Czechy: Tysiące protestują przeciwko reformie edukacji
Nawet 10 tys. ludzi protestowało w czeskiej Pradze przeciwko reformie szkolnictwa wyższego (spodziewano się tylko 1,5 tys.) Demonstranci przeszli w pochodzie ze Starego Miasta do dzielnicy Mala Strana. Przed siedzibą rządu wyrazili niezadowolenie z planów ministra szkolnictwa Josefa Dobesza. Manifestanci nieśli wielobarwne transparenty i kukły.
Powodem protestów są reformy edukacji narzucone w ramach tzw. "Procesu Bolońskiego": niewygodny dla studentów system przyznawania kredytów, ograniczenia autonomii szkół wyższych, zmniejszenie udziału studentów we władzach uczelni i częściowa komercjalizacja szkolnictwa wyższego. Po reformie do rad uczelni wejdą prywatni przedsiębiorcy oraz ludzie powiązani z polityką i właśnie oni decydować będą o budżecie, wyborze rektora, czy o majątku szkół.
Minister Dobesz częściowo ustąpił wobec żądań protestujących studentów, informując o rezygnacji z wprowadzenia czesnego za naukę na wyższych uczelniach. Studenci i władze uniwersytetów twierdzą jednak, że to za mało, aby przerwać zaplanowaną na kilka dni akcję. Protesty nazwane "Tygodniem niepokoju" rozpoczęły się w poniedziałek. Według organizatorów uczestniczy w nich około 300 tys. osób. To największa fala studenckich demonstracji w Czechach od 1989 roku. We wtorek wieczorem demonstracja w Brnie przyciągnęła około 6 tys. osób. Z powodu protestów prezydent Vaclav Klaus odwołał podróż na Morawy i wykład na brneńskiej politechnice. (PAP)
Analogiczne założenia reformy edukacji zostały również wdrożone w Polsce, jednak ze znikomym odzewem społecznym. Sekcja Edukacyjna Związku Syndykalistów Polski przeprowadziła analizę planu wdrożenia Procesu Bolońskiego w Polsce i zorganizowała spotkania informacyjne dotyczące tej kwestii.