Przestrzeń dla kobiet a biali, heteroseksualni panowie anarchiści

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Jestem jedną z czterech dziewczyn zaangażowanych w lokalną sekcję organizacji anarchistycznej. Jestem jedną z czterech-pięciu, a obecnie jedyną aktywnie uczestniczącą w większości działań, przez co mogę czuć się – wbrew pozorom – niemarginalizowana, ważna i szanowana przez innych towarzyszy. Podnoszenie kwestii płci w tym towarzystwie, jak pokazuje doświadczenie, może zakończyć się jedynie na ogólnikach, ponieważ trudno represjonować tę jedną jedyną, która i tak nie boi się mówić. Warto się jednak zastanowić, dlaczego jestem jedyna i dlaczego mimo woli sprzeciwienia się separatyzmowi feministycznemu, wciąż takie aktywistki jak ja muszą robić za „głos feminizmu” w grupie i jakie są moje obawy z tym związane.

Dlaczego jestem jedyna? Nie wiem. Właśnie złapałam się na tym, że do tej pory w ogóle o tym nie myślałam. Przyjmowałam perspektywę bezpłciową, choć trudno powiedzieć, dlaczego z tych wszystkich poprzednio zaangażowanych dziewczyn jestem tą jedną, która pozostała w pogotowiu. To trudne pytanie. Może wciąż organizacja, w której jestem, z jakiegoś znaczącego powodu nie przyciąga kobiet, a nawet je odstręcza? Może sama przewaga męskich towarzyszy – nierzadko wykształconych i wygadanych – jest tym czynnikiem? Ale przecież kobiety zawsze angażowały się w męskie struktury przyciągnięte ich własną chęcią działania w dziedzinach, na których owe struktury się skupiały. Ze strony anarchofeministek dochodziły jednak głosy mówiące o wykluczeniu kwestii kobiet z dyskursu i traktowania go zbyt „przedmiotowo”, jakby tematu, który należy przerobić w ramach programu, ale bez emocjonalnego zaangażowania i wkładu. Może warto wysłuchać tych głosów? W sposób empatyczny, bez racjonalizowania. Problem w tym, że zawsze brakuje na to czasu, problemy wewnątrz grup i poglądy ich członków są niejasne, wyrażane przez nich zbyt ogólne, a utworzenie struktury typowo kobiecej mogłoby doprowadzić do rozminięcia się obu dróg i utkwienia w martwym punkcie wzajemnej niechęci (nie musiałoby, ale nazbyt często się tak działo w przeszłości, więc można wyciągnąć już pewne wnioski). Z drugiej strony kobiety pragną się zrzeszać we własnym gronie, ale krytyka członków zdominowanej przez mężczyzn grupy (i poczucie rozkładu na dwie niezależne grupy) może łatwo przerodzić się w krytykę samej grupy bez podjęcia pracy wewnątrz koedukacyjnej grupy i jej „rozgałęzień”, które stanowią np. sporadycznie angażujących się aktywistów.

Powodem takiego stanu rzeczy może być także podejrzenie fetyszyzacji usmolonego robola przez członków grupy. Albo fetyszyzacji agresywnego bohatera, który kopie w krzakach nazistów (zamiast zrównania z bohaterami pracy u podstaw). Przeintelektualizowany, choć w sposób agresywny emocjonalny język, także może pozostawać bez wpływu na siłę przyciągania grupy.

Niestety, wiara w uzdrawiającą moc rewolucji, która zabije wszelki ucisk, łącznie z mizoginią, seksizmem, homofobią i transfobią, pokazuje jedynie stopień marginalizacji tych problemów, uznawanie ich za niezwiązane ze środowiskami wolnościowymi, gdy doświadczenia różnych środowisk stawiają tę wiarę pod znakiem zapytania. Na zagranicznych forach dyskusyjnych można przeczytać o problemach z mizoginami, agresywnymi psycholami bijącymi swoich partnerów obu płci oraz inne osoby, gwałcącymi swoje partnerki, zarażających świadomie chorobami przenoszonymi drogą płciową, itd. Częstokroć dochodzi do żarliwych dyskusji, które nie zawsze kończą się na rozwiązaniu konfliktu w skuteczny sposób. Mówienie o sprawcach przemocy doprowadza co najwyżej do zepchnięcia go poza margines społeczeństwa wolnościowego, co może być karą dotkliwą, jednak nadal tylko karą, która nie zawsze prowokuje do działań zapobiegawczych. Kobiety tak często doświadczają przemocy, także seksualnej, że są niemal obojętne na jej mało ekstremalne objawy. Wśród anarchistów rzadko podejmuje się temat nienaruszania czyichś osobistych granic – mówi się tylko o poszerzaniu własnych.

Mój głos jako „specjalistki od spraw feminizmu” (czasem przejmowanego przez wykształconych anarchistów, czego oczywiście nie mam za złe) jest głosem dziwnie brzmiącym, wprowadzającym pewien niepokój wśród osób, które z feminizmem stykają się praktycznie po raz pierwszy, czując się zagrożonymi moim oskarżycielskim tonem, który podnosi tematy aktów, których oni sami się dopuszczają nie raz. Nie wiem właściwie, czy oni naprawdę zastanawiają się chociaż trochę nad kwestią kobiecą – nie tylko sprowadzając ją do statystyki, która mówi o podwójnej opresji kobiet na rynku pracy. Praca nad „wyleczeniem” seksizmu toczy się najczęściej w domu – i tam najczęściej pozostaje jako „sprawa prywatna”. Sprawą prywatną jest wszystko, co dotyczy spraw męsko-damskich (w heteroseksualnym, białym środowisku). Wszelkie akty przemocy, których doświadczają kobiety poza miejscem pracy – czyli często w swoim drugim miejscu pracy zwanym gospodarstwem domowym. I nie mówię tu tylko o ekstremach, co jeszcze raz podkreślam. Nie mówię tylko o biciu, molestowaniu seksualnym wynikającym z niezrozumienia (feministycznych) zasad konsensusu w życiu intymnym, które wydają się mężczyznom nierzadko zbyt daleko posunięte. Mówię o tych „małych aktach przemocy”, którymi jest nasycone życie kobiety.

Może cały czas mylę się, nie zauważam, że obracam się w środowisku wyzbytym seksizmu. Jednak czemu przeczuwam wciąż, że coś jest nie tak, gdy mój towarzysz używa homofobicznego języka, a cała reszta się z tego śmieje. Czemu nie reaguję od razu bojąc się odrzucenia mojego „braku poczucia humoru”? Czemu nie wiem jak się zachować, gdy członek mojej grupy bije moją koleżankę za krzywdy moralne i zranione ego? Czemu NIKT nie wie jak się w takiej sytuacji zachować? Czemu wszyscy uważają te sprawy za zbyt prywatne, toczące się POZA i czemu nie mamy żadnych sposobów, narzędzi, by wykluczyć wszystkie podobne czyny w przyszłości? Bo jesteśmy na to zbyt feministyczni? Bo nie odczuwamy tkwiącej w nas nienawiści i chęci posiadania czyjegoś ciała jak przedmiotu, ponieważ wiemy, że to jest złe? Chyba tak. Moje doświadczenia z samoświadomością własnej mizoginii, którą mi wpojono, są takie, że nieprędko zauważyłam, że w zasadzie nienawidzę kobiet. Nie okazuję tego, potrafię je bardzo lubić, uwielbiać, ale jednocześnie je nienawidzę. Odrzucam je tak często czując, że z mężczyznami mogę nawiązać lepszy kontakt, co jest jedynie złudzeniem, ponieważ… one zostały nauczone tej samej nienawiści do siebie nawzajem, co ja. Potrafimy się o siebie troszczyć, przebywać ze sobą – wiele kobiet tego potrzebuje. Ale tak często łapię się na chęci skomentowania kobiety z patriarchalnego punktu widzenia – jako obiektu pożądania. Przez głowę przechodzi mi wiele myśli niezgodnych z moimi poglądami – myślę o tym, że dana kobieta jest gruba, a nie o tym, że coś mi chce właśnie przekazać. Widzę kobietę ubraną uwodzicielsko i myślę w głębi duszy – co za zdzira. Nie pomyślę nawet przez chwilę o tym, co ma w głowie, tylko gapię się na jej fajne cycki i robię dokładnie to, co jakiś towarzysz – ślinię się. Chętnie uznałabym ją za prostytutkę/nimfomankę udając, że nie potępiam podświadomie pracownic przemysłu erotycznego. Mimo całego swojego wkładu w krytykę podobnych zachowań, które zostały zwerbalizowane.

I w tym punkcie podkreślę potrójną pracę osób świadomych feministycznie, które podejmują się walki z objawami mizoginii, seksizmu, itp. - nie tylko tymi widocznymi, ale też tymi, które są trudniejsze do zdiagnozowania, organizacji kampanii, a także codziennej pracy nad utrzymaniem demokracji, konsensusu i dobrej komunikacji w grupie. Nie każdy podejmuje się pracy pozatechnicznej związanej z organizacją kampanii. Doświadczenia ruchów uświadamiają nam jednak, że jeśli nie docenimy tej pracy i nie podejmiemy się jej wspólnie, na każdym z tych pól może pojawić się w końcu nierozwiązany problem, który może doprowadzić do rozpadu grupy.

Dziewczyny, ja wiem, że wy jesteście zmęczone tym wszystkim i najchętniej zamurowałybyście się w jakiejś wieży – byle tylko nie rozmawiać z tymi trudnymi, acz powszechnymi przypadkami o tym, co was boli. Narażać się na śmieszność i zarzut niezrozumienia „głównego celu naszej walki”. Błagam was! Nie róbcie tego! Angażujcie się w te grupy, które podejmują bliskie wam tematy na takich zasadach, jakie wam odpowiadają (niehierarchicznych i nie mających wśród członków konserwatywno-seksistowskiej loży szyderców, która może was zbyt łatwo zdominować, choć i to się da pewnie pokonać) i nie rezygnujcie z nich tylko dlatego, że istnieje w nich przewaga mężczyzn. Przeciwwagą dla męskiego klubu nie jest kobiecy klub, tylko koedukacyjna grupa, która nie obawia się podejmować takich tematów, jakie wcześniej wymieniłam, która jest otwarta na tyle, że może przyjąć kogoś, kto jeszcze nie podjął nawet pracy nad swoim seksizmem – któremu towarzyszki i towarzysze z chęcią pomogą, a wręcz poprzez nacisk na pozbycie się pewnych nawyków, zmuszą do przedefiniowania swoich poglądów na płeć, orientację seksualną, itp.

Wierzę, że poprzez wymianę doświadczeń i otwarcie oczu i uszu na niefajne zagrywki, tworzenie i rozwijanie mechanizmów reakcji na nie, wszyscy wygramy naszą rewolucję – nie tylko heteroseksualni, biali, panowie anarchiści.

Szukanie dziury w całym...

Szukanie dziury w całym... :) Tyle w temacie.

dzieki Kurko za ten tekst.

dzieki Kurko za ten tekst.

Dobry, szczery tekst. To

Dobry, szczery tekst. To krok w stronę zwerbalizowania tych potrzeb, które nie są spełniane. Gdy będzie wiadomo, co jest potrzebne, trzeba to po prostu zacząć realizować.

Jest za mało kobiet? To je

Jest za mało kobiet? To je zwerbuj/zaagituj zaproponuj współpracę uczestnictwo itd. A nie szukaj dziury w całym

To jest problem czysto techniczny napisz ulotkę skseruj rozdaj, pogadaj itd.

LOL. Przecież właśnie to

LOL. Przecież właśnie to zrobiła :)

jasne że zrobiła

Tylko po co tutaj? Skoro każda towarzyszka która to tutaj przeczyta i tak jest już związana ze sprawą?

Poza tym też mi się wydaje że to szukanie dziury w całym.

skąd wiesz ze każda czy

skąd wiesz ze każda czy uważacie że CIA czytają tylko "zawodowi" anarchiści? tak źle chyba jeszcze z wami n nie jest

Wielkie dzięki za tekst -

Wielkie dzięki za tekst - do dzisiaj nie uświadamiałem sobie jeszcze, że tak naprawdę nienawidzę kobiet. Całe szczęście, że nie muszę zdawać się w tej sprawie na własny osąd, lecz zostaje mi to oznajmione.
"Mówię o tych „małych aktach przemocy”, którymi jest nasycone życie kobiety. " - chodzi ci tu zapewne o zaczepki werbalne, złośliwości itp. Otóż pełne ich jest również i moje życie. Niestety jako biały i heteroseksualny nie mogę w tonie autorytatywnym stwierdzić, że powstają na gruncie seksistowskim tudzież homofobicznym. Mimo tak tragicznie odmalowanego w tekście obrazu życie kobiety jawi mi się jako w pewnym sensie idylliczne - (szczególnie) działaczki mogą się upajać swoją pryncypialnością, moralną wyższością oraz statusem wiecznych ofiar, wszystkie zaś porażki w utarczkach słownych z "wygadanymi towarzyszami" zrzucać na karb zaślepienia tych ostatnich.

Wielkie dzięki za tekst -

Wielkie dzięki za tekst - do dzisiaj nie uświadamiałem sobie jeszcze, że tak naprawdę nienawidzę kobiet. Całe szczęście, że nie muszę zdawać się w tej sprawie na własny osąd, lecz zostaje mi to oznajmione.

Nikt ci tego nie oznajmia i nie mówi, że ty ich nienawidzisz na pewno. W tym fragmencie odniosłam się do siebie, a to, na ile ty sobie uświadamiasz swój stosunek do kobiet, bezdomnych, kolorowych i LGBT, jest twoją rozkminą. Nie znam cię chyba, więc nawet nie mogę tego ocenić, może masz nawet idealnie równościowe i sprawiedliwe podejście do takich grup, może nawet takie osoby istnieją, choć trudno mi w to uwierzyć - jednak procesy socjalizacyjne są na tyle silne, że wydaje się to wręcz niemożliwe.

Mimo tak tragicznie

Mimo tak tragicznie odmalowanego w tekście obrazu życie kobiety jawi mi się jako w pewnym sensie idylliczne - (szczególnie) działaczki mogą się upajać swoją pryncypialnością, moralną wyższością oraz statusem wiecznych ofiar, wszystkie zaś porażki w utarczkach słownych z "wygadanymi towarzyszami" zrzucać na karb zaślepienia tych ostatnich.
Wspaniała to idylla, w której wciąż kobieta jest idealizowana, tylko że tym razem przez samą siebie i nie dopuszcza do siebie krytyki kreując kobiety na wieczne ofiary. Może nie zauważyłeś, ale proponowałam w swoim tekście próby podjęcia dyskusji, znajdowania rozwiązań, krytykę i samokrytykę, nie zlitowanie się nad kobietami. Pomiędzy tymi drogami istnieje ogromna różnica. Jeśli podejmuje się tą drugą drogę, pokazuje się tylko swoje nieuctwo, ponieważ wiktymizacja była wielokrotnie krytykowana przez same feministki.

Zauważyłam także, że projekcja negatywnych stereotypów na temat feministek na ich własne teksty i działania jest trudna do zwalczenia. Kiedyś pokazałam swoje dość seksistowskie komiksy wykonane, gdy miałam ok. 13-14 lat trzem różnym osobom. Wszystkie trzy osoby znały mnie i moje poglądy i wszystkie trzy patrzyły na nie przez pryzmat moich obecnych poglądów i mimo dużego ładunku idiotyzmu i seksizmu w nich zawartych, zostały określone jako feministyczne. Strywializowana była w nich np. przemoc wobec kobiet, a kontekst płci był pokazany na zasadzie "Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus", więc szczególnie zaskakuje takie stwierdzenie.

"podejrzenie fetyszyzacji

"podejrzenie fetyszyzacji usmolonego robota przez członków grupy" - można prosić o jakiś przypis wyjaśniający?

Robot, robol - jeden ch...

Miało być "robola" - już poprawiłam.
Chodzi o fetyszyzację wizerunku człowieka klasy robotniczej jako robotnika budowlanego, fabrycznego, rodem z pism pornograficznych.
Oprócz ślepoty na płeć człowieka klasy robotniczej/pracującej i jego/jej zajęcie, może oznaczać to także ślepotę na narodowość i status (np. (nielegalnego) imigranta, bezrobotnego, bezdomnego).

Generalizując definicję

Generalizując definicję wszystkich mężczyzn (również tych z ruchu wolnościowego), jako nieczułych na konsensus z kobietami, szowinistycznych, gruboskórnych macho niewzruszonych na kobiece potrzeby, powodujesz u mnie sprzężenie zwrotne w postaci generalizacji wszystkich feministek- jako sfrustrowanych, niekochanych i niedocenianych kobiet, niegrzeszących urodą, w dodatku w męskich ciuchach. Sorry, ale współżyję z kobietą na równych prawach, szanuję jej zdanie i dbam o nasze wspólne potrzeby, rozmawiamy o swoich problemach i razem je rozwiązujemy, każde z nas dalekie jest od wykorzystywania drugiego. Więc Twoje słowa o tym, że każdy facet dopuszcza się "aktów, które wygłaszasz oskarżycielskim tonem" jest krzywdzące. Nie tylko dla mnie, bo wyobraź sobie, że nie każdy facet to mizogin i szowinista chcący zdominować kobietę. Jeżeli tylko takich dane było Ci spotkać na swej drodze, to ubolewam. Bless.

To może dziwne, ale choć

To może dziwne, ale choć jestem facetem, nie czuję się wcale obrażony przez ten tekst. Wręcz przeciwnie, uważam, że jest bardzo do rzeczy.

Nikt nie mówił, że się

Nikt nie mówił, że się czuje obrażony, tylko że tekst w sposób krzywdzący generalizuje.

Sądząc po komentarzach

Sądząc po komentarzach (także tych które wyjebaliśmy), tekst jest zbyt łagodny.

Mój akurat (jeden z

Mój akurat (jeden z powyższych - ten o feministkach upajających się pryncypialnością) przepuściliście, a wniosek z niego dałoby się podsumować krótko, acz treściwie: artykuł prezentuje z dupy wyciągnięte fobie jego autorki.

Ja bym powiedział, że

Ja bym powiedział, że własne fobie projektujesz na ten tekst, nie próbując go nawet zrozumieć.

Standardowy przykład

Standardowy przykład projekcji, o której pisałam wcześniej w komentarzu.
Nie napisałam o jakie akty mi chodzi. Nie napisałam też, że każdy facet. Zdejmij antyfeministyczne okulary z oczków, to może pogadamy. To, że tak generalizujesz feministki nie jest winą pseudo-sprzężenia zwrotnego, które niby wywołał mój tekst. Tym bardziej, że podkreśliłam seksizm i mizoginię jako pewien aspekt osobowości jednostek. I nie tylko o mężczyzn chodzi, co podkreśliłam pisząc o własnej mizoginii. Człowiek nie jest w całości pewną etykietką - nie potrafimy nie być choć odrobinę hipokrytami w tym, co myślimy i głosimy jako swoje poglądy czego nie zwalczysz ot tak, jak za dotknięciem magicznej różdżki - jedynie możesz sobie uświadomić pewne rzeczy i przemyśleć to, po czym starać się zmienić swoje postępowanie.
Na pierwszy rzut oka mój tekst może wydawać się podobny do tekstów pt. "Dlaczego jest tak mało kobiet w rządzie? Żądamy parytetów!". Tylko widzisz, tu nie chodzi o zrównanie szans w dobraniu się do koryta, tylko o rozkminę nad samymi grupami anarchistycznymi, które w Polsce nie przyciągają zbyt wielu kobiet, choć kobiet myślących, anarchistek, jest w Polsce dużo (co widać czasem po ich zaangażowaniu w ruchach typowo feministycznych/queer).

Sądzę, że powinnaś

Sądzę, że powinnaś zaprzestać postrzegania i oceniania wszystkich wokół przez pryzmat siebie samej. A, i pozwól, że sam ocenię co jest przyczyną sprzężenia zwrotnego, które powoduje moją generalizację "feministek" (zgadza się, w cudzysłowie). Cmok :)

To dlatego, że większość

To dlatego, że większość kobiet by się wycofała w sytuacji zderzenia z takim brakiem zrozumienia. Ty akurat się tym nie przejmujesz (albo po prostu masz mocne nerwy) i chwała ci za to. Ale nie zbudujemy ruchu w którym kobiety się będą czuły swobodnie, jeśli na dzień dobry będą musiały wykazać się mocnymi nerwami, żeby tylko przetrwać w ruchu.

Ale o co chodzi Tobie,

Ale o co chodzi Tobie, Autorko? Pytam bez złośliwości.

Ale czego nie rozumiesz?

Ale czego nie rozumiesz? Sprawdzałam już - nie napisałam tego po niemiecku, tylko po polsku.

A co si dziwić ze tak

A co si dziwić ze tak emocjonalnie chłopy se reagują kiedy autorka na dzień dobry ustawia sobie ich w narożniku do bicia. Cóż to bowiem za biali, heteroseksualni mężczyźni? Jeden trochę z żyda drugi trochę z mongoła, cygana , niemca, rosjanina ale w zasadzie faktycznie biali. czy to ma jakieś znaczenie? I ze panowie. Gdyby więc chcieć utrzymać się w takiej poetyce jaką proponuje autorka należało by odpowiedzieć ze dla kobiet to miejsce i owszem jest ale dla błekitnokrwistych hrabianek które nudzi fetysz robotnika to już nie za bardzo. Ale ze taka dyskusja do nikąd nie zaprowadzi a i domyślam się ze autorka nieświadomie zastosowała kalkę z anglosaskiej feministycznej retoryki to napisze inaczej. Kim bowiem może być biały Pan -sir w anglosaskim świecie - to spadkobierca brytyjskiego imperium w którym słonce nigdy nie zachodziło. to ktoś kto "dźwigał brzemię" białego człowieka. Co ja mam z tym wspólnego z tą kolonialną europejską historią? Gówno. Dla nich europa i tak kończyła się na granicach imperium Karola Wielkiego. W tym więc kontekście taki ja biały jak i Zulus. Więc mam małą prośbę na przyszłość proszę mnie w te kolonialne odniesienia nie mieszać.Owszem byliśmy częscią innego imperium ale z tego z kolei tyle z tego mam ze ilekroć słyszę walc - "Na wzgórzach Mandżurii" http://www.youtube.com/watch?v=dkFfyV0s0B8
to się rozklejam i przypominam sobie opowieści o bracie dziadka który poszedł na japońska wojnę i nie wrócił. Co się zaś tyczy Panów - to podział na panów i chamów zanikł zupełnie kilkadziesiąt lat temu. Nikogo to nie obchodzi ze wałesa czy kulczyk są z chamów. Dziś pijak, menel to Pan. Pan rolnik, Pan robotnik. Ot w tak oryginalny sposób nam się język rozwinął(nie oceniam czy to dobrze). A jeszcze 100 lat temu odrzekł bym by mi tu nie Pan-ować - bo pana to piłą rżnęli - a ze dobry był to wolno.
Tak i ten Pan ma się ni jak. A ze Pan heteroseksualny ? Z domu wyniosłem coś zupełnie przeciwnego - ze to arystokratyczna przypadłość - angielskich lordów, niemieckich baronów. Nie mówili prawdy w domu - gdy miałem 12-13 lat włóczyliśmy się z kumplami po ulicach poznając życie z drugiej strony - na dworcu zaczepiali nas starsi panowie. Nie mieli nic z angielskiego lorda ani nawet z polskiego hrabiego. Czy mam traumę? Nic z tych rzeczy - dzieci potrafią być okrutne. Raczej współczucie. Pocieszam się myślą ze teraz amatorzy młodych chłopców mają jeszcze gorzej. Mozę gdyby mnie lepiej wówczas kuszono może bym gustował dziś bardziej w greckich rozkoszach. Ale związku z tym ze tak nie jest mam odczuwać jakiś dysonans? Szczerość za szczerość. To reszty się nie odniosę - bo nie są to tak naprawdę rzeczy na internetowe dyskusje a tematy o których Rosjanie mówią ze bez pół litra nie rozbierzesz. Wiec radzę raczej tradycyjne nocne gadanie. Co do feminizmu to myślę ze ma się całkiem dobrze - pisaliście o ciekawych inicjatywach w Wałbrzychu. W IP tez w tym temacie dużo się dzieje. Większość protestów społecznych ostatnim czasie miało miejsce w kobiecych środowiskach. Pozwalałem sobie nawet na niewybredne seksistowskie żarty ze należy szykować sobie kiecki bo jak tak dalej pójdzie to kobiety nam zrobią rewolucję i będziemy musieli zając się garami.

Pozwalałem sobie nawet na

Pozwalałem sobie nawet na niewybredne seksistowskie żarty ze należy szykować sobie kiecki bo jak tak dalej pójdzie to kobiety nam zrobią rewolucję i będziemy musieli zając się garami.
NAM??? Czyżby role miały się odwrócić i kobiety miały robić mężczyznom dzieci, dlatego mężczyźni ci będą musieli (jako niegdyś ci „właściwi” anarchiści) założyć kiecki i zająć się garami? Wiem, że z założenia ów „żart” miał być niewybredny i seksistowski, ale proszę zwrócić uwagę na to „nam” i zaraz je wypluć, bo kobiety nie będą lepsze od „mistrzów”, tylko wkroczą we właściwym momencie i powiedzą „nie ma żadnego nam i wam , a poza tym wasze 'niewybredne seksistowskie żarty' są w samym swym źródle zbyt poważne, by się z nich śmiać”.

A co do "panów" - chodziło mi właśnie o samą śmieszność nazywania kogoś "panem" lub "panią" jako określenia synonimiczne do "mężczyzna" i "kobieta", a zresztą "pan anarchista" brzmi lepiej od "mężczyzna anarchista". Co do całej reszty, którą zacząłeś rozkminiać na fristajlu, nie chodzi o samą identyfikację odbiorcy jako "białego, heteroseksualnego pana anarchisty", ani tym bardziej zarzucenia faktu, że ich "białość, heteroseksualność i płeć męska" byłyby czymś, z czym trzeba walczyć, o czym zresztą w tekście nie było ani słowa. Chodzi bardziej o przestrzeń "białą, heteroseksualną i męską" w dość ogólnym znaczeniu, bez pretensji do dokładnego opisu w tych kilku słowach przestrzeni, w której kobiety (między innymi) muszą sobie "umościć gniazdko" (jak to robią kurki), odnaleźć się w niej i nie dać się zdominować, zmanipulować lub wciągnąć w jakąś chorą grę lub "wojnę płci" jaką to niektórzy "panowie" lubią konstruować, a co jest dla każdej uświadomionej feministycznie osoby czymś żenującym. A przynajmniej charakter tej przestrzeni wydaje się autorce jednym z problemów, które mogą napotykać kobiety angażujące się w działania w ruchu anarchistycznym.
Piszesz, że feminizm "ma się całkiem dobrze" i że "większość protestów społecznych ostatnim czasie miało miejsce w kobiecych środowiskach" - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wiele protestów, jak podany przez Ciebie przykład Wałbrzycha, to inicjatywa kobiet spoza ruchu anarchistycznego, ma jakieś wsparcie ze strony ruchów, ale to nie anarchistki organizują się, tylko te kobiety. Nie jest to złe, wręcz przeciwnie, i ma to wiele wspólnego z kwestiami, którymi zajmują się feministki, ale choć nie chodzi mi o to, by kobiet-anarchistek było w ruchach anarchistycznych (a szczególnie w tych zajmujących się podobnymi kwestiami, co np. ZSP) więcej, lecz żeby póki co było ich choć trochę więcej i aby jakościowo przekładało się to na działania, na krytykę w ruchu i rozwiązywanie problemów. A - na co zwracam wielokrotnie uwagę - problemy są wielopłaszczyznowe i nie dotyczą jedynie zimnej kalkulacji udziału wyzysku kobiet w miejscu pracy w całym wyzysku klasy pracującej. Są to np. problemy dotyczące opieki nad dziećmi, nieodpłatnej pracy, szarej strefy, która nie dotyczy tylko budowlańców, ale też kobiet - sprzątaczek, niań, opiekunek, są to problemy związane także z prawem i dostępem do opieki medycznej, antykoncepcji, a nawet aborcji, są to problemy związane z wciąż istniejącą nierównością podziału prac domowych i przy dziecku, no i wszystko to ze względu na możliwość wymiany i przekazania doświadczeń przez osoby doświadczające tego typu opresji, powinno być w dużym stopniu artykułowane przez kobiety. Na razie jest artykułowane POZA grupami anarchistycznymi lub traktowane marginalnie.

Kurka, nie popadaj w

Kurka, nie popadaj w paranoje. Stosunek podziału prac domowych czy opieki nad potomstwem to prywatna i indywidualna sprawa danej pary. Jak sobie wyobrażasz uregulowanie tych spraw, jakimś dekretem? Nie Tobie osądzać o tym, że dana kobieta zmywa zbyt wiele garnków lub za długo siedzi z dzieciakiem. Podobnie jak i nie Tobie decydować o tym, jak ten podział w poszczególnych rodzinach będzie wyglądał. Takie podejście prezentuje kler, który najchętniej w sypialniach swoich owieczek zamontowałby kamery.

Idąc dalej tym tropem,

Idąc dalej tym tropem, trzeba by powiedzieć, że to jak pracodawca traktuje pracowników, jest wyłącznie prywatną i indywidualną sprawą pomiędzy pracodawcą a pracownikiem.

Taki typ myślenia sprzyja tylko i wyłącznie ignorowaniu problemów pracowników i kobiet.

Chybione porównanie. Nie

Chybione porównanie. Nie mieszajmy ze sobą prywatnych i intymnych, na swój sposób, spraw rodzinnych z oficjalnymi stosunkami w miejscu pracy. To dwa całkiem różne środowiska. Jeśli tego nie dostrzegasz to nie wiem jak z Tobą polemizować.

Prywatne jest polityczne.

Prywatne jest polityczne. Przeciwny pogląd jest ostoją konserwatyzmu. Tyle w tym temacie.

@

A ze Pan heteroseksualny ? Z domu wyniosłem coś zupełnie przeciwnego - ze to arystokratyczna przypadłość - angielskich lordów, niemieckich baronów. Nie mówili prawdy w domu - gdy miałem 12-13 lat włóczyliśmy się z kumplami po ulicach poznając życie z drugiej strony - na dworcu zaczepiali nas starsi panowie. Nie mieli nic z angielskiego lorda ani nawet z polskiego hrabiego.

Rozumiem, że wg Ciebie jedyna alternatywa wobec bycia heteroseksualnym jest bycie pedofilem? Heh...

przeczytalem tekst po raz

przeczytalem tekst po raz wtory i jedyne co moge powiedziec to tyle ze od slow trzeba przejsc do czynow.

ale z tymi "panami anarchistami" to przesadzilas :)

sekta

widze kolko wzajemnej adoracji sie tu zrobilo- zamieszczanie bzdurnego tekstu, napisanego w sposob przeintelektualizowany, na dodatek przez wywyzszajaca sie ponad holote, a jednoczesnie zakompleksiona i niedowartosciowana osobe, a potem obrona przez cale sekciarskie zsp. dziekowwanie sobie za ten tekst wzajemnie przypomina mi jakies kolko dowartosciujace, kolko wzajemnej adoracji...

ja jestem z zsp i słowa

ja jestem z zsp i słowa "sekta" używam tylko w znaczeniu humorystycznym, więc wypraszam sobie;)
a co do tego tekstu, to nie bardzo go rozumiem... ale to już nie w internecie...

---
rr

Podstawowym błędem całej

Podstawowym błędem całej "perspektywy feministycznej" jest patrzenie na każde zjawisko z "perspektywy kobiecej" zamiast z perspektywy ogólnoludzkiej (uwzględniając problemy jednostkowe) co powinno cechować spojrzenie anarchistyczne ; dodatkowo następuje wyszczególnianie "szczególnej pozycji kobiet" (w dowolnym sensie tego słowa). Zresztą wprowadzanie (jako kategorii politycznej) "płci" jest mocno wątpliwe bo pozycja konkretnej kobiety w społeczeństwie zależy przedewszystkim od jej przynależności klasowej, płeć jest tu tylko pewnym dodatkowym czynnikiem (tak jak np. wiek) zresztą mającym coraz mniejsze znaczenie

Konkretnym przykładem jest zdanie o „małych aktach przemocy”, którymi jest nasycone życie kobiety" w tekście Przestrzeń dla kobiet a biali, heteroseksualni panowie anarchiści . Otóż takimi małymi aktami przemocy jest nasycone życie każdego człowieka niezależnie od płci (szczególnie przedstawicieli klas niższych) np. w pracy przez szefa/szefową. Natomiast jeżeli chodzi o przemoc prawdziwą (bicie itd) to większością jej ofiar są mężczyźni. Ponieważ same feministki słusznie zauważają że w patriarchacie kobiety podlegają szczególnej ochronie przed przemocą (tzw. dyskryminacja pozytywna) i są specjalnie chronione jako "słabsza płeć". Przykładowo pobicie kobiety przez mężczyznę spotka się z absolutnym potępieniem, natomiast mężczyzny przez kobietę będzie potraktowane jako słabość mężczyzny. Co do przemocy domowej to dotyka ona także mężczyzn (ostatnio nawet meinstreemowe media zwróciły uwagę na ten tamat) ale może nie mieści się to w "kobiecej perspektywie"....

"Nie wiem właściwie, czy

"Nie wiem właściwie, czy oni naprawdę zastanawiają się chociaż trochę nad kwestią kobiecą – nie tylko sprowadzając ją do statystyki, która mówi o podwójnej opresji kobiet na rynku pracy"

Ja chciałem zwrócić na to uwagę podczas ostatniej Manify (nawet nie słyszałem że jest podwójna), ale zostałem ochrzaniony przez koleżankę z lokalnej sekcji ZSP, która stwierdziła ze to jakieś bzdury bo według badań kobiety radzą sobie dużo lepiej na wolnym rynku niż faceci.

"Bo jesteśmy na to zbyt

"Bo jesteśmy na to zbyt feministyczni? Bo nie odczuwamy tkwiącej w nas nienawiści i chęci posiadania czyjegoś ciała jak przedmiotu, ponieważ wiemy, że to jest złe? Chyba tak."

Nie ważne jak bardzo będziemy feministyczni. Człowiek to zwierzę i mężczyźni zawsze będą widzieć kobietę mniej lub bardziej podświadomie jako partnerkę do reprodukcji jak i w drugą stronę kobiety będą widzieć w facetach dostarczycieli spermy.

Druga sprawa o mizoginii też jest błędna. Przemoc, zarówna w postaci „małych aktach przemocy” jak i bardziej poważnych pobić i gwałtów jest reakcją organizmu na wszechobecne gówno i stres w jakim ludzie żyją.

Jedni biją żony, inne drapią swoich facetów, trzeci bije psa, inni topią żale w piciu i narkotykach i tutaj płeć nie ma żadnego znaczenia.

Ja też bywam chamski, niesympatyczny kiedy jestem zmęczony albo poprostu śpiący wobec osób mi bliskich. Przedewszystkim należy się kontrolować aby niechcący swoimi nieprzemyślanymi wypowiedziami kogoś nie skrzywdzić, nie mówiąc o kontrolowaniu się przed rękoczynami, bo to oczywiste. W każdym razie nie jest to wynik seksizmu, ewentualnie większa przemoc wobec kobiet może byc wzmacniana przez stereotypy, jeżeli występują w danym środowisku.

To że nawet wśród anarchistów, występują małe akty przemocy, nie jest niczym dziwiącym, bo w końcu oni też są zwyczajnymi członkami społeczeństwa.

Jeżeli chodzi o rozwiązanie czy zmniejszenie tego problemu to naprawdę trudno mieć inne rozwiązanie niż indywidualne, bo nikt nie będzie organizował jakiś kółek wzajemnej pomocy bo nie jesteśmy jakąś sektą religijną i nie będziemy wmawiali wszystkimi aby się wzajemnie kochali i szczęśliwie współżyli.

Inne rozwiązanie to walka o zmianę systemu w ogóle oraz przeciwko religiom, stereotypom, zabobonom i innym bzdurom, którą i tak toczymy na codzień

Naprawde jestem pełna

Naprawde jestem pełna podziwu dla tych patriarchalnych reakcji po tekscie kurki nioski. Trochę sie nawet usmiałam, bo te posty to tylko jeszcze lepsze zobrazowanie tego o czym pisała kurka. Tak faktcznie płec nie istnieje w przemocy domowej, w relacjami z szefem, w walce o miejsce pracy. Ah i tak: matek samodzielnie wychowujących dzieci nie ma - ponieważ wszyscy mężczyźni sa tak bardzo odpowiedzialni że ich nie zostawiają i dokładaja się do wychowania. Ah! i w związku z tym te kobiety nie doświadczaja wykluczenia społecznego, przemocy ze strony mopsu, urzędu pracy. nie sa nazywane alimeciarami, dziwkami co sie puszczają i dzieci se robią. Nie ma prostytutek, nie ma migrantek pielęgniarek i opiekune domowych, nie ma sprzataczek i nauczycielek - tak! płci nie ma i kobiety i meżczyźni mają zawsze takie same problemy z okropnym neoliberalnym kapitalizmem. Nie da sie zrobić feminizmu na cia. bo w ogole nie przejdziecie do działań, cały czas przyblokowani/e samym uprawomacnianiam feminizmu. potrzebna jest osobna przestrzeń dla działań kobiecych - inaczej cały czas Kurko to bedzie wyglądało tak samo - walka z wiatrakami.

Tekst jest o relacjach

Tekst jest o relacjach feministek z grupami anarchistycznymi.

"Tak faktcznie płec nie istnieje w przemocy domowej"

Istnieje, ale jak napisałem jest tylko wzmacniana w niektórych środowiskach w których panują tradycjonalistyczne stosunki. Natomiast sama przemoc nie wynika z mizoginii.

"w relacjami z szefem"

Hahaha...Bo szefowe nie istnieją.

"w walce o miejsce pracy"

Tu zależy jak na to patrzysz. Dużo więcej widać ogłoszeń "zatrudnię kasjerkę, kelnerkę, kucharkę, etc" niż ogłoszeń jasno mówiących że chcą na to miejsce faceta. Także póki co jako osoba, która nie ma jeszcze skończonego wyższego wykształcenia to ja bardziej czuję się dyskryminowany patrząc na takie ogłoszenia.

"Ah i tak: matek samodzielnie wychowujących dzieci nie ma"

Kto ci mówi że nie ma? Szkoda tylko że nie wspominacie o tysiącach mężczyzn, którzy znajdują się w analogicznej sytuacji.

"ponieważ wszyscy mężczyźni sa tak bardzo odpowiedzialni że ich nie zostawiają i dokładaja się do wychowania"

Zły nie jest system opieki społecznej, który ma w dupie emerytów, osoby niepełnosprawne, rencistów, rodziców (w części ojców) samodzielnie wychowujących dzieci, tylko zbiorowego twory pt. "wredni mężczyźni"- do którego nie wiem czy mnie też zaliczasz, mimo że akurat nikomu nie zostawiłem do wychowania samodzielni dziecka.

"Ah! i w związku z tym te kobiety nie doświadczaja wykluczenia społecznego, przemocy ze strony mopsu, urzędu pracy. nie sa nazywane alimeciarami, dziwkami co sie puszczają i dzieci se robią."

WSZYSCY mamy przejebane i jesteśmy uważani za "siłę roboczą", która jeszcze sobie życzy jakiś odlecianych praw socjalnych i jest nie wiadomo jak roszczeniowa.

"Nie ma prostytutek, nie ma migrantek pielęgniarek i opiekune domowych, nie ma sprzataczek i nauczycielek - tak!"

Nie ma żigolaków, tanich roboli z ukrainy czy chin i stróży czy sprzątaczy ulic i nauczycieli.

"płci nie ma i kobiety i meżczyźni mają zawsze takie same problemy z okropnym neoliberalnym kapitalizmem"

Płeć jest i kapitalizm jak ze wszystkim wykorzystuje różnice aby osiągać maksymalne zyski. Choć od wielu lat mamy praktycznie zacieranie się różnic wynikających ze spraw obyczajowych i tradycyjnych.

"Nie da sie zrobić feminizmu na cia. bo w ogole nie przejdziecie do działań, cały czas przyblokowani/e samym uprawomacnianiam feminizmu. potrzebna jest osobna przestrzeń dla działań kobiecych - inaczej cały czas Kurko to bedzie wyglądało tak samo - walka z wiatrakami."

Czy kiedykolwiek cenzurowaliśmy jakieś teksty anarcho-feministek? Czy komentarze pod innymi sprawami są jakoś bardziej sympatyczne. Co? Dlatego że ktoś mi napisze nieprzychylny koment pod moim artykułem czy skrytykuje akcję warszawskiego ZSP, to mam się chować do piwnic i żalić się z kumplami jak to anarchokomuniści w Polsce mają przejebane?? :D :D :D

Od kiedy H2 skręcasz na

Od kiedy H2 skręcasz na prawo?

Gdy kogoś fantazja zwodzi

Gdy kogoś fantazja zwodzi za bardzo w lewo, trzeba wyśrodkować skręcając lekko w prawo, by nie popaść w fanatyzm i zaślepienie, jak u Ciebie drogi Yak'u, który wszędzie widzisz prowokacje, prawicowców, szowinistów i faszystów. Czasami brzmisz, jakbyś był kobietą w ciele faceta. Masz jakieś zaburzenia tożsamości, urojoną manię wielkości czy to skrajny przykład frustracji i zakompleksienia? Wszystkim ubliżasz od "idiotów" czy "debili" i "półgłówków", zaś gdy czyjeś poglądy nieco odstają od Twoich, z miejsca jest głupi albo to jakiś prawicowy prowokator czy inna menda. To jest poziom poniżej krytyki.

Tzw. "umiarkowanie" i hasło

Tzw. "umiarkowanie" i hasło "ani lewica ani prawica" jest ostoją konserwatyzmu, obrony status quo, kołtuństwa i pokłonów przed miernotą i głupotą. Co zresztą świetnie widać w wypowiedziach w tym wątku.

"Czasami brzmisz, jakbyś

"Czasami brzmisz, jakbyś był kobietą w ciele faceta. Masz jakieś zaburzenia tożsamości, urojoną manię wielkości czy to skrajny przykład frustracji i zakompleksienia?"

Ja pierdolę, czyżbym był zdrajcą płci męskiej? To prawie jak być zdrajcą rasy białej. Hurra! Dzięki za komplement.

Jeżeli coś nazywamy

Jeżeli coś nazywamy prawicowym, to bardziej bełkot feministek analogiczny do martyrologicznego bełkotu nacjonalistów w państwach okupowanych jak Tybet czy Palestyna.

Twój sposób myślenia

Twój sposób myślenia zaczyna być prawicowy, bo występujesz w obronie status quo, a przeciw uciskanej grupie.

" Tu zależy jak na to

" Tu zależy jak na to patrzysz. Dużo więcej widać ogłoszeń "zatrudnię kasjerkę, kelnerkę, kucharkę, etc" niż ogłoszeń jasno mówiących że chcą na to miejsce faceta. Także póki co jako osoba, która nie ma jeszcze skończonego wyższego wykształcenia to ja bardziej czuję się dyskryminowany patrząc na takie ogłoszenia."

no jasne ku**wa, baby do garow a facetow na same posady ktore daja mozliwosci kreatywnego tworzenia,samorealizacji i awansu :) My to mamy dobrze,przez 3 lata latasz po restauracji ze szmata, za nastepne 2 moze Cie przeniosa na zmywak - LOL, ale nie ma co narzekac, w koncu ogloszen pełno :)

jezlei chodzi o dobra, a

jezlei chodzi o dobra, a przynajmniej w miare normalnie platna prace, to w zawodzie takim jak np spawacz itd potrzebuja samych mezczyzn, to nie pierdol ze kobiety maja lepiej, co z tego ze siedzic 10 godzin na kasie jak dzieki temu masz tylko garba-ogarnij sie H2

Eeeeeeee? Tak się składa

Eeeeeeee?

Tak się składa że sam pracuje m.in "przy garach" w knajpie a nie na "posadzie która daja mozliwosci kreatywnego tworzenia,samorealizacji i awansu"

Na spawacza mnie nie przyjmą ponieważ nie mam w tym jakiegokolwiek doświadczenia. Czy zastanawiałes(aś) się dlaczego większość ludności więziennej to mężczyźni? Może lepiej harować przy garach niż totalnie się stoczyć i w końcu skończyć w pierdlu? I kto tu ma gorzej?

Wiem że to brzmi okropnie, ale to jest właśnie kapitalizm.

Ja rozumiem, że od kiedy

Ja rozumiem, że od kiedy zacząłeś pracować przy garach czujesz frustrację i nie chciałbyś, żeby ktoś mówił, że ma gorzej od ciebie. Ale w ten sposób nie zbudujesz jedności klasy pracującej. Myślenie, które tu zaserwowałeś, to droga do podziału pracowników na tych, którzy mają odrobinę mniej przejebane i tych którzy mają jeszcze bardziej przejebane. Szefowie się tylko ucieszą.

"Czy zastanawiałes(aś)

"Czy zastanawiałes(aś) się dlaczego większość ludności więziennej to mężczyźni? Może lepiej harować przy garach niż totalnie się stoczyć i w końcu skończyć w pierdlu? I kto tu ma gorzej?"

Bez przesady ok? Juz zwalanie na płeć przeludnien w wiezieniu to gruba przesada.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.