Antyprzyczynek do budowy elektrowni atomowej w Polsce

Publicystyka

Władze rządowe z premierem D. Tuskiem na czele podejmują ostatnimi czasy coraz energiczniejsze działania w kierunku budowy w Polsce elektrowni atomowych. Ma to być szybkie, tanie i bezpieczne rozwiązanie problemów energetycznych. Niestety w żaden sposób nie jest to koncepcja na szybki, tani i bezpieczny rozwój tej branży.

Polska nie dysponuje własną technologią elektrowni atomowej, niezbędnymi surowcami jak i odpowiednim zapleczem do gromadzenia odpadów. Wszystko to spowoduje ogromne jednorazowe wydatki rządowe jak i stałe wydatki w trakcie funkcjonowania elektrowni. Nie jest prawdą, że nie istnieje zagrożenie awarią - nikt nigdy nie daje całkowitej pewności bezawaryjnego funkcjonowania jakiegokolwiek urządzenia mechanicznego.

O bezpieczeństwie technologii atomowej energetyki mówi się od momentu powstania tego typu obiektów na świecie. I najgłośniej chwalą to bezpieczeństwo środowiska zainteresowane budową i eksploatacja takich obiektów. W razie awarii rozmiar destrukcji jest nieporównywalny do jakiejkolwiek awarii elektrowni konwencjonalnej. Myślę, że osoby, które przeżyły awarię w Czarnobylu, a jeszcze bardziej wszyscy ci, którzy obserwowali tą tragedię w zachodnich środkach przekazu lub posiadający wiedzę na temat szkód powstałych w bezpośrednim sąsiedztwie uszkodzonej elektrowni mogą dać i dają światu świadectwo ogromu nieszczęść i zniszczeń.

Mimo upływu wielu lat (ponad 20) katastrofa ta wciąż trwa i zbiera żniwo. Jestem jak najdalszy od czarnego wizjonerstwa. Uprzytamniam jedynie realne fakty. Awarie wśród zachodnich technologii również nie są niemożliwe i miały miejsce. Koszty materialne budowy elektrowni atomowej dla Polski i całego społeczeństwa będą ogromne. I będą drenować kraj. A wizja decydentów, że w ten sposób unowocześniona zostaje polska gospodarka jak i cała Polska wraz z jej mieszkańcami, wydaje się jakby wyjęta z innej epoki.

Polska ma szereg możliwości rozwiązania sprawy własnego bezpieczeństwa energetycznego. Zależy to przede wszystkim od podjęcia racjonalnych decyzji. Jeszcze po wojnie działało w Polsce ponad 6300 małych elektrowni wodnych. Tak było 60 lat temu. Teraz w kraju powinno istnieć 12000 takich obiektów (istnieje ok. 300) a kolejne powinny być w planach. W Polsce, podobnie jak w przypadku budowy autostrad, podejmuje się wciąż błędne decyzje o strategicznym znaczeniu dla żyjących na tej ziemi ludzi.

Do błędu w sprawie autostrad przyznał się niedawno były premier Cimoszewicz. Błąd ten skutkuje ogromnymi wydatkami z państwowej kasy oraz żenującym postępem w rozbudowie sieci dróg. A nadto w perspektywie kolejnych kilkudziesięciu lat będzie powodował ogromny drenaż kieszeni polskiego podatnika i użytkownika. Po tym okresie Polska otrzyma prawdopodobnie zrujnowaną już infrastrukturę – o czym świadczyć może jakość niektórych, wybudowanych już odcinków autostrad. Komu postawić pomnik za ten majstersztyk już wiemy – również posłom podpisującym się po prawem legalizującym takie rozwiązania prawne. Czy był jakiś lobbing?

Prócz tego wszystkiego, szybka konieczność budowy nowoczesnej sieci dróg skutkowała szeregiem innych rozwiązań prawnych. W celu ograniczenia tej szybkości. Po następnych latach zaczęto uchwalać kolejne prawa, które wyłączają budowę dróg określonych kategorii spod kurateli tych ograniczających ustaw.

Podobnie zaczyna dziać się w przypadku rozwoju energetyki w Polsce.Nie wiedzieć czemu uaktywniają się właśnie stowarzyszenia ekologiczne, którym zaczyna przeszkadzać rozwój energetyki wodnej. „Ekolodzy” ci, uważają, że odbudowa i powstawanie małych elektrowni wodnych szkodzi środowisku przyrodniczemu. Nie biorą pod uwagę, że w Polsce prawie połowa powierzchni kraju jest zagrożona stepowieniem a już na ponad 60 000 km kw. jest to fakt.

Zdają się zapominać, że w Polsce ilość słodkiej wody przypadająca na osobę jest na najniższym poziomie w Europie, że statystyczny Egipcjanin dysponuje już większym zapasem tego życiodajnego płynu. Zapominają, że przez wieki działalności człowieka również Polsce, nastąpiło takie przekształcenie środowiska, że nastąpił znaczący spadek zasobów wody i degradacja z tego powodu znacznych obszarów. Od tego typu działań („proekologicznych”) już bardzo blisko do legislacji i tworzenia „prawa”. Z pewnością pomogą przy tym górnicy, elektrownie węglowe, PGNiGE, i inni aktualni monopoliści i beneficjenci na rynku energetycznym, dążący do utrzymania swojej pozycji.

A przecież, wystarczy policzyć i przekonać się co jest racjonalne i korzystne dla mieszkańców tego kawałka Europy. Odbudowa i budowa małych elektrowni wodnych nie będzie tak kosztowna dla społeczeństwa i będzie bezpieczna. Koszty bieżące nie będą drenować kraju a koszty przyszłego funkcjonowania bardzo nieznaczne. Strategiczne bezpieczeństwo kraju ulegnie zdecydowanej poprawie (jakie może być zagrożenie dla bezpieczeństwa gdy pracują tysiące niedużych elektrowni, a jak dużym zagrożeniem dla tego bezpieczeństwa są nieliczne, ogromne „fabryki prądu”). Jakie zagrożenia dla ludzi mają niewielkie spiętrzenia małych rzeczek, potoków; spiętrzenia, często tylko części nurtu. Dodatkowo w zdecydowany sposób wzbogacone zostanie na znacznych obszarach środowisko przyrodnicze oraz wzrosną zapasy wód. Przecież woda to życie.

Elektrownia atomowa w Biblis / Fot. Maciej Kuroń PAPMam nadzieję, że wędkarze zrozumieją, że budowa małych elektrowni wodnych to dodawanie nowych akwenów, powierzchni hodowli i połowów. Świadczą o tym istniejące tego typu budowle i ich wykorzystanie.

W ten sposób powstanie znacznie więcej pomników, może mniejszych, ale jakże istotnych dla kraju - ważnych dla lokalnych działaczy i radnych wszelkiej maści. I najważniejszych dla nas wszystkich.

Nowoczesność polega na właściwym dostrzeżeniu problemu i rozwiązaniu go z maksymalną korzyścią przy minimalnych kosztach z uwzględnieniem aktualnego stanu wiedzy i technologii. Technologia atomowa nie jest aktualnie technologią nowoczesną. Są zdecydowanie nowocześniejsze i bezsprzecznie bezpieczniejsze technologie w dziedzinie energetycznej. Dobrze by było gdyby ten fakt dostrzegli w końcu nasi wybrańcy.

A parafrazując słowa byłego prezydenta Francji Jacquesa Chiraca: my, Polacy ”nie powinniśmy tracić dobrej okazji by uniezależnić się od wszelkich zewnętrznych źródeł energii”. I mieć świadomość, że jak sami sobie nie pomożemy, to Sarko z pewnością nam nie pomoże.

Trochę już późno, ale weź się Pan w końcu do roboty, panie Tusk.

Robert Grzeszczyk
Wiadomości24

Nie przesadzajmy, atomówki

Nie przesadzajmy, atomówki nie są najgorsze. Grunt to nie bawić się bronią atomową biologiczną i chemiczną. Katastrofa z Czarnobyla nie ma się jak powtórzyć (jeśli już to nie w Polsce, tu nigdy nie było nawet planowane postawienie reaktora RBMK), konstrukcja współczesnych reaktorów fizycznie uniemożliwia nieskończony wzrost mocy. Przegrzanie reaktora spowoduje zwiększenie pochłaniania neutronów i zmniejszy moc. Co najlepsze nie da się tego zablokować, czy wyłączyć (w Czarnobylu wyłączono WSZYSTKIE zabezpieczenia). Obecnie jedynym w zasadzie problemem jest pozyskiwanie paliwa (U-235, nie mamy go tu) czy składowanie odpadów (Choć przy rosnącej sprawności elektrowni przy tej samej mocy wyjściowej zużywa się coraz mniej paliwa więc powstaje mniej odpadów), same odpady nie są jednak jak to pokazują amerykańskie filmy świecącym "czymś" przepalającym wszystko. To elementy w stałym stanie skupienia, łatwe do zapakowania i transportu, klasyfikowane jako nisko- lub średnioaktywne, a co za tym idzie bezpieczne przy odpowiedzialnym zagospodarowaniu. Na dobrą sprawę zamiast budować rakiety balistyczne można zbudować trochę dużych rakiet i odpalić z odpadami na pokładzie w kierunku Słońca, czy poza naszą galaktykę.
Reporterzy którzy opisują elektrownie atomowe zazwyczaj widzieli tylko na zdjęciach sarkofag słynnego Bloku 4. My zapraszamy do Świerku, na studiach na kierunku Energetyka Jądrowa studenci uczą się budowy reaktora, jego działania i zabezpieczeń. Mamy jedyny w kraju reaktor atomowy - Maria (co prawda mały i nie energetyczny, leczna naukowo produkcyjny). Po uprzednim uzgodnieniu terminu można wejść i zobaczyć obiekt.

tak, tak, tak studenci wiedzą najlepiej...

Rozumiem że fizykom jądrowym i ich studentom marzy się w Polsce atomówka. Niestety współcześni specjaliści są tak wąsko wyspecjalizowani że poza własną specjalnością mało co rozumieją... Nazywa się to ćwierćinteligencją.
Ale do rzeczy:

Śpiewka o całkowitym bezpieczeństwie powtarzana od lat. Miesiąc przed wybuchem Czernobyla ówcześni włodarze ZSRR również zapewniali że awaria jest możliwa raz na 10000 lat, są specjalne systemy zabezpieczeń itd. mimo że do podobnego wypadku w reaktorze grafitowym doszło już wcześniej w Windscale (UK).

Poza katastrofą typu czernobylskiego możliwe są jeszcze pomniejsze awarie. Dochodzi do rozszczelnień zaworów, pęknięć rur, czy przecieków ze zbiorników. Promieniowanie+korozja+ciśnienie i materiały konstrukcyjne ulegają stopniowemu osłabieniu. To co odnotowuje się jako drobne incydenty, wraz z wiekiem elektrowni zdarza się coraz częściej. W ten sposób radioaktywne pierwiastki przenikają do gleby, wód gruntowych i atmosfery, i stopniowo się rozprzestrzeniają. Oczywiście radioaktywności nie widać, zabija ona powoli, nowotwory rozwijają się latami - stąd można ofiary rozmyć, tak jak dziś pod naciskiem atomowego lobby rozmywa się liczbę ofiar Czernobyla (oficjalnie 31).

Możliwy jest też zamach terrorystyczny. Wmawia się nam, że kopuły współczesnych reaktorów wytrzymają uderzenie boeninga. ALE. To tylko teoretyczne wyliczenia, bo tych reaktorów na świecie jeszcze nie ma. PROTOTYP buduje się w Finlandii, przeciąga się to latami, a koszty dwukrotnie przekroczyły planowane, mimo że Finowie mają już infrastrukturę, kadry, regulacje itd. We Francji wstrzymano budowę bo betonowa podstawa już popękała, UK odrzuciła model EPR bo nie spełnia standardów bezpieczeństwa. Ale naiwne Polaczki może kupią.

Jeśli budowa potrwa 10-20 lat, eksploatacja 30-60, demontaż nie wiadomo ile, to nikt nie zagwarantuje że na styku Wschodu i Zachodu nie dojdzie przez ten czas do wojny. Wymarzony cel ataku...

Wysyłanie odpadów na Słońce?!? To chyba rzeczywiście jakiś pozbawiony wyobraźni student musiał wymóżdzyć... Wyobraź sobie że dojdzie do katastrofy takiej rakiety, albo do sabotażu. A poza tym to ciekawe kto by miał za to zapłacić, bo nisko i średnioaktywnych odpadów są na świecie SETKI MILIONÓW TON.

Przemysł nuklearny to nie tylko sama elektrownia. To też kopalnie i zakłady wzbogacania uranu, przerobu wypalonego paliwa, składowiska odpadów. Na każdym z tych etapów dochodzi do radioaktywnego i chemicznego skażenia otoczenia. Więc niech nikt nie wmawia że atom jest przyjazny środowisku.
Studenci fizyki jądrowej niekoniecznie są uczeni o wydobywaniu uranu na terenach przyrodniczo cennych, czy należących do rdzennych ludów Australii, czy Ameryki Północnej, o głodowych pensjach pracowników w Nigrze, czy Gabonie. Bo i po co mieliby sobie popsuć świetlaną wizję...

Ostatni i koronny argument przeciwko budowie atomówki ma charakter społeczny. Elektrownie atomowe są zawsze pretekstem do zaostrzania kontroli i inwigilacji społeczeństwa. Wymarzone uzasadnienie dla wszelkich totalitarnych ciągotek. Oczywiście ze względów bezpieczeństwa. To swoista kampania dezinformacji, zastraszania, ukrywania prawdy. Już dziś w Polsce ukrywa się informacje o transportach radioaktywnych materiałów, które mają tu miejsce. W szkołach wmawia się dzieciom że atom jest zielony i nowoczesny. Zcentralizowany system energetyczny poza tym że podatny na zakłócenia, powoduje postępujące uzależnienie ludzi od systemu. O tym niestety zapomina wielu współczesnych "anarchistów". Nie zapominajmy też o możliwości wykorzystania technologii jądrowej na potrzeby armii. 5 kg plutonu wystarczy do konstrukcji bomby atomowej. 1000MW reaktor produkuje go rocznie ponad 200 kg.

Do Świerka to bym odradzał chodzić, ten obiekt nadaje się do muzeum i powinien być zamknięty. Znajomy znajomego (zresztą fizyk i zwolennik atomówek) został tam podczas takiej wycieczki przypadkowo napromieniowany (szczegółów niestety nie znam, jak poznam to się podzielę).

Studentów fizyki jądrowej pocieszę. Praca dla Was i tak się znajdzie, bo na świecie działa ponad 400 reaktorów które będą musiały być w najbliższych 30 latach zdemontowane, więc wasza wiedza będzie na wagę złota. Np. w Niemczech już dziś nie ma kto rozmontować przestarzałych elektrowni, które z wiekiem stają się coraz bardziej awaryjne i niebezpieczne.

"To elementy w stałym

"To elementy w stałym stanie skupienia, łatwe do zapakowania i transportu, klasyfikowane jako nisko- lub średnioaktywne, a co za tym idzie bezpieczne przy odpowiedzialnym zagospodarowaniu." Kolego nie czaruj, bo nie z naiwniakami masz tu do czynienia.
Owszem, niektóre substancje promieniotwórcze mają stosunkowo małą radioaktywność (np. pluton), a wytwarzane przez nie promieniowanie alfa działa na małą odległość. Jednak po dostaniu się do płuc czy z pokarmem zabijają w ciągu kilku tygodni. Wystarczy 0,1mg (sic!) plutonu, żeby dorosły człowiek zmarł.
Natomiast wśród odpadów radioaktywnych są też substancje wysokoaktywne, można to przeczytać w każdej, nawet proatomowej publikacji więc proszę nie próbuj bagatelizować problemu próbując przemycać swoje kłamstewka bazując na niewiedzy społeczeństwa.
Aktywność odpadów jest wielokrotnie większa niż paliwa przed zużyciem.
No i jeszcze dochodzi problem ich trwałości. "Krótkożyciowe" (np. stront 90, który gromadzi się w kościach) zanika po "zaledwie" 300 latach. Długożyciowe to sprawa milionów lat. Kto zapewni stabilność ekonomiczną operatora (piszesz o zagospodarowaniu), geologiczną i militarną? Bo XX wiek to 2 duże wojny i kilka mniejszych.
Kopalnie soli, w których miały być składowane odpady są często zalewane (problemy Wieliczki czy katastrofa w Wapnie koło Kłodawy, gdzie wtargnęła woda i spowodowała zniszczenie kopalni i zapadnięcie się gruntu). W Niemczech z podobnego składowiska wycieka radioaktywna solanka. Albo sładowisko w Finlandii (zaledwie 3 metry nad poziomem morza), kto zagwarantuje, że poziom morza się nie podniesie? Nie mówiąc o wodach gruntowych.Ale oczywiście nie ma problemu, to nie my się będziemy martwić co za 100 lat będzie.
Co do Świerku to jeden z byłych pracowników mówił o pewnym eksperymencie przeprowadzonym w 1979 r przez pana Andrzeja S. który zakończył się skażeniem budynku. Szkoda, że sprzątaczki nie wiedziały, co sprzątają, a raporty z tego zdarzenia są utajnione.

Czy ja mówiłem o

Czy ja mówiłem o ABSOLUTNYM i 100% bezpieczeństwie? Nie!
Mówiłem tylko o bezpieczeństwie wielokrotnie większym niż było w czasach Czarnobyla, Sellafield (trochę z innej bajki bo ten stos służył do produkcji plutonu) czy TMI. Swoją drogą jakimś cudem reaktor RBMK-1500 (półtora raza większy od tego w Czarnobylu, ta sama konstrukcja tylko powiększony) pracuje praktycznie bezawaryjnie od roku 1987 w elektrowni w Ignalinie (uruchomienie opóźnione o rok przez dodatkowe kontrole bezpieczeństwa po wypadku na Ukrainie). Faktem jest jednak że jako mocno już przestarzała konstrukcja zostanie wyłączony na stałe w tym miesiącu.

O wypadku w Świerku nie słyszałem, fakt. Może mnie oświecisz? Nie wiem jak 30 lat temu, ale obecnie wszystko jest bardzo mocno pilnowane i zabezpieczone. Nawet doświadczeni ludzie nie pracują z reaktorem samodzielnie. A to nie tylko z racji ryzyka jakiegoś sabotażu, ale dlatego, żeby nie popełnić błędów (reaktor oprócz celów badawczych służy do produkcji różnego rodzaju substancji dla m.in. medycyny). Jedyny incydent jaki miał miejsce i o którym słyszałem to uszkodzenie reaktora Ewa podczas demontażu (choć faktycznie, różnie o tym mówią, dezinformację sieją). Co do przypadkowego napromieniowania: mamy przydzielone dozymetry, wszędzie są czujniki promieniowania. Jeśli ktoś chce, może przychodzić z własnym przyrządem jako pewność że nikt z załogi w nim nie grzebał (i tak musi mieć ten z przydziału) i nigdy nie zauważyłem anomalii, choć na początku miałem "pełne gacie" i non stop gapiłem się w miernik.

A podsumowując: na chwilę obecną atom to jedyne sensowne źródło energii: Unia nalicza potężne kary za przekroczoną emisję CO2, ekolodzy najpierw chcą budować a sami potem oprotestowują elektrownie wiatrowe ("bo ptaki") i wodne ("bo ryby"). Tylko atom zapewni nam na razie stabilne zasilanie bez wielkich kar za CO2 (i, paradoksalnie, mniej destrukcyjne dla środowiska). Co więcej, zapraszam obok jakiejś elektrociepłowni czy huty na składowisko popiołu/żużlu z licznikiem Geigera. Jeśli władze ośrodka w Świerku pozwolą, będzie można pomierzyć promieniowanie na terenie ośrodka. Wyręczając powiem, gdzie będzie większe: na żużlu.

Jedyne wyjście? Może z

Jedyne wyjście? Może z punktu widzenia nowotworowej logiki przemysłu, który ma wzrastać w nieskończoność, by przynosić coraz większe zyski technokratom i rozmaitym "biznesmenom". Dla zaspokojenia potrzeb normalnego człowieka lepszym rozwiązaniem są np. właśnie małe elektrownie wodne. Dają niezależność (i za to były właśnie za komuny niszczone).

A jeszcze co do wysyłania

A jeszcze co do wysyłania odpadów na Słońce: To tylko artystyczna hipoteza, rzeczywiście bez racji bytu, co nie znaczy że można kogoś od razu obrażać!

I jeszcze jedno: Największe

I jeszcze jedno:
Największe skażenie promieniotwórcze na świecie występuje nie w Czarnobylu (nawet w środku sarkofagu nie jest tak źle, poza okolicą gdzie zastygło stopione paliwo) a niedaleko Czelabińska, w bezpośrednim sąsiedztwie ZAMIESZKANEJ wsi Musliumowa głęboko w Rosji. Istniał tam, a właściwie nadal istnieje ośrodek, oficjalnie badający działanie promieniowania i zagospodarowujący odpady. W rzeczywistości produkował materiały rozszczepialne dla rosyjskich bombek.

Znowu nie elektrownia a zbrojenia.

Elektrownia i zbrojenia są

Elektrownia i zbrojenia są niestety nierozerwalnie powiązane. Nawet antykomunistyczna opozycja w Polsce chciała by EJ Żarnowiec jednak powstała, bo dałoby to szansę na polską bombę A. To że ludzie jakoś żyją na skażonych terenach, nie zmienia faktu że ja nie chciałbym tam żyć, ani by moje dzieci tam żyły. Ludzie chorują, cierpią i umierają powoli, ale przywiązani do miejsca wolą to niż odejść nie wiadomo dokąd. Taka beznadzieja... A różnej maści "eksperci" cynicznie wykorzystują ich tragedię by pokazywać że nie taki atom straszny bo ludzie jakoś żyją. To dzięki ich opiniom władze pozbawiają ludzi rent, świadczeń czy należytej opieki. Jak tam tak wspaniale to zamiast promować atomy w Polsce jedź sobie do Czelabińska i zamieszkaj. Po 15-20 latach pogadamy sobie o zielonych atomach...

"oprotestowują elektrownie

"oprotestowują elektrownie wiatrowe ("bo ptaki") i wodne ("bo ryby")." Kolego, po pierwsze wszelkie przejawy gigantomanii są szkodliwe dla środowiska. Ale chyba widzisz różnicę między małą elektrownią wodną (czyli takim by-passem na niedużej rzeczce) a Zaporą Hoovera? I między wiatrakiem zasilającym kilka domów a wielką fermą wiatrową? Chyba że podobnie jak wszyscy guru lobby atomowego za źródło prądu uznajesz coś, co produkuje więcej niż 1000MW energii. Kluczem jest skala i decentralizacja, a nie centralnie planowane wielkie, pojedyncze źródła energii.
I nie rozmydlaj odpowiedzialności przemysłu nuklearnego, bo na całym świecie przemysł ten jest powiązany z armią (w końcu pluton z wypalonego paliwa się odzyskuje). Gdyby nie armia w ogóle nie byłoby reaktorów "cywilnych", tak gigantycznych pieniędzy w badanie nad atomem nie wpompowano dla odkrycia możliwości pozyskiwania energii tylko dla produkcji bomb.

Ważną rzeczą jest też to, że przedstawiciele atomowego biznesu atakują pomysł oszczędzania energii i większej efektywności energetycznej. Nic dziwnego, dla producentów energii ważne jest to, aby użytkownicy zużywali jak najwięcej ("a to się da podwyżkę od strat przesyłowych, głupki i tak muszą płacić"). Oni zarabiają na tym ciężkie pieniądze. Nie w ich interesie leży również posiadanie niezależnych źródeł energii przez użytkowników.
Co do CO2 to bzdurą jest, że uzyskanie energii z atomu nie powoduje emisji CO2. Gigantyczne ilości paliwa (diesel) spala się przy wydobyciu rudy (a biorąc pod uwagę jak mało uranu jest w skale są to ogromne wyrobiska jak w Rossing w Namibii, przy których Bełchatów to pikuś), oczyszczanie i ekstrakcja uranu z rudy (tu przy okazji środowisko wzbogacane jest w kwas siarkowy i sole uranu), produkcję pastylek paliwowych (znowu masa energii i rzadkich metali np. cyrkonu), transport międzykontynentalny (ruda, paliwo i wypalone paliwo).
Poza tym lobby atomowe straszy karami za CO2, a jeden z jego członków, profesor Jaworowski kwestionuje wpływ człowieka na klimat. Więc niech się zdecyduje.
Poza tym Francja, Japonia i USA, które mają tyle atomówek są największymi emiterami CO2 http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_carbon_dioxide_emissio...
W Świerku warto sprawdzić, czy gdzieś pod płotem nie leży uran, który nie wiadomo skąd się wziął, jak to wykryła inspekcja Najwyższej Izby Kontroli w latach 90-tych. Oprócz tego pracownicy nie mieli aktualnych badań lekarskich.
Albo poczytać o kradzieżach beczek z odpadami ze składowiska Różan. Ludzie, którzy na własnym podwórku nie mają porządku będą mi mówili o bezpieczeństwie atomu?
Co do wypadków w Świerku to wiele Ci nie powiedzą, przecież nie pozwolą, żebyś stracił swój misjonarski zapał do nawracania ciemniaków, którzy nie chcą "zielonej" energii atomowej.

do autora : najpierw

do autora : najpierw poczytaj sobie i rozeznaj sie w temacie jaki wplyw maja elektrownie wodne na srodowisko.dajmy tu np niemoznosc migracji ryb;obnizenie sie poziomu wody za taka el wod co tez ma zly wplyw...(a jaki to poczytaj sobie dalej na ten temat :p :D moze to Cie jakos zmobilizuje do dalszego myslenia).pozdr

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.