Dlaczego nie założę firmy

Prawa pracownika | Publicystyka

Przedsiębiorcy to z pewnością najbardziej bezczelna i roszczeniowa grupa społeczna. A do tego niezwykle zadowolona z siebie. Wiadomo dlaczego – tworzą miejsca pracy. Przynajmniej tak im się wydaje. W moim poprzednim tekście postawiłem tezę, że właściciele kapitału nie są żadnymi "pracodawcami". To pracownik wytwarza wartość, a to, co kapitaliści nazywają zyskiem jest nieopłaconą częścią pracy najemnej. O ile można sobie wyobrazić pracę bez zwierzchności kapitalisty, o tyle kapitał bez pracy istnieć nie może. Spróbujcie sobie wyobrazić developera bez robotników budowlanych czy właściciela firmy transportowej bez kierowców. Za to spółdzielnia kierowców bądź kolektyw budowlany to wizje jak najbardziej realne. Może warto to wreszcie przemyśleć i wyciągnąć z tego wnioski?

Tekst wywołał wielkie oburzenie wśród wyznawców wolnorynkowej religii. Ubawiłem się znakomicie czytając pełne nienawistnego skomlenia komentarze. Zastanawia mnie, jak to możliwe, że przedsiębiorcy, którzy ponoć harują od świtu do nocy znajdują czas na "trollowanie" po internetowych forach?

Toczą pianę i kwiczą wniebogłosy jak zarzynane prosiaki, kiedy ktoś ośmieli się zakwestionować ich świętości – prawo do zysku i dominacji nad pracownikiem. Reakcja na mój tekst była przewidywalna i monotonna. "Nie podoba Ci się wyzysk? załóż własną firmę" – taka formułka jest najwidoczniej szczytem polemicznych zdolności przeciętnego polskiego przedsiębiorcy. Czujesz się okradany? Zostań złodziejem, takim jak my. Zobaczysz jaka to ciężka i niewdzięczna fucha. Przejście z pozycji ofiary na pozycje kata jest jedyną drogą wyzwolenia, jaka może wykiełkować w przedsiębiorczym móżdżku.

Cylindrycznie gładka kora mózgowa zasadniczo nie przeszkadza w prowadzeniu firmy. Przynajmniej czasem jest naprawdę zabawnie. Większość moich znajomych uważa swoich szefów za kompletnych kretynów. Coś w tym jest. Pękam ze śmiechu, kiedy biznesmeni znad Wisły dumnie prężą cojones chełpiąc się innowacyjnością.

Konkurencyjność rodzimej gospodarki wynika z faktu, że Polska jest rezerwuarem taniej siły roboczej. Tak więc, innowacje wdrażane są głównie w dziedzinach "uśmieciowienia" warunków pracy i nacisku na redukcje płac. Oczywiście, rekiny biznesu rok w rok dmą triumfalnie w trąby, obwieszczając rekordowe zyski. Jednocześnie zmniejsza się udział płac w PKB. Oznacza to, że kapitaliści zarabiają więcej, a pracownicy dostają coraz mniejszą część wypracowanego przez nich bogactwa.

Statystyczny polski pracownik haruje niczym perszeron w kopalni. Według danych OECD jesteśmy w trójce najbardziej zapracowanych społeczeństw w Europie. Dłużej od nas pracują tylko Węgrzy i Grecy. Tak, są to ci sami Grecy, którym pod zarzutem lenistwa funduje się drakońskie cięcia. Technologiczne zacofanie powoduje, że wydajność pracy jest najniższa w UE. Wygląda na to, że folwarczna mentalność jest wciąż żywa.

Spójrzmy prawdzie w oczy – polscy przedsiębiorcy to straszne matoły. Swoje mądrości czerpią głównie z przygłupawych poradników typu "Jak być wielkim szefem". Nie potrafią wymyślić bardziej złożonej recepty na zyskanie przewagi konkurencyjnej niż wydłużenie czasu pracy. Okraść innych i narzekać, że rozmaite wrogie siły (państwo, związki zawodowe) nie pozwalają kraść więcej – oto przepis na sukces.

Ostatnio modne stało się utyskiwanie na system szkolnictwa wyższego. Ponoć uczelnie nie dostarczają biznesowi siły roboczej zgodnej z jego oczekiwaniami. Czyż nie jest to postawa typowo roszczeniowa? Mogliby wziąć los w swoje ręce, zainwestować w szkolenia. Ale po co? Łatwiej wyciągając łapę do państwa! Chcą żeby to publiczne uczelnie szkoliły im kadry, by oni mogli przyoszczędzić na kursach. Trudno o bardziej sugestywny przykład społecznego pasożytnictwa.

Świadectwem etycznej pokraczności biznesowych cwaniaków jest ich stosunek do dobra wspólnego. A korzystają z niego łacno. Szczególnie wtedy, kiedy wspiera ono proces akumulacji kapitału. Z jednej strony – tępią państwowy interwencjonizm, a z drugiej – żebrzą o infrastrukturę wznoszoną za publicznie pieniądze. Potem dewastują TIRami drogi i autostrady. Środowisko naturalne mają gdzieś. Niszczą przyrodę na tyle, na ile im się pozwoli.

Faktycznie – nigdy nie parałem się prowadzeniem własnego biznesu. Nie robiłem też wielu innych rzeczy. Nie wyrywałem staruszkom torebek, nie znęcałem się nad zwierzętami, ani nie plułem nikomu do zupy. Firmy nie założę nigdy. Dlaczego? Nie jestem może osobą krystalicznie przyzwoitą, jednak mam chyba nieco wyższe standardy etyczne niż neoliberalne kołtuństwo. Nie jestem cynicznym złodziejem, ani też imbecylem, który myśli, że wyzyskiwany pracownik powinien być mu wdzięczny. Nie mógłbym spojrzeć uczciwym ludziom w oczy.

Tekst ukazał się pierwotnie na blogu autora : http://lewica.pl/blog/nowak/27180/

zalozenie firmy nie musi

zalozenie firmy nie musi rownac sie z wyzyskiwaniem pracownikow. nie zgadzam sie. ja nie widze nic zlego w zalozeniu firmy

Kolejny, który nie rozumie

Kolejny, który nie rozumie pojęcia wyzysku. Chyba, że chodzi ci o samozatrudnienie, tyle, że wtedy nie jesteś kapitalistą, w myśl analizy klasowej.

rozumiem rozumiem kolego. no

rozumiem rozumiem kolego. no widzisz, zlapales :p

Ty nicponiu! Przeciętny

Ty nicponiu! Przeciętny kurwinista ma już założone trzy firmy gdy wciąż jeszcze siedzi na garnuszku rodziców. Jego ideały nie pozwalają mu na korzystanie z publicznych pieniędzy, więc państwowe uczelnie omija szerokim łukiem. Nie korzysta też z państwowych dróg i szos, bo to czysty komunizm przecież w pełnej stalinowskiej formie.

Skoro

Skoro kolektywy/spółdzielnie są takie fajne dlaczego ich nie zakładacie tylko skomlicie w komentarzach?

yak, czemu sklomliCIE?

yak, czemu sklomliCIE?

no, prawdziwi kapitalisci

no, prawdziwi kapitalisci ruszaja!
uwolnijcie dunczykow z nedzy!!!

W takim razie ...

zamiast zakładać własną firmę, zostań wysoko opłacanym fachowcem. Takim, który przez ten czas, w którym pracuje - wytwarza konkurencyjny dla zachodnich fachowców owoc swojej pracy. Będziesz wtedy tak samo dobrze opłacany jak zachodni koledzy. Sam się będziesz musiał wyszkolić, oddać państwu 23% VAT z zarobionych pieniędzy, bo to podatek obrotowy. Do tego jeszcze 19% podatku dochodowego, bo przecież skoro zarabiasz, to trzeba dołożyć się do kolektywu, z którego oczywiście Ty jako beneficjent będziesz korzystał. No i do tego - jako wzorowy socjalista, będziesz pewnie jeszcze odprowadzał 40% ZUS z uzyskanych przychodów. No ale jeśli jednak uznasz, że oddawanie państwu 23% + 19% + 40% = 82% przychodu to dość dużo i zapłacisz tylko minimalny ZUS w wysokości 1000zł ( czego oczywiście nikt nie będzie miał Ci za złe, bo pewnie to będą pieniądze za które będziesz jadł lub kultywował inne brzydkie przyzwyczajenia) to mimo wszystko to są tylko zobowiązania wobec państwa. A do tego będziesz jeszcze musiał spędzać w urzędach przynajmniej cały 1 z 12 miesięcy ( również zmniejsza się przez to Twój przychód), bo musisz się w końcu wyspowiadać koledze skąd masz te pieniądze z których płacisz podatek i musisz go przekonać, że nie zapłaciłeś za mało. Z tego co Ci zostanie musisz przeżyć. Jedzenie, rachunki, skromna rozrywka, telefony, samochód, paliwo, ubrania, jakiś fundusz na utrzymanie i remont domu. Na szczęście o emeryturę nie musisz się martwić, bo ZUS jest na tyle uczciwą instytucją, w dodatku godną zaufania, że tak jak dzisiejszym emerytom będzie Ci płacił godziwe pieniądze na stare lata. Ale wracając do meritum sprawy, czyli pracy. Pewnie na robienie tych wszystkich rzeczy, nie starczy Ci czasu. I będziesz chciał wziąć kolegę do współpracy, który pomoże Ci ogarnąć ten temat. Kłopot w tym, że kolega ma bardzo brzydkie nawyki - musi jeść, myć się, dbać o rodzinę i utrzymywać ją ( bo oni też mają takie brzydkie nawyki ) - a z tego co mu zapłacisz on musi jeszcze oddać przecież swoje 82% państwu i za resztę przeżyć. Druga sprawa jest taka, że Twój kolega po fachu, umie to samo co Ty i on będzie chciał też zarobić bez Twojej przeszło 82% prowizji - którą Ty musiałeś oddać na rzecz państwa. A to przecież zobowiązało się do publicznej opieki zdrowotnej, publicznej szkoły, publicznych instytucji z których niby można korzystać. Ale ich jakość jest jaka jest, prawda ? Musisz zdobyć klienta, a więc wykonać pracę w przekonaniu go, że Twoje usługi są na tyle dobre, aby Ci zaufał. Później, musisz tą pracę wykonać - albo sam, albo za pomocą ludzi, którzy godzą się na mniejszy zysk, ale zdejmują z siebie pozostałą część ryzyka. Musisz im zapłacić i z racji tego, musisz jeszcze sporo oddać państwu, bo to nie tak że sobie kogoś zatrudnisz i płacisz tylko jemu. Oddajesz więc lwią część swoich ciężko zapracowanych pieniędzy państwu - niezależnie, czy jesteś pracownikiem czy właścicielem firmy - a ono w zamian utrzymuje tylko swoich "znajomych z kolektywu", a resztę traktują jako dojne krowy. Maszynki do dostarczania im pieniędzy na fanaberie wyborcze.

Widzisz, problemem nie jest sam socjalizm czy kapitalizm. Jeśli chcesz, to zarób swoje pieniądze i zamiast zabezpieczać swoją przyszłość, daj je menelowi Kaziowi spod budki z piwem żeby mógł się najebać za darmo. Bo przecież praca jest poniżej jego godności a frajer zawsze się znajdzie (mówimy tu o bezczelnych menelach, a nie o ludziach którym powinęła się noga). To będzie jednak Twoja decyzja. Ale, jeśli będziesz zmuszał ludzi, żeby większość swojej pracy oddawali państwu w postaci podatków a nie dawał w zamian nic, to będziesz zabijał w tych ludziach poczucie, że warto wnosić coś do tego społeczeństwa. I ... budował postawę, że się im wszystkim należy, bo przecież prawie wszystko zabiera im państwo... A to Ci ciekawostka, prawda ?

Twoje ideały są piękne: żeby ludzie się utrzymywali bez potrzeby pracy i żeby każdy mógł korzystać z obfitości tego życia jakie zostało nam dane. Jest tu tylko mały paradoks. Jeśli tak jeszcze nie jest to znaczy, że nie wykonaliśmy jeszcze dostatecznie dużo ciężkiej pracy aby ten stan osiągnąć. Myślę, że musisz jeszcze sporo się dowiedzieć o tym, jak funkcjonuje ludzka psychika, jak działa ekonomia (w podstawowym wymiarze - nikogo nie obchodzą jakieś formułki czy zagmatwane wzory), przemyśleć pewne sprawy. A potem - pewnie się spotkamy na jakimś szkoleniu z zakresu "jak być lepszym szefem".
Pozdrawiam

W takim razie ...

zamiast zakładać własną firmę, zostań wysoko opłacanym fachowcem. Takim, który przez ten czas, w którym pracuje - wytwarza konkurencyjny dla zachodnich fachowców owoc swojej pracy. Będziesz wtedy tak samo dobrze opłacany jak zachodni koledzy. Sam się będziesz musiał wyszkolić, oddać państwu 23% VAT z zarobionych pieniędzy, bo to podatek obrotowy. Do tego jeszcze 19% podatku dochodowego, bo przecież skoro zarabiasz, to trzeba dołożyć się do kolektywu, z którego oczywiście Ty jako beneficjent będziesz korzystał. No i do tego - jako wzorowy socjalista, będziesz pewnie jeszcze odprowadzał 40% ZUS z uzyskanych przychodów. No ale jeśli jednak uznasz, że oddawanie państwu 23% + 19% + 40% = 82% przychodu to dość dużo i zapłacisz tylko minimalny ZUS w wysokości 1000zł ( czego oczywiście nikt nie będzie miał Ci za złe, bo pewnie to będą pieniądze za które będziesz jadł lub kultywował inne brzydkie przyzwyczajenia) to mimo wszystko to są tylko zobowiązania wobec państwa. A do tego będziesz jeszcze musiał spędzać w urzędach przynajmniej cały 1 z 12 miesięcy ( również zmniejsza się przez to Twój przychód), bo musisz się w końcu wyspowiadać koledze skąd masz te pieniądze z których płacisz podatek i musisz go przekonać, że nie zapłaciłeś za mało. Z tego co Ci zostanie musisz przeżyć. Jedzenie, rachunki, skromna rozrywka, telefony, samochód, paliwo, ubrania, jakiś fundusz na utrzymanie i remont domu. Na szczęście o emeryturę nie musisz się martwić, bo ZUS jest na tyle uczciwą instytucją, w dodatku godną zaufania, że tak jak dzisiejszym emerytom będzie Ci płacił godziwe pieniądze na stare lata. Ale wracając do meritum sprawy, czyli pracy. Pewnie na robienie tych wszystkich rzeczy, nie starczy Ci czasu. I będziesz chciał wziąć kolegę do współpracy, który pomoże Ci ogarnąć ten temat. Kłopot w tym, że kolega ma bardzo brzydkie nawyki - musi jeść, myć się, dbać o rodzinę i utrzymywać ją ( bo oni też mają takie brzydkie nawyki ) - a z tego co mu zapłacisz on musi jeszcze oddać przecież swoje 82% państwu i za resztę przeżyć. Druga sprawa jest taka, że Twój kolega po fachu, umie to samo co Ty i on będzie chciał też zarobić bez Twojej przeszło 82% prowizji - którą Ty musiałeś oddać na rzecz państwa. A to przecież zobowiązało się do publicznej opieki zdrowotnej, publicznej szkoły, publicznych instytucji z których niby można korzystać. Ale ich jakość jest jaka jest, prawda ? Musisz zdobyć klienta, a więc wykonać pracę w przekonaniu go, że Twoje usługi są na tyle dobre, aby Ci zaufał. Później, musisz tą pracę wykonać - albo sam, albo za pomocą ludzi, którzy godzą się na mniejszy zysk, ale zdejmują z siebie pozostałą część ryzyka. Musisz im zapłacić i z racji tego, musisz jeszcze sporo oddać państwu, bo to nie tak że sobie kogoś zatrudnisz i płacisz tylko jemu. Oddajesz więc lwią część swoich ciężko zapracowanych pieniędzy państwu - niezależnie, czy jesteś pracownikiem czy właścicielem firmy - a ono w zamian utrzymuje tylko swoich "znajomych z kolektywu", a resztę traktują jako dojne krowy. Maszynki do dostarczania im pieniędzy na fanaberie wyborcze.

Widzisz, problemem nie jest sam socjalizm czy kapitalizm. Jeśli chcesz, to zarób swoje pieniądze i zamiast zabezpieczać swoją przyszłość, daj je menelowi Kaziowi spod budki z piwem żeby mógł się najebać za darmo. Bo przecież praca jest poniżej jego godności a frajer zawsze się znajdzie (mówimy tu o bezczelnych menelach, a nie o ludziach którym powinęła się noga). To będzie jednak Twoja decyzja. Ale, jeśli będziesz zmuszał ludzi, żeby większość swojej pracy oddawali państwu w postaci podatków a nie dawał w zamian nic, to będziesz zabijał w tych ludziach poczucie, że warto wnosić coś do tego społeczeństwa. I ... budował postawę, że się im wszystkim należy, bo przecież prawie wszystko zabiera im państwo... A to Ci ciekawostka, prawda ?

Twoje ideały są piękne: żeby ludzie się utrzymywali bez potrzeby pracy i żeby każdy mógł korzystać z obfitości tego życia jakie zostało nam dane. Jest tu tylko mały paradoks. Jeśli tak jeszcze nie jest to znaczy, że nie wykonaliśmy jeszcze dostatecznie dużo ciężkiej pracy aby ten stan osiągnąć. Myślę, że musisz jeszcze sporo się dowiedzieć o tym, jak funkcjonuje ludzka psychika, jak działa ekonomia (w podstawowym wymiarze - nikogo nie obchodzą jakieś formułki czy zagmatwane wzory), przemyśleć pewne sprawy. A potem - pewnie się spotkamy na jakimś szkoleniu z zakresu "jak być lepszym szefem".
Pozdrawiam

"Jeśli tak jeszcze nie jest

"Jeśli tak jeszcze nie jest to znaczy, że nie wykonaliśmy jeszcze dostatecznie dużo ciężkiej pracy aby ten stan osiągnąć"

Acha. Gratulacje za wnikliwą analizę rzeczywistości i wiedzę o tym, "jak działa ekonomia" (bez regułek i wzorów oczywiście, bo powszechnie wiadomo, że można prowadzić analizę makroekonomiczną w oparciu o obserwację straganu w Baborówku). Okazuje się, że osoba na zmywaku w Anglii pracuje ciężej i dłużej niż jej odpowiednik w Polsce. Wiadomo, w końcu godzina w Anglii dłuższa, a ludzie popierdalają na ośmiu rękach jak pająki.

No i ta histeria podatkowa. Mam taką obserwację, że na te podatki najczęściej narzeka się przy kupowaniu nowego leksusa i 92828772-calowej plazmy. Czyli narzekają najmniej poszkodowani, a tak naprawdę ci, co na podatkach korzystają (gdyby obliczyć koszty infrastruktury, ochrony własności, wykształcenia pracowników itd.). Natomiast ci, którzy tracą w imię "zrzekania się ryzyka" (co jest bzdurą, bo pracownik zatrudniając się w firmie podejmuje w praktyce ryzyko nie mniejsze niż pracodawca, ale nie może wybrać KTÓRE ryzyko chce podjąć*) oskarżani są o roszczeniowość i przekonanie, że wszystko im się należy. No i tak - za te podatki należy nam się o wiele więcej. Ale NAM, nie kapitalistom.

*Żeby uprzedzić. Pracownik obarczony jest odpowiedzialnością za firmę, bo to on wytwarza jej przychód. Jednocześnie jednak jest wyalienowany od środków produkcji i mimo, że właściwie tworzy najbardziej rzeczywistą część przedsiębiorstwa, nie jest z nim związany - można go zwolnić nawet bez podania przyczyny. Możemy sobie debatować nad tym, kto więcej traci - zwolniony pracownik, czy przedsiębiorca, który zazwyczaj na starcie posiada kapitał, lub otrzymał go z UE, czy innego UP i jeszcze dostał mega wsparcie w postaci ulg podatkowych. Chcesz?
I nie, nie każdy może, wbrew waszemu pierdoleniu założyć firmę - choćby dlatego, że nie może pozwolić sobie na to, żeby przez kilka miesięcy pracować za darmo.

Czyli narzekają najmniej

Czyli narzekają najmniej poszkodowani, a tak naprawdę ci, co na podatkach korzystają (gdyby obliczyć koszty infrastruktury, ochrony własności, wykształcenia pracowników itd.).

Akurat lepiej sytuowani pracownicy i pracodawcy nie korzystają z dobrodziejstw o których piszesz, może z wyjątkiem infrastruktury. Może dla Ciebie to będzie szok, ale Ci którzy płacą największe podatki najmniej z tego mają. Leczą się w prywatnych przychodniach i szpitalach, a dzieci uczą w prywatnych szkołach.

Żeby uprzedzić. Pracownik obarczony jest odpowiedzialnością za firmę, bo to on wytwarza jej przychód. Jednocześnie jednak jest wyalienowany od środków produkcji i mimo, że właściwie tworzy najbardziej rzeczywistą część przedsiębiorstwa

O jakiej odpowiedzialności mówimy. Pracownik, choćby wywołał straty dla firmy na 100 tys. i tak odpowie max 3 pensjami. A straty takiej wysokości wywołać jest dość łatwo, dajmy na to kierowca, który po pijanemu zasną sobie w kabinie, a w między czasie cały towar mu wynieśli. Własność środków produkcji jest ściśle powiązana z odpowiedzialnością, bo bez konkretnego zabezpieczenia finansowego/majątkowego wiele umów nie ma racji bytu.

"Akurat lepiej sytuowani

"Akurat lepiej sytuowani pracownicy i pracodawcy nie korzystają z dobrodziejstw o których piszesz, może z wyjątkiem infrastruktury. Może dla Ciebie to będzie szok, ale Ci którzy płacą największe podatki najmniej z tego mają. Leczą się w prywatnych przychodniach i szpitalach, a dzieci uczą w prywatnych szkołach"

KOSZTY OCHRONY WŁASNOŚCI, INFRASTRUKTURY, WYKSZTAŁCENIA PRACOWNIKÓW. Wszystko co się składa na możliwość generowania dochodów. Jeszcze bym dorzucił dziedzictwo intelektualne i kulturowe wypracowane przez ogół społeczeństwa.
I nie, to nie oznacza, że tacy ludzie nie wykonują żadnej pracy. Za to oznacza, że twierdzenie o samotności przedsiębiorcy jest z dupy.

"O jakiej odpowiedzialności mówimy. Pracownik, choćby wywołał straty dla firmy na 100 tys. i tak odpowie max 3 pensjami. A straty takiej wysokości wywołać jest dość łatwo, dajmy na to kierowca, który po pijanemu zasną sobie w kabinie, a w między czasie cały towar mu wynieśli."

Firma to obopólna odpowiedzialność - pracodawca też podejmuje decyzje, które wywołują straty dla firmy (zdecydowanie częściej i są to większe straty). Kto za nie płaci? KOSZTY PRACY (to jest takie pieszczotliwe określenie kolesia, który tworzy niemal całość produktu firmy).
Wspomnieć jeszcze o tym, że "ryzyko" to ponosi co najwyżej właściciel małego przedsiębiorstwa na początku prowadzenia działalności, kiedy jeszcze jest obciążony kredytami? Niech będzie, że to jeszcze jest sprawiedliwe - "ja włożyłem w to oszczędności swojego życia, więc pomóż mi je spłacić, niech taka będzie umowa". Ale raczej nie mówimy o tych rachitycznych tworkach, które przez 7 lat nie potrafią się zwrócić? (bo jeśli tak i jeśli to jest większość, to trzeba być idiotą, żeby uznawać kapitalizm za efektywny system).

I słowo, jak to wygląda w praktyce. Typowy szef firmy to koleś, który miał już kapitał, lub otrzymał darmowe wsparcie. Ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej to jest jakiś pierdolony mit. W jednym z moich miejsc zatrudnienia w jeden miesiąc wytworzony przeze mnie produkt spłacił służbowego laptopa (z tego, co wiem to nawet z 3 takie laptopy), a to było wszystko, czym ta firma zaryzykowała. Niestety w mojej branży to już nie środki produkcji decydują o zależnościach, ale swego rodzaju polityka.

Nie wiem na jakich pisarzach

Nie wiem na jakich pisarzach fantasy się wzorujesz ale dobry jesteś :).

Hayeka lubię.

Hayeka lubię.

Celne :-). Polecam też

Celne :-). Polecam też Rothbarda. To dopiero odlot fantasy :-)

Kolejny papierowy austriak,

Kolejny papierowy austriak, jesli nie ma czegośc w austryjackiej biblii to znaczy że rzeczywistośc jest w błędzie. Ja kolego w to wierzyłem, jest dla ciebie nadzieja, od sekty mozna się uniezależnić, musisz tylko na poczatek skierować wzrok z austryjackiego papieru na rzeczywistość za oknem.

MASAKRA

tabelka z udziałem płac w PKB w 2011, za nami tylko Grecja i Bułgaria

http://blogi.newsweek.pl/Tekst/gospodarka/580310,polska---malo-placy-w-g...

a skad się to wzięło? ano z takiego prawicowego bełkotu

Oszczędności w Polsce są bowiem niższe niż w krajach o podobnym dochodzie, a udział płac w PKB większy. (Z tego także bierze się nasz deficyt w bilansie płatniczym oraz wysokie stopy procentowe. Ponieważ mało oszczędzamy, chętnie podpieramy się kapitałem z zewnątrz.) Mówiąc językiem dziadów i ojców, współcześni Polacy są utracjuszami, którzy nie lubią myśleć o przyszłości (po nas choćby i potopik), za to chętnie by jedli i pili.
http://www.wprost.pl/ar/8699/Ojczyzna-utracjuszy/

tak poza tym mała uwaga

Szkolenia to część "kosztów pracy" o których tak ujadają kapitaliści i ich rzecznicy. W tym przypadku "zmniejszanie kosztów pracy" to ich przerzucanie na całe społeczeństwo przy pomocy państwa. Można to powtarzac do znudzenia. Kolejny przykład, że prawicy nie chodzi o "brak interwencji państwa w gospodarkę" tylko o to, żeby interwencja była wyłącznie na korzyść kapitalistów, a koszty ponosiło cale społeczeństwo, oczywiście z wyjątkiem najbogatszych, którzy unikają płacenia podatków
świeży przykład z Grecji - aresztowano dziennikarza Kostasa Vaxevanisa który ujawnił listę najbogatszych wyprowadzających kasę za granicę, wśród najbogatszych oprócz biznesmenów pełno tych polityków, którzy wprowadzają cięcia i niszczą kraj mówiąc że budżet się wali bo za duże wydatki

http://www.bbc.co.uk/news/world-europe-20116548

Buahaha:)

Tekst jest tak biedny, jak głupi jest jego autor:) Pomijając fakt, że ten mentor menelstwa nigdy nie przepracował uczciwie ani godziny to żałosne jest jego tłumaczenie, że nie założy firmy bo mu nie pozwalają na to jego standardy:) Ale te same standardy pozwalają mu już siedzieć na państwowym garnuszku i pierdzieć w ciepły stołeczek:) Rzeczywiście - wolnorynkowy powinni się wstydzić:)
Najlepszy jest akapit, jak to przedsiębiorcy utyskują na szkolnictwo wyższe - buahahahaha - gdyby palant wyciągnął nos z książki to może by zauważył, że to studenci narzekają na gówniane wykształcenie i brak przyszłości.
Ale co tam - idźmy za pomysłem tego głąba i dojebmy jeszcze bardziej firmom w Polsce i patrzmy, jak kraj się bogaci :)

Autor pisze także o takim

Autor pisze także o takim kwiczeniu jak twoje, więc i w tym się nie pomylił :)

jeśli chodzi o bełkot kapitalistów o tym, jak to uczelnie są "niedostosowane do rynku" (to znaczy studenci nie umieją tego czego oni chcą żeby umieli tylko coś innego) to jest dość powszechne, ale moze Korwin czy jakiś inny mentor menelstwa który nie przepracował uczciwie ani godziny, o tym nie pisze? Teoretycznie to powinien ale kto was tam wie

A studenci rzeczywiście nie mają za bardzo przyszłości, a to dlatego że rządzą wolnorynkowcy. Z tym że oni sami nie wierzą za bardzo w tą ideologię, ona jest tylko dla takich idiotów jak ty, żebyś krzyczał "mocniej szefie!!!" jak szef cie rucha ile wlezie, tak jak w tym komentarzu

Bo w każdym ustroju

Bo w każdym ustroju potrzeba 100 tys pedagogów i po 50 tys socjologów i politologów. Głęboko wierzę że w komuniści znaleźli by im wartościową/produktywną pracę zgodną z ich wykrztałceniem

nie wiem, spytaj któregoś

nie wiem, spytaj któregoś ale naucz się najpierw ortgrafii bo cię mogą wyśmiać jak będziesz tak pisać o nomen omen wykształceniu ;)

Ahahahaha!

Masz całkowitą rację, oczywiście - w Polsce rządzą wolnorynkowcy... Rządzą i kwiczą! Aż nam niedobrze, od tego wolnego rynku, buhaha:)

rządzą i kwiczą że chcą

rządzą i kwiczą że chcą więcej - ale to są knury, oprócz tego są jeszcze małe wolnorynkowe warchlaki, które pokwikują w internecie :D

Poproszę w takim razie o

Poproszę w takim razie o przykłady reform wolnorynkowych.

Szukajcie, a i tak nie znajdziecie. Bardziej produktywne będzie w panów wypadku jebnięcie głową w ścianę, niż dzielenie się takimi uwagami :).

Dziękuje :).

o właśnie w taki sposób

o właśnie w taki sposób pokwikują, naśladują kwiczenie knurów tylko nie za bardzo rozumieją o co w tym wszystkim chodzi :)

Nie potrafiąc podać nawet

Nie potrafiąc podać nawet 1 przykładu, dobitnie udowodniłeś że Ty i Tobie podobnie, wcale nie pokwikujecie, a opieracie sie na logicznych przesłankach :).

- uwolnienie czynszów;-

- uwolnienie czynszów;
- częściowa deregulacja sektora mediów/nośników energii;
- postępująca komercjalizacja edukacji, służby zdrowia.

Chcecie być dziadami, a

Chcecie być dziadami, a proszę bardzo.

Zawsze możecie sobie

Zawsze możecie sobie założyć spółkę cywilną, albo jeszcze lepiej jawną i przyjmować do niej każdego kto będzie dla was wykonywał cokolwiek. Przy spółce jawnej, każdy będzie mógł reprezentować spółkę na zewnątrz, także twórcze zapędy pracowników (wspólników), nie będą niczym ograniczane. Dofinansowanie też powinniście dostać dość łatwo.

Serio, spółka jawna pasuje do waszej koncepcji. 100% odpowiedzialności każdego za działania i decyzje każdego. SUPER, wszystko jest wszystkich, co prawda we współwłasności, ale to i tak jest sprawiedliwiej niż przy zatrudnieniu.

Ciekawe tylko ile byście wytrzymali, przyjmując do takiego kolektywu coraz to nowych gości, którzy od startu mieli by równą pozycję ze wszystkimi którzy ręce urabiali na sukces. Ciekawe też jaka by była reakcja jakby wam się trafił wspólnik nierób, którego do pracy nie mieli byście jak zmusić.

Ciekawe czemu popularniejsze tutaj jest pierdolenie smętów jak autor artykułu, a nie twórcze działanie w myśl głoszonych idei.

Autor pewnie w ogóle nie

Autor pewnie w ogóle nie jest zwolennikiem rynku, więc 90% twojego komentarza jest bez sensu.

Jednak w ramach rynku ale nie w kapitalistycznych przedsiębiorstwach tylko w spółdzielniach na świecie pracuje miliard ludzi. Powiedz mi, jakim trzeba być idiotą żeby pisać, że taka organizacja pracy się "nie uda"? :)

"Ciekawe też jaka by była reakcja jakby wam się trafił wspólnik nierób, którego do pracy nie mieli byście jak zmusić."

wykluczyć z tego "kolektywu", gdzie tu widzisz jakiś problem?

jasne :). miliard. Weź

jasne :). miliard. Weź dolicz do 100 tys. proszę. Skoro to takie efektywne i sprawiedliwe to nie powinieneś mieć problemów :). Tylko w ramach realnego współdecydowania, a nie zatrudnienia z szansą na wykup śmiesznej ilości akcji/udziałów.

I zostawić go bez środków do życia? Czy to przypadkiem nie tak jak Ci bezduszni pracodawcy wymagający tylko wydajności? Nie wypadało by mu płacić jakiejś renty za nieróbstwo? Z czego on ma żyć?

Te wywody nie są bez sensu. To jest całkiem logiczna diagnoza jak udowodnić że wasze poglądy nie są oderwane od realnego świata.

"To jest całkiem logiczna

"To jest całkiem logiczna diagnoza jak udowodnić że wasze poglądy nie są oderwane od realnego świata."

Zanon, Mondragon, co tam jeszcze? Och, kurwa, struktury sieciowe w przedsiębiorstwach kapitalstycznych! A przecież wiadomo, że szef musi być i trzymać bat!

Całą reszta twojego pierdolenia to tzw. ruchanie chochoła. Czyli mniej więcej jest tyle warte, co jakbyś napisał, że ci brata zajebaliśmy.

monadrogon - około 70 tys

monadrogon - około 70 tys członków, zanon - 400. Chyba masz problemy z liczeniem zenuś. Strzeliłeś w kosmos z jakimiś miliardami, a to są wyjątki... nawet 100 tys nie byłeś w stanie przedstawić.

Nie pisałem o miliardach.

Nie pisałem o miliardach. Masz niżej badanie.
Poza tym. Da się? Da się.
Jesteś odporny na argumenty, twoja sprawa.

on jest odporny na fakty nie

on jest odporny na fakty nie na argumenty, kompletny debil dostaje liczby i dalej coś bełkocze o 100 tys. Do spółdzielni należy 3 razy wiecej ludzi niż jest akcjonariuszy spółek akcyjnych, pewnie uważa spółki akcyjne za bardzo skuteczne i powszechne :-D

Tak, z tym że 90% to

Tak, z tym że 90% to spółdzielnie mieszkaniowe. Z założenia nie zatrudniają one i nie produkują kapitału tylko zbierają go dla zaspokajania potrzeb członków.

Spółdzielnie pracownicze, działające jak byście chcieli to wiedzieć, to straszliwa nisza rynkowa. No chyba że mnie zastrzelisz innymi danymi zaraz.

w tym miliardzie w ogóle

w tym miliardzie w ogóle nie ma wliczonych spółdzielni mieszkaniowych analfabeto, najwięcej 29% to spółdzielnie rolnicze ;)

Chyba PGRy. Zarzuć mi

Chyba PGRy.

Zarzuć mi proszę bardziej szczegółowe dane.

wolnorynkowcy twojego

wolnorynkowcy twojego pokroju to są ogólnie debile, ale ty bijesz wszelkie rekordy, nawet jak fanów Korwina. Rozumiesz że jak ktoś ci daje linka do przeczytania i mówi że tam są dane, to masz na niego kliknąć i je sobie przeczytać? Przeczytaj linka i won, tyle z mojej strony

spółdzielniach na

spółdzielniach na świecie pracuje miliard ludzi.

Nie pisałem o miliardach.

??? kontrolujesz się jeszcze?

pierwsze o miliardach

pierwsze o miliardach napisałem ja, a drugie butters niedorozwoju, spierdalaj czytać korwina,

According to a new report by

According to a new report by the Worldwatch Institute, approximately 1 billion people in 96 countries now belong to a cooperative. http://www.2012intlsummit.coop/site/home?template=newsDetail&newsID=5893 Pracodawcy działają dla własnego zysku i żyją z pracy innych, więc nie tak samo. Tutaj to jest kwestia współpracy. Jesli chodzi o rentę za nieróbstwo to jestem przeciwnikiem zysków albo czynszów. Kapitaliści, kamienicznicy nie powinni nic dostawać. Bardzo słuszna uwaga o tej rencie za nieróbstwo, problem polega na tym, że renta za nieróbstwo to podstawowa instytucja kapitalizmu. "wasze poglądy nie są oderwane od realnego świata." wiem, nie musisz mi mówić ;) za to twoje niestety trochę od niego odstają

a w jaki sposób jest

a w jaki sposób jest definiowana przez nich kooperatywa?

Taki kretyn prędzej wlezie

Taki kretyn prędzej wlezie w MLMa niż w kooperatywę, sprzeda znajomych i rodzinę za miraż siedzenia na tyłku i liczenia dochodu pasywnego. Kooperatywy nie istnieją, widziałem je na własne oczy.

takie tam

Rozumiem, że firma nie może być "moralna" (cokolwiek ma to znaczyć). Założyłem firemkę sprzątającą, zatrudniam dwie osoby, które nigdy by nie miały legalnej pracy, zawsze pracowały na lewo bądź na umowę śmieciową
(chociaż mam wątpliwości czy umowa o pracę rzeczywiście coś im na starość da). Sam pomysł, że te osoby byłyby w jakieś kooperatywie czy spółdzielni jest równie abstrakcyjny jak Polacy lądujący na księżycu, nie to pokolenie. Możecie wierzyć bądź nie, "idea kierownika" znaczy chce mi się, nie ma "kierownika" nie chce mi się. Sam też sprzątam i jakoś mi to nie wadzi, chociaż jakby co pracowałem też jako nauczyciel. Myślę, że gdybym zamknął firmę ja sobie poradzę te osoby już gorzej.
Nigdy nie będzie tak, że wszyscy będziemy komponować jak Bach i skakać jak Małysz.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.