A co Ty wiesz o swoich ubraniach?

Blog

Przystępne ceny ubrań cieszą konsumentów. Warto się jednak zastanowić, kto tak naprawdę płaci za tanie ubrania? Odpowiedź na to pytanie w nowej Polskiej Zielonej Sieci, która opowiada smutną prawdę ukrytą za metką naszych ubrań.

Kupujemy coraz więcej odzieży, płacąc za nią coraz niższe ceny. Normą stało się, że niektóre firmy i domy mody wprowadzają nawet do 18 kolekcji rocznie. Segment ubrań w tzw. przystępnych cenach przeżywa boom i w ciągu zaledwie 5 lat podwoił swoje rozmiary[1].

Aby podołać presji konkurencji, znane marki i sieci handlowe wywierają nacisk na fabryki, by dostarczały one produkty wysokiej jakości po coraz niższych cenach i w coraz krótszych terminach. By spełnić te wymagania i móc realizować zamówienia, właściciele fabryk przykręcają śrubę pracownikom. Do szwaczki lub szwacza, który uszył naszą bluzkę, spodnie czy buty trafia ok. 1-3% ceny jaką za nie płacimy[2].

Głodowe pensje, brak podstawowych świadczeń, przymusowe i bezpłatne nadgodziny, konieczność pracy z toksycznymi substancjami, prześladowanie przedstawicieli związków zawodowych – to cena, którą płacą pracownicy i pracownice w krajach takich jak Indie, Chiny, Sri Lanka, Bangladesz czy Tajlandia, gdzie produkowane jest 80% naszych ubrań. Ukrytą cenę płacimy również my, godząc się na niszczenie środowiska przez przemysł tekstylno-odzieżowy. Powoduje on zanieczyszczenie rzek, wyjałowienie gleb i utratę bioróżnorodności związane z nadmiernym stosowaniem pestycydów i w końcu miliony ton “szmacianych” śmieci lądujących bezpowrotnie na wysypiskach.

Zanim więc zdecydujemy się na kolejny sweter czy płaszcz, których ceny są niewiarygodnie niskie, zastanówmy się co się za nimi faktycznie kryje?

[1] Well dressed? The present and future sustainability of clothing and textiles in the United Kingdom, University of Cambridge Institute of Manufacturing, 2006,
[2] www.ifm.eng.cam.ac.uk/sustainability/projects/mass/UK_textiles.pdf

A co Ty wiesz o swoich ubraniach? :: Spot Kampanii "Kupuj odpowiedzialnie ubrania" from Polska Zielona Siec on Vimeo.

To ważne stanowisko; po raz

To ważne stanowisko; po raz pierwszy od kilku lat zmieniałem galanterię zimową i nie mogłem uwierzyć, jak potaniały szaliki itp. sieciowe pierdoły z w sumie dobrych materiałów. Zastanawiało mnie, kosztem czego tak się stało. I oto jest pewna odpowiedź.

No dobra, ci co nie

No dobra, ci co nie wiedzieli już wiedzą, że np. w chinach pracownicy mają ostro przewalone, a co to zmienia, gdzie niby mają kupić ubranie, jaka jest alternatywa dla sieciówek(poza oczywiście secondhandami i allegro)? Drażni mnie takie gadanie nie kupuj tego, nie kupuj tamtego bo to i tamto, kupuj odpowiedzialnie ale gdzie?

No człowieku weź się nie

No człowieku weź się nie ośmieszaj.

,,jaka jest alternatywa dla

"jaka jest alternatywa dla sieciówek(poza oczywiście secondhandami i allegro"

-właśnie sobie odpowiedziałeś.

Jak na mój gust i zarobki

Jak na mój gust i zarobki to ubrania bynajmniej nie są ani tanie, ani tym bardziej dobrej jakości, choć lepiej jakby były droższe, trwalsze i produkowane w sprawiedliwy sposób. Teraz jak masz trochę podniszczone spodnie czy kurtkę np. z lumpeksu to wiele osób uważa cię za żula (znam to z autopsji, do tego jeszcze szczerbaty uśmiech). Jedyne wyjście ubierac się jak pancur i chodzić w starych dziurawych i obstrzępionych łachach ale orginalnie, tylko że wtedy nie przyjmą cię do roboty, żadna "normalna" kobieta cie nie zechce i w końcu się zżulisz. No i nie przyciągniesz do ruchu tzw."normalsów", że tak złośliwie dorzucę..

No tak, bo pancur to musi w

No tak, bo pancur to musi w starych dziurawych i obstrzepionych łachmanach chodzić. Chyba ci się punk z żulami z pod monopolu pomieszał.
W "robotach" od kilku lat widać nawet w tym polskim zadupiu ludzi z dreadlockami, piercingami, tatuażami. Nie wiem gdzie żyjesz, choć podejrzewam że to nie gdzie, a jak patrzysz jest problemem. Taka propaganda beznadziei charakterystyczna dla tego portalu. Większość moich znajomych z takich klimatów - HC, punk, crust, metal - pracuje, i raczej już nie te czasy, kiedy się do wyglądu dowalali. Oczywiście, jak ktoś wygląda jak Zenek punko polo pank z Pierdziszewa Dolnego, i wali od niego jabcolami i petami na kilka metrów, to jest problem, ale nie o tym chyba mówimy (chyba że dla ciebie to synonim punka). Generalnie, decydują kwalifikacje (nie mam na myśli wcale papierków z uczelni itp w związku z którymi wielu mam niczym nie uzasadnione nadzieje na prace i place takie że hoho), a nie co i w jakim kolorze ma na głowie.

Normalsów to pierdolić. A z kobietami ... Hm, wiesz, kobiety lubią takich złych facetów, zbuntowanych itp. :) Więc nie trać nadziei, może przeprowadź research w empiku ekspriopacyjny za poradnikami odnośnie "zdobywania" kobiety. :)

Aleś mi teraz

Aleś mi teraz dojebał...tak się właśnie składa że byłem swego czasu punkiem w pierdziszewie dolnym i tam faktycznie nie było roboty i dalej nie ma, ale jak ktoś się wyróżniał z tłumu to miał jeszcze nieco bardziej przejebane niż ogół.Ale tak to bywa że jak się do ciebie przypierdalają o takie rzeczy to tym bardziej się nie zmieniasz bo to by było tchórzostwo. Dopiero jak wyjechałem do większego miasta to zaczęło mnie to jebać i wyglądam raczej jak zwykły typ, aczkolwiek zdaniem kobiety z którą jestem od wielu lat, dalej "jak żul" bo zawsze a to kurtka stara a to ząb złamany, więc mnie już to pierdoli, trzeba by zarabiac z cztery koła i ciągle latać po sklepach żeby im dogodzić, a prawda jest taka że jak już nie ma u człowieka do czego się dojebać to zawsze można do wyglądu.No i napisz mi gdzie te laski co lecą na zbuntowanych mężczyzn bo jeżeli lecą na zbuntowanych trzydziestoletnich z byle jaką robotą albo bezrobotnych bez mieszkania i samochodu i do tego z brakami w uzębieniu to już jadę do tego eldorado..

No, wiesz, samo się kolego

No, wiesz, samo się kolego nie zrobi.:) A trzydziestoletni facet to jest dużo? Rany, stary, więcej optymizmu, masz braki w serotoninie.

No żebyś wiedział że mam

No żebyś wiedział że mam braki w serotoninie..bo od jakichś dwóch lat co najmniej jestem w czarnej dupie i światła w tunelu(tzn.wyjścia z dupy)nie widać.Ale jak poszedłem do lekarza to mnie zbył, chyba musiałbym mieć ślady po próbach samobójczych żeby poważnie do mnie podszedł,ale rewolucjoniści nie popełniają samobójstwa, chyba że w więzieniu..dobrze że tutaj można sobie przynajmniej z innymi anonimowymi rewolucjonistami pogadać, to taka zbiorowa psychoterapia..

http://www.youtube.com/watch?v=NpNPiBoAV4E

When we can't dream any longer we die.
Emma Goldman

Secondhandy to nie jest

Secondhandy to nie jest dobre wyjście. Ubrania tam obecne i inne rzeczy, to śmieci których zachód się pozbywa, wywożąc je do nas. I my im za to jeszcze płacimy. Druga sprawa, że osoby zatrudniane w lumpexach są ewidentnie wykorzystywane.

Lepiej zapłacić więcej i mieć produkt zarówno trwalszy, jak i fairtradeowy. Jak sie mocniej pogrzebie, to się znajdzie. Kolega szukał butów nie made in china czy Tajlandia, znalazł polskie - Badura bodajże. Nie jestem na bieżąco, bo zakupy robię raz na parę lat, ale nie jest tak,, że albo lumpy, albo h&m. A że trzeba zapłacić, cóż, nic nie przychodzi samo, a szczególnie utrzymywanie się w jakichś wartościach - to wymaga wysiłku, więc aby być uczciwym trzeba też zarobić.

Odnośnie utartej opinii,

Odnośnie utartej opinii, że tylko w krajach dalekiego wschodu panuje wyzysk związany z tekstyliami i przemysłem odzieżowym, dorzucę, że coraz częściej firmy przenoszą produkcję do biednej części Europy, gł. do Bułgarii, Rumunii czy Ukrainy. Tam panują niewiele lepsze warunki zatrudnienia, więc nie należy sugerować się wyłącznie nadrukami na metkach typu "made in China". W kwestii secondhand'ów mam nieco inne zdanie. Często można znaleźć naprawdę dobre, mało zużyte/prawie nowe ubrania, które posłużą na lata, za małe pieniądze.

Mój znajomy pracuje w

Mój znajomy pracuje w zakładzie pracy chronionej, który szyje polskie buty ze skóry. Wyzysk jest tam ogromny, pensje najniższe z możliwych, niewyobrażalna kontrola nad pracownikami (jak idziesz na zwolnienie z powodu choroby sprawdzają cię czy jesteś w domu nawet...), szefowie traktują ludzi jak bydło i tak o nich mówią. Myślę, że takie wyliczanki można robić w nieskończoność. Nie można wierzyć w dobre intencje polskich wyzyskiwaczy. Liczą się niskie koszty produkcji i tyle.

Oczywiście, w każdym

Oczywiście, w każdym przypadku, zawsze i wszędzie, prawda? Nie ma żadnej firmy ok, czy naszej, czy z zachodu, tylko odzież TESCO i lumpexy nam zostają.

Z pierwszego strzału, co mi do łba przychodzi ok - Luka Bandita i Tarbor.

No i odpowiedzi nie

No i odpowiedzi nie otrzymałem... napisałem żeby podać tu przykład "odpowiedzialnej" produkcji ubrań i nic nie widze, a luka bandita może robi ciuchy tylko czy aby na pewno te ich koszulki, bluzy zostały wyprodukowane "odpowiedzialnie", bo to że wykonają na kupionych w hurtowni ciuchach jakiś swój wzorek, nadruk przecież sprawy nie załatwia. Poza tym ciuch z lumpa czy allegro mimo że z drugiego obieku, wczesniej zostały kupione w tej czy innej sieciówce, wiec wyprodukowane wiadomo gdzie, ze sprawiedliwością to nie ma nic wspólnego. Czekam.

Odwiedziłem strone z

Odwiedziłem strone z ciuchami Luka Bandita - nie interesuje mnie takie wzornictwo to też nie zaglądałem tam wcale - i wobec tego co piszą o sobie, odwołuję wszystko co wyżej napisałem na ich temat. Jednak nie zmienia to faktu że ich ciuch są skierowane do pewnej grupy osób, subkultury?, co dalej nie daje żadnej alternatywy dla kogoś kto chce po prostu ubrać się nie manifestując przy okazji swej odmienności, buntu czy czegokolwiek.

Są szyte w Polsce,

Są szyte w Polsce, fairtradedowe, min właśnie dlatego, że są "subkulturowe" (samo określenie pejoratywne, archaiczne i nieprawdziwe - moda na vintage, pin up wyszła juz dawno poza owe ramy).

Znów powrót do

Znów powrót do antykonsumpcjonizmu...
Już się co niektórzy z tej bajki obudzili(w tym ja), że neoliberalny kapitalizm można uczynić sprawiedliwszym przez niekupowanie, albo spowodować aby zanikł.
Zamiast dziecinnie ideować, fajnie by było poczytać o mechanizmie współczesnej ekonomii kapitalistycznej i dzisiejszych stosunkach władzy. Przypomina mi się też niedawno tu przedstawiana książka - "Bunt na sprzedaż". Warto przeczytać w całości.

No i czytałem, a także

No i czytałem, a także widziałem teledysk Dead Kennedys "Anarchy For Sale". Nie zmienia to faktu, który jakoś się pomija usilnie jak widzę, że Luka Bandita stawia na polskie szwalnie, na fairtradeowe materiały, robi to z uczuciem, realizuje się w tym - co może być niby lepszego? Co ma "Bunt Na Sprzedaż" niby do tego, że ktoś robi coś dobrego, i z tego żyje?

Nie ma nic, to jest dobre

Nie ma nic, to jest dobre ale nie oszukujmy sie nie każdy chce się ubierać jak kreuje to luka banita. Mnie akurat wystarczyło by aby w w ich sklepie były dostepne koszulki, bluzy bez tych nadruków, poprostu zwyczajne i wygodne, takich rzeczy nie mozna nigdzie dostać.

Nic złego dla zwolenników

Nic złego dla zwolenników sprawiedliwego kapitalizmu i powrotu do pierwotnych ideałów liberalnych. Tylko, że powrócić się nie da, nie mówiąc już o jego zniknięciu kapitalizmu dzięki niekupowaniu. Nie czytałeś całości, skoro zadajesz takie pytanie na końcu. Teledysk Dead Kennedy's to za mało. Nie wyszedłeś mentalnie poza subkulturę.

Też mi się marzy

Też mi się marzy społeczność, w której idąc dalej tropem odzieżowym, jedna grupa ludzi produkuje tkaniny, druga gotowe ciuchy, inna pożywienie, inna jeszcze materiały budowlane, a wszystko zgodnie z zapotrzebowaniem tej społeczności. Wszystko w myśl zaspokojenia potrzeb całej populacji tej ze społeczności, nie ponosząc przy tym żadnych kosztów, poza oczywiście wysiłkiem i poświęceniem poszczególnych grup ludzi... ale wracając na ziemie, ostatecznie kupować gdzieś trzeba, nawet ten materiał na ubranie, to gdzie to robić jak nie na rynku, sklepie, lumpexie.

Takie marzenia przy ilości

Takie marzenia przy ilości homo sapiens jaką mamy - 7 miliardów - to skrajny infantylizm.

To potrafisz określić po

To potrafisz określić po mojej krótkiej wypowiedzi? Niezłe doktrynerstwo i fundamental. Jakbym miał kontrargumentować, to bym powiedział, że "subkultury" wyszły daleko dalej aniżeli ideologicznie spaczeni buntownicy internetowi i społeczniacy od pomagania polactwu. Min. w taki sposób, że praktykują, miast teoretyzować. Nie będę jednak, bo ktoś kto operuje pojęciem "subkultury" jest zapleśniały. Zapewne dla ciebie taki Szyszka z Cockney Boots Factory to kapitalistyczny krwiopijca. :)

fairtradowe ciuchy i buty

fairtradowe ciuchy i buty można kupić np. w roots of compassion i vegan wonderland. ceny nie są niskie jak na warunki w polsce, przesyłka z niemiec trochę kosztuje, ale po 1.rzeczy są raczej trwałe, po 2.osoby mające znajomych w niemczech mogą poprosić o przywiezienie czegoś, co wyjdzie dużo taniej. Wegańskie nadruki pewnie nie wszystkim pasują (a szkoda...), ale w RoC są np. zwykłe czarne bluzy bez wzorów.
można szukać w sieci małych, często jednoosobowych projektów odzieżowych, naprawdę trochę tego jest, choć znowu cen nie można porównywać z sieciówkami, ale przyczyny tego stanu rzeczy chyba są jasne. poza tym można tworzyć freeshopy, wymienialnie, względnie samemu/samej nauczyć się szyć chociaż proste rzeczy.
a to że kapitalizmu się nie zniszczy niekupowaniem czy shopliftingiem (który może być kolejną opcją wśród wyżej wymienionych), to chyba wiadomo...

"To potrafisz określić po

"To potrafisz określić po mojej krótkiej wypowiedzi? Niezłe doktrynerstwo i fundamental."
Potrafię to określić po zadanym na końcu pytaniu i nie trzeba być do tego fundamentalistą.
Zresztą każdego przeciwnika kapitalizmu można tak nazwać skoro istnieje przeświadczenie, że to jedyny słuszny system ekonomiczny.
Cocney Boots chłopaki założyli od postaw, naprawdę szyjąc ręcznie, teraz mają już konkretne maszyny i produkują bardziej masowo, choć nie mam pojęcia jak wygląda u nich ten sprawiedliwy podział pracy i zysków. Jednak działają na zasadach typowych dla rozwoju współczesnej tendencji kapitalistycznej.
"Alternatywa" napędza rynek i tyle. Rynku się nie oszuka przez "alternatywne" wzorce zachowań, a wręcz przeciwnie, napędza się go i stymuluje w kierunku wzmożonej produkcji coraz nowszej odzieży. Rynek wchłania wszystko co może później sprzedać pod każdym pozorem "alternatywności".
Dlatego w lokalnej sprzedaży "alternatywnej" można uzyskać trochę sprawiedliwszy trend w kapitalizmie, ale w sensie globalnym wprost przeciwnie. Dlatego teksty typu: "Nie kupujcie ubrań z Bangladeszu, bo tam wyzyskują ludzi" są naiwne. Co najwyżej jeszcze obniżą im pensje, albo część zwolnią całkowicie bo kapitaliści będą musieli podnieść ceny ubrań, zmniejszając koszty produkcji kiedy maleje popyt. Może też zamknąć fabrykę i zwisa mu to, bo jako doświadczony właściciel znajdzie fuchę na zachodzie. Jeśli myślisz, że w ten sposób pracownicy się wściekną i przejmą fabryki to raczej nie byłbym takim optymistą, szczególnie jeśli chodzi o przestraszonych ludzi wschodu.

Cockney - co niby złego,

Cockney - co niby złego, że część butów jest robiona maszynowo? Dalej są modele robione ręcznie. Maszynowo - widać jest chęć walki z martensami i ich podróbami. A raczej była, bo na razie to ojciec - przebrzydły kapitalista - pojechał tyrać na budowę na wyspy, tak mu się ten kapitalistyczny beboch wypełnił. Jak dla mnie to to jest podświadoma zazdrość, że ktoś robi to co kocha, i mógł z tego jakoś żyć.

Alternatywne wzorce zachowań - abstrahując od tego że anarchizm jest właśnie tym, to może se sprawdź coś o DIY. Pogubiony jesteś chyba w tym wszystkim nieco.

Jeśli własnoręcznie

Jeśli własnoręcznie wykonane produkty wystawiasz na sprzedaż, to to nie jest DIY, tylko rzemiosło. "Ktoś robi to, co kocha" - sory, ale to brzmi jak apologia pierwszego z brzegu dorobkiewicza, co to doszedł do własnej firmy wychowawszy się na blokach. I nie zgadzam się z przedstawianiem anarchizmu jako "alternatywnego wzorca zachowań" - nie określałbym tak ideologii.

Nie rozumiesz, że tu nie

Nie rozumiesz, że tu nie chodzi o żadną zazdrość małomiasteczkową czy inne dyrdymały? Nie ma nic złego w ludzkim zadowoleniu i spełnieniu. Piszę tylko, że to Twoje myślenie nie narusza w żaden sposób kapitalistycznej mentalności, nie wprowadza nowych wzorców myśleniu o produkcji i dystrybucji, a jedynie na krótki czas daje poczucie alternatywności. Nie ma nic złego w DIY, a wręcz przeciwnie, bo popycha do twórczego działania większą liczbę ludzi, ale im większa skala działań jakiejś produkcji nawet w stylu DIY, tym większe wyobcowanie pracownika od samej produkcji. Chyba, że Cookney to anarchosyndykaliści, w co wątpię, bo byłby to pewien fenomen w Polsce i przełom w postrzeganiu produkcji i podziału pracy, i pewnie pojawiłyby się tu peany na cześć twórców:-)
Przecież to, że ktoś musi się odnaleźć w tej, a nie innej rzeczywistości oraz znalazł sposób na realizację siebie to nic złego. Nie o tym przecież mowa.
To czy kapitalizm można uczynić bardziej sprawiedliwym metodą DIY?. Odpowiadam: Tak, można, na skalę lokalną i na ograniczony czas. Można uczynić sprawiedliwym także na skalę globalną, pod warunkiem, ze skala globalna to - powiedzmy - 100 osób, o mało zmiennych potrzebach i niezmiennym stanie demograficznym, mieszkający w zamkniętej enklawie, bo tylko tak można ograniczyć rozwój potrzeb;-)

Nadal uważam, że DIY to dobra idea i dzięki niej przetrwała kultura HC/Punk. Zauważ jednak, że moda została także przejęta przez rynek globalny.
Ja się w niczym nie pogubiłem i nie wiem dlaczego tak uważasz.

Jak bym miał kontynuować,

Jak bym miał kontynuować, to się gubisz, i często piszesz sprzecznie. Ale mniejsza o to.

Ładne to co piszesz, i fajnie że chcesz dobrze. Tylko niestety, albo jesteś odrealniony, albo jesteś jakimś tytanem, z jakim inni ludzie nie dadzą rady się zmierzyć.
Ty chciałbyś wszystkiego. Żeby ludzie byli nadludźmi - np weźmy owe Cockneye. Tylko że w czasach jak powstawała ta inicjatywa, to nie obywało się bez musowo dwóch bójek tygodniowo - co najmniej. Ludzie wysiadali psychicznie, bo w przeciwieństwie do drugiej strony, gdzie roi się od prostaków i psychopatycznych osobowości, punki i reszta to często wrażliwi ludzie. Fajnie jest się ideologizować, tylko że jak w normalnym życiu z takim wyglądem i tak ogarniasz np muzykę (czego większość społeczeństwa i tak nie robi), żyjesz obok innych tworząc wspólnotę borykając się nie tylko ze swoimi kłopotami, ale też biorąc odpowiedzialność za cudze, tworzysz związki uczuciowe, i cholera jeszcze ile innych problemów wynikających z tego stylu życia, dodatkowo nie idziesz na łatwiznę i starasz się zarabiać tak jak chcesz - to ty jeszcze wymagasz budowania anarchosyndykalistycznych utopii w "zakładzie pracy". Nie za dużo? A ja mówię - czapki z głów, także dla tej dziewczyny która założyła Luke Banditę.
Notabene, czy jest ci znany bardziej anarchosyndykalistyczny w praktyce zakład handlowy, jak właśnie Cockney? Goście nie mieli co jeść, nie mieli ogrzewania, gnieździli się na niewielkiej powierzchni, jedli, spali, pili, pracowali w tym samym pomieszczeniu. Zapewne teorie organizacji pracy anarchistycznej były im obce, ale jak to nie jest anarchizm w praktyce, to ja jestem śląkwa. A że zrezygnowali, zaczęli się statkować, płacić podatki, etc? Bo kolego - się inaczej nie da. Się nie wyrobi, jak nie będzie kasy, to nie będzie lepszego lokum, a ile człowiek pojedzie w zimnie, na chujowym jedzeniu, w stresie? Pomyśl trochę. Życie to nie jest utopia, i nie od dziś wiadomo, że największą sztuką jest sztuka mądrego kompromisu.
Przypominają mi się wypowiedzi członków kapeli ZOUNDS, jak żyli na squatach bez ogrzewania, usiłując hodować jedzenie, nie biorąc lekarstw, jednocześnie spalając się w różnych formach artystycznej i politycznej aktywności. Organizm po prostu zaczyna odmawiać posłuszeństwa.

Z tych wypowiedzi tutaj, to najlepiej jakbyśmy chodzili ubrani w jednakowe, bezstylowe bety z lumpexów, może od razu w paramilitarne wdzianka w kolorach szarości, brązu itp jak w Korei i dawnych krajach radzieckich? I najlepiej jeszcze tylko rowerami jeździć. Zgroza. A jak się komuś uda coś swojego zrobić - to do obozu resocjalizującego.

Dobra, jeszcze raz

Dobra, jeszcze raz powtórzę siebie bo jestem cierpliwy:
"Przecież to, że ktoś musi się odnaleźć w tej, a nie innej rzeczywistości oraz znalazł sposób na realizację siebie to nic złego. Nie o tym przecież mowa."
Więc także podziwiam chłopaków z Cocney'a i życzę im realizacji marzeń. Może nawet kiedyś kupię od nich buty.
Nie każę nikomu zakładać anarchosyndykatów bo nie mam takiej magicznej mocy perswazji. Do dyktatora to mi raczej daleko.
Jeszcze raz napiszę, nieco inaczej:
Tworzą oni alternatywę wobec pewnej neoliberalnych tendencji korporacyjnych i panuje tam pewnie inny, mniej wyobcowany klimat. Ale to jednak alternatywa kapitalistyczna wewnątrz kapitalizmu, a nie alternatywa wobec kapitalizmu. Rozpowszechniają po prostu część mało znanego wśród normalsów trendu punkowego przy pomocy tych samych mechanizmów kapitalistycznych. I czego ja tu niby nie rozumiem?
A to, że wysiłek, że inicjatywa i borykanie się z problemami, a potem sukces to tylko pogratulować. I to szczerze.

fair trade itd. nie podważa

fair trade itd. nie podważa żadnego paradygmatu kapitalizmu, ale przynajmniej jest choć trochę sprawiedliwiej.

Owszem, podważa

Owszem, podważa najwazniejszy - wyzysk.

Acha, i nie wiem skąd

Acha, i nie wiem skąd pomysł o tych obozach. Co za wizja... Czy ja coś wspomniałem o uniformizacji i dyktaturze państwowo-militarnej albo chociaż o proletariackiej? Orwel może był bliski prawdy analizując ZSRR i nazistowskie Niemcy, ty trochę mniej, porównując moje wypowiedzi do takich okropnych wizji. Ale każdemu wolno się bać.

uratuj świat! powieś się

uratuj świat! powieś się już teraz...

Nie kupujcie ubrań z

Nie kupujcie ubrań z Bangladeszu, z Hong Kongu?
Przez niekupowanie, nie zmieni się losu pracowników. To sami pracownicy muszą zmienić swój los przez strajki, odmowę pracy itp., a nie konsumenci, przez niekupowanie. To co ktoś pisze o niekupowaniu to kierowanie spojrzenia w ślepą uliczkę i wygodna dla korporacji kanalizacja protestu.
Zakładanie własnej działalności, z dobrymi chęciami, bez wyzyskiwania, na pewno jest sprawiedliwsze.
Ktoś chyba kiedyś tu pisał o jakimś hotelu w Polsce funkcjonującym wewnątrz na zasadach anarchosyndykalistycznych ale uczestniczy normalnie na wolnym rynku, jak każdy hotel. Jakaś tam alternatywa jest. Dobra i taka.
Teraz jako konsument niech ktoś pomyśli o poprawie losu pracowników hotelu poprzez nie korzystanie z ich usług. Co za bzdury.

Bzdury kompletne. Ignorancja

Bzdury kompletne. Ignorancja kosmiczna. Sami pracownicy. Obudź się, to nie XIX wiek, tylko czas w którym na świecie jest 7 miliardów, i mówimy o Azji, o dzieciach i kobietach pracujących w wyniszczających warunkach za niewidzialne pieniądze, tak więc na pewno taki strajk fabryki szyjącej levisy wstrząśnie posadami.

Niekupowanie dzinów pomoże

Niekupowanie dzinów pomoże pracownikom Levisa, niekupowanie czekoladek pomoże pracownikom Nestle, niekupowanie odkurzaczy pomoże pracownikom Electroluxa.
Śmiech.

Nie pomoże. Ale tez nie

Nie pomoże. Ale tez nie będziesz nadal wspierał tej formy produkcji. I nie będziesz dawał do kieszonki i tak bogatym bezwzględnym ludziom.

Z innej beczki.

Dobra, to teraz inne pytanie. Zarabiam 1330 PLN netto. Żona nie pracuje, bo nie może nic znaleźć. Na wynajmowane mieszkanie wydaję co miesiąc 940 PLN. Do tego rachunki za prąd i gaz co drugi miesiąc. Stałe wydatki to jeszcze telefony komorkowe i internet - około 80 PLN - jak się ma dwoje dzieci, to trzeba mieć z nimi kontakt! Policzmy: bez rachunków za prąd/gaz na życie zostaje nam 310 PLN. Czyli 77.50 PLN na osobę. A teraz pytanie: co jeść i w co się ubierać???

Współczuję ale mógłbyś

Współczuję ale mógłbyś mieć gorzej..moja żona zarabia więcej ode mnie i ma stały etat na uniwerku a ja mimo skończonych studiów co chwila muszę szukać nowej roboty w jakiś gównach..na szczęście nie mamy dzieci..no i nie będziemy mieć bo ostatnio to szkoda gadać..

"a ja mimo skończonych

"a ja mimo skończonych studiów" - zrozum człowieku, że nie liczą się studia, lecz co możesz zaoferować pracodawcy ... Otrząśnijcie się, bo naprawdę, będzie tragedia. Teraz zapieprzają roczniki 91-92 na stażach, i ci ludzie nie mają żadnych oporów, hamulców, liczy się kasa i dołączenie "do nich". Już w tej chwili 30 latki są odkładane na boczek stosów CV, a wiek 35 lat zaczyna być uważany jako poprodukcyjny ...

Dzieciorobom mówimy NIE! - 7 miliardów przekroczone.

Dobrze wiem że nie liczą

Dobrze wiem że nie liczą się studia, nie jestem kretynem...dlatego skończyłem je dopiero w wieku 30lat z roczną obsuwą w pisaniu pracy, no i od razu se sprawdziłem że nikt nie potrzebuje takich "specjalistów" jak ja więc dalej pozostnę robotnikiem(sezonowym). Ale nie żałuję bo skończyłem żeby komuś i sobie coś tam udowodnić, coś w rodzaju zakładu...że skończę studia i dalej będę "nikim" bo co poniektórzy w to nie wierzyli i zarzucali mi tzw."lenistwo", i że jak ktoś chce to będzie miec zajebistą stałą pracę i piniądze...srutututu gacie z drutu..a propo tego że 30lat to już na złom to trochę prawda,warto zaniżać sobie wiek w CV do jakichś śmieciowych prac, gorzej jak nie potrafisz się zachowywać jak zastraszony dzieciak - bo takich frajerów często szukają "śmieciodawcy", a ja zawsze przychodzę pewny siebie i nie dam sobą pomiatać.Dlatego np. w ostatniej"pracy" wytrzymali ze mną dwa miesiące, teraz jak znajdę następną to pewnie znowu na krótko, cóż jak kierownik jest w twoim wieku albo młodszy, zakompleksiony i umie wzbudzić autorytet jedynie opierdalaniem( na które ja np. reaguje drwiącym śmiechem) no to sory, niektórzy nie nadają się po prostu do kapitalizmu, gdyby nie moje "uświadomienie klasowe" to pewnie był bym już jakimś bezdomnym pijaczkiem i sępił kase od ludzi, bo praca i pieniądze mnie bynajmniej jak do tej pory nie kochają.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.