Warszawa: Happening przeciwko podwyżkom cen biletów

Kraj | Protesty | Transport

Dziś w Warszawie miał miejsce happening przeciwko podwyżkom cen biletów, zorganizowany przez ZSP. Zamiast tylko mówić o solidarności pasażerów, tym razem zaprezentowano to w praktyce. Podczas happeningu zaprezentowano kilka prostych metod utrudniania pracy kanarów, które mogą pozwolić pasażerom na gapę umknąć kontroli. Happening był całkowicie zaimprowizowany, a niektórzy aktorzy dowiedzieli się o tym, że mają grać już na miejscu.

Wśród innych działań podejmowanych w ramach kampanii, uruchomiona zostanie tzw. "kasa gapowicza" - ubezpieczalnia od kar za jazdę bez biletu. Rozpoczęcie działania kasy planowane jest wraz z wejściem w życie podwyżek cen biletów.

http://niekasuj.org

http://www.youtube.com/watch?v=Upy3ujM9voU

Niestety w praktyce wygląda

Niestety w praktyce wygląda to tak, że gdy ktoś nie może znaleźć biletu (czy to specjalnie długo go "szukając" czy mając cały plik skasowanych biletów) kanar od ręki wypisuje mandat sugerując, że jak bilet się znajdzie to można się odwołać od kary okazując ów bilet. Lepszym sposobem jest przekazywanie sobie biletów przy wysiadaniu z autobusu albo ich zostawianie na siedzeniach (we Wrocławiu np wiele osób tak robi w tramwajach)

Ta kasa gapowicza to będzie

Ta kasa gapowicza to będzie kasa ogólnopolska? ;]

Zaczynamy od swojego

Zaczynamy od swojego podwórka, co będzie dalej, zobaczymy.

jak to od reki wypisuje

jak to od reki wypisuje mandat? do tego musi miec w reku twoj dokument, inaczej to sobie moze wypisywac :)

strasznie biednie

wygląda ten protest, z braku osób do trzymania hasła przyklejone na kartkach do ściany, jakiś dziwaczny happening, którego uczestnicy wyglądają jakby ich wzięto do niego z "łapanki". Od słuszny protest, a odnosi się wrażenie jakby się oglądało jakiś występ kabaretowy i to mało śmieszny

Strasznie biedny komentarz,

Strasznie biedny ten komentarz. Jasno jest napisane, że przedstawienie było zaimprowizowane, więc jeśli chcesz oglądać profesjonalny spektakl, idź do teatru. Jeśli chcesz oglądać imprezy profesjonalnie organizowane za pieniądze podatników, głosuj na partie polityczne. A tak w ogóle, płać za wyższe ceny biletów i odwiedzaj onet.

Jaromir. doświadczenia mam

Jaromir. doświadczenia mam duże w szukaniu biletów. nigdy się mi nie zdazyła taka sytuacja jaką opisujesz.

Komunikacja miejska powinna

Komunikacja miejska powinna być za darmo i wcale niekoniecznie musi to być nieopłacalne, trzeba by tylko obliczyć zewnętrzne koszty. Jeśli bilety byłyby bezpłatne, a ściślej - nie byłoby ich - to jest spora szansa że część kierowców wybierze autobus lub tramwaj zamiast samochodu. Oznacza to realne zmniejszenie korków, więc też bardziej sprawną komunikację, zmniejszenie liczby wypadków - tu zaoszczędzone są ogromne pieniądze: leczenie ofiar (czasem długotrwałe), wypłacane renty dla inwalidów, utrzymywanie policji, robienie objazdów, spisywanie protokołów, dochodzenia swoich racji przed sądami itp. Kolejna zaleta to zmniejszenie ilości spalin i hałasu, czyli korzyści zdrowotne, czyli odciążenie przeciążonej służby zdrowia. Spadnie też poziom frustracji u kierowców godzinami stojącymi w korkach, czyli mniej pobitych żon, dzieci itd. - no bo na kimś (słabszym) trzeba odreagować stres. Drogi też pewno wolniej by się zużywały więc można by rzadziej je remontować. Mniej korków to więcej wolnego czasu, więc może okazja do jakiejś tam sensownej aktywności… Można by pewno mnożyć te korzyści w nieskończoność, tyle zewnętrznych kosztów motoryzacji ponosi społeczeństwo czyli ludzie zarówno zmotoryzowani jak i niezmotoryzowani. Pewno jak liczba samochodów się zmniejszy na ulicach to więcej ludzi przestanie bać się jeździć po mieście rowerem (co dziś jest swego rodzaju sportem ekstremalnym) - z czego korzyści znowu są liczne. Wizja o którą warto zawalczyć, prawdziwa lawina pozytywnych zmian które zniesienie opłaty za transport publiczny mogłoby wywołać, a zaoszczędzone w dłuższej perspektywie środki mogłyby z nawiązką pokryć utracone dochody z biletów, zwłaszcza, że wydatki zmniejszyłyby się o koszty ich drukowania, instalowania „nowoczesnych” automatów sprzedających bilety, czy też utrzymywania "kanarów". Niestety wizja ta leży w sprzeczności z paradygmatem obowiązującym we współczesnym tzw. cywilizowanym świecie, gdzie wyżej wymienione społeczne koszty traktowane są w ujęciu systemowym jako zyski tzn. liczą się do wzrostu PKB. Nie dziwi więc, że władze zdecydowały się na obranie kierunku przeciwnego, co spowoduje lawinę konsekwencji w drugą stronę. Tzn. wzrost cen biletów spowoduje że coraz więcej ludzi wybierze samochód, więc wypadków będzie więcej, spalin, hałasu, frustracji, stresu itd. Będzie też więcej gapowiczów, więc trzeba będzie zatrudniać coraz więcej kontrolerów, potem kontrolerów kontrolerów – bo wiadomo, że przecież mogą brać łapówki. Coraz więcej będzie brutalnych „incydentów” – sytuacja gdy człowieka coraz częściej nie stać na bilet, a wszędzie daleko będzie powodowała wzrost frustracji. Więc trzeba będzie dodatkowo zatrudniać ochroniarzy lub „kanarom” przyznawać coraz więcej uprawnień, może nawet w ostateczności dać im broń? Jak wiadomo każda dodatkowo przydana władza w oczywisty sposób prowadzi do nadużyć. To w ostatecznym rozrachunku będzie kolejną cegiełką służącą kryminalizacji znacznej części stale ubożejącego społeczeństwa, czyli dalsza rozbudowa sieci penitencjarnej, zacieśnianie mechanizmów społecznej kontroli itd. Zmniejszenie liczby pasażerów spowoduje też realny spadek dochodów ZTM z biletów, więc znowu trzeba będzie podnosić ceny i ciąć koszty, więc spadnie jakość usług i pensje kierowców, a cały cykl się powtórzy. I tak do rychłego końca, bo przedstawione zmiany stanowią zaklęty krąg który przerwie dopiero bankructwo i zapewne prywatyzacja komunikacji publicznej. Prywatne biznesy oczywiście muszą być dochodowe, więc aby bilety były w miarę tanie – na poziomie możliwym do zaakceptowania przez pasażerów – będą oszczędzać na kierowcach, wymagać nadgodzin, ignorować BHP, więc realnie tu też jakość usług spadnie. Dziś jest relatywnie wysoka bo konkuruje głównie z transportem publicznym – haniebnie niedoinwestowanym i zarządzanym w sposób kompletnie nielogiczny i szkodliwy. Ceny w najlepszym razie będą porównywalne do obecnych, a gdyby nawet jakość usług sieci prywatnych była lepsza nie rozwiązuje to nijak wymienionych wcześniej problemów generowanych przez motoryzację, a które obciążają finansowo i zdrowotnie społeczeństwo jako całość.

na podwyżkę cen biletów wpływ mają gapowicze ?

Wniosek jest logiczny , że Ci co płacą - płacą za tych którzy nie płacą . Szacuje się ,że około 40% pasażerów stale lub okazjonalnie jeździ bez biletu inaczej - na gapę i to nie jest żadne odkrycie problemu bo wiadomo o tym od lat !

Marny ten twój obiektywizm,

Marny ten twój obiektywizm, skoro nie dostrzegasz, że pieniądze z biletów są pożerane przez biurokrację, przy czym dokonania gapowiczów są zgoła symboliczne.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.