Warszawa: Protest matek niepełnosprawnych dzieci pod Sejmem

Kraj | Protesty | Ubóstwo

Matki niepełnosprawnych dzieci pod Sejmem: "Chcę eutanazji dla siebie i dziecka, choćby dziś". Codziennie walczą o kolejny dzień życia dziecka, lecz nie boją się myśleć o jego śmierci. Są zmęczeni, ale każdego dnia toczą kolejną bitwę. Tym razem przyszli pod kancelarię premiera, aby walczyć o eutanazję dla siebie i swoich dzieci. "Aby rząd nie miał z nami problemu" – mówią rodzice niepełnosprawnych dzieci.

– Boję się panicznie... Chciałabym wiedzieć, kiedy umrę, aby móc zabrać ze sobą Agatę – mówi Elżbieta Karasińska z Bytomia, która wraz z dziesiątkami innych rodziców niepełnosprawnych dzieci, przyjechała pod kancelarię premiera, aby walczyć o godność. – Jestem tu, aby ona nie została sama, bez mojej opieki, żeby nie była skazana na DPS-y. Żeby nie była skazana na głodówkę. Bo w tej chwili ja robię wszystko, żeby ona mogła jakoś funkcjonować. Dokładnie znam każdy jej gest, potrafię rozpoznać, o co jej chodzi – twierdzi pani Elżbieta.

Pani Elżbieta z Bytomia mówi: – W momencie gdy mnie braknie, Agatka nie będzie miała prawa do renty rodzinnej, czyli dosłownie do niczego i na odwrót. Jeśli Agaty dzisiaj zabraknie, ja zostaję bez środków do życia, bo nikt mnie do pracy nie przyjmie. Miałam 15 lat przerwy w pracy, bo się nią opiekowałam – mówi.

Rodzice zdecydowali się zaprotestować przed kancelarią premiera, a później przed Sejmem, "aby rząd nie miał z nami problemu...". Co mają na myśli? Czują, że zostali zostawieni sami sobie, a dla wielu z nich jedynym realnym rozwiązaniem ich problemów jest eutanazja. To właśnie o nią przyszli prosić, bo na pomoc dawno już przestali liczyć.

– Eutanazja to jest ostateczność – mówi Bożena Rajsz, jedna z organizatorek protestu. Jej szesnastoletni syn Maciek ma niedorozwój mięśni. Pani Bożena wraz z innymi rodzinami walczy już kilka lat o to, aby ktoś dostrzegł problemy, z którymi borykają się rodzice niepełnosprawnych dzieci. – Nasz głos nie chce być słyszany – twierdzi. Dlatego eutanazja stała się jednym z haseł, które pojawia się na ustach protestujących. – To jest krok desperacji, kiedy już nikt nie chce nas usłyszeć i wysłuchać – mówi pani Bożena.

– Rodzice nie wytrzymują psychicznie. Eutanazja nigdy nie jest rozwiązaniem. Nie po to człowiek się rodził, aby podejmować tak drastyczne decyzje. To jest po prostu nasze wołanie. Pocieszcie nas, usłyszcie, zrozumcie – słyszę od mamy Maćka. Jednak eutanazja nie jest jedynie chwytliwym hasłem, które ma pomóc w nagłośnieniu problemu. Słowem, które najczęściej pojawia się na ustach pani Elżbiety, jest "dość". – Powiem wprost. Chcę eutanazji dla siebie i dla córki. Po prostu mamy dość...

Przed kancelarię premiera przyjechała też mama małego Przemka, pani Anna Kalbarczyk-Pażanowska. Nie jest jeszcze tak zdesperowana, aby myśleć dziś o eutanazji. Jak twierdzi, zamierza walczyć o możliwość wyboru. – Jeżeli moje dziecko miałoby leżeć, cierpieć i nie mieć przyszłości, to wybrałabym eutanazję. Inni rodzice nie zrozumieją, co to znaczy być niepełnosprawnym, czy żyć z osobą niepełnosprawną – mówi mama Przemka.

Pani Elżbieta mówi, że nie ma za co żyć. Sama przestała się już leczyć, bo nie stać jej nawet na zrobienie badań. – Brakuje pieniędzy na leki, na pampersy. Za te świadczenia muszę dziecko ubrać, musimy się opłacić. Chciałabym jej też coś jeszcze pokazać, gdzieś z nią wyjść. Takie wyjścia do kina czy gdzieś, to już zupełnie nie ma pieniędzy... Bo przychodzą dni, że nawet nam na jedzenie brakuje – mówi zrezygnowana mieszkanka Bytomia.

– Walczymy ciągle o to samo – słyszę od Bożeny Rajsz. Czyli między innymi o podniesienie zasiłku pielęgnacyjnego, który nie był waloryzowany od dziesięciu lat, o uzawodowienie pracy rodziców, których całe życie zamieniło się w opiekę nad dzieckiem. – Pracujemy 24 godziny na dobę, bez urlopu, bez zwolnienia lekarskiego, bez wypoczynku i jakiegokolwiek wsparcia – mówi pani Bożena.

– Jeśli nie uda nam się wywalczyć jakiejkolwiek pomocy lub choćby zapewnienia, że przyjdzie niedługo, to ja chcę tej eutanazji już dziś... Po prostu nie mam już siły. Nie mam siły do podnoszenia Agaty i tłumaczenia, że musi jeść... Nie mam siły do ciągłego siedzenia w domu, bo nie mam za co wyjść... A pomocy nie mam znikąd – mówi jedna z protestujących matek.

Za: http://natemat.pl/63579,matki-walcza-o-godna-smierc-wlasnych-dzieci-chce...

Nic o faszystach nie ma to i

Nic o faszystach nie ma to i nikt nie komentuje. To tak, jak po drugiej stronie. Nie ma o pedałach, to nikt nie komentuje ;)

Dzięki za artykuł, super,

Dzięki za artykuł, super, że się pojawił.
Zachęcam do przyjścia na następną pikietę stowarzyszenia Mam Przyszłość, bo - przynajmniej pod sejmem - nie było nikogo poza rodzinami dzieci niepełnosprawnych, żadnych aktywistów!
Premier obiecuje, że "uzawodowienie" nastąpi w ciągu pięciu lat, a do tego czasu osoba niepełnosprawna plus jej opiekun/opiekunka muszą przeżyć miesięcznie za ok. 700 zł (renta + zasiłek pielęgnacyjny). Wyobraźcie sobie, jakim wysiłkiem finansowym było dla nich przyjechanie do Warszawy! Nie zostawiajmy ich samych w tej walce!

Mała uwaga: to nie były

Mała uwaga: to nie były tylko matki, to byli rodzice.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.