Wszyscy jesteśmy Romami
Od kilkunastu dni trwa we Wrocławiu nagonka na osiedle Romów przy ul. Kamieńskiego. Rozpoczęła się po tym jak biurokraci miejscy po latach "przypomnieli sobie", że to "ich teren" (prawdopodobnie znalazł się jakiś majętny znajomy inwestor, któremu "bardzo zależy na czasie") i postanowili doprowadzić do usunięcia zamieszkujących teren ludzi (głównie dzieci). bez zapewnienia innej przestrzeni.
W komentarzach pod artykułami (intensywnie linkowanymi na skrajnie prawicowych forach) i na Facebooku rozpętało się prawdziwe polskie piekło. Romów nazywano: wszami i karaluchami, które należy wytępić. Na fanpage Gazety Wrocławskiej ukazał się komentarz czytelnika przedstawiającego się jako Kuba Emikar Kucharzewski: "Zrzućmy się na benzynę i ich spalmy i ich domki po cichu w nocy".
Gazeta Wrocławska, chcąc być może wypłynąć na tej przedpogromowej atmosferze (jej sprzedaż należy do najsłabszych spośród dzienników lokalnych) dołączyła do histerii antyromskiej. Jej komentator specjalizujący się od dawna w pisaniu "mądrości życiowych" na poziomie Paulo Coelho, po prostu wyjął kilka komentarzy czytelników i sklecił z nich artykuł. "Ore, ore, szaba... jak dobrze mieć Cygana za sąsiada. Najlepiej 300 km za płotem?". W Gazecie Wrocławskiej pojawił się także "fotoreportaż" mający być rzekomo dowodem na "brud Cyganów". Na zdjęciach walają się śmieci a pomiędzy śmieciami stoją Romowie. Skojarzenie odpowiednie. Tyle że zdjęcia przedstawiają zakopywanie śmieci przez Romów. Coś musieli z tymi śmieciami robić dopóki miasto pod naciskiem organizacji społecznych, takich jak Nomada czy Amnesty International, nie zorganizowało dla nich kontenera.
W anonimowych komentarzach Romowie oskarżani są nie tylko o "brudzenie", ale także o kradzieże rowerów z piwnic, choć wiadomo, że kradzieże są plagą całego Wrocławia i przodują w nich całkiem polscy specjaliści. Do tej pory policja nie postawiła zarzutu Romom z Kamieńskiego ws. kradzieży, mimo że kontrolowani są bardzo często jako "automatycznie podejrzani". Nie ważne są jednak fakty, ważne są przeświadczenia. Tymczasem jedyny sensowny tekst jaki w tych dniach ukazał się na łamach Gazety Wrocławskiej był listem mieszkanki ul. Kamieńskiego, która ujawnia parę niewygodnych faktów, polecam przeczytać.
Tymczasem liczba "poszkodowanych mieszkańców Kamieńskiego" gwałtownie w ostatnich dniach wzrosła w Internecie. Nagle okazało się, że można być mieszkańcem tej ulicy, przebywając jednocześnie na stałe w Niemczech. Niektórzy "pokrzywdzeni" osiągnęli niezwykłe zdolności bilokacji - w tym samym czasie przebywając w Baden Baden są jednocześnie mieszkańcami Kamieńskiego we Wrocławiu, być może w imię szczególnej solidarności "wszyscy jesteśmy sfrustrowanymi mieszkańcami Kamieńskiego".
Do rzekomo "poszkodowanych mieszkańców Kamieńskiego" dołączył naturalnie NOP i cała hołota nacjonalistyczna, która do tej pory nie zasłynęła ze szczególnej dbałości o losy mieszkańców nie tylko tej, ale żadnej innej ulicy w mieście. Na Facebooku stworzyli wydarzenie w którym nawołują do likwidacji i pogromu romskiej społeczności. Na nich akurat nie ma sensu się oburzać, bo tu tak jak oburzać się na komara, że pije krew. Warto nadmienić, że związani z NOP kibice klubu piłkarskiego Śląsk szczególnie gardłują na forach, jak to "darmozjady" z Kamieńskiego pochłaniają fundusze miejskie, bo miasto dostarcza im czasem beczkowóz z wodą. Zapominają przy tym, że ich ulubiony klub z kasy miejskiej pożera dziesiątki milionów złotych i końca nie widać, bo to dopiero prawdziwa beczka bez dna, choć nie napełniana wodą niestety.
Ciekawsza jest postawa urzędników, którzy zasłaniają się "literą i duchem prawa". Warto przypomnieć przy tej okazji, że Hitler dokonując "ostatecznej likwidacji kwestii żydowskiej" także działał w ramach ustanowionego prawa. Urzędnicy miejscy pełnią w tej historii szczególnie paskudną rolę.
Potraktujmy jednak serio hasło "wszyscy jesteśmy mieszkańcami ul. Kamieńskiego". Ta ulica, tak jak wszystkie inne, podlega procesom miejskim, za które odpowiadają siły, którym mieszkańcy tej ulicy i to zarówno Polacy, jak i Romowie, podlegają. To, co dotyka Romów, dotyka w pewnym stopniu całej społeczności Wrocławia - a szczególnie mniej zamożnych jego mieszkańców. Przecież lokatorzy mieszkań komunalnych są traktowani tylko pozornie inaczej niż Romowie. Miasto planuje zlikwidować mieszkalnictwo komunalne (co ułatwić ma mu rząd - ustawa de facto likwidująca komunalki jest właśnie w procesie konsultacji międzyresortowych i pewnie niedługo będzie uchwalona). Już teraz rozpoczyna się proces sprzedaży zasobu komunalnego, w tym całych kamienic. Problemy znane z Warszawy i Krakowa, gdzie ludzi brutalnie wyrzuca się na bruk, powoli docierają także na Ziemie Zachodnie. I wkrótce, tak jak eksmitowani z warszawskiej Pragi, wielu niezamożnych będzie szukać alternatywnych sposobów zamieszkania - np. na działkach. A skoro wkrótce i działki mają zostać poddane władzy samorządów i mogą zostać sprzedane na rynku deweloperom, to możliwe, że skończy się tym, że wielu mieszkańców miast będzie zmuszonych korzystać z dotychczasowych doświadczeń Romów w "koczowaniu w mieście" i wątpliwej przyjemności bycia przerzucanym z miejsca na miejsce.
Agresja w stosunku do Romów to nie tylko przykład rasizmu, czy nacjonalizmu. Te wątki, choć są obecne, jednak mają mniejsze znaczenie. Wielu komentatorów podkreśla, że im inne nacje nie przeszkadzają. Przeszkadzają im "żebrzący Romowie, którzy robią syf bo mieszkają w altankach". Ich się nienawidzi przede wszystkim dlatego, że są biedni. Zarówno w komentarzach na forach, jak i w artykułach "poważnych dzienników", taki sam przecież język od lat króluje w stosunku do niezamożnych - "nieroby i pasożyty" to łatki, który każdy biedny otrzymuje "na dzień dobry". Ale dotyczy to przecież nie tylko biednych, których nie stać na chleb, ale także pracowników w ogóle. Pracodawcy ciągle biadolą o "roszczeniowych pracownikach, którzy nic nie potrafią". Język agresji lub wyniosłej pogardy w stosunku do klasy pracującej, jest bardzo podobny jak ten w stosunku do Romów.Także stosunek klas rządzących w stosunku do klasy pracującej jest taki sam, jak do innych grup podporządkowanych. Miasto zaczęło dostarczać od czasu do czasu wodę Romom i rozpoczęło akcję szczepień przeciwko odrze, nie z powodu ludzkich odruchów (biurokracja nie posiada "ludzkich odruchów", o czym szeroko rozpisywał się zarówno Weber, jak i Bauman w nieco innym kontekście), ale dlatego, że stwarzali "problemy organizacyjne i zdrowotne" dla zamożniejszych mieszkańców miasta. Bo o zamożnych tutaj przede wszystkim mowa - najbardziej poważny zarzut, który pojawia się w mediach to ten, że "Romowie zaniżają ceny gruntu w okolicy".
Każdy, kto zna dokładniej historię ruchu pracowniczego i walk społecznych wie, że podobnie było z klasą pracującą. Bismarck wprowadzając pierwsze ustawodawstwo socjalne nie robił tego z miłości do robotników, ale dlatego, że robotnicy byli klasą niebezpieczną. Poza tym armia domagała się rekruta o lepszej jakości zdrowotnej, kapitaliści domagali się sprawniejszej siły roboczej, a wszelkiego rodzaju higieniści z klas wyższych domagali się lepszej opieki medycznej dla biednych, bo bali się epidemii (wraz ze wzrostem wiedzy na temat przyczyn epidemii i porzucania religijnej wizji świata, gdzie choroby to dopust boży, na który nie ma rady poza modlitwą). Podobnie argumentował już w połowie XIX wieku konserwatywny polityk i teoretyk brytyjski Benjamin Disraeli. Państwo socjalne nie powstało z miłości ani z humanitarnych przyczyn, ale ze strachu panów przed poddanymi.
Dziś w sytuacji Romów - postawionych niejako poza prawem i poza sympatią społeczną - objawia się jak w soczewce stosunek klas rządzących nie tylko do samych Romów, ale do wszystkich klas podporządkowanych. Tutaj mogą działać bez propagandy, która miałaby na celu uśpić czujność tej grupy. Tutaj propaganda skierowana do Romów nie jest potrzebna, można działać bezpośrednio i bez białych rękawiczek. Ale ostatecznie kończy się tym samym, co w stosunku do polskich biednych: "działając w ramach prawa" eksmituje się staruszków do byłych stajni, gdzie szybko umierają, jak to się stało przy ul Pomorskiej 55 we Wrocławiu. Wszystko "zgodnie z duchem i literą prawa". Dlatego w obronę Romów, z tych samych przyczyn, co w sprawie Pomorskiej, włączyła się Akcja Lokatorska, i dlatego obserwacja tej sytuacji jest tak pouczająca.
Nie dla wszystkich jednak. Przeciętny mieszkaniec miasta nie widzi tego, że tak jak traktowani są Romowie, będą traktowani oni sami. I będą traktowani tak nadal, jeśli nie przypomną klasom rządzącym, że są dla nich niebezpieczni. Że opieka medyczna, to nie jałmużna, którą mogą realizować organizacje charytatywne z łaski pańskiej, jak w średniowieczu. Opieka medyczna została wprowadzona nie tylko dlatego (a może nie tyle), żeby chronić zdrowie i życie niezamożnych i średniozamożnych, ale z zupełnie innych powodów. Prawa pracownicze zostały wywalczone, nie dlatego, że władze państwowe i kapitał miały dobry dzień, ale dlatego, że bali się rewolucji i gniewu ludowego. Dali kawałek chleba, żeby nie stracić piekarni. Teraz, po 100 latach zapominają, jakie były przyczyny powstania tych rozwiązań. Ale pojawiający się na obrzeżach "inni" przypominają nam wszystkim, dlaczego ta woda i te szczepienia zostały i dla Romów i dla nas wprowadzone. My też jesteśmy potencjalnymi "rozsadnikami zarazy", tyle że na razie zaszczepionymi. Jak szczepionka przestanie działać (albo zapomną podać następną dawkę, bo stwierdzą, że to "zbyt duże obciążenie dla budżetu"), wtedy lawina ruszy.
Wszyscy na pewnym poziomie dzielimy los Romów w obecnym świecie, choć niektórzy nie chcą tego przyznać. Władza wykorzystuje idealnie wszystkie podziały w społeczeństwie, aby nie mogło się zjednoczyć. Nic się nie zmieni, jeśli nie przypomnimy sobie, kim jesteśmy - nie tyle Polakami, Romami, gejami, katolikami, Żydami, Niemcami, co nade wszystko klasą podporządkowaną, klasą zarządzaną i rozgrywaną przez tych, którzy mają władzę.
Dla mnie obecnie nie ma szczególnej różnicy, czy atakuje się Romów, czy starszego pana z Pomorskiej. Czy próbuje się spalić romskie dzieci, czy podpala się w lesie działaczkę lokatorską z Warszawy. Atak na nich odbieram jako atak na mnie samego, bo kiedy rozprawi się już z Romami, działaczami lokatorskimi, czy organizacji broniącymi praw człowieka, związkowcami i innymi aktywnie działającymi ludźmi, władza w końcu upomni się także o mnie, choćbym nigdy się nie wychylał, posłusznie gromił Romów w Internecie, biedaków, związkowców i innych przynoszących szkodę naszej gospodarce darmozjadom. Upomni się przenosząc mnie na umowę śmieciową i skończę bez emerytury na starość, czy upomni się kiedy zabraknie mi na spłatę kredytu hipotecznego. Wtedy poznam, co znaczy dla niezbyt zamożnej osoby działanie "w ramach i w duchu prawa". A to prawo to w ostatecznym rozrachunku nic innego, jak pałka policjanta, który usuwa cię siłą z mieszkania i jest jednakowo twarda dla wszystkich bez względu na kolor skóry, wyznanie, czy światopogląd. Kto wtedy stanie pomiędzy policyjną pałą a moją czaszką? Do kogo będę mógł zgłosić się wtedy po pomoc?
PS. Zapewne tekst ten trafi do wielu rzekomych katolików (prawdopodobieństwo jest spore sądząc po liczbie deklaracji). Im dedykuję ten cytat z Nowego Testamentu.
"Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Wtedy odezwie się do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom. Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie". Wówczas zapytają i ci: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?" Wtedy odpowie im: "Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili". I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego»
XaViER
--
Zapraszam na Facebooka:
http://www.facebook.com/wolnelewo