Odklejenie elit

Kraj | Publicystyka

Ostatnio pojawiło się kilka ciekawych tekstów o realnych zarobkach Polaków. Np. oparty na bazie raportu Solidarności tekst Barbary Doraczyńskiej o tym, że większość pracowników w Polsce faktycznie to pracujący biedacy. Tymczasem, jak w innym tekście podkreśla autor, dziennikarze Gazety Wyborczej (która od 20 lat prezentuje stan umysłu polskich elit polityczno-gospodarczych) robią wszystko, aby przekonać nas o tym, że “wszystko gra”, a Polakom żyje się coraz dostatniej.

Wyraźniej niż kiedykolwiek widać, że GW (oraz inne gazety i tygodniki) coraz bardziej się odkleja od rzeczywistości. O ile w ciągu ostatnich 20 lat można było nawijać makaron na uszy, że "Niemcy też żyli za miskę zupy przez parę lat po wojnie, a potem dzięki ciężkiej pracy do czegoś doszli" oraz "Jak wejdziemy do UE to wszystko się zmieni". To już przestaje działać na ludzi, (może poza środowiskami studenckimi, które ciągle wierzą, że będą zarabiać średnią krajową po zakończeniu “najlepszej uczelni w regionie”, ale i tu coś się chyba zmienia i choć część zauważa, że tak naprawdę finansuje własne bezrobocie), coraz więcej jest krytyków obecnej sytuacji, bo gazetową propagandą człowiek się nie naje (zwłaszcza, że ceny żywności rosną i będą rosły). I za to odklejenie od rzeczywistości GW oraz osoby, które w te głupstwa wierzą, srogo zapłacą, kiedy przeciętny polski Ferdek Kiepski stwierdzi, ze "pałka się przegła".

Wtedy będzie takie samo zdziwienie elit polskich, jak zdziwienie lokalnych i nie tylko elit  z powodu zamieszek w Afryce Północnej. Tymczasem każdy, kto pobieżnie interesował się sytuacją w tym regionie (wyłączywszy turystów, którzy często nie chcieli wiedzieć co się dzieje poza kurortem) wiedział, że od dłuższego czasu wybuchają tam protesty głodowe i przeciwko dyktaturze. Problem z propagandą polega na tym, że po pewnym czasie ci, którzy ją produkują zaczynają sami w nią wierzyć. A to nie pomaga w trzeźwej ocenie sytuacji i w efekcie prowadzi do błędnych decyzji.

Niektórzy sądzą, że władze państwowe czy władze gospodarcze po to są potrzebne, ponieważ oceniają trzeźwo sytuację na podstawie “twardych danych” i podejmują dzięki temu najlepsze możliwe decyzje, w przeciwieństwie do niedoinformowanego “prostego ludu”. Ci zwolennicy technokratycznych rządów, muszą chyba mieć mało do czynienia z przedstawicielami władzy i nie wiedzą ile myślenia magicznego i wiary we własne kłamstwa (bez względu na poziom wykształcenia tych osób) wypełnia ich własne analizy na których opierają decyzje dotyczące milionów ludzi.

W Polsce sytuacja wygląda dość sennie. Jedyne co tym krajem wstrząsa to dyskusje, czy Smoleńsk to nowy Katyń i kto za niego odpowiada. Temat o 96 ofiarach ułańskiej fantazji wałkowany jest od rana do wieczora na wszystkich kanałach w sytuacji, gdy na świecie z głodu umiera 100 tys. osób dziennie. Elity bawią się w swoją grę, nie zważając, że rośnie zniecierpliwienie na dole, bo “doły” koniec końców zazwyczaj myślą trzeźwiej niż “góra”. Nie objawia się to jeszcze jakoś gwałtownie i pewnie przez jakiś czas się nie zamieni w “drugą Grecję”, czy “drugi Egipt”, ale wyraźnie widać, że aktywistom czy to pracowniczym, czy lokatorskim, czy generalnie społecznym, jakoś łatwiej znaleźć wspólny język “na dzielnicy” niż wcześniej. Może moje przekonanie jest mylne, ale odczuwam zmianę nastrojów "w terenie”. Nie wiem czy inni aktywiści zauważają podobne zmiany.

Redakcja GW w każdym razie chyba nie do końca czuje te nowe podmuchy wiatru i wciąż wierzy, że mówienie ludziom, jak jest dobrze i że zarabiają 3000-4000 na rękę wbrew faktom to dobra metoda na utrzymanie obecnego systemu i gawiedzi w ryzach, w czasie gdy pracownicy zarabiają połowę z tego i takie farmazony tylko jeszcze bardziej ich wkurzą. Przypomina mi to wiarę Gierka w “propagandę sukcesu”. A potem była pierwsza Solidarność…

A chyba powinniśmy wspierać elity w ich fantazji. Im później się zorientują, co się święci, tym lepiej. Dlatego w ogóle mnie takie artykuły nie irytują. Niech piszą.

Blog: http://lewica-wolnosciowa.blogspot.com
Facebook: http://www.facebook.com/pages/Lewica-Wolnosciowa/147444978645875

GW nie odkleja się od

GW nie odkleja się od rzeczywistości, bo też nie ma jednej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej w której ludzie w Polsce żyją. Raczej jest mnóstwo różnych mikroświatów , powiązanych ze sobą w mniejszym bądź większym stopniu. Zupełnie inaczej wygląda świat wielkomiejskiej klasy średniej w ramach której żyją redaktorzy gazety , a zupełnie inaczej dajmy na to miejskich pracujących ubogich. Te światy istneiją dosłownie obok siebie ,ale to nieznaczy że ich uczestnicy potrafią zrozumieć życie osób o innym statusie materialnym, społecznym i zawodowym. Myślę , że właśnie w tym tkwi problem - redaktorzy gazety i innych tego typu mediów po prostu opisują świat , który jest im znany. Świat lanczów w sushi barach, kredytów zaciągnietych na 80 metrowe mieszkania w nowych "apartamentowcach", prywatnych klinik medycznych i wakacji w Tajlandii bądź Indiach. To jest perspektywa do której się odnoszą w swych tekstach , nawet wtedy gdy nieco ze zdziwieniem odkryją że istnieją jeszcze jakiekolwiek inne światy poza tym w których na co dzień funkcjonują. Nie doszukiwałbym się przy tym żadnej spiskowej teorii o celowej chęci manipulacji. Dla mnie problemem jest raczej ignorancja i jakikolwiek brak wrażliwości społecznej.

No tak, tyle że oni raczej

No tak, tyle że oni raczej tego nie są w pełni świadomi i opisują swoje środowisko tak jakby dotyczyło to większości. Nie pisałem też o żadnej teorii spiskowej.

Bo dotyczy większości -

Bo dotyczy większości - ich znajomych i szeroko rozumianego środowiska w którym się obracają. Nie tylko oni zresztą mają tendencje do przyjmowania za powszechne poglądów, postaw i sytuacji z którymi spotykają się najczęściej. Na tej samej podstawie nie którzy wieszczą nadciągająca rewolucje ;)

Co do spiskowej teorii dziejów - z tego co napisałeś uważasz że podawanie informacji o wysokości dochodów jest elementem strategii "propagandy sukcesu" GW majacej na celu podtrzymywanie statusu quo. Szczerze w to wątpię i trąci mi to właśnie spiskową teorią dziejów. Mam wrażenie , że po prostu nie beirzesz pod uwagę , że po "drugiej stronie" też stoją ludzie - czasem po prostu mało wrażliwi, bądź zwyczajnie głupi , a nie wszystko jest elementem jakiegoś celowego zamysłu. Nie oznacza to wszakże , że Gazeta nie ma jakieś ogólnej lini politycznej której dziennikarze nie muszą się trzymać ,czy też że nie pojawiają się tam artykuły będące wprost pisane pod jakąś grupe lobbingową (np w sprawie OFE), ale nie doprowadzajmy znów tego do absurdu.

Cóż, może mam tyle do

Cóż, może mam tyle do powiedzenia na "ich temat", że po prostu paru dziennikarzy GW znam, a sam pracowałem też w dzienniku. Zdziwiłbyś się jakie prikazy tam idą z góry o czym pisać, a o czym nie pisać i jak pisać. Czasem decyzja idzie wprost, a częściej po prostu mówi się "niedoświadczonemu dziennikarzowi", że krytyka na przykład neoliberalizmu wynika z niewiedzy delikwenta z zakresu ekonomii i "koniec tematu". Znam co najmniej dwóch dziennikarzy, z centrali, którzy dużo by ci opowiedzieli smaczków z pracy redakcji. Mówią tak: Możemy krytykować to co się dzieje w gospodarce w Afryce, albo to co się działo przed II wojną światową, ale żeby przepchnąć tekst gdzieś z przodu o tym co się dzieje w dzisiejszej Polsce, to trzeba się zdrowo nagimnastykować i najczęściej nie ma takiej możliwości. A to są, podkreślam, znane nazwiska, które na pewno spotykasz czytając GW. Tak więc są tam świadome sytuacji jednostki, ale to tylko jednostki bez znaczenia dla całości (choć i one nie należą do jakichś wielkich radykałów, bo by tam nie pracowali i każdy z nich raczej z głodu nie umiera).

Ja tam w GW nie pracowałem

Ja tam w GW nie pracowałem , choć ze względów zawodowych mam kontakt z pracownikami Agory , a i wśród znajomych mam całkiem sporo dziennikarzy. Być może jest tak jak mówisz, choć z własnych obserwacji wydaje mi się że jednak żadna cenzura potrzebna tu nie jest. Po prostu ci ludzie ,a przynajmniej ci z którymi miałem kontakt są całkowicie ślepi na sytuacje osób pochodzących z innych klas społecznych. Do tego dochodzi jeszcze konformizm i wcale nie dziwi że piszą głupoty.

Myślę , że mocno przeceniasz dziennikarzy. Świadomy to jest Michnik, redaktor naczelny , a nie laska zaraz po studiach , która chodziła zawsze do prywatnych szkół, na angielski od przedszkola , wakacje spędzała na maderze, a teraz pracuje w GW i dostała do opisania badanie zrobione przez jakiś totalnych ignorantów mających o metodologii takie pojęcie jak o drugiej stronie księżyca.

Ale ja się zgadzam, że w

Ale ja się zgadzam, że w większości działa tutaj ich pozycja społeczna, ale jest parę osób, które chciałyby coś innego napisać, ale i tak nie mogą. Czasem działa po prostu autocenzura. Nikt ci nie powie zwykle, że tekst nie poszedł, bo za daleko idzie w krytyce jedynie słusznej ekonomii. I to nie jest żaden spisek. Pewnie redaktorzy święcie wierzą w to, że ten tekst był "słaby merytorycznie", bo jak może być coś mocnego merytorycznie, gdy krytykuje się jedynie słuszną prawdę? :-) Jedno z drugim się łączy przecież - ich pozycja klasowa z wyznawaną ideologią i z tym, ze wierzą we własne brednie i z doborem współpracowników. To jest jedno i to samo.

Nie mówię, że do GW czasem nie uda się czegoś przepchnąć i to jakiś totalny monolit, ale nie chodzi o pojedyncze teksty, które uwiarygodniają "pluralizm" gazety (i nie tylko GW, ale wszystkich praktycznie dużych mediów w Polsce), ale o to co drukuje się tam na pierwszych stronach i w największej ilości. Poza tym już było tak, że jak ktoś napisał coś ciut (podkreślam "ciut") bardziej krytycznego na temat sytuacji na świecie w Światecznej (zwłaszcza w Ameryce Południowej), to zaraz jakiś Stasiński już walnął polemikę (często pisaną na kolanie). Takie teksty nigdy chyba nie zostawały bez riposty. Ale i tak to dość rzadkie przypadki.

biedne naiwne elity które

biedne naiwne elity które nie zdają sobie sprawy że poza nimi istnieją w ogóle jacyś ludzie (a oczywiście cały czas robią za ekspertów od wszystkiego , zwłaszcza ekonomii) - niezła bajka :)

"ale wyraźnie widać, że

"ale wyraźnie widać, że aktywistom czy to pracowniczym, czy lokatorskim, czy generalnie społecznym, jakoś łatwiej znaleźć wspólny język “na dzielnicy” niż wcześniej. Może moje przekonanie jest mylne, ale odczuwam zmianę nastrojów "w terenie”. Nie wiem czy inni aktywiści zauważają podobne zmiany."

To prawda, daje się to wyczuć od jakiegoś czasu..

Nie bądźcie tacy skromni

Nie bądźcie tacy skromni to nie tylko zasługa społeczeństwa. Sami wykonaliście w jego kierunku krok naprzód. Zaczęliście mówić (bardziej) zrozumiałym językiem.

można spytać dlaczego

można spytać dlaczego największym nakładem chwali sie ta tuba liberalnej propagandy? dlaczego brak ogólnoplskiego dziennika lewicowego o zbliżonym nakładzie? dlaczego lewicowość w tym kraju musi przybierać postać "le mond diplomatique' i "krytyki politycznej"? dlaczego "przegląd anarchistyczny" ma tak mało nabywców?
spisek?

Największym nakładem

Największym nakładem wśród dzienników cieszy się akurat Fakt, a nie GW. A co do innych pytań, to jaki kraj, taka prasa.

Co do PA, to on nigdy nie będzie się sprzedawał tak jak KP, bo KP czyta klasa średnia, która chciałaby się bawić w lewicę, ma więc kasę i czas żeby zdobyć odpowiedni poziom kapitału kulturowego, żeby móc to czytać.

Do tego dochodzi po prostu

Do tego dochodzi po prostu czysta ekonomia, jeżeli jest kasa na wydanie pisma w nakładzie powiedzmy 25 tys. egz. to sprzeda się ono powiedzmy w 15 tys., jeżeli masz kasę tylko na 15 tys. to to samo pismo sprzeda się w nakładzie 8 tys. jak na 1 tys. to maksymalnie pójdzie 500-600 i to będzie sukces. Pracowałem w rozdzielni prasy, jeżeli sprzedaje się 60% nakładu to uznaje się że pismo się sprzedaje dobrze. Oczywiście poza tym ważna jest kasa na reklamę i promocje tytułu. Wiem też z pewnego żródła, że Krytyka Polityczna jako papierowe pismo nie sprzedaje się jakoś oszałamiająco, ma po prostu stosunkowo duży nakład (ostatnio chyba 6 tys. egz) jak na takie pismo, lepiej już rozchodzi się Obywatel, ale to inny rodzaj czasopisma, więc nie ma co porównywać. Myślę że KP, i PA mogły by schodzić w porównywalnych nakładach, gdyby nie fakt, że każda KP jest całkowicie dotowana.

Ani spisek, ani brak

Ani spisek, ani brak nabywców, tylko bariera kapitału, czyli najpotężniejszego czynnika cenzurującego. Masz kilkadziesiąt milionów złotych na zbyciu by utworzyć dziennik, tygodnik o zasięgu porównywalnym do GW czy "Polityki" ?

"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com

mozna założyć, że

mozna założyć, że sprzedaż "wyborczej" jest wykreowana przez kapitał. ludzie nie przejawiają naturalnej potrzeby czytania liberalnych bredni, jednak je czytają. kierując sie tą logiką, potrzebę czytania lewicowych analiz także należałoby wykreować poprzez kapitał. innymi słowy sugerujesz, że w naszym świecie każdy dyskurs musi być z konieczności kreowany, czyli nie może istnieć w sposób naturalny. być może tak jest. być może jest jednak tak, że PA po prostu czyta tylu i więcej nie będzie, a rewolucja także wymaga środków, czyli kapitału. oczywiście jeśli rewolucję rozumiemy jako rozruchy, których przyczyna zrodziła się przy lekturze lewicowych dzienników.

Co do podawania sredniej

Co do podawania sredniej zarobkow miedzy 3 a 4 tys (ale brutto!!! nie na reke), to akurat jest prawda... Tyle, ze jest to w pewnym sensie manipulacja.Rozklady dochodow zawsze sa silnie skosne i srednia nie jest wartoscia srodkowa. Wypadalo by podawac mediane, ale raczej sie tego nie praktykuje, byc moze rowniez z powodow "propagandowych". Inna statystyka dobrze odzwierciedlajaca rozwarstwienie jest podanie stosunku 1 decyla z dziesiątym, ale to tylko w naukowych opracowaniach.

Mediana jest niezła , ale

Mediana jest niezła , ale tylko pod warunkiem że grupa na której robione jest badanie jest jakkolwiek reprezentatywna dla populacji pracujących. Badanie robione przez Sedlak& Sedlak nie jest na grupie reprezentatywnej , a głupi dziennikarze nie wchodzą w ten "drobny" szczegół i piszą jakoby wyniki dotyczyły populacji pracujących polaków. W tej sytuacji nawet mediana nie pomoże , którą skądinąd akurat w wynikach owego badania podają. Zreszą powinno podawać się nie tylko medianę ale też np. wariancje.

Jasne. W zasadzie w ogole

Jasne. W zasadzie w ogole nie powinni publikowac tego rodzaju "badan", a S&S jest znany ze swojej nie rzetelnosci. W zasadzie, albo proba reprezentatywna, albo dane GUSu. Tu akurat wchodzimy na grunt rzetelnosci dziennikarskiej-a o tym juz tu wielu sie wypowiedzialo.

Oczywiście że widać

Oczywiście że widać zmiany w myśleniu ludzi. Jako bezrobotny absolwent pracuje na umowy śmieciowe w różnych zakładach i czasem nie mogę się nadziwić, jak mądrze prawią zwykli robotnicy. Aż się wierzyć nie chce, że po tej tyrce wracają do domu by zasiąść przed telewizorem.
Ale tyczy się to głównie ludzi w średnim i przedemerytalnym wieku. Młodzi jakoś obojętniej na to patrzą, byleby zarobić swoje i nie martwić się z z tym krajem.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.