz podniesienia cen biletów dla wszystkich użytkowników zbiorkomu, zostały "po cichu" zmienione rozkłady 1 września wraz z przywróceniem "niby" rozkładu szkolnego a tak na prawdę zmiejszenie kursowania autobusów w weekendy. Od prawie 3 lat w podwarszawskim Piasecznie, autobusy linii podmiejskiej 727 kursowały równo co 30minut co pozwalało w weekend na dogodne połączenie z Warszawą. Teraz niestety ilość autobusów drastycznie zmienili, gdzie przerwy pomiędzy odjazdamy sięgają nawet do 1,5h! Już nie mówiąc o braku dogadania się ztm-u z km aby ustalić rozkład jazdy autobusów aby dało się zdążyć na pociąg, gdyż z powodu porannych korków na puławskiej nie ma innego równie efektywnego sposobu na dojazd do Warszawy.

Dziwi mnie to że zwiększając ceny biletów, zmniejszając częstotliwość kursowania autobusów jeszcze każe się samorządom płacić większy haracz ztm-owi!

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.