Bieda w Polsce rośnie

Kraj | Gospodarka | Ubóstwo

Choć nasza gospodarka na tle Europy rosła w ubiegłym roku w imponującym tempie, to ludziom żyło się gorzej. Najnowsze dane GUS pokazują, że pieniądze, które mieliśmy do dyspozycji, były warte mniej niż w 2010 roku. To znaczy, że nasze zakupy realnie się kurczyły.

- Złożyły się na to dwa zjawiska. Po pierwsze, nasze dochody rosły znacznie wolniej, a dopłaty dla rolników były wręcz niższe. Po drugie, wartość naszych pieniędzy uszczuplała wysoka inflacja - wyjaśnia prezes GUS prof. Janusz Witkowski.

Różnice w zarobkach między poszczególnymi grupami społecznymi są bardzo duże. W rękach jednej piątej najbogatszych Polaków jest 41,6 proc. dochodów nas wszystkich.

W skrajnym ubóstwie żyje dziś 6,7 proc. Polaków. Ich dochody nie wystarczają na pokrycie podstawowych biologicznych potrzeb: niedojadają, mieszkają w zimnie. Trwanie w takim stanie prowadzić może do wyniszczenia organizmu. W ostatnich latach odsetek żyjących poniżej minimum egzystencji spadał lub się stabilizował. W 2011 r. wzrósł o 1 pkt proc.

Gdyby jednak spojrzeć na ubogich uprawnionych do pobierania świadczeń społecznych, to okaże się, że ich odsetek po raz kolejny spadł. - To dlatego, że rząd nie zmieniał progów dochodowych, poniżej których można otrzymać zasiłek - mówi prof. Stanisława Golinowska, ekonomistka z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.

Zdaniem Golinowskiej ubogich przybywa, bo pogarsza się sytuacja na rynku pracy. - Gospodarka zwalnia, ale wzrost gospodarczy mamy wciąż przyzwoity. To jednak nie przekłada się na sytuację na rynku pracy - mówi prezes GUS. W I kwartale PKB rósł o 3,5 proc.

pokazują, skąd czerpiemy dochody i na co przeznaczamy swoje pieniądze. Najwięcej - co oczywiste - na żywność. To pozycja, która w naszych wydatkach stanowi aż 25 proc.

Im bogatsze społeczeństwo, tym ludzie mniej wydają na jedzenie i inne podstawowe potrzeby, a więcej na zdrowie, edukację, rozrywkę. W Polsce część pieniędzy przeznaczona na jedzenie z roku na rok regularnie malała. Aż do ubiegłego roku. - To kolejny znak, że jakość życia przestała nam się poprawiać - mówią ekonomiści.

- W tym roku żywność znów może mocno drożeć. Zima spowodowała olbrzymie straty w uprawie zbóż, nie wiemy, jakie będą zbiory, dodatkowo ceny mogą podbijać mistrzostwa Euro 2012 - mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku.

W Polsce 6,7 proc. ludzi żyje w skrajnym ubóstwie, niemal 17 proc. wydaje tylko połowę tego co przeciętny Polak.

Najwięcej ubogich jest wśród:

• utrzymujących się z niezarobkowych źródeł, czyli np. zasiłków (ponad jedna piąta żyje poniżej minimum egzystencji);
• rodzin wielodzietnych, z czwórką i więcej dzieci na utrzymaniu (jedna czwarta nie zaspokaja podstawowych potrzeb);
• rolników (13,1 proc.);
• rencistów (13 proc.);
• rodzin z przynajmniej jedną osobą bezrobotną (12,5 proc.);
• mieszkańców ściany wschodniej (około 11 proc.);
• żyjących na wsiach (10,9 proc.);
• rodzin posiadających niepełnosprawne dziecko (9,7 proc.)

GUS podaje, że mieszkańcy wsi stanowią ponad 60 proc. osób żyjących poniżej granicy ubóstwa skrajnego i ustawowego (czyli ich dochody uprawniają do sięgnięcia po zasiłek), podczas gdy udział ludności wiejskiej w całej ludności Polski wynosi 40 proc.

Bogata Warszawa mocno ciągnie w górę pozycję województwa mazowieckiego. Wśród jego mieszkańców jest 4,6 proc. żyjących w skrajnej biedzie, ale jak wyłączymy Warszawę, to odsetek ten wzrośnie do 6,4 proc.

Zdaniem prof. Stanisławy Golinowskiej z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych ochrona bezrobotnych w Polsce jest bardzo skromna. Nie dość, że zasiłki nie zależą od wcześniejszych zarobków, to wypłacane są krótko. A znakomitej większości zarejestrowanych w pośredniakach nie przysługują.

Choć nasza gospodarka na

Choć nasza gospodarka na tle Europy rosła w ubiegłym roku w imponującym tempie (...)

Imponująca to jest kreatywność ststystyków wyliczających PKB - Europa nic nie produkuje, wszystko sprowadza z Chin a PKB astronomiczne.

Nie dość, że zasiłki nie zależą od wcześniejszych zarobków (...)

Czyli jak? nierówności w dochodach przenieść też na bezrobotnych? z jakiej racji?

Bo w PKB wlicza się także

Bo w PKB wlicza się także usługi...

PKB nie oblicza się z

PKB nie oblicza się z wartości produkcji, więc z założenia nie ma odzwierciedlać produktywności gospodarki. W gospodarce globalnej określa więc poziom WYKORZYSTANIA globalnej produktywności. Czyli ni mniej ni więcej, określa, z czego kraje centrum doją peryferie.

Co do zasiłków, to w ramach czystości ideolo może powinienem żądać równych zasiłków. Ale jakoś tak pragmatycznie wychodzi, że kiedy zasiłki zależą od zarobków to jest to lepsze rozwiązanie (co ciekawe, wcale nie utrwalające nierówności).

PKB opisuje zagregowaną

PKB opisuje zagregowaną wartość dóbr i usług finalnych wytworzonych na terenie danego kraju w określonej jednostce czasu (...)

http://pl.wikipedia.org/wiki/Produkt_krajowy_brutto

W PRL-u robotnik w pracy w czasie przerwy zjadał kanapki przyniesione z domu - obecnie coraz bardziej popularny jest "lunch" w jakiejś knajpie - skutek: "lunch" przechodzi przez oficjalne statystyki, więc notujemy wzrost PKB......

Im więcej aspektów życia utowarowimy tym wyższy PKB osiągniemy:
- babcia zajmuje się wnukami -> zatrudniamy nianie lub posyłamy dzieci do żłobka/przedszkola
- pijemy poranną kawę w domu -> pijemy poranną kawę w "knajpce"
- gotujemy obiad w domu -> idziemy do restauracji
- sami skracamy zbyt długie spodnie -> zlecamy wykonanie tego "krawcowi"
- pierzemy w domu -> oddajemy ciuszku do pralni
- wymieniamy przepaloną żarówkę -> wzywamy "fachowca"
- sprzątamy mieszkanie -> zatrudniamy sprzątaczkę
- malujemy mieszkanie -> zatrudniamy malarza
- ...........

Łatwo zauważyć, że zmiany te nie mają praktycznie żadnego wpływu na realny poziom zaspokojenia potrzeb społeczeństwa. Gdy każdy sam wykona te czynności - lub zostaną one wykonane nieodpłatnie w kręgu rodzinnym czy towarzyskim, ogólna wartość użytkowa pozostanie taka sama jak w przypadku usług komercyjnych. Wszystko to jest tylko częścią sztucznego generowania miejsc pracy...

Ale jakoś tak pragmatycznie wychodzi, że kiedy zasiłki zależą od zarobków to jest to lepsze rozwiązanie (co ciekawe, wcale nie utrwalające nierówności)

Ciekawe na jakiej podstawie doszedłeś do takich wniosków.... Uzależnienie wysokości zasiłków od wynagrodzenia (najczęściej procentowo od wcześniejszych wynagrodzeń) sztucznie utrzymuje część bezrobotnych w wyższych/średnich warstwach społecznych, utrwala model konsumpcyjny nawet po utracie pracy oraz zniechęca bezrobotnych pobierających wyższe zasiłki do podejmowania pracy w niższym przedziale dochodowym - czyli proporcje pomiędzy warstwami społecznymi zostają zachowane.

Skłaniałbym się raczej do odwrotnego uzależnienia wysokości zasiłków od wcześniejszych wynagrodzeń. Osoby zarabiające więcej powinny otrzymywać odpowiednio niższe zasiłki z uwagi na wcześniejszą możliwość gromadzenia oszczędności lub powinny otrzymywać zasiłek dopiero po kilkumiesięcznym okresie, w którym wykorzystają swoje oszczędności (podobnie należałoby traktować także ewentualne odprawy).

Też ciekawy pomysł jeśli

Też ciekawy pomysł jeśli stracisz pracę musisz kompletnie zbiednieć aby dostać zasiłek.
Ten pomysł jest nawet lepszy od poprzedniego.
Zasiłek równy dla wszystkich daje przynajmniej skromny dochód na pierwsze miesiące pozostawania bez pracy. Jeśli pracę uda ci się znaleźć to może nie zdążysz popaść w skrajną nędzę. Twój pomysł zapewniłby ją każdemu.

"musisz kompletnie zbiednieć aby dostać zasiłek"

W tym nie ma nic dziwnego. W interesie tych państwowo-kapitalistycznych k.rew leży, by ludzie byli od nich uzależnieni. Wy cały czas patrzycie ze swojego punktu widzenia, tymczasem by skutecznie walczyć z wrogiem należy poznać jego strategię.

Znam osoby pobierające w

Znam osoby pobierające w Hiszpanii zasiłki rzędu 400-500 euro - bez zastanowienia każda z tych osób podejmie pracę za najniższe wynagrodzenie (640). Żadna z tych osób nie otrzymała odprawy (umowy śmieciowe), nigdy nie miała możliwości zgromadzenia oszczędności z uwagi na niskie dochody.

Znam też osoby, które pobierają zasiłku rzędu tysiąca euro a wcześniej otrzymały po kilkadziesiąt tysięcy odprawy. Z uwagi na długi okres wypłacania zasiłków większość z takich osób pierwsze miesiące bezrobocia traktuje jak wakacje....

Dlaczego system stara się utrzymać rozwarstwienie społeczne nawet wśród bezrobotnych? Jaki ma to wpływ na nastroje społeczne? Jak taki system wpływa na sytuację najniższych warstw społecznych?

Co do PKB, to nie mówiłem

Co do PKB, to nie mówiłem niczego, co by się z tym nie zgadzało. Zgadzamy się, że nie PKB nie odzwierciedla produktywności. To, co mówisz, jest prawdą, natomiast mnie interesuje coś innego - to, że wyższe PKB oznacza, że kraj ma większą siłę gospodarczą niż kraje o małym PKB (a zdawało mi się, że temu przeczysz). I to właśnie dlatego, że w kapitalizmie nie produktywność decyduje o sile gospodarczej, a model wykorzystania tej produktywności, czyli po prostu model wyzysku. Oni produkują w fabrykach, u nas się zarządza ich czasem, ich produktami itd.

"Ciekawe na jakiej podstawie doszedłeś do takich wniosków.... Uzależnienie wysokości zasiłków od wynagrodzenia (najczęściej procentowo od wcześniejszych wynagrodzeń) sztucznie utrzymuje część bezrobotnych w wyższych/średnich warstwach społecznych, utrwala model konsumpcyjny nawet po utracie pracy oraz zniechęca bezrobotnych pobierających wyższe zasiłki do podejmowania pracy w niższym przedziale dochodowym - czyli proporcje pomiędzy warstwami społecznymi zostają zachowane"

Na podstawie doświadczeń krajów zachodnich (Szwecja, Niemcy, Szwajcaria...). Tracisz pracę - lądujesz na poduszce, nie wpierdalasz się głową w beton.
Oczywiście, że lepszym rozwiązaniem byłyby równe, wysokie zasiłki dla wszystkich, ale jako realne rozwiązanie w warunkach kapitalizmu uzależnienie ich od dochodu ma sens. Głównie ze względu na psychologiczny charakter tego rozwiązania. Nie mówię już o tym, że osoba tracąca pracę na specjalistycznym stanowisku rzadko kiedy znajduje nowe zatrudnienie w ciągu kolejnych dwóch lat, natomiast ktoś, kto pracował na taśmie nie ma z tym większych problemów - w sensie, że ciągłość zostaje zachowana. Więc generalnie utrata pracy dla człowieka z wyższymi zarobkami jest bardziej traumatycznym przeżyciem, trudniej się z niego podnieść (pamiętajmy, że często człowiek taki obciążony jest w większym stopniu kredytami itd.). Jeśli twoim zamiarem jest, w imię sprawiedliwości, powiększanie rozmiaru biedy - proponuj takie rozwiązania.

Swoją drogą kolejne doktrynerstwo anarchistyczne - jak ktoś więcej zarabia, już jest wrogiem klasowym. I to nawet mimo tego, że obiektywnie wrogiem klasowym NIE JEST. Ale to też może wynika z faktu, że nie jestem komunistą, tylko zwyczajnym socjałem.

Chyba lepiej powiedzieć,

Chyba lepiej powiedzieć, że im wyższy PKB tym większa siła nabywcza danej gospodarki. Bo trudno mówić o "sile gospodarczej" metkowania... Wszystko to oczywiście wewnątrz odpowiednio ukształtowanego systemu. A co będzie gdy takie kraje jak Chiny czy Indie zażądają innych środków płatniczych? Przecież te "silne gospodarki" europejskie nie są w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb własnych społeczeństw.

Bardzo fajnie, że przejmujesz się traumatycznymi przeżyciami bezrobotnych ale ni cholery nie rozumiem dlaczego twierdzisz, że stopień dramatyzmu wzrasta wraz z poziomem dochodów. Czyli osoba zarabiająca ledwo na życie nie przejmuje się utratą pracy, głodem, eksmisją... bo jest przyzwyczajona do biedy? Ale zarabiający więcej jako nawykły do luksusu i rozrzutności dramatycznie przeżywa utratę pracy....

Gadka o trudnościach ze znalezieniem nowej pracy przez tych wcześniej dobrze opłacanych w porównaniu do łatwości z jaką nową pracę znajdują kiepsko opłacani robotnicy wzruszyła mnie.... Jakże ja współczuje tym wszystkim "specjalistom", biedaczki - no nie ma dla nich pracy z płacą powyżej średniej krajowej....... nie może bidulka już na weekend do Zakopanego, autko mu zabiorą i będzie musiał tramwajem jak robol zwykły......

Realia: gdy wcześniej dobrze opłacanym kończą się zasiłki lub są sprytni i przedłużają sobie zasiłki dorywczymi pracami to wypierają niższe warstwy z rynku pracy - wykorzystując koneksje i stare układy. Praktycznie wszystkie niskopłatne zajęcia funkcjonują w oparciu o umowy śmieciowe, które w żaden sposób nie chronią pracowników.

Dlaczego żaden związek zawodowy nigdy nie proponował regulacji stabilizującej zatrudnianie pracowników tymczasowych? (Poza idiotyzmami o teoretycznym przekształcaniu umów w umowy stałe gdy cośtam, co nawet pies prawnika obejdzie bez trudu). Dlaczego nikt nie zaproponował nigdy gwarancji pierwszeństwa w dostępie do pracy tymczasowej pracownikom tumczasowym? Dlaczego gdy przez ostatnie dziesięć lat owoce zbierał Nowak to teraz zatrudniony został Kowalski choć przez całe swoje życie pracował w przemyśle? Dlaczego Nowak nie miał pierwszeństwa? Czy Kowalski czuje się winny, że dzieci Nowaka są głodne? Dlaczego nie ma zasad ustalających pierwszeństwo dostępu do miejsca pracy według stażu na danym stanowisku i ciągłości zatrudnienia w ubiegłych okresach?

Na jakiej podstawie lepiej opłacani po utracie pracy mają otrzymywać wyższe zasiłki skoro zdecydowana większość lepiej opłacanych zatrudniona była w sektorach nieproduktywnych - abstrakcyjne usługi, reklama, finanse, pośrednictwo.... Pracownicy wytwarzający faktyczną wartość zazwyczaj są kiepsko opłacani, i jest bardzo niewiele wyjątków od tej reguły.

"ktoś, kto pracował na

"ktoś, kto pracował na taśmie nie ma z tym większych problemów" To akurat wierutna bzdura. Osoba mało zarabiająca ma o wiele większe ciśnienia na znalezienie pracy (brak jakichkolwiek oszczędności) przy niskim zasiłku dla bezrobotnych, skłania ją to do przyjmowania każdej ofert pracy - zazwyczaj gorszej, gorzej płatnej, na czarno itd. co przyczynia się walnie do ubożenia społeczeństwa. Teoretycznie, zasiłek może być uzależniony od ostatniej płacy, ale tu akurat przykład krajów typu Szwecja, Niemcy, Szwajcaria nie jest zbyt dobry, bo tam nawet praca przy taśmie, jest na tyle dobrze płatna, że zasiłek niższy od ostatniej pensji, aż nadto wystarcza do przeżycia. W Polsce, gdzie połowa pracujących zarabia w okolicach płacy minimalnej lub trochę powyżej, mniejszy od tej płacy zasiłek sprawia, że nie może on za niego przeżyć w sensie biologicznym.

"Łatwo zauważyć, że

"Łatwo zauważyć, że zmiany te nie mają praktycznie żadnego wpływu na realny poziom zaspokojenia potrzeb społeczeństwa."
No łatwo zauważyć coś odwrotnego:
babcia zajmuje się wnukami = zamiast realizować swoje pasje i spędzać swój czas na emeryturze dostaje dodatkowy, bezpłatny etat i jest praktycznie uziemiona do końca życia, gorzej niż gdy pracowała.
gotujemy obiad w domu = w 95% żona po przyjściu z pracy zamiast odpocząć i zająć się sobą spędza 3 h w kuchni gotując i sprzątając po obiedzie itd. itp.

Opłacenie pewnych koniecznych czynności, sprawia, że więcej czasu pozostaje nam na nasze życie i przyjemności. Oczywiście można się kłócić o to, że aby zarobić na to musimy więcej pracować, ale takie dywagacje można by toczyć gdybyśmy mieli relany wpływ na gospodarkę. Dziś zarobki nie wynikają raczej od tego jak długo pracujemy - ludzie którzy zarabiają najmniej pracują najczęściej najwięcej i najciężej i dodatkowo wszystkie te czynności muszą wykonywać sami.

Czy osoba zatrudniona w

Czy osoba zatrudniona w przedszkolu nie ma nic lepszego do roboty jak niańczyć cudze dzieci? Skrajny przypadek - niania - to ewidentny wyzysk, przerzucenie odpowiedzialności za wychowanie potomstwa na "zatrudnione" osoby....

A może mamy uwierzyć, że wszyscy dorobimy się i scedujemy nasze obowiązki na najemnych pracowników?

Wszystkie wymione przeze mnie czynności są naturalną częścią życia - ich utowarowianie służy wyłącznie utrzymaniu iluzji konieczności i sensowności pracy zarobkowej oraz wygodzie osób uprzywilejowanych. Wszystko to powoduje też patologiczne zagrożenia wynikające z wąskiej specjalizacji oraz uzależnienia poziomu konsumpcji od zyskowności danej specjaluzacji.

Ciekawe jak kształtowałby się PKB PRL-u gdyby uwzględnić te wszystkie kanapki, termosy z kawą, ogródki działkowe itp......

Dla ciebie naturalną dla

Dla ciebie naturalną dla mnie nie. Osoba pracująca w przedszkolu tam pracuje. W systemie społecznym, w którym praca i cała gospodarka była by pod kontrolą społeczną, moglibyśmy decydować czy wolimy, aby całe społeczeństwo mogło pracować mniej, a w zamian mieć mniej odpłatnych potrzeb zaspokojonych czy nie.

Teraz to czyste abstrakcyjne dywagacje - realia są takie, że ludzie muszą pracować na etacie, a poza tym pracować nad swoją reprodukcją. Jeżeli część tej pracy mogą przerzucić odpłatnie na innych to realnie ich jakość życia wzrasta - po prostu. Jeżeli dodasz do tego, że prace te głównie spadają na głowy kobiet - rozwój takich usług poprawia jakość głównie ich życia.

"A może mamy uwierzyć, że wszyscy dorobimy się i scedujemy nasze obowiązki na najemnych pracowników?"

Nie musisz w nic wierzyć - dzieci do żłobka czy przedszkola wysyła 60-70% rodzin w Zachodniej Europie, w Polsce było by podobnie gdyby inna polityka władz. Do restauracji chodzi również coraz więcej ludzi itd. - to są po prostu realia.

To nie jest kwestia oceny tylko faktów.

Obawiam się, że nie

Obawiam się, że nie rozumiesz o czym ja piszę. Staram się wskazać iluzoryczność współczesnego "modelu gospodarczego" opartego na ewidencji normalnych elementów życia społecznego. Masowa akcja propagandowa tworzy przekonanie o "wzroście gospodarczym" podczas gdy w rzeczywistości gospodarka nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb ludzi. "Rozwinięte gospodarki" europejskie nie produkują obuwia, odzieży i wielu innych produktów niezbędnych dla zaspokojenia podstawowych potrzeb ludzkich. Ponadto utrzymywane jest stałe społeczne przekonanie o pracy jako źródle wartości właśnie poprzez utowarowienie wszystkich możliwych aspektów życia. Wielu Europejczyków codziennie wykonuje "zawodowo" to co bez trudu może być wykonane w domu przez każdego człowieka, to co w krajach producenckich (czyli takich, w których produkuje się odzież i buty dla Europy) każdy robotnik musi zrobić sam, to co od wieków jest codziennym elementem życia człowieka. Gdyby ci "specjaliści" nie mogli wykonywać czynności oczywistych za pieniądze to nie mieliby nic do roboty, po prostu byliby bezrobotni. Oczywiście należy dodać do tego cały szereg "prac" absurdalnych czyli takich, które w żaden sposób nie są związane z potrzebami społeczeństwa (reklama, pośrednictwo, finanse, etc.), i służą jedynie tworzeniu pozornego uzasadnienia dla wykorzystywania faktycznych wartości wytwarzanych przez innych lub rywalizacji o udział w łupach pomiędzy różnymi grupami.

Ja nie neguję samych czynności ale ich pseudoekonomiczne wykorzystywanie do uzasadnienia niesprawiedliwości społecznej i podtrzymywania systemu opartego na fałszywej wartości kapitału.

"Pracuj" sobie i konsumuj jak przykazała bozia i już.

"Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie." (Ew. Mateusza 5:3, Biblia Tysiąclecia)

:-D

Tyle, że patrzenie na

Tyle, że patrzenie na gospodarkę przez pryzmat kulturowy - czyli, że ona potrzebuje jakiegoś "uzasadnienia" jest trochę idiotyczne. To że gospodarka kapitalistyczna nie jest nastawiona na zaspokajanie potrzeb to jest logiczne, ale też bez sensu jest negowanie faktu, że te bezsensowne według ciebie usługi polepszają ludziom życie - powtarzam tu i teraz, a nie w jakieś wyimaginowanej rzeczywistości. A nawet w tej wyimaginowanej rzeczywistości trudno było by uznać, że jakość twojego życia była by lepsza, gdybyś od świtu do nocy musiał zajmować się tylko swoim przeżyciem. Kobiety od rana do nocy wychowywały by dzieci, prały, sprzątały. Mężczyzna hodował by warzywa, zabijał zwierzęta, zajmował się naprawą domu itd. Oczywiście nie neguje, jeśli komuś taki styl życia odpowiada to proszę, ale jeśli ktoś dał by mi wybór, to już wolałbym to co dzisiaj w Europie.

Oczywiście jest szereg prac, które są faktycznie nie potrzebne i faktycznie gdybyśmy mieli wpływ na kreowanie gospodarki byłby one zlikwidowane, potencjał społeczny mógłby zostać przekierowany na inne tory, a wszyscy mogli by np. krócej pracować. Nie sądze jednak, aby ktoś chciał likwidować przedszkola, restauracje itd. Sam wychowałem się w "tradycyjnej" rodzinie w której moja matka od rana zajmowała się tymi wszystkimi pracami, której jak twierdzisz można bez problemu wykonać we własnym zakresie - no i powiem szczerze nie kojarzy mi się to z jakąś wyższą jakością życia i nie życzę tego mojej żonie czy sobie.

Nie dogadamy się.

Nie dogadamy się.

Im gorzej tym lepiej

Czekam aż sie zacznie, oj nie moge sie doczekać.

Bieda? bo nie mają na

Bieda? bo nie mają na spłatę rat za nowy telewizor? U mnie w bloku tak narzekają właśnie, a co chwile wnoszą do domów kartony z nowymi tv, laptopami, w łapie nowa komórka etc. ale cały czas narzekają że bieda!

Aleś ty głupi. A ja mam

Aleś ty głupi. A ja mam sąsiada, który ma kupę siana, ale śmierdzi strasznie. Wszyscy bogacze to śmierdziele.

When we can't dream any longer we die.
Emma Goldman

Różnice w zarobkach

Różnice w zarobkach między poszczególnymi grupami społecznymi są bardzo duże. W rękach jednej piątej najbogatszych Polaków jest 41,6 proc. dochodów nas wszystkich.

A) Jedna osoba zarabia 4'160, a cztery osoby zarabiają po 1'460
B) Jedna osoba zarabia 4'160, trzy 1'945 a jedna nic.
C) Jedna osoba zarabia 4,160, dwie 2'920 a dwie nic.
D) Dochody społeczeństwa rozkładają się normalnie, np. ~N(2000;2000)
Wszystkie cztery sytuacje opisuje ta sama statystyka.

Nie statystyka ta opisuje

Nie statystyka ta opisuje jedną sytuację - jeśli 100 Polaków zarabia w sumie 1 mln. zł to 20 z nich dzieli między sobą 416 tys. zł (w dowolnych proporcjach), pozostałych 80 osób 585 tys. znowu w dowolnych proporcjach, które nie są opisane.

A ilu, wśród tych 80

A ilu, wśród tych 80 polaków nie zarabia wcale? Czy dzieci i emeryci są wliczani do statystyki?
Taka wyrwana z kontekstu statystyka nie nadaje się do analizy.

Zwyczajowo statystyki tworzy

Zwyczajowo statystyki tworzy się w odniesieniu do grupy, którą obejmuje dane zjawisko. Np. stopa bezrobocia to odsetek osób pozostających bez pracy spośród wszystkich aktywnych zawodowo a nie całej populacji kraju. Podobnie w przypadku płac....

Analiza wszystkich "szarych

Analiza wszystkich "szarych Kowalskich" w kraju. To jest statystyka

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.