20 lat religii w szkołach

Kraj | Klerykalizm

Mija 20 lat od wprowadzenia religii do szkół. Cieszą się z tego faktu hierarchowie kościelni, którzy uważają, że "katecheza, będąc nośnikiem podstawowych i uniwersalnych wartości, wzbogaca cały proces wychowawczy człowieka". Warto przypomnieć, że wiara w boga nie jest wartością uniwersalną, tak jak większość zasad zawartych w tzw. dekalogu.

Jednocześnie wg. najnowszych badań Instytutu Homo Homini, zaledwie 46 proc. Polaków posłałoby swoje dziecko na lekcje religii w szkole (większość dałaby wolny wybór dziecku (32 proc.) lub posłałaby na etykę (15 proc.). Tymczasem wiele dzieci chodzi na religię ze względu na wliczanie jej do średniej.

20 lat wprowadzenia religii do szkół, to 20 lat szykan w stosunku do uczniów niewierzących oraz innowierców. To także 20 lat drenowania kieszeni podatników, którzy muszą, czy chcą czy nie chcą, utrzymywać katechetów oraz księży uczących w szkole (podobnie jak kapelanów w wojsku, czy szpitalach).

Lekcje etyki są fikcją, pomijając, że tam gdzie są prowadzone, niejednokrotnie robią to katecheci lub osoby przypadkowe, wtłaczające dominujące (czytaj: katolickie) wartości, a nie prezentujące możliwość wyboru różnych systemów etycznych. Nie jest to, nawet tam gdzie etyka jest realizowana, żaden kompromis (kompromis to ulubione słowo hierarchii kościelnej tam, gdzie w państwie uzyskuje dominację światopogląd katolicki - podobnego pojęcia używa w stosunku do mało kompromisowej ustawy antyaborcyjnej).

20 lat temu wprowadzanie religii spotkało się ze sporym oporem społecznym, zwłaszcza wśród młodzieży. Dziś ten temat powraca ze zdwojoną siłą.

zachęcam do złożenia

zachęcam do złożenia apostazji i wyparcia się tego katolickiego gówna. i piepszyć średnią!

Właśnie sobie czytam w

Właśnie sobie czytam w 'gazecie' list biskupów do wiernych "Nie da się w pełni wychować człowieka bez uwzględnienia także jego sfery religijnej."

i dalej Pieronek:
'Pytany o zarzuty środowisk lewicowych, które uważają, że prowadzenie lekcji religii w szkołach jest łamaniem zasady rozdziału Kościoła od państwa, odparł: "To bzdury. Te kwestie są odpowiednio poukładane i usankcjonowane. Nie ma mowy o łamaniu żadnej zasady". '

Ręce opadają...

Kiedy jeszcze nie było

Kiedy jeszcze nie było religii w szkołach, to będąc wtedy w podstawówce byłem zaciągany siłą na lekcje religii, gdyż ksiądz kazał dzieciom mnie przyprowadzać. Kiedy była już w szkole religia, także kazał mnie przyprowadzać. Tak więc jaka to różnica, czy religia będzie w szkole, czy nie?
I tak byłem do tego zmuszany (nie przez rodziców) lecz nie wprost, przez samych księży (narzędziem byli rówieśnicy).

Zastanawia mnie, czemu, w

Zastanawia mnie, czemu, w obliczu całej tej dyskusji toczonej chyba również w środowisku pedagogów (mam nadzieję!), nie proponuje się rozwiązania typu lekcja nauczania religijnego uwzględniająca różne wyznania. Oczywiście dla kato-państwa łatwiej jest rozmyć tę dyskusję i skanałować ją dwutorowo (szkoła świecka albo przymusowa religia), ale czy cały polski światek pedagogiczny nie jest w stanie przedstawić innego pomysłu (nie mówiąc już o wzorach niektórych szkół zachodnich)?

Na pewno takie

Na pewno takie religioznawstwo byłoby - formalnie i w sferze teorii - bardziej kompromisowym rozwiązaniem od tego przyjętego obecnie. Zwłaszcza, że i wielu co bardziej radykalnych katolików by się na to zgodziła.

Problemem są jednak polskie realia - kto by te zajęcia prowadził ? (religioznawców w Polsce właściwie nie ma) W jakim tonie by się odbywało, czy nie byłoby uprzywilejowania KK, czy nie byłoby to po prostu dalej indoktrynacja katolicka tylko tyle, że pod maską ? Pewnie byłaby. Nie bez powodu z resztą gdy Sarkozy we Francji proponował wprowadzenie "religioznawstwa" jako przedmiotu szkolnego (tam nie ma religii w szkołach) całe środowiska świeckie, muzułmańskie, żydowskie (a nawet liberalne katolików) się temu sprzeciwiały w obawie przed wprowadzeniem religii tylnymi drzwiami.

Ale z drugiej strony można w ogóle zadać sobie pytanie, po co taki przedmiot ? O ile oczywiście ww świetle teorii jest to zachęcające (by mieć rozeznanie w tym temacie, by nie polegać na stereotypach, mitach, etc) to czy warto w ogóle dzieciakom zatruwać umysł religią ?
Nie zapominajmy o podstawach religii, na czym bazuje i czemu służy ;-)

"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com

kler i burżuje są w

kler i burżuje są w doskonałej komitywie od 20 lat. jedni ludzi ogłupiają, a drudzy okradają, więc nie ma co się dziwić że nawzajem liżą się po tyłkach, skoro obie grupy odnoszą z tego korzyści.

To tak uzupełnię Xaviera:

To tak uzupełnię Xaviera: w czerwcu 1990 roku wg Obopu za wprowadzeniem lekcji religii do szkół jako przedmiotu obowiązkowego (!) opowiadało się 13% respondentów, za fakultatywnym 27%, przeciwko było 59% respondentów. Jest to wyraźny wzrost przeciwników w porównaniu z 1983 rokiem, wtedy było ich jedynie 40% ;-) więc myślę, że tak źle z naszym społeczeństwem jeszcze nie jest (nie było?).

A to tak nieco historii dla mniej wtajemniczonych ;-)

W czasie transformacji, prawica (przy cichym wsparciu, albo przynajmniej bierności tzw. lewicy) dążyła do ustanowienia państwa wyznaniowego. Co prawda zatrzymali się (na szczęście) w pół drogi, mamy więc państwo z elementami państwa wyznaniowego z pozorami równości wyznań (co właśnie najlepiej jest widać na przykładzie lekcji religii i ulg podatkowych oraz celnych) przecież do tego stopnia, że katoprawica tak walcząca z "komuną" nie lubiąca jej "cenzury" sama wprowadziła po 89 roku cenzurę pod płaszczem "ochrony wartości chrześcijańskich w publicznych środkach masowego przekazu" (potem rozszerzono to na ogół religijne uczucia). Ta klerykalizacja kraju posuwała się na tyle daleko, że pewnym momencie KK otrzymał "ustawowe zwolnienie od obowiązku działania w konstytucyjnych ramach ustrojowych RP". (to jest dopiero przywilej dla tak dobrze prosperującej korporacji)

Jednak w swej grze - patrząc nawet z pozycji prawnej i państwowej (sic!) - przekraczała ona wszelkie bariery. Niezgodne z ustawą o oświacie wprowadzenie lekcji religii, to tylko wierzchołek góry lodowej. Jedyną zasługą SLD w tym całym procesie było to, że po 1993 roku ,przyspieszyli oni prace nad indywidualnymi ustawami o stosunku państwa do danych związków wyznaniowych, dzięki czemu KK przestał być jedną z nielicznych organizacji takowy świstek posiadający. Wodą na młyn dla katoli był także JPII , który raczył stwierdzić , że w Polsce dyskryminowane są osoby wierzące (lol).

Po 1997 roku cyrk wrócił. AWS zawiesił krzyż w Sejmie, przeforsował zapis o "stosowaniu kryteriów religijnych przy decydowaniu o dotacji dla organizacji harcerskich przez MEN" (sic). Niezgodnie z prawem uchwalono konkordat (dlatego mnie zawsze bawi gdy Napieralski mówi o jego wypowiedzeniu. Po co go wypowiadać ? Wystarczy do TK go zaskarżyć, wyjdzie na to samo, ale symbolika będzie większa), rozpoczęto akcje przeciwko nowym ruchom religijnym (od czasów AWSu nie zalegalizowano chyba żadnego nowego związku wyznaniowego, ale musiałbym spojrzeć na listę a nie chce mi się jej szukać).

"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com

a ja swojego czasu po prostu

a ja swojego czasu po prostu podpisałem się pod świstkiem, że na religię chodzić nie będę i już- ksiądz, wychowawca, dyrektor, koledzy czy co tam jeszcze, nikt nigdy mnie nie zmuszał, nie wyśmiewał, szykanował i tak dalej z tego powodu- owszem, uważam, że to raczej ci, co na religię chcieliby chodzić, powinni oświadczenia podpisywać, jakby z założenia religii w szkole nie powinno być, chyba że fakultatywnie (z możliwością wprowadzenia nauczania dla innych wyznań). Ale nie zakłamujmy rzeczywistości, dziś wierzącej młodzieży jest coraz mniej, więc i przymus otoczenia znacznie zmalał, stąd problemy po wypisaniu się z lekcji religii są żadne albo znikome. Podobne rzeczy mówi się o edukacji seksualnej- a ja miałem zajebistą edukację seksualną, na każdym poziomie nauczania- w podstawówce, gimnazjum i liceum. Nigdy nie było żadnej indoktrynacji, odradzania np. prezerwatyw czy czegoś w tym stylu i myślę, że sporo moich rówieśników może powiedzieć to samo.

Nie uogólniajmy, nigdy.

Właśnie, nie uogólniaj

Właśnie, nie uogólniaj swojego przypadku. To że ty nie czujesz się dyskryminowany, nie oznacza że wielu innych ma tak jak ty. To że ty wolisz utrzymywać w własnej kieszeni kler w szkołach, to twoja wola, płać na tacę w kościele, ale nie moja. Mnie nikt nie pytał o zdanie. Na utrzymanie darmozjadów, którzy uczą bajek, idzie miliard zł rocznie. Czuję się ograbiany w sytuacji gdy nie ma na nic w kasie publicznej - np. na zajęcia pozalekcyjne, a jest kasa na katechezę.

Właśnie nie uogólniaj ;-)

Właśnie nie uogólniaj ;-) ja także co prawda nie miałem żadnego problemu z niechodzeniem na religię ze strony otoczenia w liceum (formalnie to około 5 osób było wypisanych, w praktyce trochę więcej nie chodziło). Problem polegał jednak nie olewaniu ustawy przez dyrektorkę. Oczywiście lekcje religii nie były organizowane ani na pierwszych ani na ostatnich godzinach, tylko w środku planu lekcyjnego (więc było okienko, chociaż przynajmniej swobodnie na fajka można było wyjść, co nie zmienia sytuacji, że nie powinno to mieć miejsca), a oczywiście o etyce nikt nie słyszał w zmian ;-) Edukacja seksualna to była "pogadanka" z wuefistką chyba w drugiej klasie liceum.

Presja otoczenia jednak jest, może nie w dużych miastach, lecz na wsiach, prowincjach. Niestety, może to nieco uogólnione, ale to po prostu widać.

----------

"Na utrzymanie darmozjadów, którzy uczą bajek, idzie miliard zł rocznie. Czuję się ograbiany w sytuacji gdy nie ma na nic w kasie publicznej - np. na zajęcia pozalekcyjne, a jest kasa na katechezę."

Dokładnie Xavier !

W celu uzupełnienia, MEN płaci katechetom nawet jeżeli nauczają oni poza szkołą, czyli np. w katechetkach przy kościelnych…

Nie wolno nam także jednak zapominać o drobnych "smaczkach" nie wiążących się z finansami. Np. podręczniki do religii nie muszą być zatwierdzane przez MEN (czyli mówiąc inaczej, "autor/ka" może napisać co mu się żywnie podoba. Jeżeli akceptuje to episkopat, MEN nie może nie zatwierdzić go jako podręcznika, stąd między innymi podręczniki do religii są tak napastliwe i wymierzone w inne religie).

Innym wartym odnotowania zjawiskiem związanym z lekcjami religii jest zanegowanie przez Konkordat możliwości samodzielnego/lub w porozumieniu z prawnymi opiekunami wyboru czy dziecko chce chodzić na zajęcia religii. Ustawa o oświacie daje takie prawo wyboru wszystkim uczniom szkół ponadgimnazjalnych, niezależnie od wyznania, konkordat odbiera to prawo młodzieży katolickiej. Konkordat stanowi, że decyzja należy wyłącznie do rodziców (co godzi w art. 48 ust.1 Konstytucji RP. Co do samego konfliktu na linii Konkordat - ustawa, to formalnie wyżej stoi konkordat, jako że jest ratyfikowaną umową międzynarodową. W praktyce jednak nie został uchwalony wystarczającą większością, więc należy go traktować jako zwykła umowa międzynarodowa, a więc stoi niżej od ustawy).

"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com

Większość?

Od teraz jak w sondażu 46% jest za x 32% za y i 15% za z to większość to jest 32%? Taki merytoryczny błąd. Co do samej sprawy to się zgadzam, że religia w szkole nie jest dobra, jak zresztą cała publiczna edukacja. Co do szykan to ja osobiście jako "innowierca" nigdy się z takowymi nie spotkałem, ale nie mówię, że nie istnieje. Sam osobiście chodzę na religię po to aby rozmawiać z osobami o innych poglądach i nie widzę w tym nic złego. Ale powtarzam religia jak i cała publiczna edukacja won!

32 proc. nie jest za, tylko

32 proc. nie jest za, tylko jest za wolnością wyboru dziecka (bez wskazania, gdzie ta religia ma się odbywać), a 15 za etyką. tylko 46 proc. wyraźnie opowiedziało się za religią w szkole.

Tylko 46%!?

Wiem, że może system edukacji w Polsce nie jest na wysokim poziomie, ale bez przesady. 46%>32%>15% Swoją drogą ciekawe co z pozostałymi 7%? Tak więc większość chce religii w szkołach, bo posłali by nią dziecko, chyba że liczyć razem z tymi co dali by wolny wybór, tych co kazaliby pójść dziecku na religię, w końcu każdy kto w jakikolwiek sposób jest przeciwko religii jest dobry. Logika i fakty nie mają tu nic do rzeczy, przecież jeśli walczyć z kościołem to można kłamać naginać fakty itd.

Moim zdaniem jest bardzo proste rozwiązanie tego problemu, a mianowicie rezygnacja z edukacji państwowej na rzecz prywatnej, wtedy to rodzice za decydują gdzie dziecko pójdzie, do szkoły z religią, etyką, lub innym przedmiotem.

Chłopie naucz się czytgać

Chłopie naucz się czytgać ze zrozumieniem. Tylko 46 proc. przyznało, że chce żeby religia odbywała się W SZKOLE. 32 proc. dałoby wolny WYBÓR, ale niekoniecznie w szkole.

To że ktoś chce posyłać dziecko na religię nie oznacza jeszcze, że chce aby odbywała się ona w szkole. Tylko 46 proc. tego chce.

Czyli 32?

Czyli według ciebie 32% to więcej niż 46%? Jeżeli tak to tylko, kolejny przykład żenująco niskiego poziomu Polskiej edukacji.

W arcie stoi jak byk

W arcie stoi jak byk napisane, że "większość dałaby wolny wybór dziecku (32 proc.) lub posłałaby na etykę (15 proc". Wynika z tego, że większość to nie tylko te 32% pragnących wolnego wyboru, ale również 15% tych, co posłaliby swoje pociechy na lekcje etyki zamiast religii. 32 + 15 = 47, czyli wychodzi o jedno oczko więcej niż 46 - matematyka na poziomie podstawówki się kłania. Jeszcze jakieś wątpliwości panie kolego, który tak chętnie wytykasz innym braki w edukacji?

Generalnie rzecz biorąc

Generalnie rzecz biorąc moża napisać, że opcja A zdobyła 46% poparcia jednak większość zagłosowała na opcje B(32%) lub C(15%). Jednak nie zmienia to faktu, że opcja A jest najpopularniejsza. Tak właśnie działą demokracja. Nie możesz zrównywać 'wolego wyboru' i 'posłania dziecka na etyke' to są dwie wykluczające się nawzajem sprawy.

W samym zapisie newsa może nie ma błędu jednak jest on napisany nieprecyzyjnie i myląco dla odbiorcy.

No i o to mi chodzi!

Dokładnie o to mi chodzi! Większość jest za religią w szkole, a jedynie 32% nie chce takich lekcji w szkole w ogóle, w końcu te 15% nie powiedziało, że ma nie być w ogóle takich lekcji, tylko że posłali by na etykę czyli do tych 32% od wolnego wyboru nie można tego zaliczyć.

Już niebawem...

Nadchodzi bowiem koniec kościoła przeginaczy pał, obronców krzyży, kardynałów żrących ze srebrnych zastaw i bezkarnych pedofilów, zapijaczonych rozbijaczy rodzin; kościoła nienawiści i pogardy dla drugiego człowieka; nadchodzi koniec kościoła, który już dawno zdradził nauki Chrystusa czyniąc papieża samozwańczym bogiem na ziemii. Żałosne wije pokroju Pieronków, Głodziów, Nyczów to już ostatnie pokolenie tego popapranego kościoła. Szanujmy ich wszystkich jako bliźnich, bo oni sami w swej pysze i zaślepieniu nie zdolni są do ludzkich uczuć. Przeminą, jak mgła, kończąc dzieła zgnojenia błotem, żądzą kasy i krwią ponad dwóch tysięcy lat tradycji i historii. Amen.

Nie uogólniaj

Wydaję mi się, że problem dyskryminacji itd. w szkołach, jak ktoś nie chodzi na religię jest uogólniany przez ciebie. Mam (i miałem) znajomych we wszystkich szkołach w moim mieście, zarówno chodzących na religię, jak i tych nie chodzących. Żaden z nich nie zetknął się z jakąkolwiek dyskryminacją. Znam też sytuację w paru szkołach z po za miasta i o żadnej dyskryminacji nie mam mowy. Myślę że szykany itp. za nie chodzenie na religię kiedyś miały może miejsce, a dziś jest to bardziej rozdmuchiwanie pojedynczych przypadków. Oczywiście jest to moje subiektywne odczucie.

AD "którzy uczą bajek"

Takich samych (no w sumie zupełnie odwrotnych) bajek uczą na biologii podczas lekcji o ewolucji. Czemu więc mają uczyć bajek i to za nasze pieniądze. Teraz powtórzę po raz n-ty, że jedynym sensownym sposobem rozwiązania tych i innych problemów jest całkowita prywatyzacja szkolnictwa (tak wyższego jak i eee... niższego(?)). Tylko wtedy rodzice mogą decydować na co ich pieniądze idą i czego uczą się ich dzieci.

(Dlaczego na stronie, którą uważałem za obrońce wolności itd. istnieje cenzura i nie są umieszczane wszystkie komentarze, a później ew. usuwane te które nic nie wnoszą do dyskusji lub kogoś obrażają?)

Boga nie ma, a tych

Boga nie ma, a tych skurwierli za kark i do kopalni, pedofili jebanych.

Domorosły filozof

Jeśli bóg stworzył świat to gdzie był przed jego stworzeniem? Wiedz, że świat nie jest stworzony. Podobnie jak czas - bez począku i bez końca.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.